Szepty. Charytatywna antologia opowiadań na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Marcin Mortka 7,2
Antologie mają to do siebie, że prezentują bardzo różny poziom twórczości. Każdy autor ma swój styl, swoją wizję przedstawienie tematu i nie zawsze udaje mu się wcisnąć w ramy tego, co napisać powinien.
Zaczynamy od Szeptu Jakuba Małeckiego. I od razu wielki plus dla zespołu redakcyjnego, że nie zmusili autora do pisania fantastyki. Jeszcze nie miałem okazji przeczytać dobrego fantasy w jego wykonaniu. Tu jest dobrze. Nie wybitnie, bo forma, jaką prezentuje autor, czyli praktycznie ciąg słów, której ojciec szepce do swojej maleńkiej córki, opisując, co robi, jest dość irytująca i ciężka. Podobny zabieg użył Chiang w świetnej Historii twojego życia, ale raz, że tam odbiorcą była dorosła osoba, w związku z czym nie trzeba było wrzucać infantylizmów i poganiania nieznośnego dziecka (Nie liż szyby!),a dwa Chiang pchnął to jeszcze o jedno stadium dalej, stosując czas przyszły. Ale mniejsza o technikalia. Opowiadanie jest dobre, ma niezłe zakończenie, i choć bohaterowie są pozbawieni tożsamości, to stają się bardzo ogólni, przez co łatwo się z nimi utożsamić.
Agnieszka Hałas ponownie sięgnęła do swojego ulubionego medium, czyli starych wierszy. Tym razem pracuje nad wierszem duńskim. I świat, który tworzy, jest niesamowicie ciekawy, bujny i bogaty, ale w opowiadaniu brakuje trochę akcji. Niby taka Roszpunka, która jest zamknięta w wysokiej wieży, jakaś astro-projekcja, oderwanie duszy od ciała, zakazana miłość bez wzajemności i genialny mag, który w sumie nie wiem, co tam robił. Dobre opowiadanie, ale nie porywające.
Lekcja niemieckiego to historia pusta, z której nic nie wynika, bohaterowie są płascy, a wielka zagadka, na którą miałem nadzieje, okazuje się tak błaha, że nie warto o niej wspominać. Po prostu wielki pean na nostalgię i Niemców, którzy przywozili cukierki bidnym Polaczkom.
Stare Klątwy Jadowskiej również mnie zawiodły. Nie to, że opowiadanie jest złe. Jest niezłe, trzyma się kupy, wątek z gotowaniem i pokazanie zwyczajnego życia Dory i jej rodziny było super. Retrospekcja też jest dobrze zbudowana i ciekawie umocowana. Ale sama stara klątwa i sprawa, którą rozwiązuje Namiestniczka jest słaba. I pozostaje bez rozwiązania. Wygląda tak, jakby Jadowska chciała zapowiedzieć nową serię i w sumie napisała do niej zwiastun upstrzony drobnymi dodatkami. Jakby Dora miała za zadanie rozwiązać sprawę zwykłego wisielca, domorosłego wróża, albo czegoś takiego, co dałaby radę zamknąć w tych 60 stronach, to byłoby wspaniale. A tak pozostaje niedosyt.
Drugi brzeg nie mam pojęcia jak ocenić. Warsztatowo bardzo dobre, treściowo też dobre, bohater którego jedyną cechą jest to, że chce pokazać swoją męskość (ew!) i ojciec, który nim totalnie gardzi. Osobiście najbardziej polubiłem matkę. A druga połowa to jest taki odpływ, że totalnie się pogubiłem. Zakończenie jest dobre i ma sens, ale dobrnięcie do niego to bieganie na ślepo po labiryncie.
Oczy pełne śniegu są wybitne. Kubasiewicz pokazała pełnię swojego talentu. Bohaterka jest napisana dobrze i mimo irytującej maniery jej zachowanie jest jasno zrozumiałe, ma motywacje. Boreasz też jest zarysowany jako świetny bohater. I gra z królową śniegu jest przewspaniała. Jestem w całości kupiony, nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po powieści tej autorki.
Exegi Monumentu jest całkowicie typowe dla Wójtowicz. Lekkie, z humorem, pełne żartów słownych i sytuacyjnych. Świetnie się to czyta, cała intryga jest prosta, ale dobrze zadzierzgnięta. Bohaterowie wracają z głównej serii, więc nie będę się nad nimi rozpisywał, są dobrzy. A wrzucenie mumii w środek Polski to świetna zabawa.
Zrzut. Mortka zaskakuje mnie na każdym kroku. Potrafi napisać całkowicie głupkowatą historyjkę o piratach, a zaraz potem przerzucić się na ciężkie opowiadanie wojenne. To jest naprawdę bardzo dobre. Pokazuje, jak przypadkowe działanie może mieć daleko idące konsekwencję. I prawdziwie chwyta za serce.
Brzydka Baśń. Opowiadanie jest dobre, co do tego nie ma wątpliwości, ale bardzo ciężko się to czyta. Autorka umieszcza swoją historię na Śląsku i wkłada w usta bohaterów drobiny języka śląskiego. To wymaga niesamowitego skupienia, by zrozumieć całość wypowiedzi. Opowiadanie jest umieszczone w świecie powieści, której jeszcze nie czytałem. I tak jak jestem wielkim zwolennikiem promowania folkloru, tak klimaty post-apo do moich nie należą, więc nie jestem w stanie obiektywnie ocenić tej pracy.
W dole/W górze. Opowiadanie jest wielką satyrą na religie, okraszoną dużą dozą luźnego humoru. Bardzo dobrze się to czyta, ale nie zostaje z tego większa refleksja, bo i zostać nie powinna.
W Kłamstwie Maruszewskiego nie mam pojęcia, o co chodzi. Albo przegapiłem jakiś akapit, który wszystko wyjaśniał, albo jestem zbyt głupi, żeby to pojąć, albo autor po prostu się pogubił. Albo postanowił nas okłamać. Dla mnie opowiadanie jest puste i pozbawione sensu. A bohater w sumie nie wiem, czy jest psem, czy jednak człowiekiem, bo są poszlaki sugerujące obie wersje.
Martwe Imiona. Szmatoła zabrała się za bardzo aktualny i bardzo ciężki temat akceptacji osób transpłciowych. Okrasiła to dobrą narracją osadzoną na poły w realiach dalekowschodnich, na poły w kulturze Europy. Zdecydowany plus za postać Echidny i za dobrze wykonaną postać niebinarną. Genialne warsztatowo, przyjemna lektura i głębokie przesłanie.
Shade Raduchowskiej również jest genialny. Bardzo podoba mi się pomysł zamknięcia bohaterów w akademiku spod ciemnej gwiazdy. Sceneria jest opisana bardzo dobrze. Bohaterki są zarysowane delikatnie, ale jasno, każda ma swój charakter, choć skreślony jednym zdaniem. No i intryga jest bardzo dobra. Zdecydowane top 10 opowiadań.
Cud RP. Kto czytał trochę moich recenzji, ten wie, jak odnoszę się do gloryfikacji polskości. Po prostu nie dzierżę. Tutaj autor robi wszystko, czego nie lubię. Eksploatuje do bólu mit Polak-Katolik i Polska mesjaszem narodów. Super patriotyczne, choć tenże patriotyzm jest sprowadzony w sumie do religijności Polaków. Akcji tu nie ma, bo całość jest stylizowana na serię wywiadów. Bohaterowie są miałcy, może poza osadzonym, który staje się przywódcą Suicide Squad w wydaniu polskim. Minimalnie ratuje wszystko zakończenie, ale i tak jest to historia zła.
Brzezina jest za to ciekawa. Grzegorz Gajek bawi się motywem buntowniczki i pyta o cenę za własny bunt. Wszystko umieszcza w bardzo ciekawym settingu słowiańskim, do wszystkiego miesza bogów, duchy przodków, groźną pogodę i przyrodę oraz wielką miłość. Bardzo dobra lektura.
Podsumowując, parę było wybitnych, parę takich sobie i parę całkowicie złych. Ogólnie przyjemna lektura, no i szczytny cel. Choć nie zawsze byłem pewien, czy istnieje tu oś spajająca cały zbiór, czy tytułowe szepty to tylko wariacja na temat tytułu pierwszego opowiadania, czy może coś więcej. W niektórych można to dostrzec z łatwością, ale inne opierają się raczej na krzyku, niż szeptach. Ale tę kwestię zostawmy wykształconym polonistom.