Najnowsze artykuły
- ArtykułyNie żyje Alice Munro – pisarka, noblistka i mistrzyni krótkiej formyEwa Cieślik3
- ArtykułyPierwszy zwiastun drugiego sezonu „Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy” i nie tylkoLubimyCzytać3
- ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant2
- ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Josep Tarragona
2
6,7/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik, komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,7/10średnia ocena książek autora
64 przeczytało książki autora
25 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni: Światło w butelce
Josep Tarragona, Ethan Van Sciver
6,9 z 39 ocen
56 czytelników 8 opinii
2018
Najnowsze opinie o książkach autora
Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni: Światło w butelce Josep Tarragona
6,9
Rok 2011, w kwestii wydarzeń wielkoekranowego świata Superbohaterów, na pewno będzie zapamiętany, i to na długo. A wszystko za sprawą tego w jakim kierunku podążało wtedy kinowe "Uniwersum DC", mimo że jego komiksowy szeroki pierwowzór – wszechźroródło, niczym perpetuum mobile, z którego wyłaniało się wszystko co z historiami obrazkowymi jest związane: pojedyncze zeszyty, wydania zbiorcze i większe wydania kolekcjonerskie, miało się w tym względzie stosunkowo całkiem dobrze; seria "Flashpoint", po której narodziła się jedna konkretna płaszczyzna, jedna rzeczywistość, z której do dziś wyłaniają się postacie, dosłownie każde wydarzenie, miejsca i planety,: "The New 52", istotnie chociażby na to wskazuje. Tym pamiętnym superbohaterskim filmem adaptującym realia ekspresyjnej, ujmującej narracji obrazkowej "Uniwersum DC" jest "Green Lantern" z Ryanem Reynoldsem jako Halem Jordanem w roli głównej. Co istotne, sam film opowiadający o historii pierwszego ziemskiego "Zielonego Latarni" - członka intergalaktycznego Korpusu strzegącego pokoju i równowagi w podzielonym na sektory Wszechświecie, który to używa spektrum fali elektromagnetycznej o barwie zielonej w celu walki ze złem – barwie oznaczającej energię Woli – przez wielu uważaną za najpotężniejsze źródło mocy we Wszechświecie, w ogólnej ocenie sympatyków kinowego "Uniwersum DC" nie byłby zły, gdyby nie fakt, że opowiadanie tego dzieła efektami specjalnymi, które tu zdecydowanie przełożono nad narrację produkcji, czyli w większej mierze tok zdarzeń oraz nad relację między postaciami i fabułę, wpłynęło na pogubienie się wielu ważnych wątków w strukturze filmu, który swym zakończeniem potwierdził, że zbyt pochopnie, prawie na umór koniecznie chciano umieścić w nim, wszystko co możliwe do umieszczenia, aż do przesytu, aby zasypać widza jak największa ilością informacji o Halu Jordanie i historii innych Zielonych Latarni oraz problemów i wrogów, z którymi się zmagają.
Wspomnienie co nieco o kinowym "Green Lantern" z 2011 roku jest o tyle ważne, że mimo iż można nie być fanem tej produkcji, to zapoznanie się z całą jej treścią stanowi dla nas gotowy materiał do porównania jej z komiksowym pierwowzorem, na podstawie której ona powstała. Stwierdzenie co było i co jest w historiach obrazkowych o Korpusie herosów dzierżących w ręku charakterystyczne pierścienie wyrażające ich silną, będącą kreatorem potężnych konstruktów energetycznych, wolę, przez pryzmat filmu, pozwala nam nieco wiarygodniej i obiektywniej spojrzeć na samą naturę kinowej adaptacji. Każdy błąd, niepotrzebne bądź niewyjaśnione motywy, które w komiksach były klarowne w odbiorze, a które to w filmie same wchodziły całemu dziełu pod nogi, gubiąc całą jego treść niemożebnie, jest wtedy zwyczajnie dostrzegany. Z drugiej strony takie działania zachącają do zaangażowania się w doświadczanie kolejnych komiksów o losach Hala Jordana - Latarni sektora 2814, spośród podzielonego na 3600 sektorów obserwowalnego Kosmosu. Taki jest urok adaptacji świata komiksów – specyficznego rodzaju filmu, który atakuje wieloma bodźcami nasze zmysły, wymuszając w ten sposób zapamiętanie wyglądu postaci, poszczególnych elementów scenerii, czy widowiskowych efektów specjalnych będących tą ,,wypasioną” częścią filmu. Dlatego też zapoznawanie się z kolejnym tomem narracji obrazkowych z serii "Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni", mającym tytuł: "Światło w Butelce", będzie o tyle niesamowitym, obezwładniającym niemożebnie odczuciem, że da to możliwość sięgnięcia po obrazy, momenty, postacie zapamiętane z filmu z 2011r. i odtworzenie dzięki ich wyobrażeniu projekcji ,,ruchomego komiksu” we własnym umyśle; czyli jednym słowem: ożywienie komiksu tak, aby nie przypominał on tylko rozrysowanych, zawieszonych w czasie plansz, które opowiadają nam dane wydarzenia, lecz, by zaczął on trwać własnym, rozwijanym przez naszą wyobraźnię życiem.
Być może ogólny przebieg i zakończenie "Prawa Sinestro" – pierwszego tomu cyklu komiksowego "Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni" od "DC Odrodzenie" nie było aż tak istotne w podjęciu przeze mnie decyzji o jego kontynuacji. Kluczową rolę odegrały tu raczej: piękny, niezwykle dokładny w kwestii rysunku i wypełnień wyglądu Żółtych i Zielonych Latarni oraz niebotycznej eskalacji mocy spektrum świetlnego wyłaniającego się z ich pierścieni, penetrujący zmysł wzroku, styl graficzny, a także umiejętne rozpisanie postaci Hala Jordana, bez którego pierwszy tom niniejszego cyklu straciłby na znaczeniu. Również, gdyby nie film z 2011 roku, to kto wie, czy tak szybko sięgnąłbym po "Światło w butelce". Dlatego pozostaje mi tylko się cieszyć i mieć niesamowitą satysfakcję z faktu, że tom 2 wpadł w moje żądne komiksowych, nerdgastycznych wrażeń ręce i co najważniejsze od razu przypadł mi do gustu; bo jakby to powiedział przeciętny Kowalski: przeczucie nigdy nie zawodzi.
Roberta Vendittiego przedstawiać nie trzeba. To wybitny scenarzysta, który jeśli chodzi o sagę "DC Odrodzenie", czyli nadawanie kształtów przygodom Hala Jordana i innych Zielonych Latarni, jak do tej pory spisuje się o wiele lepiej, niż można by jakkolwiek przypuszczać; ponadprzeciętnie – można by rzec, że wręcz genialnie. Nadawanie historiom Korpusu dużej dawki dynamizmu, i poczucia że rozgrywane tu wydarzenia są, jak czytany z zapartym tchem akt, nie jest łatwym zadaniem. Ciekawić mogło, jak Venditti wyjdzie z sytuacji, w której finisz "Prawa Sinestro" oznaczał definitywną porażkę Zielonych Latarni, a niestety, gorzkie zwycięstwo Korpusu Sinestro. Sytuacja w zastępach nadludzko silnych istot, reprezentujących różne kategorie spektrum emocjonalnego, co samo w sobie, jako taka forma energii jest w jakimś stopniu upłynnioną wersją Kamieni Nieskończoności w Uniwersum Marvela, może znacznie wpłynąć na losy Hala, Johna Stewarta i innych strażników 3600 sektorów Wszechświata. Dlatego też tak specyficzne nakreślenie historii ostatnich stronic tomu 1 niniejszej serii powinno wymusić rozwinięcie i rozstrzygnięcie wielu wątków w tomie 2 i kolejnych wydaniach np. odrodzenie się Hala Jordana i przyszłość obu Korpusów: Żółtych i Zielonych Latarni, i to na poziomie decyzji poszczególnych postaci.
W końcu przed nami "Światło w Butelce" – komiks, od którego oczekiwano tej wzrastającej fabularnej mocy – rozpisania postaci Hala Jordana, rzucenia całkowicie nowego światła na jego sylwetkę, bo powiedzmy sobie szczerze nie jest to ten sam Hal, co sprzed serii "Flashpoint – punkt krytyczny". Mówi się, że historia tomu drugiego jest historią pełną nadziei, przykładem niezłomności i wzorem czystej, niezgłębionej wiary w swoje oraz możliwości innych; wiary, której żadne zło nie mogłoby zniszczyć. Owszem, jest w tym jakaś część prawdy. Jest w tym nawet dużo, dużo więcej niż nadzieja i silna wola przezierająca przez całą historię. Ten komiks, dzięki fantazyjnemu, urokliwemu, niczym narracja obrazkowa żyjąca własnym życiem, nie mająca pojęcia, że jest ona częścią fikcyjnego ,,dwuwymiarowego” świata zabarwieniu, uzyskanemu poprzez tytaniczną i dokładną pracę Scivera, Sandovala i m.in. Tarragony, opowiada o prawdziwe fizycznej i emocjonalnej walce, o ciężarze winy i odpowiedzialności, która spoczywa nawet na istotach z góry skazanych na wieczność i nieśmiertelność: na Strażnikach Wszechświata. Cała historia przedstawiona w tym wydaniu rozpoczyna się niespotykanym, naprawdę dość dziwnym aktem: Korpus Zielonych Latarni, który przetrwał dominację, a potem furię zastępów Lanternów Sinestro, staje dosłownie twarzą w twarz z Korpusem Żółtych Latarni. Powód takiego specyficznego spotkania wyjaśnia sama Soranik Natu – córka niesławnego zdrajcy Zielonego Spektrum Emocjonalnego: Sinestro, prostując sytuację, iż wartości wpojone Korpusowi przez jej ojca nie mają nic wspólnego ze Strachem, lecz wyzierają złem i brakiem poszanowania czegokolwiek we Wszechświecie. Przykładem może być "Machina Strachu", dzięki której Sinestro chciał poddać swojej woli cały egzystujący Kosmos. Na szczęście pojawił się Hal Jordan, który niespotykaną do tej pory wśród żadnych Latarni gigantyczną eskalacją mocy, zgładził podłego Sinestro, tym samym niwecząc jego plany. Lecz nie ma nic za darmo. Usunięcie swojego fizycznego ciała z egzystencji spowodowało zapaść Hala do poziomu czystej energii Woli i umieszczenie jej w pierścieniu, który nosił. Hal stał się pierścieniem, a pierścień Halem; nieprawdopodobna i najczystsza forma kontaktu Green Lanterna z Energią Woli.
Przebywanie niematerialnej formy jestestwa Hala w tzw. "Szmaragdowych Przestworzach" nie trwało długo. Gdy w międzyczasie na Xudar Żółci i Zieloni Lanterni walczyli z zabójczym, kosmicznym pasożytem: Starro, wpadając w ten sposób w pułapkę Larfleeze’a – Pomarańczowego Lanterna Chciwości, który wykorzystał "Brainiaca 2.0" aby podbijać światy i kolekcjonować je z racji tego jakie spektrum emocji reprezentuje, tylko dla siebie, ostatni dwaj Strażnicy Wszechświata, Ganthet i Sayd, wzywają na pomoc awatara życia – Białego Lanterna, za którego wizerunkiem kryje się postać Kyle’a Raynera. Kyle opanowując wszystkie 7 świateł emocjonalnego spektrum sprowadził Hala do normalnej rzeczywistości, lecz w osobie najpotężniejszego z wszystkich „Lanternów”, jako fan „Uniwersum DC” dostałem tylko garstkę możliwości, a nie niepodważalną, czystą siłę Raynera.
Ostatecznie "Światło w Butelce" zwycięża w emocjonalnym i energetycznym względzie – dzięki pięknie oraz bardzo dynamicznie, szeroko i widowisko rozrysowanym scenom pojedynków Korpusu Żółtych i Zielonych Latarni z zastępami chciwego Larfleeze’a. Niestety kijem po łapach należy potraktować owe wydanie za zbyt szybką historię; aż takie tempo temu zabarwieniu emocjonalnemu nie było potrzebne. A w fabule, nawiązując do tytułu niniejszego komiksu, tryumfują współpracujący ze sobą Lanterni: Woli i Strachu. Dzięki podstępowi, którego się nie spodziewałem, i który to był ciekawym cliffhangerem w konstrukcji akcji komiksu: wszczęcie pozorowanej bójki pomiędzy uwięzionymi w szklanej butli członkami Korpusu Żółtych i Zielonych Latarni, co spowodowało u Larfleez’a uczucie strachu z powodu straty swojej żyjącej ,,kolekcji” i ostatecznie jego zgubę, przekonałem się do jego wartkiego tempa fabularnego. Pomijając historię z 60 lat w przyszłości, która nastąpiła zaraz po finiszu głównej historii niniejszej narracji obrazkowej, pozostaje pytanie: czy stała współpraca między Zielonymi a Żółtymi strażnikami pokoju jest w ogóle możliwa? Czy dzieje "Latarni" w "Uniwersum DC" powinno pisać się w taki sposób?
Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni: Światło w butelce Josep Tarragona
6,9
Finałowa wolta pierwszego tomu nowej serii nadaje się na finał całego cyklu. Wyczekiwane starcie pomiędzy Halem oraz Sinestro wreszcie miało swoje miejsce i doprowadziło do całkiem poważnego przetasowania sił.
Jednocześnie w naszym świecie znów powrócił Korpus Zielonych Latarnii, który musi się odnaleźć w kooperacji wraz z Żółtymi Latarniami. Córka Sinestro okazuje się jednak odpowiednim kompanem i pod jej rządami Korpus zalicza odrodzenie. Razem ruszają na misję, która ma być ratunkowa, ale na miejscu herosi są nabici w butelkę ( zarówno w przenośni, jak i realnie).
Jednocześnie z drugiej strony mamy Hala w dosyć specyficznej formie, który spotyka kilka figur z jego przeszłości. Daje to postaci swoiste katharsis, ale i otwiera nowe możliwości. Hal wykuł swój własny pierścień. Co dalej? Na szczęście może liczyć na kompanów, w tym na Białą Latarnię, która powraca w chwale.
Dzieje się wiele, zakulisowy bad guy mąci i psoci (szkoda tylko, że zdradza go tylna okładka). Venditti jest z seriami o Latarniach już spory kawałek czasu. Ma wiele świetnych pomysłów i kieruje całą tak, że nie da się czasami oderwać od lektury.
Równie dobrze jest w kwestii kreski. Rysownicy zdają się świetnie czuć klimaty kosmiczne, co przekłada się na dobre rysunki i dopełnia całość pewnym klimatem, właściwym dla tego scenarzysty.
Druga odsłona nowej Latarnii i drugi strzał w dziesiątkę. Seria zaczyna urastać za jedną z lepszych w DC Rebirth.