Niemiecki poeta żydowskiego pochodzenia, przedstawiciel romantyzmu, jeden z najwybitniejszych niemieckich liryków, prozaik, publicysta. Heine urodził się w rodzinie żydowskiej. Jego ojciec był kupcem. Przez większość swej młodości pozostawał pod wpływem potęgi finansowej swego stryja Salomona Heinego, hamburskiego milionera i bankiera. Po ukończeniu nauki w liceum w Düsseldorfie Heine podjął nieudaną próbę zostania przedsiębiorcą (najpierw zajmował się bankowością, a później handlem detalicznym). W końcu jego stryj zdecydował się finansować jego studia. Studiował na uniwersytetach w Bonn, Getyndze, Berlinie i ponownie w Getyndze, gdzie uzyskał dyplom z prawa. W tym samym roku, aby otworzyć sobie możliwość kariery w służbie cywilnej (niedostępnej wówczas dla żydów),niechętnie i z pewnymi oporami przeszedł na protestantyzm. Nigdy jednak nie wykonywał zawodu prawnika, ani nie piastował stanowiska w administracji państwowej, a lata studenckie poświęcił głównie poezji, literaturze i historii, a nie studiom prawniczym.
Niewiele wiadomo o okresie życie Heinego przed podjęciem studiów. Najprawdopodobniej zakochał się w jednej z córek swego stryja, a możliwe że w obu. Żadna z nich nie miała jednak zamiaru powierzyć swej przyszłości marzycielskiemu i nieudolnemu kuzynowi. Doświadczenie to pogrążyło go w rozpaczy, a w ciągu lat przyczyniło się do powstania wierszy, które później zostały zebrane i wydane w Księdze pieśni.
Jesienią 1824 wyruszył w pieszą wędrówkę przez góry Harz i napisał o niej niewielką książkę (Die Harzreise),która stała się później pierwszą częścią czterotomowego dzieła Reisebilder (1826-31; Obrazy z podróży, wyd. pol. 1879). Niektóre fragmenty pochodzą z podróży do Anglii w 1827 i z wyprawy do Włoch w 1828 r.
W 1830, gdy we Francji wybuchła rewolucja lipcowa, Heine w przeciwieństwie do wielu współczesnych mu liberałów i radykałów nie pospieszył natychmiast do Paryża, lecz nadal poszukiwał płatnego zajęcia w Niemczech. Wiosną 1831 udał się w końcu do Paryża, gdzie miał spędzić resztę życia. Początkowo pociągnęła go nowa ideologia socjalizmu utopijnego (Saint-Simona). W Paryżu stał się czołową osobowością literacką i poznał wielu wybitnych ludzi tamtych czasów.
W 1834 poznał sprzedawczynię C.E. Mirat (nazywał ją Matyldą),która została jego kochanką, a w 1841 żoną.
Jego twórczość po roku 1830 uległa upolitycznieniu i znacznemu sformalizowaniu. Jego dzieła stanowiły ostrą krytykę niemieckiej myśli intelektualnej i literatury, np. Zur Geschichte der Religion und Philosophie in Deutschland 1834-35. Wkrótce sprowadziły na niego poważne kłopoty z niemiecką cenzurą. Pod koniec 1835 roku Niemiecki Parlament Federalny usiłował wprowadzić ogólnokrajowy zakaz wydawania wszystkich dzieł Heinego. Został otoczony policyjnymi szpiegami, a jego dobrowolne wygnanie stało się przymusowym. W 1843 poznał Karola Marksa, z którym pozostawał w dobrych, a nawet bliskich stosunkach. Jednak nigdy nie spodobała mu się ideologia komunistyczna, która nie pasowała do jego ideału rewolucji radości i zmysłowości. Mniej więcej z tego czasu pochodzi satyra Deutschland, Ein Wintermärchen (Niemcy. Baśń Zimowa, wyd. pol. 1897) oraz epos Atta Toroll. Ein Sommernachtstraum (1842; Atta Troll. Sen nocy letniej, wyd. pol. 1887)
Chociaż Heine nigdy nie znalazł się w skrajnej biedzie, to jednak zawsze cierpiał na brak pieniędzy i kiedy jego stryj zmarł, wydziedziczając go, poeta rozpoczął ostrą walkę o spadek, zakończoną przyznaniem rodzinie stryja prawa do cenzurowania jego utworów. W ten sposób duża część jego pamiętników nie ujrzała najprawdopodobniej światła dziennego. Informacja ujawniona po Wiośnie Ludów (1848),że Heine otrzymywał potajemnie pensję od rządu francuskiego, postawiła go w jeszcze trudniejszym położeniu.
Heine cierpiał na chorobę weneryczną (prawdopodobnie kiłę),przez którą od wiosny 1848 był przykuty do łóżka, sparaliżowany, męczony skurczami i częściowo niewidomy. Wyrzekł się wtedy swojej wiary w boskość człowieka i uznał osobowego Boga, aby sprzeczać się z nim o niesprawiedliwe rządzenie światem. Poeta zmarł w 1856 po prawie ośmiu latach strasznych cierpień. Został pochowany na cmentarzu Montmartre.
Swą wysoką pozycję zawdzięcza swej poezji lirycznej, w szczególności utworom składającym się na „Księgę pieśni” (1827, wyd. pol. 1880). Do wielu jego utworów muzykę skomponowali Robert Schumann i Franz Schubert.
Heine był ulubionym poetą polskich poetów okresu pozytywizmu. Jego wiersze tłumaczyli Adam Asnyk, Felicjan Faleński, Marian Gawalewicz, Czesław Jankowski, Maria Konopnicka, Adam Konopnicki, Aleksander Kraushar, Miron (Aleksander Michaux). Współczesne przekłady Heinego tworzyli m.in. Stanisław Jerzy Lec i Robert Stiller.
Wyczyny wodnych żywiołów to tylko pretekst do ukazania metafizycznego znaczenia morskiej potęgi. Podejrzewam, że Heinrich Heine był nie tylko uzależniony od towarzyszących widokom morza estetycznych wrażeń, ale sprawiało mu również przyjemność lubowanie się w pozytywnym tego słowa znaczeniu przytłoczeniu ogromem ekspresji. Ten niemiecki romantyk kazał się tytułować nadwornym poetą Morza Północnego. Do prawa posługiwania się takim tytułem posiadał niezbite dowody. Morze go nie przerażało ale fascynowało a jego literackie hiperbole zamieniały wodę w odrębny i potężny w swych tajemniczych zamiarach świat. Opętany morskim szeptem położył podwaliny pod romantyczną wizję Latającego Holendra. Miał zdolność do przekładania języka fal na ludzką mowę, w zasadzie to właśnie on powinien uchodzić za wynalazcę morza w niemieckiej literaturze. Już po raz drugi sięgnąłem po wiersze Heinego i wiem, że poetyckie spotkania z jego twórczością mogą być dobrą namiastką dla ludzi spragnionych rozmów z rzeczywistym morzem.
Przebrzmiała już sława greckich bogów a oni wciąż rządzą emocjami zakochanych w morzu ludzi. Heinrich Heine postawił przed moimi oczami cały panteon olimpijskich zastępów i usiadłszy na skalistym brzegu zaczął zadawać godne Sfinksa zagadki. W błędzie będzie ten, komu wydaje się, że niemiecki poeta zabawiał się jedynie liczeniem przypływów. Owszem, fale atakujących serce namiętności nie były mu obce. Nie tylko on jednak doznawał wzmożenia intensywności odczuwania, kiedy tak marzył, spoglądając na wodny przestwór. Przecież to właśnie w jego poezji słońce zawarło z morzem małżeństwo. Co prawda połączył ich rozsądek, ale taki jest już los królewskich rodzin. Przy wtórze śpiewu Okeanid może być tak naprawdę wszystko jedno, odkryte przez zmysły piękno pozostaje władcą ludzkiej duszy. Wtedy nic, poza subtelnymi emocjami nie ma dostępu do miłujących lirykę rozpalonych głów.
W głębinach Heinego niejedno się czai. Słychać żale wyrzuconego na brzeg przez zawiedzioną miłość rozbitka. Potomkowie Boreasza przetaczają z łoskotem swe godne wielkiego przodka wiatry. Czuć powiew wolności i szczęk zrzucanych lądowych kajdan. Morze wyzwala i kołysze do snu, potrafi opętać każdego, kto posłucha tęsknej muzyki harfy. Tak właśnie się rodzą marzenia a każdy czytelnik morskiej poezji wyzwoli inne pragnienia. Jedni zapragną nieśmiertelności, inni zechcą objąć rozumem bezkres niepojętego, a pozostali struchleją na widok morskich widziadeł. To wszystko przewidział Heinrich Heine i plastyczną oprawą nadał tym zjawiskom kształtów poezji kojącej jak fale i jednocześnie niepokojącej jak zbliżająca się na horyzoncie burza.
Heinem kierował podziw dla odmienności, ponieważ ten urodzony w głębi lądu poeta ukochał niezrozumiałe jeszcze wtedy dla większej rzeszy ludzi morze. Przepojone tajemnicą głębie fascynują, ale wzbudzając obawy aż się proszą o demonizowanie ich znaczenia. Nie dziwne więc, że i Heinrich Heine uległ pokusie naznaczenia morza nieczystą potęgą. Być może, kiedy się czegoś boimy, to tym łatwiej niektórym z nas przychodzi nadawanie ciemnej potędze cech piękna. Ten sam chwyt zastosowano również w tych wierszach. Potężny i straszny Posejdon onieśmiela, pokonany Kronos napawa smutkiem przemijającej władzy. Może tylko taniec zaplątanych na ludzkim balu rusałki i wodnika wzbudzają lekki i pobłażliwy uśmiech. Jednak mam dobrą wiadomość dla wszystkich wątpiących w zaistnienie opisanych przez Heinego wydarzeń. W jego poetyckim i spragnionym uczuć umyśle, to wszystko wydarzyło się naprawdę.
Gdzieś pomiędzy cmentarną bramą a łożem pełnym miłosnych igraszek zapodziała się poezja. Po kilku dniach spędzonych na oddzielaniu smutku od żartu ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, jaką formę ostatecznie przybrała. Czy bliżej jej będzie do okraszonego płaczem, zakochanego w księżycu kwiatu lotosu? Może jednak więcej w niej krotochwilnej miłości, co tak pięknie potrafi umilać czas wielbicielom poezji? Wydaje mi się, że prawda leży pośrodku. Przysiągłbym, że widziałem jak Heinrich Heine odbywał swą liryczną podróż w towarzystwie Amora. W takich chwilach doceniam tego niemieckiego syna olimpijskich muz i widzę w nim poetę o wiecznie wesołych oczach. Jednak zdarzyło mi się też go spotkać lamentującego razem z Atlasem, niosącym na barkach ciężar niebieskiego sklepienia. Wieczne cierpienie siłacza. Taka już jest dola dwóch tytanów, tego dźwigającego firmament i tego podtrzymującego najwspanialsze tradycje europejskiej liryki.
Heine napisał, że ostre słowa potrafią przeciąć serce. Oczywiście to zdanie odnoszę w tej sytuacji w całości do jego twórczości, nad którą się teraz zastanawiam. Jednak szlachetność tego artyzmu ciężko mi utożsamiać tylko z czymś bolesnym, ponieważ w wierszach niemieckiego poety widzę również bardzo głębokie uczuciowe zabarwienie o wręcz erotycznym kolorze. Nawet gdy straszne widziadła odwiedzają go w dziwnych snach, to dostrzegam tam pełną ironii grę słów, mających za zadanie zaciekawić a nie przestraszyć czytelnika. U niego nawet pytania zadawane Sfinksowi mieszają rozpacz z rozkoszą. Za jednym zamachem pośród słowiczych treli wyrastają wątpliwości godne tego mitologicznego potwora.
Baśniowa to poezja. W każdej chwili potrafi przysiąść nad brzegiem rzeki i otoczona przez rusałki bawić się wodą. A gdy wodne igraszki ją znużą, to nie ma żadnych przeszkód aby udała się nocą do krainy pełnej elfów. W starym bajkowym lesie czas płynie inaczej a taneczne korowody ukazują z jak wysokogatunkową poezją mam do czynienia. "Chybiona miłość - chybione życie!". Jakże łatwo te słowa można zweryfikować także w naszym współczesnym świecie. Jak pięknie można było myśleć o miłości w czasach Heinego. Sami się przekonajcie:
"Me serce jest jak słońce
i tak jak ono gorze.
Płomienne, piękne, wielkie
zapada w miłość - w morze."
"Ej, znacież jeszcze stary śpiew,
co w piersiach nam rozżarzał krew,
wy, struny, zmęczone łzami?
Anioły zwą go szczęściem nieb,
szatanom - to piekielny chleb,
a ludzie zwą go kochaniem."
Miłosna gorączka Heinego to nie tylko uczucia do drugiej osoby. To również chwila zadumy nad odległością jaka dzieliła go od ojczystego kraju. Nawet wtedy, kiedy na francuskiej obczyźnie jego twórczość uległa pewnemu upolitycznieniu, to nadal kochał. Tęskno spoglądał na życie pozostawione za Renem i nadal śnił swój piękny sen w którym poznał mowę gwiazd. Do końca swych dni tworzył liryczne obrazy pełne niespodzianek. Podejrzewam, że tak jak on opłakiwał w swoim wierszu śmierć George'a Byrona, tak samo znaleźli się ludzie, którzy zapłakali po odejściu jednego z największych niemieckich romantyków.