Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Henryk Tur
Źródło: http://www.goldenline.pl/henryk-tur
10
6,1/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,1/10średnia ocena książek autora
137 przeczytało książki autora
214 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
W sercu otchłani Henryk Tur
5,4
Całkiem przyjemnie się czytało. Autor ma bardzo przystępny styl. Trafił też z tematyką, bo na polskim rynku brakowało mi twardego sf (przynajmniej na żadne poza "Sercem" się nie natknąłem.) Było kilka całkiem ciekawych zwrotów akcji i zaskakujących konsekwencji decyzji bohaterów. Zapachniało Lemem.
Miałbym też kilka zarzutów - pod koniec zrobiło się lekko nudno, jedna z postaci została przedstawiona bardzo stereotypowo. Jednak całościowo książka naprawdę udana.
Warto sięgnąć, zwłaszcza, że lektura nie zabierze dużo czasu a i cena niewygórowana :)
W sercu otchłani Henryk Tur
5,4
Sam pomysł polegający na tym, że komputer budzi załogę z hibernacji, bo jego zdaniem wszyscy mają przesrane, niesie niezły potencjał.
Niestety im dalej, tym gorzej.
Autor przejawia rażącą ignorancję w dziedzinie naprawdę elementarnych praw fizyki, a dynamiki Newtona w szczególności. Czarna rozpacz. Laga z fizyki. Brak dopuszczenia do matury. Trudno mi sobie wręcz wyobrazić aż taką ignorancję i brak zrozumienia tych stosunkowo prostych praw. Prędkość zero. Co to jest prędkość zero? Prędkość mierzymy wobec czegoś. Nie ma prędkości abstrakcyjnej, eter wszechświata nie istnieje. Przy swobodnym spadku nie czuje się „ciążenia”, można poczuć gradienty ciążenia, powiedzmy blisko horyzontu zdarzeń, gdy noga przyciągana jest silniej, niż głowa i to prowadzi do rozerwania ciała („spagetyzacji”). Bzdur tego typu, od których zęby bolały jest w tej książce masa. Najgorsze, że autor wykazał się lenistwem nie sprawdzając rzeczy łatwych do sprawdzenia w ogólnie dostępnym internecie.
Ot, choćby promień Schwarzschilda: promień kuli wyznaczającej granicę horyzontu zdarzeń wokół masy stanowiącej czarną dziurę.
Równanie na promień Schwarzschilda ma postać:
Rschw = 2GM/c2 ,
gdzie:
R schw – promień Schwarzschilda,
G – stała grawitacji wynosząca 6,67 × 10−11 m3 kg−1 s−2,
M – masa obiektu,
c – prędkość światła w próżni równa 299 792 458 m/s.
Widać, że promień Schwarzschilda jest PROPORCJONALNY do masy czarnej dziury. Dwa razy cięższa czarna dziura ma dwa razy większy promień Schwarzschilda. Jeśli autor wymyślił, że spotkana czarna dziura ma masę dwóch Słońc, a łatwo znajdziemy, że promień Schwarzschilda dla Słońca wynosi 2952 metry (niecałe 3 kilometry, zatem średnica czarnej dziury utworzonej przez Słońce wynosiłaby 5904 metra),więc dla masy dwóch Słońc kula ograniczająca horyzont zdarzeń czarnej dziury wynosiłaby dwa razy więcej, czyli 11508 metrów - niecałe 12 kilometrów. Dodajmy do tego, że czarne dziury o masie dwóch Słońc prawie na pewno nie istnieją. Jakże infantylnie w świetle tych łatwych do znalezienia obliczeń wygląda ta absurdalna akcja opisana w książce i bzdury, które wypisuje autor. W skali kosmicznej trafić w horyzont zdarzeń o rozmiarach 12 kilometrów to byłaby nie lada sztuka. Gdyby jakimś cudem lot statku byłby na kursie kolizyjnym z taką czarną dziurą, to uniknięcie kolizji byłoby łatwe nawet przy użyciu silników o ciągu niewiele większym od pierdów załogi. Należałoby także się rozpędzać, a nie hamować, bo właśnie hamowanie grozi wciągnięciem w czarną dziurę. Rozpędzanie, pomaganie grawitacji w nabraniu prędkości przy jednoczesnym kursie odchodzącym, unikającym kolizji na pewno nie wprowadziłoby statku do czarnej dziury. Groziłaby tylko „asysta grawitacyjna”: czarna dziura odchyliłaby kurs statku i na pewno nie poleciałby on po spotkaniu kursem zamierzonym pierwotnie przez załogę.
Pole grawitacyjne zależy od masy w jego centrum i nie ma żadnego znaczenia czy jest tam gwiazda czy czarna dziura. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić komputera prowadzącego statek kosmiczny, który nie zauważyłby oddziaływania grawitacyjnego obiektu o masie dwóch Słońc z ogromnych odległości. A jak ogromne są odległości w Układzie Słonecznym łatwo sprawdzić w internecie i uruchomić nieco wyobraźni.
Rozumiem, że to ma być książka science fiction, ale do takiej literatury trzeba przynajmniej mieć wiedzę ucznia szkolnego, nie obijającego się na lekcjach fizyki. Przydaje się też wyobraźnia o odległościach i rozmiarach czegokolwiek w kosmosie.
Niemożność ucieczki z czarnej dziury, to zagadnienie fundamentalne, a wypisywanie głupot o „niejednorodności grawitacji” i wiele innych durnot było dla takiego czytelnika jak ja tak samo przyjemne, jak ból zębów.