Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 19 kwietnia 2024LubimyCzytać319
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Będzie dobrze” Aleksandry KernLubimyCzytać1
- Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński1
- ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Roger Caillois
Źródło: wikipedia
8
6,9/10
Urodzony: 1913 (data przybliżona)Zmarły: 1978 (data przybliżona)
Francuski socjolog, filozof, pisarz i krytyk. Uczeń Marcela Maussa i Georges’a Dumézila. W 1938 r. wraz z Georges’em Bataille i Michelem Leirisem zakłada Collège de Sociologie. W latach 1940–1945 przebywa w Ameryce Południowej. W Buenos Aires tworzy Instytut Francuski i wydaje pismo „Les Lettres françaises”. Po powrocie do Francji zakłada czasopismo poświęcone naukom humanistycznym „Diogene”. W roku 1971 zostaje członkiem Akademii Francuskiej.
Cały jego dorobek twórczy zmierza ku zrozumieniu, rzecz by można – zdekodowaniu „niezmierzonego i labiryntowego” wszechświata. Caillois szuka oryginalnych ścieżek, „diagonalnych” dróg, czyniąc kolejno odniesienia do socjologii, etnologii, nauk przyrodniczych, poezji i fikcji.
Cały jego dorobek twórczy zmierza ku zrozumieniu, rzecz by można – zdekodowaniu „niezmierzonego i labiryntowego” wszechświata. Caillois szuka oryginalnych ścieżek, „diagonalnych” dróg, czyniąc kolejno odniesienia do socjologii, etnologii, nauk przyrodniczych, poezji i fikcji.
6,9/10średnia ocena książek autora
172 przeczytało książki autora
395 chce przeczytać książki autora
7fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Odpowiedzialność i styl. Eseje o formach wyobraźni
Roger Caillois
7,2 z 22 ocen
81 czytelników 0 opinii
2019
Najnowsze opinie o książkach autora
Poncjusz Piłat Roger Caillois
7,0
Jak to było naprawdę? Takie pytanie bardzo często stawiają sobie ludzie, w różnych okolicznościach, w stosunku do różnych wydarzeń. Nie chodzi tylko o zaspokojenie ciekawości, chodzi o wiedzę, udowodnienie czegoś, poszukanie prawdy w przekazach, szukanie źródła.
Przedstawienia jak to było, mogło być, przypuszczalnie było odnajduje się często w sztuce i są to prawdy tak przejmujące, że trafiające w serce i zakorzenione w symbol.
Jak to było na początku? Jak stał się człowiek? Czy malowidło Michała Anioła nie jest pierwszym skojarzeniem… Dotknięcie palca Boga na fresku sykstyńskim – taka prawda jest utrwalona. Wiele takich prawd – przedstawień – jest utrwalonych, pewnie w zależności od indywidualnego odczucia, wrażliwości czy chociażby przemyśleń na dany temat.
Nawiązań do skazania na śmierć Jezusa, jego ostatnich chwil życia, wydania przez Judasza, osądzenia, umycia rąk przez Piłata – jest w literaturze, sztuce, bardzo dużo. Jakby na to nie patrzeć temat jest interesujący.
W opowieści Cailloisa przedstawione są punkty widzenie stron odpowiedzialnych za ukrzyżowania Jezusa. Tytułowy Poncjusz Piłat nie jest przekonany o winie Nazareńczyka, kapłani naciskają – Piłat czuje się zagrożony jako urzędnik Rzymu w tym obcym mu i nieprzychylnym terenie, gdzie służba miała być łatwa, a zyski wielkie. Nagle przyjdzie mu podjąć decyzję. Osobami, z którymi spotyka się Piłat są Meneniusz, Marduk i Judasz. Każdy przedstawia mu wizje tego co się stanie. Judasz mówi otwarcie – proroczo: umyje ręce, skaż, aby się dopełniło to co jest obiecane. Piłat w bezsenności cierpi, przemyśliwuje wizje świata, które przedstawili mu goście, których wysłuchał. Ciekawy jest epilog – rzecz się nie stała, Chrystus dożył starości, a chrześcijaństwo jako religia nie narodziła się, a wszystko dlatego, że Piłat okazał się odważny i stawił czoło kapłanom, nie postąpił wbrew sobie.
Człowiek i sacrum Roger Caillois
6,9
Za książkę zabrałem się pod wpływem ,,Ćwiczeń z podziwu'' Ciorana, którego to zbioru jeden esej poświęcony jest Caillois.
To bardzo ciekawy człowiek i z pewnością wracał będę do jego myśli. Wrócić z pewnością jeszcze kiedyś muszę do ,,Czlowieka i sacrum'' .
Książka niewielka i raczej szybka w czytaniu, choć mnie tematyka większości rozdziałów zniechęciła, tak że, zachęcony jednak mocno przedmową do któregoś z kolei wydania, przeczytałem tylko ostatni rozdział oraz jeden z apendyksów, ten poświęcony wojnie.
Ostatni rozdział jest swego rodzaju podsumowaniem i (nieco spóźnioną z perspektywy linearnego czytelnika, co sam Autor przyznaje) próbą nakreślenia najgłębszych podstaw i popędów kształtujących parę sacrum-profanum.
I jest to próba, która bardzo mocno mnie wypróbowała i z pewnością zmieniła — wcześniej nigdy chyba jeszcze w ten sposób o tym związku nie myślałem.
Niby banalna opozycja, ale Caillois odkrywa tu raczej coś, co nazwałbym roboczo synergią przeciwieństw, coś jak ying-yang (choć bez opozycji męskości-żeńskości).
Ta para to podstawowa postawa i głęboki popęd, które czynią człowieka i są jego losem.
Muszę zaznaczyć, że — jeśli dobrze zrozumiałem ostatnią przedmowę — od wymowy tego rozdziału Autor w późniejszych czasach już się chyba trochę oddalił, a na pewno kala się w przedmowie za pośpieszne wnioski i zbyt mocną i tracącą niuanse ekspozycję.
Dodatek o wojnie porównywanej (i kontrastowanej) ze świętem uczynił zaś ze mnie w połowie pacyfistę.
Autorowi wojna w naturalny dla jego koncepcji sposób kojarzy się szczególnie ze świętami z czasów przedpaństwowych, sprzed powstania zhierarchizowanych, wysoce ustrukturyzowanych cywilizacji (sprzed rewolucji neolitycznej, może nie aż tak jak u Eliadego, ale ta zmiana też jest ważna u Caillois).
W połowie, tak, i sobie samemu się dziwię, bo jeszcze niedawno byłem pacyfistą w pełni, jak Russell, ale teraz patrzę już na wojny inaczej (przyznaję, łatwo mi tak patrzeć dobrych kilka dziesięcioleci i kilkaset kilometrów od bomb i frontu).
Wojna jest jednak gorączką, autoimmunologiczną może, wyniszczająca i okropną, ale jest to reakcja na coś głębokiego i jeszcze bardziej niszczącego.
Do tej pory byłem skłonny przyznać, że są wojny ceną, jaką płacimy za technikę, laickość i wysoką organizację społeczeństw, ale ceną, z płacenia której da się zrezygnować (wyrosnąć?).
Teraz widzę wojny bardziej jako nieuchronną konsekwencję, bezwarunkowy odruch człowieka na wtłoczenie go w młyńskie tryby (młyńskie, bo zaczęło się to chyba wraz z rewolucją neolityczną).
I więcej, jest to reakcja o cechach leczniczych! Uświadamia nam ona to, że społeczne konstrukcje są niczym i że człowiek otwarty na sacrum (czyli przeżywający swe życie szczerze, w znaczeniu, jakie podkreślał Ortega y Gasset) musi te konstrukcje porzucić.
Ich idolatria jest wystarczająco zła nawet bez wojen, które to w ujęciu Caillois stają się prawie (okropnymi, tego nie kwestionuję) znakami ,,wrong way'' - i ,,wrong'' dotyczy zasadniczego kierunku okresu pokoju!
(O kierunku można mówić tylko w odniesieniu do pokoju, wojna bowiem jest zatraceniem kierunków, co też daje szansę na obranie nowego, lepszego.)
Ryzykując nadmiar, podkreślę: nie o to się rozchodzi, że mamy wojny, bo nie wyciągamy wniosków z wojen wcześniejszych (czego przykładem byłaby może postawa mocarstw po I wojnie światowej i późniejszy wzrost odwetowych nastrojów u Niemców, może, nie znam się).
Chodzi raczej o dużo starsze (i nieświadome) decyzje, które skierowały ludzkość na drogę prowadzącą niby naprzód, ale na kikutach.
Daję 9/10 za to co przeczytałem, z nadzieją, że w tej nieprzeczytanej reszcie będzie dla mnie coś podobnie ważnego, kiedyś, gdy do tej książki wrócę.