Naprawdę warto przeczytać historię tego skromnego chłopaka z Koszalina, który zdobył gola z Manchesterem City w Pucharze UEFA czy też póżniej gola z Niemcami.
S. Mila opowiada krótko o dzieciństwie, początkach kariery, wzlotach i upadkach oraz o kulisach poszczególnych wydarzeń w klubach, które reprezentował i reprezentacji. Dla mnie to jeden z bohaterów moich nastoletnich lat, szczególnie za okres gry w Groclinie. Mógł zrobić naprawdę wielka karierę, gdyby…(i tu zachęcam do przeczytania).
Gdy Sebastian Mila strzelał gola Manchesterowi City chodziłem do podstawówki. Na stadion, na którym ówcześnie występował Mila miałem zaledwie kilkanaście minut. Po tej bramce z okolicznych podwórek i boisk szkolnych zniknęli brazylijski Ronaldo, Francuz Henry czy też Szewczenko. Każdy chciał być Milą. Jako dzieciak myślałem, że to są pewnego rodzaju narodziny gwiazdy. Przynajmniej gwiazdy w polskim wydaniu. Wyszło jednak inaczej, z perspektywy książki należy ocenić, że bohater tej książki nie był gotowy na sukces.
Trochę to książka-wydmuszka. Czyta się przyjemnie bo jest dobrze napisana. Ma swoje lepsze i gorsze momenty, jednak jest ich stosunkowo niewiele. Sentyment do występów Mili w Grodzisku podnosi ocenę o 1, ale poza tym książka jest zachowawcza, grzeczna i odrzucając moje prywatne odczucia byłbym raczej rozczarowany. Wydaje się, że czasem odbywa się ślizganie po tematach by nikogo w żaden sposób nie urazić. Chyba nie przesadzę jeśli powiem, że autobiografia jest jak kariera Sebastiana. Momenty były (bo opisy pobytu w Grodzisku oraz powrotu do reprezentacji mi się bardzo podobały) ale sumując jest to książka jednak przeciętna i chyba z nieco zmarnowanym potencjałem.