Żelazne serce Nina Varela 6,4
"Żelazne serce" to kontynuacja "Wojny Crier", którą miałam okazję przeczytać niecały rok temu. W tamtym momencie naprawdę spodobał mi się klimat książki i świeży pomysł na fabułę związany z automatonami i przejęciem przez nich władzy nad światem ludzi. Czy "Żelazne serce" mnie zachwyciło, czy może dotknęła je słynna "klątwa drugiego tomu"?
Uwaga. W recenzji mogą pojawić się lekkie spojlery do pierwszej części.
Po wydarzeniach z pierwszego tomu Ayla ucieka z zamku i szuka schronienia w sąsiednim królestwie, rządzonym przez królową Junn inaczej zwaną szaloną królową. W nowym miejscu doświadcza życia, o jakim wcześniej nie śniła, ale jednocześnie odkrywa kolejne elementy planu Kinoka i planuje sposoby, by zakończyć jego działalność raz na zawsze.
Crier z kolei zostaje na zamku i szykuje się do ślubu ze scyrem. Z czasem dociera jednak do niej, że jednym sposobem na jego powstrzymanie może być ucieczka z zamku i wyruszenie w samotną i pełną niebezpieczeństw wyprawę, podczas której poczyni rozdzierające serce obserwacje.
Czy dziewczyny osiągną zaplanowane cele, a przede wszystkim, czy znajdą sposób, by pomimo przeciwności zostać razem?
Podobnie jak w pierwszym tomie, książka może pochwalić się naprawdę wyjątkowym klimatem i stylem pisania, który czyni lekturę samą przyjemnością. Dodatkowo na duży plus zasługuje rozbudowanie wątku Crier i ukazanie jej przemiany. Przez to, że opuszcza bezpieczne mury zamku, konfrontuje się z niezbyt przyjemną rzeczywistością i zaczyna podważać pewne rzeczy, w które dotąd wierzyła. Do tego staje się odważniejsza i pod koniec zaczęłam darzyć ją jeszcze większą sympatią.
Podobnie jak w "Wojnie Crier" tutaj też między rozdziałami pojawiają się wstawki w formie listów, wpisów do dziennika, przemówień i tym podobnych, które dodają klimatu historii i przełamują jej tempo. Szalenie lubię takie dodatki.
Ale żeby nie było tak kolorowo, nie powiem, żeby książka znalazła się wśród moich ulubieńców i niestety pierwszą część wspominać będę lepiej, jako angażujący powiew świeżości. Tutaj znajdziemy naprawdę dużo znanych już motywów związanych z rebelią, poświęceniem, tajemnicami i mam wrażenie, że przez to naprawdę mało rzeczy realnie mnie zaskoczyło. Ciągle towarzyszyło mi wrażenie, że to już gdzieś było, a nie kojarzę, żeby pierwsza część dostarczyła mi podobnych odczuć.
Do tego mam problem z tempem akcji, bo przez dużą część książka jest naprawdę powolne i wydarzenia dzieją się miarowym i niezbyt angażujący tempem. Dopiero pod koniec akcja się zagęszcza, ale zanim do tego dochodzi, trochę trzeba się zmęczyć.
Koniec końców "Żelazne serce" uważam za przyjemną fantastykę z gatunku tych lekkich, idealnych jako początek przygody z tym gatunkiem. Ma kilka naprawdę dobrych elementów, jednocześnie jednak dostrzegam w niej również pewnie wady i liczyłam, że mimo wszystko zakocham się w niej mocniej.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu You&YA.