Sprzedana muzyka Andrzej Bieńkowski 7,6
ocenił(a) na 751 tyg. temu Ta książka to arcyciekawe uzupełnienie świetnych audycji w radiowej „Dwójce” znanego etnografa prof. Andrzeja Bieńkowskiego o - w zasadzie już nieistniejącej - autentycznej muzyce ludowej, której słucham od dawna i z przyjemnością. A dar opowiadania ma on wybitny (przejęty od rozmówców?).
Ale to także elegia. Na oczach mojego pokolenia zeszła z dziejowej sceny - wydawałoby się nieśmiertelna – polska muzyka ludowa. Mocno zachwiała się już po imporcie popkulturowej sieczki, którą zachłysnął się ten kraj po 1989 r. A ostateczny cios nie-miłosierdzia wykonało dysko-polo, z Wielce Szanownym Panem Zenonem na czele.
Ilustracją końca jest sytuacja (2003 r.),gdy jeden z muzykantów mówi Autorowi, że nie będzie mógł tego dnia dla niego nagrywać, bo w jego wsi jest festyn i wraz z kolegami „mają grać dla swoich”. „Zawożę ich pod klub. Festyn dopiero się zaczyna. Pod parasolem siedzą starsi panowie z orkiestry dętej. Powoli pija piwo. Z otwartych okien klubu ryczy muzyka pop. Na dużym ekranie rozebrana Murzynka kręci zadeczkiem. Ogłuszeni dźwiękami starsi muzykanci siedzą w milczeniu”.
A byli i tacy, którzy tej muzyki już wtedy nie lubili. Na pewnym weselu ksiądz, który dawał ślub, w pewnym momencie rozbił skrzypki grajkowi.”Weselnicy zamarli. Rzucili się na księdza i porządnie mu wlali”. Potem czcigodny kapłan tłumaczył, że „to niemożliwe, by człowiek mógł tak grac, musiałby mu diabeł pomagać”. Ale za instrument zapłacił….
Smutne, że dziś już jej nie ma. Że tamte obrzędy, którym towarzyszyła autentyczna muzyka tej społeczności, zastąpiły imprezy w koszmarnych „salach weselnych”, będących spełnionym marzeniem, aby „było jak u Karingtonuf”, skąd na kraj rozchodzi się jeszcze straszliwszy zestaw dźwięków (i takichże tekstów).
Jak to się stało, że ci ludzie odwrócili się od tego, co wyrastało z nich samych, z ich losu, z tradycji, którą – rzekomo – chlubi się ten kraj? Czyżby to była chęć odcięcia się od czegoś, co mogli kojarzyć z dawną-niedawną biedą, a może i jarzmem pańszczyzny. Ale wraz z tym odrzucili przecież własne, nie byle jakie, wartościowe formy kulturowe….
Pisał o tym gorzko prawie 20 lat temu, Wiesław Myśliwski w głośnym eseju „Kres kultury chłopskiej”: "Chłopskim światem zawładnął standard, taki sam jak wszędzie, taki sam konsumpcjonizm i aspiracje wyłącznie materialne”. I dodawał: „Każda prawdziwa kultura objawia się w pełni dopiero wówczas, gdy już odeszła wraz z formacją, która ją stworzyła”.
Paradoksalnie, tamta muzyka pozostała jedynie w bance jej „miastowych” miłośników (skoro „nie-miastowi” z jakiegoś niepojętego dla mnie powodu jej się wstydzą),którzy grają ją w swych niszach. Ale śmierć grania i słuchania takiej muzyki jest już niestety nieodwracalna….
Dlatego taka wartość mają spisane tu relacje nieżyjących już dawnych muzykantów o minionej kulturze muzycznej polskiej wsi. Są pasjonujące, jako przyczynek do ówczesnej obyczajowości. Inne budzą niesmak, np. o bębnach obciąganych Torą, bo pisanej na zwierzęcej skórze….
Tytuł „Sprzedana muzyka” nawiązuje do niechęci ówczesnych muzykantów do komercji – nawet za puszczenie ich muzyki w radiu przez Bieńkowskiego (tak, drogie dzieci, kiedyś Polskie Radio nadawało muzykę ludową „in crudo”). Równie zatem właściwym tytułem tej pozycji byłoby: „Zdradzona muzyka”….
Najlepsze cytaty:
…Muzykanci jak grali na powietrzu, pilnie obserwowali, skąd wieje wiatr. Chodziło o to, aby ustawić się z wiatrem. Wtedy nawet w sąsiedniej wsi słyszano, jak grają….
…Radomscy muzykanci, jak młócili cepami zboże, to młócili we trzech w rytmie oberka. A jak młóciło się we dwóch, to w rytm wolnej poleczki…
…W tamtych latach była taka moda, ze jak muzykanci jechali na wesele, to całą drogę grali. Powracając z wesela również….
…(W latach 30.) muzykanci Żydzi sami zrezygnowali z grania na polskich weselach. Bo ich przestali szanować, było chamstwo do nich….
…A wie pan, że żydowska muzyka prawie jak nasza była?
….We wojnę grałem na weselu w Potworowie. Nagle czuję, że ktoś bierze mnie pod pachy z tylu i wywleka na dwór. Niosą mnie na plecach. Niedaleko byli partyzanci. To oni mnie wykradli, żebym grał….