Dwie drogi Krzysztof Kozłowski 7,6
Niewątpliwą zaletą tej książki jest piękny poetycki język. I to tyle z zalet, bo sama historia mi się niezbyt podobała. Główny bohater, Jan, poczuł "powołanie" i postanowił iść do seminarium. Na jego drodze stanęła jednak piękna Joanna, co zmusiło go do przemyśleń nad własnymi wartościami i priorytetami.
Największą wadą tej książki jest właśnie główny bohater. Życiowa pierdoła. Niedojrzały marzyciel. Najtrafniej określił go jego kolega, Tomek: "Jesteś dziennikarzem, a taka dupa". Co więcej, tragiczność historii Jana i Joanny trąci kiczem. Happy end bez happy endu, jak w tanim romansidle.
I kolejny zarzut. Człowiek na łożu śmierci nie opowiada w taki sposób: poetycko, pięknie, obrazowo. Z wysiłkiem, z przerwami, z poplątaniem wydarzeń, bełkotliwie - to tak. Poza tym, to nie jest język, którego używają dziennikarze, a tym bardziej nie ci, co piszą dla lokalnych gazet (bo nie wyobrażam sobie, by taka pierdoła mogła gdzieś wyżej zajść).
I czy aby na pewno książka powinna nosić tytuł "Dwie drogi"?
Ogólnie książka może być, wzbudziła emocje (złość i poirytowanie na tego życiowego niezdarę),więc zapadnie mi w pamięć.