Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant64
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński32
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Roger Caillois
Źródło: wikipedia
8
7,0/10
Urodzony: 1913 (data przybliżona)Zmarły: 1978 (data przybliżona)
Francuski socjolog, filozof, pisarz i krytyk. Uczeń Marcela Maussa i Georges’a Dumézila. W 1938 r. wraz z Georges’em Bataille i Michelem Leirisem zakłada Collège de Sociologie. W latach 1940–1945 przebywa w Ameryce Południowej. W Buenos Aires tworzy Instytut Francuski i wydaje pismo „Les Lettres françaises”. Po powrocie do Francji zakłada czasopismo poświęcone naukom humanistycznym „Diogene”. W roku 1971 zostaje członkiem Akademii Francuskiej.
Cały jego dorobek twórczy zmierza ku zrozumieniu, rzecz by można – zdekodowaniu „niezmierzonego i labiryntowego” wszechświata. Caillois szuka oryginalnych ścieżek, „diagonalnych” dróg, czyniąc kolejno odniesienia do socjologii, etnologii, nauk przyrodniczych, poezji i fikcji.
Cały jego dorobek twórczy zmierza ku zrozumieniu, rzecz by można – zdekodowaniu „niezmierzonego i labiryntowego” wszechświata. Caillois szuka oryginalnych ścieżek, „diagonalnych” dróg, czyniąc kolejno odniesienia do socjologii, etnologii, nauk przyrodniczych, poezji i fikcji.
7,0/10średnia ocena książek autora
175 przeczytało książki autora
397 chce przeczytać książki autora
7fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Odpowiedzialność i styl. Eseje o formach wyobraźni
Roger Caillois
7,2 z 22 ocen
82 czytelników 0 opinii
2019
Najnowsze opinie o książkach autora
Poncjusz Piłat Roger Caillois
7,0
Postać Poncjusza Piłata intryguje mnie od dawna, więc jeśli wpadnie mi w ręce jakakolwiek związana z nim książka, staram się ją przeczytać.
Tak było i tym razem - znalazłam książkę w antykwariacie. Była pokryta grubą warstwą kurzu i kosztowała jedynie złotówkę (ucieszyło mnie tylko to drugie:)).
Całość napisana jest przystępnie i interesująco, ale w dużym skrócie. Autor zapoznaje czytelnika z przyczynami ukrzyżowania Chrystusa, z dylematami moralnymi i politycznymi tytułowego bohatera, z trudnym wyborem, przed którym stanął. Tłumaczy i jego stanowisko, i źródła nacisków ze strony Sanhedrynu, nie wnika jednak w nie szczegółowo.
Dla odbiorców obeznanych z tematem nie jest to nic odkrywczego, ale treść na pewno może zainteresować osoby, które dotychczas traktowały postać Piłata w uproszczony, schematyczny sposób, nie wnikając w religijne i polityczne niuanse.
Najbardziej interesujący jest krótki epilog, w którym autor zastanawia się, jak wyglądałaby historia świata, gdyby Chrystus nie został ukrzyżowany, gdyby Piłat nie musiał obmywać wodą rąk z własnego wyboru. Czy chrześcijaństwo by się rozwinęło? I jak wyglądałoby nasze codzienne życie w obecnych czasach?
To pytania, na które trudno znaleźć odpowiedzi, ale można pokusić się o różne dywagacje i dać ponieść się wyobraźni.
Człowiek i sacrum Roger Caillois
6,9
Za książkę zabrałem się pod wpływem ,,Ćwiczeń z podziwu'' Ciorana, którego to zbioru jeden esej poświęcony jest Caillois.
To bardzo ciekawy człowiek i z pewnością wracał będę do jego myśli. Wrócić z pewnością jeszcze kiedyś muszę do ,,Czlowieka i sacrum'' .
Książka niewielka i raczej szybka w czytaniu, choć mnie tematyka większości rozdziałów zniechęciła, tak że, zachęcony jednak mocno przedmową do któregoś z kolei wydania, przeczytałem tylko ostatni rozdział oraz jeden z apendyksów, ten poświęcony wojnie.
Ostatni rozdział jest swego rodzaju podsumowaniem i (nieco spóźnioną z perspektywy linearnego czytelnika, co sam Autor przyznaje) próbą nakreślenia najgłębszych podstaw i popędów kształtujących parę sacrum-profanum.
I jest to próba, która bardzo mocno mnie wypróbowała i z pewnością zmieniła — wcześniej nigdy chyba jeszcze w ten sposób o tym związku nie myślałem.
Niby banalna opozycja, ale Caillois odkrywa tu raczej coś, co nazwałbym roboczo synergią przeciwieństw, coś jak ying-yang (choć bez opozycji męskości-żeńskości).
Ta para to podstawowa postawa i głęboki popęd, które czynią człowieka i są jego losem.
Muszę zaznaczyć, że — jeśli dobrze zrozumiałem ostatnią przedmowę — od wymowy tego rozdziału Autor w późniejszych czasach już się chyba trochę oddalił, a na pewno kala się w przedmowie za pośpieszne wnioski i zbyt mocną i tracącą niuanse ekspozycję.
Dodatek o wojnie porównywanej (i kontrastowanej) ze świętem uczynił zaś ze mnie w połowie pacyfistę.
Autorowi wojna w naturalny dla jego koncepcji sposób kojarzy się szczególnie ze świętami z czasów przedpaństwowych, sprzed powstania zhierarchizowanych, wysoce ustrukturyzowanych cywilizacji (sprzed rewolucji neolitycznej, może nie aż tak jak u Eliadego, ale ta zmiana też jest ważna u Caillois).
W połowie, tak, i sobie samemu się dziwię, bo jeszcze niedawno byłem pacyfistą w pełni, jak Russell, ale teraz patrzę już na wojny inaczej (przyznaję, łatwo mi tak patrzeć dobrych kilka dziesięcioleci i kilkaset kilometrów od bomb i frontu).
Wojna jest jednak gorączką, autoimmunologiczną może, wyniszczająca i okropną, ale jest to reakcja na coś głębokiego i jeszcze bardziej niszczącego.
Do tej pory byłem skłonny przyznać, że są wojny ceną, jaką płacimy za technikę, laickość i wysoką organizację społeczeństw, ale ceną, z płacenia której da się zrezygnować (wyrosnąć?).
Teraz widzę wojny bardziej jako nieuchronną konsekwencję, bezwarunkowy odruch człowieka na wtłoczenie go w młyńskie tryby (młyńskie, bo zaczęło się to chyba wraz z rewolucją neolityczną).
I więcej, jest to reakcja o cechach leczniczych! Uświadamia nam ona to, że społeczne konstrukcje są niczym i że człowiek otwarty na sacrum (czyli przeżywający swe życie szczerze, w znaczeniu, jakie podkreślał Ortega y Gasset) musi te konstrukcje porzucić.
Ich idolatria jest wystarczająco zła nawet bez wojen, które to w ujęciu Caillois stają się prawie (okropnymi, tego nie kwestionuję) znakami ,,wrong way'' - i ,,wrong'' dotyczy zasadniczego kierunku okresu pokoju!
(O kierunku można mówić tylko w odniesieniu do pokoju, wojna bowiem jest zatraceniem kierunków, co też daje szansę na obranie nowego, lepszego.)
Ryzykując nadmiar, podkreślę: nie o to się rozchodzi, że mamy wojny, bo nie wyciągamy wniosków z wojen wcześniejszych (czego przykładem byłaby może postawa mocarstw po I wojnie światowej i późniejszy wzrost odwetowych nastrojów u Niemców, może, nie znam się).
Chodzi raczej o dużo starsze (i nieświadome) decyzje, które skierowały ludzkość na drogę prowadzącą niby naprzód, ale na kikutach.
Daję 9/10 za to co przeczytałem, z nadzieją, że w tej nieprzeczytanej reszcie będzie dla mnie coś podobnie ważnego, kiedyś, gdy do tej książki wrócę.