Najnowsze artykuły
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
- Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
- ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Małgorzata Lutowska
Źródło: http://www.jelonka.com/?mod=news&scr=single&evt=init&article=24895
4
6,9/10
Małgorzata Lutowska urodziła się w Cieplicach, jest przewodniczką sudecką, pracowała jako nauczycielka języka niemieckiego. Oprócz "Powierzonego klucza" opublikowała także "Dla siebie znalezioną ścieżką" - powieść o tematyce związanej z Dolnym Śląskiem, która została uhonorowana nagrodą Marszałka Województwa Dolnośląskiego, oraz "Skarby drzewa" - powieść dla młodzieży, stanowiąca element projektu "Moja mała ojczyzna".
6,9/10średnia ocena książek autora
35 przeczytało książki autora
74 chce przeczytać książki autora
5fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Śląskie przypadki Małgorzata Lutowska
7,0
Sympatyczny zbiór opowiadań, na pewno nie najwyższych literackich lotów, ale wprowadzających w historię i klimat Śląska (głównie Dolnego Śląska). Razi jednak, że opowiadania te jakby były pisane na zamówienie Republiki Federalnej Niemiec - zbeletryzowane historie z przeszłości prawie w całością koncentrują się na niemieckiej przeszłości Śląska. Przykład - opowiadanie o krótkim pobycie van Beethovena w Głogłówku. Na jego podstawie można wysnuć wrażenie, że to jedyny "highlight" w historii miasteczka, które aż do 1945 r. było niemieckie. A kompletnie autorka pomija polską hisorię Głógłówka, tego, że w ramach księstwa opolskiego był w XVII w. pod panowaniem Wazów, że tu przebywał przez pewien czas Jan Kazimierz w czasie potopu szwedzkiego itd. - niestety polskie, arcyciekawe wątki historii Śląska autorka z jakiegoś powodu omija szerokim łukiem.
Śląskie przypadki Małgorzata Lutowska
7,0
Wiecie, jak to jest kiedy poznaje się nowego autora? To jak nowa, czysta księga, która albo Was porwie swoim nurtem albo zaprzepaści całkowicie nadzieję na powodzenie takowej znajomości. „Do odważnych świat należy” – czyli nie ma dla mnie takiej przeszkody, która zablokowałaby mi możliwość „poznania” kogoś nowego. Tak jak w tym przypadku. Panią Małgorzatę spotykałam w pracy, nieświadoma, że to jedna z tych odważnych osób, które nie miały oporu pokazać światu swoje dzieła.
O samej autorce wiem dość niewiele – niewysoka blondynka w okularach z bardzo miłą aparycją. I uśmiech – od wejścia zaraża wszerz i wzdłuż. I czasem to wystarczy!
Tak więc, wbrew swoim przyzwyczajeniom i kwestii tego, że niekoniecznie odnajduję się w opowiadaniach, pełna zapału zabrałam się za czytanie. I już, teraz mogę napomknąć, że to nie jest mimo wszystko zbiór dla każdego. Przytaczane historie, znajdą swoich fanów na pewno w poważniejszych Czytelnikach, ale i młodsi okryją coś dla siebie; coś co skłoni ich do zadumy i zastanowienia. Pewne rzeczy, pewni ludzie nie mogli się spotkać nigdzie indziej jak właśnie tutaj, na Dolnym Śląsku, który swoimi wspaniałymi okolicami i tajemnicami prowadzi nas przez całość fabuły.
Jak już na pewno wiecie, rozkochałam się w tutejszych terenach. Wspominałam o tym nie dawno, chyba nawet wczoraj =) A dzisiaj, na mojej drodze pojawiają się opowiadania rodem z podróży, którą zapamięta się na całe życie. To wspaniałe uczucie, nie ruszać się z fotela, nie odrywając się od kubka gorącej kawy, móc „zobaczyć”, „poczuć”, „zasmakować” okolicy, która jest aż naga, obnażona do ostatniej nici swojej naturalności i jest naprawdę piękna.
Pani Małgorzata pisze bardzo dojrzale. To nie są opowiadania „każde z innej beczki” – są przemyślane, spokojne (nie nudzące, broń Boże!),prowadzące swoim nurtem niczym szlaki, o których nam wspomina. Zderzymy się z kwestią przemijania; z miłością – nie byle jaką, bo bardzo trudną; z historią, odnoszącą się do królów, rycerzy i wielkich uczt, że powali nas wielokrotnie na kolana.
Opowiadanie, które przykuło moją uwagę i jest naprawdę wielowymiarowe to „Skarb ze Środy Śląskiej”. Pomijając już tytułowy skarb, który oczywiście został rozkradziony – przeniesiemy się aż do roku 1322! To tam poznamy losy królów i królowych; tam spotkamy prawdziwy żal po utracie ukochanej; popędzimy królewskimi korytarzami; poczujemy jak przewrotny potrafi być los i kogo może postawić na naszej drodze. Przyznam, że takiej dawki historii, która przede wszystkim mnie wciągnie i zainteresuje, to ja nie miałam nigdy!
Jako pisarka pani Lutowska jest bardzo obeznana z terenem i ma ogromną wiedzę na temat tego o czym pisze (bardzo duże pokłony za to!),a to zupełnie górnolotny atut, którego nie jeden twórca może pozazdrościć. Wiecie, nie ma nic gorszego od „ałtora”, któremu się wydaje, że Wikipedia jest najlepszym źródłem informacji – tutaj mogę jedynie podziwiać panią Małgosię i to, co odkryła na naszym, podgórskim obszarze. A mnie jako Czytelnika wprowadza i wiedzie w historyczne miejsca, których jeśli jeszcze nie zwiedziłam, to na pewno zwiedzę.
Kończąc moje wywody, zdecydowanie mówię „TAK” tej publikacji. Doskonała na jesienny wieczór, kiedy z namiętnością wracamy myślami do ciepłych miesięcy i pragniemy odwiedzać miejsca, które przyzywają nas urodą swojego jestestwa, urokiem swoich mchów, traw, gór i wszelakich wspaniałych zamków, budowli i innych urzekających miejsc – raz spotkanych, nigdy się nie zapomni.