Moja żona tramwajarka. Opowieść o Henryce Krzywonos-Strycharskiej Krzysztof Strycharski 7,4
ocenił(a) na 75 lata temu Sięgnęłam po tę książkę z ciekawości: co o swojej znanej żonie powie jej mąż, człowiek, o którym przed lekturą wiedziałam tylko tyle że istnieje.
Jeśli ktoś nie ma pojęcia, kim jest Henryka Krzywonos-Strycharska bez trudu znajdzie informacje o niej, zarówno w Internecie, jak w podręcznikach historii. Tramwajarka, sygnatariuszka porozumień sierpniowych, posłanka na Sejm VIII kadencji, matka dwunastki dzieci w rodzinnym domu dziecka, żona.
Natomiast ta książka pokazuje jakim jest człowiekiem, jakie było i jest jej życie.
Spodobało mi się od razu, że nie jest to sztywna biografia, ale opowieść „własnymi słowami” o życiu opowiadającego. Zaczyna się opisem ich pierwszego spotkania, w dniu 14 lipca 1987 roku.
Ona - opozycjonistka, sprzątaczka, starsza od niego o 11 lat; on - były zomowiec, „badylarz”, prywatna inicjatywa z samochodem.
Spotkanie takich ludzi, stojących, wydawałoby się, po przeciwnych stronach barykady to jak zderzenie dwóch różnych światów – na logikę powinna miedzy nimi wybuchnąć wojna, a tu nie, bo powstała … miłość - ślub wzięli w 3 miesiące od poznania się, dniu 15 października 1987 roku.
W kolejnych rozdziałach przedstawia koleje życia jej i swoje, z czasów, kiedy jeszcze się nie znali, a potem, więcej niż połowa książki, to karty poświęcone wspólnemu życiu i stworzeniu rodziny z dwunastką dzieci, z wszystkimi rodzinnymi i urzędowymi problemami, z historią w tle.
Myślę, że najwłaściwszym podsumowaniem książki będą słowa jej autora: „Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez Heni. Ona jest sensem mojego życia. To jest kobieta, która zawsze idzie pod wiatr. Jak nie ma kłopotów, ona je sobie znajdzie. A ja zawsze jestem przy niej. Możemy się kłócić, mogę próbować ją powstrzymać przed robieniem różnych rzeczy. Ale i tak zrobi swoje. Dlatego czasem jest wkurzająca.” A mimo to, tzn. mimo tego że czasem jest wkurzająca, są już ponad 30 lat po ślubie….
Wniosek z tego, że piękno zewnętrzne ma drugorzędne znaczenie; owszem, robi wrażenie przy pierwszym spotkaniu czy spojrzeniu, miło niektórym, że nikt nie ma tak ładnej osoby u swego boku jak oni, ale w codziennym życiu uroda nie jest podstawą. O wiele, wiele bardziej liczy się wnętrze, czyli charakter i to jakim człowiekiem jest się dla innych.