13 dni, które zmieniły Polskę Kazimierz Kunicki 7,1
ocenił(a) na 720 tyg. temu 31/2023
Autorzy w swojej publikacji postawili na dość nowatorski ruch, czyli połączenie dwóch wydarzeń z upalnego lata 1944 roku, tak istotnych dla losów całego świata, a przede wszystkim dla Polski.
Opowieść rozpoczyna się od nieudanego zamachu na Hitlera w Wilczym Szańcu 20 lipca 1944, a kończy na wybuchu powstania warszawskiego 2 sierpnia.
Tytułowe 13 dni, które dzieli te dwa wydarzenia zaważyły na losie Polski, a skutki tych wydarzeń odczuwamy do dziś.
Kunicki i Ławecki stawiają tezę, że zamach Stauffenberga, mógł być jednym z kluczowych czynników podjęcia decyzji o włączeniu Warszawy w akcję „Burza”. Jeśli tak było, to niestety nie wystawia to dobrej recenzji Polskiemu Państwu Podziemnemu.
Mimo całego szacunku dla ofiarności polskiego żołnierza powstanie nie miało żadnych szans osiągnąć chociażby ułamka zakładanych celów. Te dzielne dzieciaki przez głupotę decydentów (przede wszystkim „Kobry” Okulickiego, „Montera” Chruściela, "Grzegorza” Pełczyńskiego i „Prezesa” Rzepeckiego oraz zbyt „miękkiego” „Bora” Komorowskiego, który był zdominowany przez zapalczywych oficerów) pobiegły z butelkami z benzyną na gniazda karabinów maszynowych.
Osobną kwestią od decyzji Polskiego Państwa Podziemnego, które sprawiały wrażenie jakoby mózgi decydentów miały problemy z dotlenieniem; były działania Rądu RP na Uchodźstwie. Rządu, który myślał, że wybuch powstania pozwoli postawić pod ścianą Stalina oraz alianckich sojuszników, i zmusi do uznania niezawisłości Polski. Oczywiście jest to myślenie tak do bólu życzeniowe, że wstydliwym jest, że dorośli ludzie mogli na coś takiego wpaść
Innym bardzo przykrym epizodem są działania osób, które cenzurowały i opóźniały depesze od Naczelnego Wodza Kazimierza Sosnkowskiego, który kategorycznie zabraniał wybuchu powstania. Tak jakby usilnie dążyły do wybuchu zrywu.
Na marginesie Leopold Okulicki został wysłany do Warszawy z jasną misją: nie dopuścić do powstania, a jak się skończyło wszyscy doskonale wiemy... Okulicki o którym doskonale było wiadomo, że w 1940 został złamany na Łubiance przez NKWD i nie było to dla nikogo w Londynie tajemnicą, a mimo to wysłano go z tak ważną misją.
Z całym szacunkiem dla tego jak ofiarnie walczyli powstańcy, to niestety decyzja o wybuchu powstania warszawskiego była największym prezentem dla naszych największych wrogów: Niemcom dała możliwość zniszczenia znienawidzonego miasta, a Sowietom ułatwiła zadanie w prowadzeniu własnych porządków na polskich ziemiach, nie „brudząc” sobie tym rąk. Wszystko za Stalina zrobiło SS.
Jedno z najpiękniejszych pokoleń w historii narodu polskiego zostało pogrzebane w ruinach milionowego Paryża Północy, jak nazywano przedwojenną Warszawę.
Natomiast odnosząc się już stricte do książki jest to zdecydowanie ciekawa i nowatorska pozycja, która doskonale pokazuje, że przełom lipca i sierpnia 1944 roku był jednym z najtragiczniejszych epizodów w historii Polski.
Wybuch powstania nie mógł zmienić losu Polski, który został przypieczętowany dużo wcześniej, bo w Teheranie (28 listopada-1 grudnia 1943). Wdzięczność i ofiarność nie są walutami w polityce międzynarodowej. Siła była zdecydowanie po stronie Związku Radzieckiego, który Aliantom był niezbędny do pokonania Hitlera. Trzeba było w jakiś sposób Stalinowi „zapłacić”. I oczywistym było, że ten rachunek poniesie Polska. Wielka szkoda, że polscy politycy mieli (i nadal mają) problem, żeby zrozumieć elementarne zasady polityki międzynarodowej.
Autorzy poświęcili mnóstwo pracy w udokumentowanie dzień po dniu, a nawet godzinę po ogodzinie wszystkich wydarzeń, które zaważyły na losach Rzeczypospolitej. Podróżujemy od Moskwy, przez Lublin, Warszawę, Berlin, Ankonę i Londyn, a kończąc na Waszyngtonie. Obraz wyłaniający się z tej podróży jest po prostu druzgocący dla Polski.
Na sam koniec oddam głos niemieckiemu zbrodniarzowi Reinerowi Stahelowi, dowódcy warszawskiego garnizonu, który podczas procesu w Moskwie w 1945 napisał w swoich zeznaniach następujące słowa: „Odpowiedzialność za cierpienia zadane ludności Warszawy spoczywa nie tylko na nas, Niemcach, lecz także na dowódcach Armii Krajowej, którzy rzucili ludność Warszawy do walki skazującej z góry na klęskę”.
Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że pisał to zbrodniarz, który usiłował zrzucić z siebie chociaż część win. Moim celem w żadnym wypadku nie jest usprawiedliwianie bestialstwa Niemców, ale niestety nie da się nie zauważyć, że ma on pewną dozę racji. Naprawdę nie trudno było przewidzieć jak może skończyć Warszawa. Rok wcześniej wybuchło powstanie w getcie warszawskim i wszyscy widzieli (chyba, że mieli problemy ze wzrokiem),jak brutalnie zostało stłamszone, a cała dzielnica żydowska dosłownie wypalona do gołej ziemi.