Czereśnie prosto z drzewa Karol Ketzer 6,5
ocenił(a) na 710 lata temu Sugestywny język i wcielanie się w kreatora nietuzinkowych myśli przez błyskotliwe igranie ze słowami, młodzi ludzie i konfrontacja części z nich z rzeczywistością o zacierających się granicach normalności. Ocieranie się o brutalność i szorstką codzienność z nieodzownymi wulgaryzmami w stopniu przyzwoitym i naturalnym, bogactwo prostoty zmieniające się w niebanalne porównania i ciągnące ku smacznej metaforyzacji. Niekiedy apetyczny, a niekiedy odrzucający rozkład psychologiczny postaci na części. "Czereśnie prosto z drzewa" to zbiór opowiadań kontrastowych, w których realizmu dotyka lekko fantastyka i swoje pięć minut zdobywa sensacja, spod liter przebija się poetycki klimat, bliżej nieokreśloną przestrzeń wypełniają rozmaite stosunki międzyludzkie na pierwszym planie, a na drugim planie... znajduje się to coś, pozostawione czytelnikowi do refleksji, jakby kwintesencja emocjonalności każdego opowiadania.
Zdradzanie fabuły krótkich opowiadań, które mają zaskakiwać na swoim niewielkim polu, byłoby jak przedwczesne zerwanie jeszcze niedojrzałego owocu. Zatem pokrótce, aby tylko delikatnie pobudzić na zachętę i nie narzucać kierunku interpretacji - kogo znajdziemy w nieoczywistej rzeczywistości Ketzera? Przez „Tylne drzwi” wejdziemy do życia praktykującej dziennikarki, której pali się grunt pod nogami i piętrzą się przed nią nowe obowiązki oraz buzujące uczucia. „Licentia poetica” to uzewnętrznienie pisarza, któremu w swoisty sposób zacierają się granice normalnej rzeczywistości. Odkryjemy co „Onomatopeje” mają wspólnego z porwaną prostytutką nieświadomą swojego daru i jej niestałymi klientami. Dobijemy „Do dnia” młodej pary wtrąconej w sytuację nierzeczywistą i przypominającą biblijną. Być może będziemy mieli chętkę wziąć „Kamienie” i rzucić nimi w chłopaka postępującego na opak, wbrew wymaganiom otoczenia i nadskakującego losu w wyjątkowo groteskowym i satyrycznym kawałku dobrej prozy, wyrzucającym na wierzch paradoksy i konsumpcjonizm. Tkwiąc w tematyce "Meteorytologii" z "aniołką stróżówką" możemy się zastanowić nad swoim postępowaniem w obliczu końca świata - który w owym światku literackim pojawił się jako zagrożenie pewne i nie do podważenia.
Oto klisze z opowiadań, które najbardziej przypadły mi do gustu swoją pomysłowością, trafnością i ostrością spostrzeżeń dotyczących realności w surrealistycznej otoczce różnej grubości. Pobudziły postaciami z różnych sfer, o silnych rysach i wyrazistym charakterze, za którymi przemawiają ich czyny i myśli, a nie zwykła opisowość. Wśród fabuł pozostałych opowiadań nie umiałam się odnaleźć i nie zaciekawiły mnie, nie umiałam znaleźć intrygującego punktu zaczepienia, który zatrzymał by mnie przy nich dłużej i z przyjemnością oddałabym się chwili zawieszenia nad tekstem. Mimo że na deser autor użyczył postaci swojego imienia i nazwiska - a może samego siebie?
Prawdziwy misz-masz charakterów, obdarzonych niezwykłością nadprzyrodzoną czy też skomplikowaną i hardą osobowością, trudno wyrazić w pośrednim i krótkim przedstawieniu, kiedy obracają się oni w światku na pół symbolicznym, metafizycznym i prowokującym do zamyślenia, na pół prostym i łatwym do rozszyfrowania. Kilkakrotnie można zadawać sobie pytanie: "Co autor miał na myśli?" Jednak nie wywołuje ono frustrującego uczucia, zniechęcenia ani przeświadczenia o przeroście formy nad treścią. W opowiadaniach Ketzera giętka forma, która wykorzystuje wiele środków artystycznych, jest siedliskiem mnóstwa odniesień do kultury wysokiej i niskiej, do wydarzeń i postaci, których czytelnicy znać powinni, koresponduje z treścią nienagannie. Całość jest ostrożnie przemyślana, pieczołowicie wypracowana, zróżnicowana tematycznie i oddana do interpretacji czytelnikowi. Powinna wypełnić jego głód refleksyjny i emocjonalny. "Czereśnie prosto z drzewa" to debiut zwiastujący początek bardzo dobrej i ciekawej drogi prozatorskiej - jestem ciekawa, dokąd zaprowadzą dalsze kroki autora.