Mieszka w Seattle w stanie Waszyngton. Postcyberpunkowy kultowy pisarz SF stworzył alternatywny świat, w którym Arabia Saudyjska staje się dominującym mocarstwem, a Ameryka fundamentalistycznym zaściankiem. Więcej niż połowa zabawy podczas czytania tej książki pochodzi z odkrywania wszystkich misternie przemyślanych konsekwencji wypływających z założonej tezy.http://home.att.net/~Storytellers/
użo tu nawiązań, już sam tytuł (jestem przekonana, że nazwa organizacji miała nawiązywać do "Dwunastu małp"),miejsca gdzie rozgrywają się różne sceny do złudzenia przypominały mi sceny z filmów. Sam autor twierdzi, że napisał tę książkę tak, jak zrobiłby to Philip K. Dick i też ogólnie mocno stara się wplatać różne wątki nawiązujące do Dicka - mnie się jakoś "Złe małpy" nie kojarzyły aż tak bardzo z Dickiem, a raczej z Matrixem i z jednym odcinkiem "Family Guya". No i nigdy do tej pory nie trafiłam na książkę Dicka, w której bohaterka i zarazem narratorką (jedną z dwojga) byłaby kobietą, zazwyczaj u niego kobiece postacie to tylko dodatki do męskich.
Całość zanurzona jest w głębokie warstwy chaosu i do samego końca trudno orzec, co jest prawdą, a co iluzją (i to faktycznie jest mocno dickowe). Przez cały czas Ruff zmusza nas też do zastanawiania się nad tym, co tak naprawdę jest dobrem a co złem. Niby motto organizacji to czynienie świata lepszym, a jej urzędnicy noszą nazwiska takie jak Wise czy Love, ale z drugiej strony czy w ogóle można mówić o czynieniu dobra przez zabijanie ludzi?
Główna bohaterka stawała się coraz bardziej irytująca, ale można rzec, że jest to częścią planu - nie porzucajcie książki, gdy zaczyna robić rzeczy głupie a nawet odrażające. Pod koniec wszystko układa się w całość.
"Złe małpy" są spoko, ale też trudno mówić, żeby mnie jakoś wybitnie zmieniły. Ot, fajnie się czyta, jest ciekawe uniwersum, ale mam poczucie, że mogłabym napisać taką książkę mając 17 lat (co w sumie nie jest takie złe, może po prostu ja jestem już stara). Nie żałuję, że przeczytałam, bo było klimatycznie, wciągająco i miejscami zabawnie. Moja przejedzona dziwnymi uniwersami głowa jest happy.
Bardzo ciekawa i przystępnie napisana historia "odwróconego świata". Świata, w którym to nie Ameryka była supermocarstwem, a Zjednoczone Państwa Arabskie. Świata, w którym nie zaatakowano Nowego Jorku i wież World Trade Center, a Bagdad i wieże Tygrys i Eufrat. Przez całą historię podążamy razem z trójką funkcjonariuszy arabskich sił specjalnych - Mustafą, Samirem i Amal. I razem z nimi krok po kroku poznajemy przerażającą prawdę o legendarnym mirażu.
Pozycja zdecydowanie warta polecenia, mocne 8/10