Angielski poeta, jeden z głównych przedstawicieli romantyzmu. Nazywany w Anglii "poetą poetów". Za życia niedoceniany i atakowany przez krytykę literacką (jego poetykę pogardliwie określano mianem Cocktly School),po śmierci wywarł ogromny wpływ na poetów postromantycznych z kręgu Alfreda Tennysona. Jego legenda stała się tematem dzieł wielu ówczesnych i późniejszych twórców: Percy Bysshe Shelley'a, Lorda Byrona, Wallace'a Stevensa czy Williama Butlera Yeatsa. Keats był wyznawcą ideału piękna pojmowanego sensualistycznie, które starał się oddawać przez zastosowanie rozbudowanych form wierszowanych i rytmicznych oraz malowniczość opisu. Plastyka i muzyczność jego utworów wywarła spory wpływ na twórczość tzw. prerafaelitów.
Moje pierwsze spotkanie z poezją Keatsa zawdzięczam wspaniałym wykładom z historii literatur europejskich; zapoznałam się z nią nieco bliżej pisząc pracę o romantycznej wizji natury (analizowałam "Odę do jesieni" oraz "Odę do słowika"; ta pierwsza wywarła na mnie naprawdę ogromne wrażenie).
Nie było łatwo zdobyć ten zbiór, ale było warto. To kawałek przepięknej, sensualnej ale i niezwykle subtelnej poezji, bogatej w symbole i odniesienia do antyku, naznaczonej tragiczną chorobą autora i przeczuciem zbliżającej się śmierci. Przemijanie jest jednym z wielkich motywów bardzo obecnym u Keatsa: widać je w przemianach natury, w obawie przed zapomnieniem... A jednak, wszystko powraca, w świecie panuje uniwersalna cykliczność - mimo świadomości bliskiego końca, Keats zdaje się znajdować punkt oparcia w swojej wyjątkowości; w końcu, zgodnie z jego życzeniem, na jego nagrobku znalazło się słynne zdanie "Tutaj spoczywa ten, którego imię zapisano na wodzie" - John wiedział, że zniknie jak kręgi znikają z powierzchni wody; jednak tak, jak rozchodzą się one we wszystkich kierunkach, tak geniusz młodego poety miał rezonować w kolejnych epokach.
Jego wiersze robią ogromne wrażenie, są podstawą wielu przemyśleń i zapadają w pamięć na zawsze. A tłumaczeń Barańczaka reklamować nie trzeba.
Moje pierwsze, dobrowolne spotkanie z poezją. Myślę że jak na pierwsze, nadzwyczaj udane. Poezje Keatsa są pełne emocji, a i mają w sobie nieco żartu. Niezwykle malownicze, bardzo stymulują wyobraźnię. Ale nie ma opcji, żeby czytać je tak prędko jak książki. Więc smakowałam je ostrożnie, czytałam powoli, przepuszczając przez magiel myśli i rentgen oka, słabo wyćwiczonego tego typu lekturą. Jedynie Ody mnie nie zachwyciły. Być może jeszcze do nich nie dojrzałam.