Henryk Wojciech Karpiński 5,5
ocenił(a) na 72 lata temu Oficer stalinowskiego wywiadu pochodzenia żydowskiego, homoseksualista, ojczym Anny German, który już w 1951 r. traci złudzenia co do komunizmu. Wyrzucony wtedy z wywiadu, inwigilowany, wiąże się z intelektualną opozycją lat 70., w końcu wchodzi do redakcji „Tygodnika Powszechnego” i staje się mentorem dzisiejszych konserwatystów, takich jak Michał K. Ujazdowski, wiceminister kultury Jarosław Sellin, prof. Jacek Bartyzel (dziś nacjonalistyczna ultraprawica),Aleksander Hall, dziennikarze Tomasz Wołek czy Wiesław Walendziak. Umiera w 1984 r.
Historia niezwykła i fascynująca, ale czy niewiarygodna? Wojciech Karpiński dzieli się z nami swym prywatnym, wręcz pasjonującym śledztwem związanym z pisaniem książki o swym dobrym znajomym jeszcze z lat 60. – Henryku Krzeczkowskim (ur. w Stanisławowie w 1921 r. w rodzinie żydowskiej jako Herman Gerner). Na początku mało o nim wie; wiedzę poszerza z wielu zaskakujących źródeł.
W 1941 r. przed Niemcami ucieka do ZSRR, jest wtedy komunistą. Trafia aż do Kirgizji. I teraz seria odkryć: dzięki „wojennemu ślubowi” z nim w 1942 r. matka Anny German Irma Martens mogła wraz córką uciec przez NKWD i przyjechać z ZSRR po wojnie do Polski i dostać polskie obywatelstwo - choć żadna z nich nie miała nawet kropli polskiej krwi (Irma była rosyjską Holenderką, ojciec Anny (rozstrzelany przez NKWD w 1938 r.) – rosyjskim Niemcem.
Potem Herman trafia do Ludowego Wojska Polskiego, po wojnie zostaje oficerem wywiadu wojskowego, zmienia nazwisko, pełni służbę we Włoszech, i Francji. Ale już „proces Tatara” uważa za sfabrykowany; widzi najlepiej, czym jest stalinizm, zwłaszcza, gdy fala aresztowań obejmuje ludzi wywiadu wojskowego. Mając dość, daje się sam z niego wyrzucić.
Zostaje literatem – jest jeszcze sprzed wojny znakomicie wykształcony, zna języki, jest znawcą literatury i muzyki. Został tłumaczem literatury angielsko i niemieckojęzycznej. Pisuje dla paryskiej „Kultury”. W 1974 otrzymał nagrodę polskiego PEN-Clubu. Przyjaciel Pawła Hertza, Stefana Kisielewskiego, Zygmunta Mycielskiego. Zbliżył się bardzo do katolicyzmu (który w PRL był paradoksalnie otwarty na Innych…)
Pasjonująca jest droga Karpińskiego, który punkt po punkcie poznaje koleje losu swego bohatera, choć wiele już na zawsze pozostanie w mroku.
I jeszcze tylko kilka urywków z nielicznych zachowanych fragmentów dzienników Krzeczkowskiego, aby się każdy mógł zorientować co do jego formatu:
1954
„Religia stawiająca ponad wszelkie prawa ludzkie nakaz moralny zabraniający krzywdzenia bliźniego ratuje w końcu przed każdym zbłądzeniem. Porzucenie tej zasady prowadzi do współudziału moralnego, jeśli nie fizycznego w każdym przestępstwie” (optymistyczne, ciekawe, co by napisał dziś – przyp. mój).
„Wielka sztuka zajmuje się wyłącznie jedną sprawą: demaskowaniem zła moralnego. Wielki pisarz ujawnia je świadomie, czasami wbrew sobie. Narzucanie twórcy dyscypliny doktrynalnej nie tylko, jak dowodzi praktyka, zabija sztukę, ale gotowe zamienić go w producenta trucizny. Pisarz, który nie staje zawsze po stronie krzywdzonego, nie jest pisarzem. Jeżeli nie próbuje doszukać się choć jednego sprawiedliwego w Sodomie, staje się współwinnym zbrodni”
1957
„Socjalizm propagowany jako lepszy sposób urządzenia świata jest zupełnie skompromitowany. A jak długo można rządzić, mrugając do narodu: „jeśli nie będziecie mi posłuszni, będzie jeszcze gorzej”. Szczególnie dla takiego narodu jak nasz”.