Najnowsze artykuły
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Iwona Luba
2
7,0/10
Adiunkt w Zakładzie Historii Sztuki Nowoczesnej. Poza Uniwersytetem Warszawskim wykłada także w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Prowadzi badania nad polską i europejską sztuką XIX i XX wieku. Organizatorka wystawy Rok 1955 (Oddział Muzeum Narodowego w Warszawie, Królikarnia, 2005). Stypendystka Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Fundacji Lanckorońskich. Członkini Rady Naukowej Instytutu Historii Sztuki UW, Międzynarodowej Rady Muzeów (ICOM),Komitetu Głównego Olimpiady Artystycznej,współzałożycielka i członkini Stowarzyszenia Przyjaciół Olimpiady Artystycznej,wspołzałożycielka i członkini Rady Naukowej Fundacji ARS AURO PRIOR.http://
7,0/10średnia ocena książek autora
70 przeczytało książki autora
270 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Berlin. Szalone lata dwudzieste, nocne życie i sztuka
Iwona Luba
7,1 z 55 ocen
323 czytelników 12 opinii
2021
Duch romantyzmu i modernizacja. Sztuka oficjalna Drugiej Rzeczypospolitej
Iwona Luba
7,0 z 1 ocen
2 czytelników 0 opinii
2013
Najnowsze opinie o książkach autora
Berlin. Szalone lata dwudzieste, nocne życie i sztuka Iwona Luba
7,1
"Berlin. Szalone lata dwudzieste, nocne życie i sztuka" Iwony Luby to drugi album należący do cyklu książek przybliżających życie ludzi w jednym z wielkich europejskich miast w wybranej epoce. Po wyprawie do Paryża w czasach belle époque Wydawnictwo Naukowe PWN zabiera nas do Berlina w okresie Republiki Weimarskiej.
Osoby zaglądające na moją stronę zapewne zdążyły zauważyć, że szczególnym zainteresowaniem darzę okres dwudziestolecia międzywojennego. Do tej pory skupiałam się przede wszystkim na Drugiej Rzeczypospolitej, więc gdy tylko dowiedziałam się o planowanej premierze książki Iwony Luby pomyślałam, że warto bliżej przyjrzeć się kulturze, sztuce i życiu codziennemu (oraz conocnemu) stolicy kraju, który po dojściu Hitlera do władzy sprawił, że nasza Druga Rzeczpospolita przeszła do historii.
Republika Weimarska to potoczne określenie państwa niemieckiego, które istniało w latach 1919-1933. Powstała ona po pierwszej wojnie światowej, w wyniku rewolucji, która opanowała Niemcy w listopadzie 1918 r. Kres jej położyło dojście do władzy Hitlera w 1933 r. Wówczas określenie to zostało zastąpione przez nazwę III Rzesza.
Recenzowana przeze mnie publikacja składa się z Wprowadzenia oraz siedmiu rozdziałów. Każdy z nich jest jeszcze podzielony na kilka podrozdziałów. Układ ten jest bardzo przejrzysty i czytelny. Poza wspomnianymi częściami książka posiada oczywiście jeszcze Przypisy i Bibliografię, po której znajdują się Źródła zdjęć.
Rozdział Narodziny metropolii poświęcony jest drodze, jaką przebył Berlin, by stać się ważnym miejskim ośrodkiem. Autorka sięga aż do jego początków i zapoznaje nas z krótką historią miasta, na chwilę przenosimy się więc do zamierzchłych czasów. Taka historia w pigułce według mnie jest bardzo przydatna. Nigdy nie interesowałam się dziejami tego akurat miasta, więc dzięki temu zdobyłam podstawowe informacje, które ułatwiły mi zrozumienie późniejszych przemian. Następnie Iwona Luba pisze o Wielkiej Wojnie, jej skutkach i o sytuacji, która panowała w kraju tuż po jej zakończeniu.
Z rozdziału Berlin nowoczesny dowiemy się o chęci zbudowania po Wielkiej Wojnie nowych Niemiec. Przeczytamy o zakrojonej na szeroką skalę budowie nowych mieszkań. Ich mieszkańcami miały być m.in. rodziny robotnicze, które do tej pory mieszkały w bardzo złych warunkach. Wznoszono również gmachy użyteczności publicznej. Przy ich budowie posługiwano się nowatorskimi rozwiązaniami. Sporo miejsca pani Iwona poświęca rozwojowi prasy czy też pojawieniu się takich wynalazków jak gramofon, mikrofon, megafon, a przede wszystkim radio. Przy okazji poznajemy sylwetki słynnych berlińskich architektów czy magnatów prasowych. Warto zaznaczyć, że osobny podrozdział poświęcony jest w całości Albertowi Einsteinowi.
Życie codzienne opowiada o sposobach spędzania wolnego czasu. W mieście znajdowała się ogromna ilość przeróżnych klubów. Każdy mógł znaleźć miejsce, które mu odpowiadało. Swoje ulubione kluby miała zarówno elita, jak i zwyczajni robotnicy, osoby heteroseksualne, jak i homoseksualiści, aktorzy, artyści ekspresjoniści, mieszkańcy miasta, jak i obcokrajowcy. Tych ostatnich było zresztą w Berlinie bardzo wielu. Poza tym przeczytamy m.in. o rewolucji w modzie, emancypacji, sytuacji ekonomicznej i sposobach radzenia sobie z kryzysem. Bardzo spodobała mi się postawa berlińskich flâneurów, którzy zachęcali do delektowania się spacerowaniem po mieście i odkrywaniem jego mało znanych uliczek czy zaułków. Przy tej okazji stwierdziłam zresztą, że i ja mam sporo z takiego flâneura, bo uwielbiam spacerować i odkrywać na nowo moje własne miasto.
Berlin artystów i pisarzy w dużej mierze poświęcony jest triumfowi nowego ruchu artystyczno-literackiego zwanemu dadaizmem. Kryzys ekspresjonizmu był skutkiem ciężkich przeżyć, które zafundowała społeczeństwu wojna. Więcej miejsca autorka poświęca m.in. Ottonowi Dixowi czy największemu skandaliście - Georgowi Groszowi. Tytuł jednego z podrozdziałów: Dada zwycięża! idealnie oddaje to, o czym jest trzeci rozdział, bo choć sporo miejsca poświęcono w nim również innym zagadnieniom, to jednak dadaizm zdecydowanie tam dominuje. Zresztą jest on też obecny w innych rozdziałach książki. Poza tym przeczytamy o wielkich fotografikach ówczesnych lat. Dowiemy się również o polskich artystach tworzących w Berlinie czy o działalności takich literatów jak Vladimir Nabokov i Christopher Isherwood.
Rozdział Wielkie i małe sceny Berlina opowiada o środowisku artystów występujących w teatrach, kabaretach, operach i rewiach. Szczególnie zapadła mi w pamięć sytuacja opisana przez Erwina Piscatora, którego cytuje autorka. Piscator opowiada o okolicznościach, w jakich dadaista John Heartfield dostarczył zaprojektowaną i wykonaną przez siebie dekorację do przedstawienia. Jak komentuje to Iwona Luba - zrobił to w iście dadaistycznym stylu. [1]
Symfonia wielkiego miasta czyli filmowy Berlin mówi o rozwoju sztuki kinematograficznej. Przeczytamy m.in. o okolicznościach powstania Universum Film Aktiengesselschaft (UFA) - najsłynniejszej europejskiej wytwórni filmowej. Zaznajomimy się też z najważniejszymi obrazami kinowymi, które powstały w latach dwudziestych w Berlinie. Przytoczę tu choćby takie tytuły jak Metropolis Fritza Langa, znany mi dobrze Błękitny anioł Josefa von Sternberga czy Symfonia wielkiego miasta Walthera Ruttmanna. Osobne podrozdziały poświęcone są takim sławom, jak Pola Negri (która przez pewien okres występowała w niemieckich filmach),Fritz Lang, Marlena Dietrich czy Leni Riefenstahl. Szczególnie zainteresował mnie podrozdział o Marlenie Dietrich. Kilkanaście lat temu interesowałam się tą postacią, a i do tej pory mam do filmów z nią pewien sentyment.
Najkrótszy i zarazem ostatni rozdział nosi znamienny tytuł Kres wolności. Przeczytamy w nim o okolicznościach, w jakich doszedł do władzy Hitler oraz o tym, co się stało potem. Artyści uznani za 'zdegenerowanych', pisarze i uczeni o wolnych umysłach wyjeżdżali w pośpiechu z Berlina. Wyemigrowali również ci, w których systemie wartości nie było miejsca na ideologię nazistowską. Doszło do tego, że Berlin opuścili niemal wszyscy bohaterowie niniejszej książki. [2] Została choćby Leni Riefenstahl, która zaczęła kręcić dla nazistów filmy propagandowe.
Podczas czytania tej publikacji ciągle pojawiało się w mojej głowie niedowierzanie: jakim cudem tak postępowe, nowoczesne miasto (czy też szerzej - państwo) pełne inteligentnych, często wyzwolonych, raczej nie pragnących wojny ludzi (pamiętali przecież cały czas okrucieństwa Wielkiej Wojny) w tak krótkim czasie zmieniło się wręcz nie do poznania. Wiem oczywiście o niepogodzeniu się z postanowieniami traktatu wersalskiego, wiem o trudnej sytuacji ekonomicznej, o którą często oskarżano Żydów, wiem o wielu innych przyczynach takiego obrotu spraw. Rozumiem też, że zwyczajni ludzie nie mieli wpływu na politykę Hitlera. Jestem w końcu z wykształcenia historykiem. Ale jakoś tak po ludzku, nie po historycznemu, nie mogę tego wszystkiego pojąć.
Iwona Luba przy pisaniu tej publikacji korzystała z wielu różnych źródeł, książek, czasopism, wspomnień. W albumie znajdziemy niezliczoną ilość ilustracji, zdjęć, plakatów filmowych, obrazów, a także sporo cytatów. Zwróciłam uwagę na to, że autorka kilka razy wspomina głośny film pt. Kabaret z Lizą Minnelli i Michaelem Yorkiem. Co ciekawe, to właśnie ten film, poza postacią Marleny Dietrich, przyszedł mi do głowy, gdy wzięłam po raz pierwszy recenzowaną przeze mnie książkę do rąk.
Jeśli chodzi o jakość wydania, jak zwykle jest ona na jak najwyższym poziomie. Mamy więc tu kredowy papier, szyte kartki, twardą oprawę i czytelny krój pisma. Książkę polecam miłośnikom okresu międzywojennego, ale nie tylko. Myślę, że wielu czytelników znajdzie w niej interesujące ich fragmenty czy zdjęcia. A ja sama mam nadzieję, że cykl książek opowiadających o wielkich miastach będzie przez Wydawnictwo Naukowe PWN kontynuowany.
Przypisy:
1. s. 186-187
2. s. 272
Iwona Luba, "Berlin. Szalone lata dwudzieste, nocne życie i sztuka", Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2013.
Berlin. Szalone lata dwudzieste, nocne życie i sztuka Iwona Luba
7,1
Od 1918 roku datuje się nową erę w historii Berlina, który stając się stolicą Republiki Weimarskiej stał się światową metropolią. Lata dwudzieste XX wieku stanowią niezwykle ciekawy i barwny okres w życiu tego miasta. Wszystko, co było dlań charakterystyczne, a często i nowatorskie jak na tamte czasy, miałam okazję ‘podejrzeć’ w przepięknej książce Iwony Luby pt. „Berlin. Szalone lata dwudzieste, nocne życie i sztuka” wydanej nakładem PWN.
„Berlin w latach dwudziestych wyprzedzał wszystko, co się dziś w świecie określa jako ‘nowe’. Było tam rzeczywiście wszystko: wielkie teatry Reinhardta, duże studia filmowe, wielkie filmy; były koncerty klasyczne i nieklasyczne,; wielka sztuka, jaką tylko można by sobie wymarzyć; najpiękniejsze lokale, a także lokale dla pedałów. Berlin był wielkim miastem: bogatym w pomysły i dobrze zorganizowanym, bogatym w ideały, a jednocześnie praktycznym. Niepowtarzalne kombinacja!” Oto Berlin lat dwudziestych w pigułce: imperium przemysłowe z największą wytwórnią filmów w Europie, światowe centrum nauki pełne geniuszy, metropolia z licznymi modnymi restauracjami i kawiarniami, a wokół wielcy artyści, malarze, architekci, pisarze, aktorzy, reżyserzy – słowem kulturalna elita na najwyższym z możliwych poziomie. To miasto miało charakter mimo panującej wówczas hiperinflacji, bo niezmiennie kusiło niespotykaną nigdzie indziej intensywnością życia codziennego i nocnego w dobie kryzysu ekonomicznego. Ludzie spragnieni nowoczesności z nieukrywaną fascynacją słuchali o zdobyczach techniki, takich jak samolot czy samochód. Jednocześnie rozwijał się przemysł fonograficzny i międzynarodowy rynek płytowy, produkowano gramofony, wzmacniacze, głośniki i mikrofony, radio znajdowało się w co drugim gospodarstwie domowym, a „[g]ramofony zabierano na piknik nad jeziorem, do leśnych knajp, muzyka rozbrzmiewała z głośników w hotelach, restauracjach, klubach i lokalach tanecznych oraz ogródkach piwnych”.
Wolny czas berlińczycy spędzali organizując eskapady poza centrum, wyjeżdżając do kurortów, oblegając baseny i kąpieliska, a niektórzy w bardziej wyrafinowany sposób – urządzając spacery po Berlinie, co wykształciło typ spacerowicza, zwanego „flâneurem – uważnego obserwatora, delektującego się wyglądem ulic i kontemplującego architekturę budynków”. Modne restauracje i kawiarnie Berlina to kolejna rozrywka proponowana przez miasto, którą uwielbiali jego mieszkańcy. By nie zostać zapomnianym, trzeba było się w nich pokazywać. M.in. w „Romanisches Cafe” czy „Cafe Monopol” intelektualna elita Berlina decydowała, kto się liczy a kto nie, wyznaczając przy okazji obowiązujące konwencje w sztuce i literaturze. Nie sposób nie wspomnieć przy okazji, że berlińczycy byli niezwykle eleganccy, zawsze w zgodzie z najnowszymi trendami, a przemysł modowy w czasie „Neue Sachlikchkeit” (‘nowej rzeczowości’) był prężny jak nigdy dotąd. To właśnie w tym okresie ekscentryczna Neue Frau’ (‘nowa kobieta’) o wizerunku chłopczycy decydowała się na męskie stroje (frak, smoking) i atrybuty (monokl, papieros),podejmując dodatkowo męskie prace.
Berlin był odpowiednim miejscem dla bardzo licznego grona pisarzy imigracyjnych jak choćby: Vladimira Nabokova, Christophera Isherwooda, Elias Canettiego, Sándora Márai i często stawał się miejscem akcji ich twórczości (portret berlińskiej metropolii w powieści „Berlin Alexanderplatz” Alfreda Döblina jest przykładem literatury o Berlinie pisanej przez berlińczyka). Powstawały liczne kluby, teatry rewiowe i kabarety oraz teatr dadaistyczny, który nie był teatrem sensu stricte, a stanowił coś na kształt „bro[ni] paln[ej] artystów”. Warto wspomnieć wybitnego Maxa Reinharda i jego koncepcję 'teatru dla pięciu tysięcy', znaną w całej Europie i Stanach Zjednoczonych, który mówił: „Wierzę w nieśmiertelność teatru. Jest on świętym schronieniem dla tych, którzy potajemnie schowali swoje dziedzictwo do kieszeni i postarali się, aby do końca życia nieustannie grać”. Nową odmianę teatru muzycznego stworzyli niezapomniany Bertold Brecht z Kurtem Weillem i Casparem Neherem. Na parkiecie królował jazz, mówiono nawet o jazzowej gorączce: „Tańczono do zatracenia – fokstrota, charlestona i one-step w rytmie ragtime’u oraz nieśmiertelne tango, przezywające wtedy renesans. Fordanserzy w nocnych lokalach przygotowani byli na wszelkie, nie tylko taneczne wyzwania”. To jednakże nie przeszkadzało miastu, by z subwencji państwowych utrzymywać aż trzy zespoły operowe, wraz z własnymi gmachami. Później Berlin oszalał na punkcie kina, gdzie spotykali się przedstawiciele wszystkich grup społecznych. W tym miejscu wypada wspomnieć o UFA oraz Marlenie Dietrich, Leni Riefenstahl, Fritzu Langu i o Apoloni Chałupiec, znanej szerokiej publiczności pod pseudonimem ‘Pola Negri’, która przybyła do Berlina w 1917 roku i uwiodła widzów jako aktorka filmowa i teatralna. Podobno nawet sam Hitler był wielbicielem jej talentu...
Z albumu dowiemy się także czegoś o Neue Sachlikchkeit, dadaizmie, nowo narodzonym fotomontażu oraz czemu Erich Kästner chciał powstrzymać katastrofę maszyną do pisania oraz wielu innych ciekawych rzeczy. Wszystko to udokumentowane jest przepięknymi zdjęciami z życia codziennego Berlina (np. przeprowadzki w dobie hiperinflacji, sytuacja berlińskiego banku w czasie kryzysu, pokaz mody w czasie wyścigów konnych na torze Grunewald w 1932, dostarczyni telegramów z lat dwudziestych, itd.).
Publikacja Iwony Luby to wyjątkowe kompendium wiedzy o czarującym Berlinie z lat dwudziestych ubiegłego wieku. Mieście sztuki, seksu, przemocy, w którym intensywność intelektualnych i zmysłowych bodźców płynęła z każdej strony. To jednakże nie oszczędziło go przed falą agresji i nienawiści, bo gdy „nastąpił kres wolności, niezależnej wielkiej sztuki, rozwoju nauki, skończył się rozkwit metropolii. Rozpoczął się najbardziej mroczny okres w dziejach miasta, a także całej Europy. Nową najwyższą sztuką stała się propaganda, będąca na usługach ideologii nienawiści i kultu wojny”. Ale to już zupełnie inna historia. Książkę gorąco polecam, mimo jej wysokiej ceny, bo naprawdę jest tego warta.