Szkarłatne godło odwagi Stephen Crane 6,2
ocenił(a) na 56 lata temu Stephen Crane to autor nieznany w Polsce, ale sławny w USA, zwłaszcza od roku 1895 r. Wtedy to pojawia się „Szkarłatne godło odwagi”, a wraz z nim płynący wartko strumień sławy: dzieło zyskało przychylność zarówno czytelników, jak i krytyków. Jak informuje tłumacz utworu - Bronisław Zieliński - „książka odegrała poważną rolę w literaturze amerykańskiej i znalazła wielu naśladowców, którzy usiłowali powtarzać liczne jej epizody i ujęcia. Crane należał do rzędu pierwszych, i zarazem najwybitniejszych, realistów amerykańskich”. Miłował prawdę z jednej strony, a z drugiej gardził „fałszywym sentymentalizmem”, pozerstwem i obłudą. Był ponadto wrażliwy na krzywdę społeczną. W wojnie natomiast dostrzegał „bezgraniczne okrucieństwo wobec człowieka”. Napisał tę książkę w wieku 24 lat, w sytuacji gdy konflikty zbrojne znał co najwyżej z opowieści. A jednak nie przeszkodziło to starym wojskowym gratulować mu „ścisłości obrazowania” oraz „zadziwiającego realizmu” ukazanej wojny.
Jak donoszą źródła amerykańskie (u nas raczej trudno o takie informacje),bitwa pod Chancellorsville (1863r.) stanowiła podstawę powieści Stephena Crane'a. Młody twórca, który urodził się po wojnie domowej, podobno wykorzystał tę bitwę jako scenografię książki. Wiele sekwencji działań bitewnych analogicznych do bitwy pod Chancellorsville. Jednak czytelnikowi nie dane będzie tego odczuć, o czym piszę w dalszej części.
„Utwór stał się literacką sensacją, a potem i trwałą pozycją w klasyce amerykańskiej, szeroko znaną i wysoko cenioną w USA i w Anglii.” Ze względu na niedużą objętość oraz skąpość wątków, można rozpatrywać go jako mikropowieść. Strzępy fabuły. Występuje tu bardzo znikomy pierwiastek fabuły - potrzebny jedynie skrawek miejsca, aby ją streścić. Jest główny bohater- młody żołnierz, szeregowy Henry Fielding – wyostrzony i zbalansowany niczym w Photoshopie, podobnie jak najbliższe otoczenie, zaś wszystko, co znajduje się poza owym kręgiem jawi się zamglone, nieostre, niemal nieobecne – dopiero, gdy ktoś zbliża się do epicentrum wydarzeń, do wyedytowanej zony, staje się obecny na równych prawach z protagonistą. Pisarz w opisie tego, co aktualnie się dzieje wypada naprawdę FATALNIE! Umiejscowienie akcji? Szkoda gadać. Książka odarta z opisów czynności bohaterów, w tym głównego; brak osadzenia w czasoprzestrzeni. W jednej chwili bohaterowie znajdują się w lesie, by w kolejnej przebywać na polu; stojąc na skraju lasu walczą z przeciwnikiem, strzelają do siebie, by po chwili okazało się, że nikogo tam już nie ma, wróg wyparował. Bohater przemieszcza się (w zamyśle) w dane miejsce, by po chwili wrócić, niczym w teleporterze. To nie mój wymysł, i to boli czytelnika… chyba wychodzi młody wiek autora.
Crane’owi jakby najbardziej zależy na zawarciu swojego zdania nt. wojny ogółem. Ponadto, potraktowaną wyraźnie po macoszemu kwestię fabularną, stara się wynagrodzić zawartym w dziele psychologicznym studium jednostki, która smakuje właśnie ‘słodyczy” wojny. To zetknięcie z trójgłowym monstrum, na które składają się: krew, piach i huk, okazuje się wydarzeniem ekstremalnie drążącym psychikę. W mig obalone zostają wyidealizowane projekcje człowieka, który wcześniej tylko rozmyślał o bitwach. Wypada wspomnieć, iż Crane a propos tworzenia owego studium, podkreśla niezmiernie cienką granicę między tchórzostwem a bohaterstwem. Druga kwestia to ocena etyczno-moralna postaw głównego bohatera- szeregowca („Potem jął badać swoje postępki, klęski i osiągnięcia”). Postać ta nie tylko nie wzbudziła mojej sympatii – jak zresztą żaden z tu przedstawionych – ale też prowokuje do napisania odrębnego tekstu-analizy, pochylającego się wyłącznie nad jej postępowaniem i przemianami wewnętrznymi.
„Bitwa nasuwała mu na myśl jakiś olbrzymi i straszny młyn. Czuł, że musi do niej podejść i przyjrzeć się, jak produkuje trupy.” „Poszarpane ciała mówiły o strasznej machinie, w którą ci ludzie zostali wplątani.”
Pełna recenzja dostępna pod tym adresem:
http://dobrakomplementarne.blogspot.com/2017/05/wyjatkowo-i-przeomowo-o-wojnie-stephen.html