Najnowsze artykuły
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
- Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
- ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Józef Makowski
3
6,9/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Urodzony: 01.01.1909Zmarły: 01.01.1992
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,9/10średnia ocena książek autora
49 przeczytało książki autora
120 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Uciekinier Józef Makowski
6,9
Bardzo nietypowa opowieść!
Chociaż, jeśli dobrze zastanowić się, to każda opowieść o próbie przetrwania piekła II wojny światowej jest nietypowa. Tak inna, jak różne są losy ludzi w zawierusze wojennej. Historia autora niniejszych wspomnień jest o tyle ciekawa, że, czytając ją, miałam wrażenie awanturniczej przygody, w której wojna i Holocaust to tylko tło do opisywanych wydarzeń mających wiele wspólnego z wielokrotnymi cudami i powieścią science fiction. Brawurowych działań często na pograniczu odwagi i szaleństwa sąsiadujących z głupotą, które cudem nie prowadziły do grobu. Zachowań i decyzji, w których było więcej szczęścia niż rozumu i logiki.
Bo co można sobie pomyśleć o Żydzie, który przetrwał wojnę w Wehrmachtgefolge czyli cywilnych oddziałach pomocniczych Wehrmachtu, przyjaźnił się z Niemcami, powierzył swoją tajemnicę prawdziwej tożsamości Niemcowi, żył na ich koszt, wśród wrogów znajdywał przyjaciół, a wśród rodaków wrogów, na urlopy jeździł do okupowanej Warszawy, spał w niemieckich hotelach, podróżował po Europie pociągiem w przedziałach „Nur für Deutsche” od Mińska po Paryż przez Kraków, Zakopane i Wiedeń, zwiedzając Luwr dostępny tylko dla okupanta, jak turysta, bo wszędzie był brany za Niemca? Sam tego nie rozumiał, pisząc – „Powodzi nam się bezczelnie dobrze, podróżujemy bezpłatnie, za hotele także nie płacimy i nawet prowiant na drogę otrzymujemy darmo”. Nic więc dziwnego, że Tadek, jego towarzysz przetrwania, absurdalność położenia i sytuacji często w zadziwieniu podsumowywał stwierdzeniem – „Nic z tego nie rozumiem”.
Niesamowita i udana historia człowieczej mimikry!
Ale pod tą na pozór brawurową przygodą, której autor świadomie nadał takie cechy poprzez humorystyczne i komiczne przedstawianie faktów, dystansowanie się od bohaterstwa, operowanie absurdem zdarzeń, żywymi dialogami pełnymi gwary i zwrotów obcojęzycznych, błyskotliwą ocenę sytuacji, wnikliwy opis uważnego obserwatora, zdawkowe potraktowanie dramatycznego czasu spędzonego w getcie płońskim , a potem w obozie w Treblince, z których kolejno uciekał, kryła się tragedia zaszczutego człowieka, który nie chciał umierać. Chciał przeraźliwie żyć. Grozę tego pragnienia, które było motorem jego zachowania, ujrzałam dopiero po przeczytaniu całości, kiedy opadła kurtyna humoru i sensacji, ukazując bezmiar cierpienia i trudu jednego człowieka, próbującego sprostać szaleństwu wokół, chroniąc w ciągłej ucieczce swoje migotliwe, delikatne światełko życia. Cały czas towarzyszyła mu świadomość, że „Żyd to – J U D E, wyjęty spod prawa, gnany i szczuty”. Łatwa „zwierzyna łowna , która bez strzału wpada w ręce i rzyga pieniędzmi i złotem na jedno krótkie, nawet szeptem wywołane hasło: „Żydek”” i podaje mnóstwo przykładów, których był świadkiem. Niemiłych i przykrych dla Polaków.
To była wyczerpująca amplituda emocji!
Ciągłej samokontroli i napiętej uwagi komu, co i jak mówić. Precyzji balansu na stale kołyszącej się linii losu rozciągniętej nad przepaścią Europy ogarniętej szaleństwem powszechnej i powszedniej śmierci. Metod i technik przetrwania stosowanych nie tylko wobec Niemców, ale i Polaków w Wehrmachtgefolge, o których pisał – „Środowisko, w którym tkwię, ton nadają męty wielkomiejskie, szumowiny, może niezbyt liczebne, ale chciwe, drapieżne, pozbawione hamulców moralnych, prężne i groźne”. I tylko od czasu do czasu dramat sytuacji skrajności przeżyć autor ubierał w jedno lub dwa zdania – „lęk jak czad przenika niedostrzeżony i wolno wsącza się w krew” karząc „uciekać, uciekać... znów uciekać”. Czepiać się życia, trzymać się „go kurczowo, za cenę nieustępującego niepokoju, który napływając chwilami potężną falą przetwarza się w paniczne uczucie – strach potworny, upokarzający”, kojony dotykiem „małego blaszanego pudełeczka z ampułką cyjankali, ukrytego w pasku od spodni”.
Jedyna polisa na szybką śmierć w sytuacji bez wyjścia.
Te wspomnienia spisane tuż po wojnie mogą współczesnych odbiorców razić brakiem poprawności politycznej i brutalną szczerością w przedstawianiu faktów. Wydane po raz trzeci, ponad pięćdziesiąt lat po wydaniu pierwszym w 1961 i drugim w 1962 roku, zachowały swą pierwotną, oryginalną treść „bez zasadniczych zmian. Nie dokonano żadnych skrótów, uwspółcześniono jedynie ortografię i interpunkcję, dodano nieliczne przypisy kontekstowe” – jak zaznaczyła Aleksandra Janiszewska, autorka wstępu poprzedzającego wspomnienia. A dzięki fotografii obwoluty wydania poprzedniego w formie dokumentu tożsamości, umieszczonej wewnątrz książki, mogłam zobaczyć twarz autora wspomnień.
Potrzeba nam takich wznowień, które po wojnie nie raziły swoimi opisami zachowań ludzkich w realiach wojennych, w których chęć przeżycia kosztem cudzym była ważniejsza i częstsza niż nakazy moralne. Niż postawa bohaterska tak wylansowana w latach późniejszych. „Wtedy wszyscy jeszcze pamiętali , jak wyglądały realia wojny”, dzisiaj trudno nam czytać, nie tylko o powszechnej nagonce na Żydów, denuncjacjach i szantażach dla pieniędzy, pladze szmalcownictwa szalejącej tylko w Warszawie, oficjalnych, antysemickich opiniach drukowanych przez Narodowe Siły Zbrojne, wykonywanych wyrokach na Żydach, ale i inaczej wyglądającym „bohaterstwie” Polaków.
Połknęłam bardzo gorzką pigułkę, ale konieczną, by zacząć widzieć przeszłość mojego narodu realnie, a nie życzeniowo.
http://naostrzuksiazki.pl/
Uciekinier Józef Makowski
6,9
Ośrodek „Karta” i PWN od dłuższego czasu wydają książki z serii „Karty Historii”, w których prezentują mniej lub bardziej znane wspomnienia dotyczące wydarzeń trudnego XX wieku. Kolejną publikacją z tej serii jest recenzowany przeze mnie „Uciekinier” Józefa Makowskiego. Pozycja została wydana po raz pierwszy w 1961 roku pod tytułem „Wehrmachtgefolge” nakładem wydawnictwa „Czytelnik”. Cieszyła się zresztą sporą popularnością, o czym świadczy fakt, że rok później zdecydowano się na jej drugie wydanie. Czy po blisko 54 latach opowieść Makowskiego, może być wciąż interesująca?
Zanim odpowiem na to pytanie, warto napisać kilka słów o autorze. Józef Makowski (1909-1992) był polskim Żydem, który jesienią 1939 roku, uciekł do okupowanego przez Sowietów Lwowa. Na miejscu podjął studia uniwersyteckie. Po napaści Hitlera na Związek Radziecki, Makowski uciekł do Warszawy, gdzie trafił do getta. Następnie, wielokrotnie ocierając się o śmierć, dostaję się przypadkowo do Wehrmachtgefolge, czyli cywilnych służb pomocniczych Wehrmachtu. Pod „ochroną” niemieckiego munduru korzysta ze wszystkich możliwych przywilejów, które przysługują wyłącznie Niemcom. Nie bez znaczenia jest również fakt, że autor wspomnień doskonale zna język niemiecki, który nie raz pozwala udowodnić mu jego „niemieckość”.
Pozornie bezpieczny, Makowski w ciągu trzech lat odbywa niesamowitą podróż po okupowanej Europie. Odwiedza Mińsk, Wiedeń, Wilno, Kraków, Zakopane, Paryż oraz ponownie Warszawę, którą zastaje w trakcie przygotowań do powstania. W każdym z tych miejsc, wraz ze swoim kompanem Tadeuszem, przeżywa przeróżne przygody, bardzo często balansując na krawędzi życia i śmierci. Makowski, choć posiadający „legalne” dokumenty oraz mundur w kolorze feldgrau, doskonale zdaje sobie sprawę, że w każdej chwili może zostać zdekonspirowany i podzielić tragicznych los pisany Żydom przez władców III Rzeszy. Nietrudno jest zauważyć, wszechobecny na kartach książki, lęk autora o prośbę … ściągnięcia spodni przy bardziej szczegółowych kontrolach dokumentów.
Czytając książkę, powstaje pokusa, aby stwierdzić, że przeżycie wojny Makowski, zawdzięcza wyłącznie własnemu szczęściu. Choć miało ono niewątpliwie bardzo duże znaczenie, jeszcze ważniejsze w mojej opinii było wykorzystanie przez niego własnych atutów. Należały do nich przede wszystkich umiejętność chłodnej kalkulacji oraz niezwykła pomysłowość. Nie bez znaczenia były również umiejętności aktorskie, które pozwoliły Makowskiemu doskonale odgrywać role narzucane przez określone sytuacje. Autor, co słusznie stwierdza redaktor obecnego wydania dr Aleksandra Janiszewska: „nie miał żony, dzieci, rodzice nie żyli – podejmowanie ryzyko szło wyłącznie na jego konto”.
Czy książka jest kontrowersyjna? Na pewno inaczej na pewne sprawy patrzyli czytelnicy „Wehrmachtgefolge” w latach 60., a inaczej współcześni odbiorcy „Uciekiniera”. Wiele spraw opisywanych przeze autora, na przestrzeni lat stało się tematami tabu (szmalcownictwo w Warszawie) lub zostało zmitologizowanych (Powstanie Warszawskie). Makowski nie sili się na żadne szersze oceny napotykanych przez niego ludzi i ich moralności. Autor szybko zdał sobie sprawę, że znajduje się w wirze szalonej „gry”, w której nie obowiązują żadne reguły a główną stawką jest przeżycie. Dlatego też do wspomnień autora „Uciekiniera”, należy podchodzić z pewnym dystansem. Nie warto przesadnie ulegać emocjom, które mogą przysłonić główną treść książki, jaką jest po prostu walka o przetrwanie.
Czytaj więcej: https://histmag.org/Jozef-Makowski-Uciekinier-recenzja-12176