Najnowsze artykuły
- ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać293
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jan Mieczysław Ciechanowski
5
7,3/10
Pisze książki: historia
Urodzony: 16.04.1930Zmarły: 13.01.2016
prof. Jan Mieczysław Ciechanowski - polski historyk żyjący w Wielkiej Brytanii.
Rodowity warszawiak. W czasie II wojny światowej działał w AK. Dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Po wojnie osiadł w Wielkiej Brytanii. Specjalista z zakresu historii II wojny światowej. Wykładowca na Uniwersytecie Londyńskim oraz w Wyższej Szkole Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. Wielokrotnie publicznie wyrażał przekonanie, że wybuch powstania warszawskiego nie był konieczny. Odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. prof. Jan M. Ciechanowski żył 85 lat. Wybrane publikacje książkowe: "Powstanie Warszawskie. Zarys podłoża politycznego i dyplomatycznego" (pierwsze wydanie: Odnowa, 1971),"O genezie i upadku II Rzeczypospolitej" (Odnowa, 1981),"Na tropach tragedii - Powstanie Warszawskie 1944. Wybór dokumentów wraz z komentarzem" (Polska Oficyna Wydawnicza BGW, 1992),"Wielka Brytania i Polska. Od Wersalu do Jałty. Wybór artykułów, dokumentów i recenzji" (Wyd. Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku, 2008).
Rodowity warszawiak. W czasie II wojny światowej działał w AK. Dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Po wojnie osiadł w Wielkiej Brytanii. Specjalista z zakresu historii II wojny światowej. Wykładowca na Uniwersytecie Londyńskim oraz w Wyższej Szkole Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. Wielokrotnie publicznie wyrażał przekonanie, że wybuch powstania warszawskiego nie był konieczny. Odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. prof. Jan M. Ciechanowski żył 85 lat. Wybrane publikacje książkowe: "Powstanie Warszawskie. Zarys podłoża politycznego i dyplomatycznego" (pierwsze wydanie: Odnowa, 1971),"O genezie i upadku II Rzeczypospolitej" (Odnowa, 1981),"Na tropach tragedii - Powstanie Warszawskie 1944. Wybór dokumentów wraz z komentarzem" (Polska Oficyna Wydawnicza BGW, 1992),"Wielka Brytania i Polska. Od Wersalu do Jałty. Wybór artykułów, dokumentów i recenzji" (Wyd. Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku, 2008).
7,3/10średnia ocena książek autora
86 przeczytało książki autora
206 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Powstanie Warszawskie: zarys podłoża politycznego i dyplomatycznego
Jan Mieczysław Ciechanowski
7,6 z 54 ocen
256 czytelników 7 opinii
2009
Wielka Brytania i Polska. Od Wersalu do Jałty
Jan Mieczysław Ciechanowski
6,5 z 2 ocen
12 czytelników 2 opinie
2008
Na tropach tragedii. Powstanie warszawskie 1944. Wybór dokumentów wraz z komentarzem
Jan Mieczysław Ciechanowski
8,0 z 1 ocen
19 czytelników 0 opinii
1992
O genezie i upadku II Rzeczypospolitej
Jan Mieczysław Ciechanowski
7,5 z 2 ocen
5 czytelników 0 opinii
1981
Najnowsze opinie o książkach autora
Powstanie Warszawskie: zarys podłoża politycznego i dyplomatycznego Jan Mieczysław Ciechanowski
7,6
32/2023
Jan Ciechanowski w chwili wybuchu Powstania Warszawskiego miał 14 lat. Zryw rozpoczynał bez broni, którą zdobył dopiero na Niemcach. Podczas trwania zrywu został dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych za bohaterstwo podczas walk. Po upadku powstania trafił do niewoli niemieckiej, a po zakończeniu II wojny światowej wyegrymigrował do Wielkiej Brytanii, gdzie podjął edukację i doszedł do funkcji profesora na University College London.
„Powstanie Warszawskie” nie jest opisem przebiegu wydarzeń w trakcie zrywu, a bardziej swoistą analizą politycznych i strategicznych uwarunkowań, które doprowadziły do decyzji o podjęciu walki oraz skutkach tych wydarzeń. Jest to opowieść pasjonująca, ale zarazem ze wszech miar smutna dla Polaka.
Autor, mimo, że był uczestnikiem wydarzeń nie sili się na wynoszenie heroizmu żołnierzy na ołtarze (na co szeregowi żołnierze zasługują!),a bardziej skupia się na tym, że podjęcie walki w okolicznościach jakie występowały latem 1944 było tragicznym błędem dowódców. Zresztą jeszcze przed wybucham Powstania Ciechanowski, wtedy 14-latek dochodził do wniosków, że liczenie na pomoc Armii Czerwonej w Warszawie było karkołomnym pomysłem, mając na uwadze to jak skończyli żołnierze AK w Wilnie czy Lwowie. 14-latek podchodził do sytuacji bardziej rozsądnie niż całe dowództwo AK...
Zresztą z jednej strony władze Armii Krajowej liczyły na wkroczenie pomoc Armii Czerwonej i w samych planach podjęcia walki z Niemcami kluczowe było wkroczenie Sowietów, a z drugiej strony była to jawna demonstracja wymierzona militarnie w Niemców, ale politycznie w Sowietów. Stalin nie okazał się wspaniałomyślnym wodzem i wolał sobie popatrzeć jak serce znienawidzonego narodu zostaje obrócone w perzynę. Faktem historycznym jest także, że pod koniec lipca Armią Czerwona została odrzucona od Warszawy potężnym pancernym uderzeniem Wehrmachtu, ale „Bór” i spółka stracili kontakt z rzeczywistością. Najważniejsze było wywołanie powstania, a o skutki przyjdzie się martwić po fakcie.
Autor książkę rozpoczyna od analizy wewnętrznej sytuacji w Polsce. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że wobec okupacji kraju wszystkie siły postanowiły „ciągnąć wózek” w jedną stronę. Niestety Ciechanowski udowadnia, że władze były bardzo podzielone. Zarówno w Londynie, jak i wewnątrz samego dowództwa ZWZ/AK.
Jednym z pomniejszych czynników wybuchu powstania była niechęć na linii premier Stanisław Mikołajczyk — Naczelny Wódz Kazimierz Sosnkowski. Rezultatem tego było scedowanie decyzji o wywołaniu powstania na Warszawę, która nie miała pojęcia o międzynarodowych uwarunkowaniach. Dwie najważniejsze osoby w państwie były zajęte wzajemną wojenką, a nie losami Narodu. Bardzo to znamienne.
Kazimierz Sosnkowskiego pod koniec lipca wyjechał z Londynu do Włoch, co praktycznie wyłączyło go z decydowania w kluczowym dla Polski momencie, ponieważ depesze jakie otrzymywał i wysyłał były dramatycznie opóźnione, przez to, że przechodziły przez Londyn. Mimo ponagleń od prezydenta Władysława Raczkiewicza, ten wrócił do Londynu dopiero 6 sierpnia. Dlaczego wyjechał? Najprawdopodobniej chciał być w otoczeniu zaufanego 2 Korpusu Władysława Andersa i ewentualnie wypowiedzieć posłuszeństwo Rządowi i premierowi Mikołajczykowi, który w tym samym czasie pojechał do Moskwy, gdyby ten poszedł na zbyt silne ustępstwa Kremlowi.
Naczelny Wódz w momencie w którym decydowały się losy narodu bawił się w politykę i na własne życzenie wyłącza się możliwości uczestnictwa w rozgrywce o Polskę i oddaje los narodu w ręce „Bora” Komorowskiego i szeregu zapalczywych oficerów.
Sama osoba Tadeusza „Bora” Komorowskiego, jako dowódcy Armii Krajowej budziła wśród oficerów wiele wątpliwości. Po prostu „Bór” był dystyngowanym panem, o bardzo wysokiej kulturze osobistej i niebywale ułożonym usposobieniu. W dodatku bez poważniejszego wykształcenia wojskowego, które predystynowałoby go do pełnienia tak wysokiej funkcji. Wydaje się, że „miękkość” Komorowskiego została wykorzystana przez Leopolda „Kobrę” Okulickiego i szefa Sztabu KG AK Tadeusza „Grzegorza” Pełczyńskiego do zdominowania dowódcy. „Bór” był poddany ogromnej presji i w końcu ugiął się ponieważ nie miał energii spierać się z Okulickim, który często był pod wpływem alkoholu i insynuuował, że niepodjęcie walki będzie zdradą i tchórzostwem. Czas wojny wymagał kogoś bardziej stanowczego na tak istotnym stanowisku.
„Bór” Komorowski mówił m. in. (najprawdopodobniej usłyszał to od Okulickiego),że już Napoléon Bonaparte twierdził, że aby pokonać wroga trzeba zniszczyć jego siły „żywe”. Oczywiście jest to prawdą, ale Napoléon podkreślał, że aby to osiągnąć trzeba mieć nad rywalem przewagę. Czy Armia Krajowa w lipcu 1944 miała w jakiejkolwiek domenie chociaż minimalną przewagę nad niemieckim garnizonem w Warszawie? Pokazuje to dobitnie, że Komorowski był dowódcą, któremu bardzo łatwo można było narzucić swój sposób myślenia. Nawet najbardziej kuriozalne słowa padały na podatny grunt.
Natomiast główną odpowiedzialność za wybuch zrywu ponosi właśnie wcześniej wspomniany Leopold („Kobra”, „Niedźwiadek”) Okulicki, który od samego początku parł do zrywu. Sama decyzja o wybuchu Powstania Warszawskiego została podjęta 31 lipca ok godziny 18 na podstawie błędnej informacji komendanta Okręgu Warszawa ZWZ Antoniego Chruściela „Montera” o wjechaniu radzieckich czołgów do Warszawy.
Chciałbym jednak więcej miejsca poświęcić Okulickiemu. W 1940 roku został aresztowany przez NKWD i został złamany po trwającym ponad rok śledztwie na Łubiance. Wydał wtedy praktycznie całą strukturę Związku Walki Zbrojnej. Pokusił się nawet o powiedzenie bardzo znamiennych słów: „Będzie Polska czerwona, dobrze niech bedzie byle tylko była. Zrobi to jej zresztą dobrze, wyzwoli i odkryje nieznane siły Narodu”.
Nie zgadzam się jednak z tymi, którzy twierdzą, że Okulicki został wtedy agentem. Najprawdopodobniej był przykładem niezbyt lotnego umysłu, który dostał nieuzasadnioną władzę. Przede wszystkim za mało jest niezbitych dowodów, żeby stawiać komuś tak ciężki zarzut, jak zdrada. Warto mieć na uwadze, że nie było człowieka, którego prędzej czy później NKWD by nie złamało. Byli po prostu mniej i bardziej odporni.
Mimo tego, że on sam nie krył się specjalnie z tym, że został złamany na Łubiance nie szkodziło to władzom z Londynu wysłać go w maju 1944 do Warszawy. Wysyłanie Okulickiego z tak ważną misją, kiedy do Polski zbliżali się Sowieci wydaje się być mocno dyskusyjne. Na marginesie Naczelny Wódz wysłał „Kobrę” z zadaniem realizowania jego nakazów, czyli przede wszystkim zakazu dekonspirowania się przed Sowietami i staranie się nie dopuścić do objęcia Warszawy operacją „Burza”, ale ten zrobił dokładnie odwrotnie i od samego początku zaczął przeć do Powstania, które miało być jednym wielkim pokazaniem Armii Czerwonej i NKWD: „halo! tu AK! tu jesteśmy!”. Ujawnianie się wydawało się rozsądnym ruchem, co nie zmienia faktu, że Naczelny Wódz wydawał inne rozkazy. Warto mieć też w pamięci jak skończyło się ujawnianie się AK w Wilnie czy Lwowe, kilkanaście dni przed Powstaniem.
Czy Okulicki poniósł konsekwencje swojej niesubordynacji i lekkomyślności? Nic bardziej mylnego. Po upadku Powstania został mianowany dowódcą AK (na marginesie ostatnim). Zresztą podobną „karę” poniósł nieudolny „Bór” Komorowski, który... został mianowany Naczelnym Wodzem.
Zresztą samo aresztowanie Leopolda Okulickiego w 1945 wiele mówi o jego osobie. Otrzymał on od p.o. Naczelnego Wodza Władysława Andersa jasne dyrektywy: pod żadnym pozorem nie ujawniać się przed NKWD. Co zrobił „Kobra”? Pojechał na zaproszenie generała Iwana Sierowa do Pruszkowa, gdzie został aresztowany i szybko wywieziony do Moskwy. Tam zrobił to samo co w 1940/41 — wydał Sowietom znaczne struktury rozwiązanej AK i nowo powstałej ściśle tajnej organizacji „Nie” („Niepodległość”). Zawsze musiał wiedzieć lepiej i być najmądrzejszy. Szkoda tylko, że ze szkodą dla narodu o który walczył...
Szereg naiwnych decyzji władz, myślenia życzeniowego, wojenek wewnętrznych oraz fatalnych błędów po stronie rządu w Londynie i dowództwa Armii Krajowej skutkowało zrównaniem Warszawy z ziemią oraz wymordowaniem 200 tysięcy osób. Polacy jak nigdy wcześniej przekonali się jak bardzo nie rozumieją i nie potrafią „robić” polityki.
Odnosząc się do samej książki to jest to jedna z lepszych pozycji o Powstaniu Warszawskim. Otrzymujemy pełny obraz rozgrywki politycznej trwającej co najmniej od jesieni 1943 roku i zakończonej godziną „W”. Pozycja obowiązkowa dla każdego kto zadaje sobie pytanie: jak mogło dojść do tak tragicznej decyzji?
W zasadzie o samym powstaniu nie ma za dużo, bo i bądźmy brutalnie szczerzy. O czym tu pisać? Na dobrą sprawę Powstanie Warszawskie zakończyło się porażką już 1 sierpnia 1944, a późniejsze 62 dni były brutalną agonią.
Po zakończeniu głównej części książki autor w dodatkach przytacza szereg ciekawych dokumentów (tutaj zdecydowanie wyróżniają się wykłady wygłoszone w obozie jenieckim Colditz przez „Bora” i zapis rozmowy absadora RP w Moskwie Tadeuszem Romerem ze Stalinem i Mołotowem) i wywiadów (m. in. z „Borem” Komorowskim, Tadeuszem Pełczyńskim, Marianem Kukielem, Januszem Bokszczaninem czy Janem Rzepeckim),które nie są tylko pustym wypełnieniem, ale świetnie uzupełniają książkę.
Konkluzją tej książki jest fakt, że Polsce zabrakło silnego przywódcy, który potrafiłby pokierować wszystkie siły w jednym kierunku, bez „rozwadniania” wysiłku. Zabrakło kogoś z silną osobowością i charakterem oraz do bólu pragmatycznego, jak np. Charles de Gaulle we Francji.
Autor tej monumentalnej publikacji szczęśliwie przeżył, dzięki czemu dane mu było podjąć edukację na Zachodzie i dojść do wysokiego stopnia naukowego na szanowanym uniwersytecie. Ilu takich przyszłych pisarzy, inżynierów, naukowców, konstruktorów, artystów miało mniej szczęścia i zostało zgładzonych? Już na zawsze spoczęli pod gruzami ukochanej Warszawy. Zginęli w walce, która nie mogła zakończyć się inaczej.
Na sam koniec oddam głos trzem bardzo istotnym bohaterom tych ciężkich dni dla Polski:
Generał Władysław Anders:
„Osobiście uważam decyzję dowódcy Armii Krajowej [wywołania powstania w Warszawie] za nieszczęście"
Generał Tadeusz Pełczyński, szef Sztabu KG AK podczas Powstania Warszawskiego: „Bo myśmy mogli tylko walkę rozpocząć, my ich [Niemców] wykończyć nie mogliśmy — tak zarozumiali nie byliśmy. [...] Nie sądziłem, że możemy sami tę walkę rozpocząć i sami skończyć. [Uważaliśmy], że wejdą Rosjanie i Niemców wykończą”
Jan Nowak-Jeziorański, ostatni emisariusz do kraju przed wybuchem Powstania Warszawskiego:
„Przeżywam po dziś dzień wewnętrzny konflikt, ile razy zastanawiam się nad pytaniem, czy decyzja powstania była słuszna i czy można było jej uniknąć”
Wielka Brytania i Polska. Od Wersalu do Jałty Jan Mieczysław Ciechanowski
6,5
Książka zawiera zbiór artykułów, recenzji, wydanych dokumentów, które dotyczą stosunków polsko-brytyjskich w latach 1919 i 1939-1945. Autor położył nacisk na zagadnienia militarne i wywiadowcze. Tego typu prace, obejmujące ogół twórczości, są prawdziwą kopalnią wiedzy i niniejsza praca nie stanowi odstępstwa od tej reguły. Dla mnie najważniejszą informacją, która wielokrotnie powtarza się w różnych tekstach, jest skala udziału polskiego wywiadu wniesionego w zwycięstwo nad III Rzeszą. Rozsiani niemal po całym świecie agenci II Oddziału NW i powiązanych z nim ekspozytur dostarczyli aliantom w ciągu wojny aż 44% ogólnej liczby raportów wywiadowczych! Ta liczba robi tym większe wrażenie, jeśli zdamy sobie sprawę, że większość spośród nich przedstawiała wartość bezcenną, jak choćby dane o dyslokacji niemieckich jednostek przed operacją Overlord, bitwą o Atlantyk czy bitwą na łuku kurskim. Dość powiedzieć, że w przypadku, gdy alianci nie korzystali z danych naszego wywiadu przed rozpoczęciem operacji, za każdym razem napotykali trudności (wspomnijmy nieudaną ofensywę w Ardenach i Arnhem).
Dla Brytyjczyków współpraca z polskim wywiadem miała charakter strategiczny. Wraz z klęską Francji w 1940 r. zupełnemu zniszczeniu uległa organizacja SIS nie tylko w tym kraju, ale w całej Europie. Dotyczyło to również państw o kluczowej wadze dla bezpieczeństwa Imperium – Belgii i Holandii. O podjęciu kooperacji z polskimi służbami zadecydował Churchill i od tamtej pory to one przejęły funkcje wywiadowcze spełniane przez wywiad brytyjski.
Ośrodki aliantów korzystające z pracy naszego wywiadu oceniały, że nie ma on sobie równych wśród wszystkich służb specjalnych związanych z koalicją. Opracowanymi materiałami nieraz posługiwano się wybiórczo czy też „pragmatycznie”. Ta uwaga odnosi się w głównej mierze do raportów nt. Holokaustu, które przeważnie nie trafiały w całości do władz. Były odpowiednio ocenzurowane, okrojone z zaleceń proponowanych przez ich autorów, a nawet jeśli trafiały do adresatów kompletne – nie usiłowano odpowiednio ich spożytkować. W tym miejscu, jak i w wielu innych, książka jest typowym wyciskaczem łez. Pokazuje nam przewrotność i absurdalność oskarżeń Polaków o czynny udział w zagładzie Żydów. Zachodnim mediom przerzucającym odpowiedzialność za nią na naszych rodaków trzeba aż do skutku przypominać opinię Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który obojętność wobec Holokaustu aliantów zachodnich tłumaczył ich obawą przed „naciskiem diaspory żydowskiej na przeprowadzenie operacji nieuzasadnionych z militarnego punktu widzenia”. Rządy zachodnie dawały do zrozumienia polskim kurierom, że Żydów może ocalić jedynie przyspieszenie ostatecznego zwycięstwa nad III Rzeszą.
Niezmiernie przygnębiające jest uświadomienie sobie, że Polacy wnieśli tak olbrzymi wkład w pokonanie Rzeszy, a w żaden sposób nie skorzystali z owoców tego zwycięstwa. Według kalkulacji historyków dzięki rozszyfrowaniu przez polskich matematyków Enigmy czas II WŚ uległ skróceniu o co najmniej 2 lata.
Mieliśmy doskonale zorganizowany wywiad, ale brakowało nam narzędzi, które pozwoliłyby w pełni wykorzystać we własnym interesie zdobyte informacje i na tym polegał tragizm losów Polski w ostatnich miesiącach przed wojną oraz w jej trakcie. Nie wchodząc w rozważania alternatywne, zaznaczę tylko, że powstanie warszawskie nie mogłoby wybuchnąć, gdyby KG AK poprosiła Oddział II NW o dane nt. ilości rezerw niemieckich rozlokowanych pod stolicą.
ŁS