Książka opisuje wydarzenia dziejące się na Cestusie, planecie, która zajmuje się produkcją robotów ochronnych, które po odpowiednich modyfikacjach mogą stać się Zabójcami Jedi. Rada Jedi wysyła tam Obi-Wana, Kita Fisto, prawnika Snoila i grupę żołnierzy-klonów na misję dyplomatyczną. Ich celem jest powstrzymanie planów Pięciu Rodów, najbardziej wpływowej grupy, która faktycznie sprawuje władzę na Cestusie. Nie wiedzą oni jednak, że swoje interesy chce realizować tam także hrabia Dooku poprzez wysłanego przez siebie szpiega.
Pierwsza połowa książki jest dosyć powolna, nudna, akcji jest jak na lekarstwo. Poznajemy intrygi, sieci zalezności, interesów i wpływów na Cestusie. W dalszej części akcja przyspiesza ale tylko odrobinę. Zakończenie natomiast całkowicie mnie rozczarowało i nie było tym czego oczekiwałem. Wygląda to wręcz tak, jakby pisarzowi zabrakło czasu na epickie zwieńczenie fabuły i poganiały go terminy, więc napisał zakończenie w jeden wieczór.
Pomimo słabego zakończenia jest to przyzwoita pozycja. Szkoda tylko, że nie jest to już kanon.
Książka Stevena Barnesa mnie się bardzo podobała. Było w niej sporo nowych rzeczy jak Nexu, hymn Republiki i parę innych wspomnianych akcji jak np. Walka z komórką Komandosów Separatystów. Jednak brakowało rozwinięcia chociażby najmniejszego tych wątków pobocznych by całość stała się pełniejsza, a fabuła sprawiała wrażenie, że sobie czerpie w nieco wcześniejszych wydarzeniach i to się zgrywa ładnie. A niestety tak nie jest. Bo Steven Barnes tutaj jakby wszystko tworzy sam, i mało nawiązuje, a czasem mało wyjaśnia. Mniejsza o to. Wartka akcja i wspaniała przygoda, ciekawa historia planety (nawiązująca do Australii) oraz przede wszystkim lekko filozoficzny charakter całej powieści. W narracji i opisach uczuć bohaterów pojawiają się pytania. Mnóstwo pytań. Na tego kim jesteśmy, czym są uczucia które żywimy, czy nasz żywot jest prawdą, i co nam zostanie jeśli my to nie my. Czyż nie?
Oprócz tych braków to bardzo piękne!