Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant59
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński28
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Irena Kaczmarczyk
Źródło: Elżbieta Jach
9
8,3/10
Pisze książki: poezja
Urodzona: 13.02.1949
Poetka, publicystka kulturalna, językoznawca. Absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ukończyła również Międzywydziałowe Studium Bibliotekoznawstwa na UJ. Pracowała w Bibliotece Jagiellońskiej, w Instytucie Języka Polskiego (PAN),później zatrudniła się w szkolnictwie. W latach 1995–2008 pracowała w XXIX LO im. K. Kieślowskiego w Krakowie. Należy do wielu krakowskich stowarzyszeń twórczych, w tym Stowarzyszenia Absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest uczestnikiem Gdańskiego Klubu Poetów. Od 2008 roku członkini Zarządu Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, a od 2015 r. członkini Zarządu Głównego ZLP. Zrzeszona w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej. Autorka 10 tomów poezji.
Jest stałym współpracownikiem e–Tygodnika Artystyczno–Literackiego pisarze.pl.
Od 1968 roku mieszka w Krakowie.
Jest stałym współpracownikiem e–Tygodnika Artystyczno–Literackiego pisarze.pl.
Od 1968 roku mieszka w Krakowie.
8,3/10średnia ocena książek autora
6 przeczytało książki autora
1 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Już widzialam. Deja vu. Irena Kaczmarczyk
8,0
Niedawno dostałam ten tomik od przyjaciela, który znając moje upodobanie do poezji w ogóle, a współczesnej krakowskiej poezji w szczególności, dba zawsze, by różne nowości do mnie trafiały. Bardzo zdziwiłam się, że tak niewiele o tej poetce tutaj, na tak ogromnym portalu, odnalazłam . Właściwie - prawie nie istnieje . Może i nie bardzo powinnam być zaskoczona, bo niepopularność poezji to właściwie znak naszych czasów - czasów chamstwa, wulgarności, prymitywnej kolorowej i krzykliwej rozrywki, gdzie (jak czasem mam wrażenie) prawie nie ma już na takie romantyczne utwory jak wiersze, miejsca. Zawsze jest jeszcze jednak owo "prawie" i mam nadzieje , że w jego obrębie tacy twórcy jak Irena Kaczmarczyk znajdą wielbicieli swojej delikatnej, subtelnej poezji. Poezji niesłychanie, według mnie, kobiecej, podczas czytania której zawsze uśmiecham się z zachwytem - tak jest daleka od brudu i zamieszania naszego świata. Pełna wspomnień, melancholii, tęsknoty i romantyzmu...
"Niosę ci w dłoniach"
Niosę ci w dłoniach tego lata
Różę piaskową wprost z Sahary
Gałązkę wiatru muskającą
Powabność skóry nagiej plaży
Rysunek cienia, który przysiadł
Na skrawku trawy pod cytryną
Za uchem słońca wiersz pisany
Z szafiru nieba odrobiną
Tęczę tęsknoty z Hammametu
Przerzucam wiatrem poleconym
I opalony pocałunek
Skwarem pustyni wyzłocony
Niosę ci jeszcze tego lata
Puls południowy wodnej sziszi
Byś sączył życie bez pośpiechu
Smakował czas w objęciach ciszy
(Tunezja, Hammamet 2005)
"Nad Sekwaną"
w Paryżu deszcz
grudzień w kaloszach
snuje się bulwarem
książki zamknięte
na ostatni ziąb
kupuję zapłakaną
akwarelkę
z widokiem na Luwr
(Paryż 5.12.2009)
Ten akurat tomik (już kolejny na mojej półce z ulubioną poezją współczesną) jest zbiorem utworów wybranych z kilku innych, wydanych w ostatnich latach. Piękne tłumaczenie Dominique Bonner czyni go dodatkową gratką dla każdego wielbiciela języka francuskiego (najpiękniejszego, według mnie, języka jakim mówią ludzie, stworzonego wręcz to liryki). Czytać wersję polską i porównywać z francuską - to prawdziwa przyjemność.
Kanonicza 14 Irena Kaczmarczyk
10,0
Świat czarów i samotnych wierszy.
Czy Kraków może znudzić się komuś wrażliwemu na sztukę? Nie sądzę. Podobnie myślę o wierszach Ireny Kaczmarczyk zebranych w tomie „Kanonicza 14”, wydanym przez Krakowski Oddział Związku Literatów Polskich w 2016 r. Jak zaznacza we wstępie Autorka – wiersze te powstawały na przestrzeni kilkunastu lat. Sama odkryłam je niedawno, przy okazji spotkania krakowskiego Klubu Literacko-Arystycznego Teatru Stygmator, organizowanego pod przewodnim hasłem "Spacerem po Krakowie". Irena Kaczmarczyk w swoim tomie "Kanonicza 14" zaprasza na nie jedną przechadzkę po Starym Mieście. Jednak większość wierszy to poetyckie opisy samotnych spacerów-powrotów Autorki do Krakowa z czasów Jej młodości.
„szukam dziewczyny / z długimi włosami / w sukience lat sześćdziesiątych” („Nocna Kanonicza”)
Opisana krótko przez Autorkę we wstępie historia związania się Jej z Krakowem, nie pozostawia złudzeń przy lekturze wierszy, że ich główną bohaterką uczyniła siebie samą. Cały tom jest utrzymany w klimacie głębokiej nostalgii.
„Na Linii A-B on i ona tak sobie wzajemni / Jak ja i ty w siedemdziesiątym piątym” („*** Lato z Krakowskiego Rynku…”)
Mówi się, że krakusi zawsze mają czas, nie spieszą się. W wierszach Ireny Kaczmarczyk czuć tę „niespieszność” – wolny rytm. Opisy spotkań w kawiarniach, którym Autorka poświęciła jedną z trzech części tego tomu, nadając jej tytuł w kawiarenkach wierszy - najlepiej świadczą o tym, jaką ważną częścią życia były i są dla Niej te spotkania. To czas na zatrzymanie się w codziennym biegu, na refleksję, rozmowę z kimś bliskim, na miłość. Po lekturze tych wierszy nie mamy wątpliwości, że kawiarnie to swoiste enklawy na mapie Krakowa, w których „zielony poranek // przeciąga się / na sofach fotelach” („W Jamie Michalika”),a „wiklinowe fotele / wyginają się w słońcu / na samą myśl” („Na Linii A-B”) i gdzie „smakujemy ulotność” („W cafe <Szał> z Joanną J.”).
Nostalgiczny ton wierszy budują wspomnienia utraconych miejsc i osób. Wspomnienie pierwszego krakowskiego mieszkania na Kanoniczej 14, „gdzie za wawelską firanką / w samym środku maja / nadaliśmy mu [synowi] imię / Paweł” („Za wawelską firanką”),czy pożegnania z ludźmi – trwałe jak w przypadku Piotra Skrzyneckiego, po którym zostały obrazy w pamięci jak „na spektakl dzwoni” („9 kwietnia”),„wtula się /w kołnierz płaszcza” („W liściach mgły”),oraz pożegnania tymczasowe jak z synem – „wracaj – woła pusty pokój syna / którego Londyn wozi niebezpiecznym / metrem” („Piotrkowi <1>”) - są ukazane przez Poetkę z dużym spokojem. Wydaje się być pogodzona z nieuchronnie upływającym czasem. I chyba nawet ze swoją samotnością.
„w zapachu śniegu z deszczem / czuję się bardzo pojedyncza” („Idzie kolęda”)
„fotel na biegunach / kołysze wspomnienia // od okna do drzwi / od okna do drzwi” („Zimowa tęsknota”)
Prawdopodobnie właśnie ta samotność jeszcze bardziej uwrażliwia Autorkę na otaczające Ją piękno starego Krakowa i czyni bardziej empatyczną m.in. na los bezdomnych, któremu poświęcony jest przejmujący wiersz „Dworcowe Anioły”. To jeden z najbardziej plastycznych wierszy tego tomu.
„Na dworcowych peronach gwar cichnie powoli / wirują płatki życzeń we mgle uroczystej. // Wigilijne pociągi przystają zdyszane / ktoś spóźniony wysiada, biegnie do taksówki / W poczekalni na ławce skulona samotność / Ogrzewa garstkę wspomnień w świetle neonówki. // Na obrusie z kartonu dymi barszcz z uszkami / Kompot z jabłek, kapusta, pyszny karp w panierce / Zapach ciepła, blask gwiazdki, rodzinny opłatek… / Dzisiaj łzą na tekturze narysował serce.”
Zachwyt Autorki nad pięknem architektury nie przysłania Jej racjonalnego oglądu całej rzeczywistości Krakowa – również tej bardziej przykrej.
„w bocznej nawie / bezdomne ręce / szukają ciepła / świecy” („Pola Nadziei”)
Poetka dla oddania klimatu starego Krakowa wykorzystuje nie tylko mapę znanych ulic (Kanonicza, Gołębia, Floriańska, Franciszkańska) i miejsc (Wawel, Rynek, kościoły),ale i jego nieodłączne symbole jak hejnał mariacki, gołębie, dorożki, skrzypce, witraże. Szczególnie motyw gołębia pojawia się często i zaskakuje urodą jego wykorzystania. Autorka nie tylko przywołuje gołębie jako temat czy element składowy wierszy, ale wręcz porównuje się do nich – „tracę grunt jak gołąb” („Sylwester w Rynku”). W wierszu „Hejnał w skrzydłach” (wspomina o gołębiach z placów innych dużych miast europejskich, które pozornie są takie same jak krakowskie, a jednak nie rozumieją Jej pytań „i brak im hejnału / w skrzydłach”.
Skoro już mowa o wadze języka, wadze jego czytelności warto wspomnieć o warsztacie literackim Autorki. Mimo że tom otwiera rozbudowany (z pięciu czterowersowych strof) wiersz rymowany Lubię Kraków, to jednak stanowi on swoisty rodzynek w tym zbiorze. Poetka preferuje wiersz biały, o zwięzłej formie, bogato naszpikowany środkami poetyckimi. Wśród metafor dominują te dopełniaczowe (jednak nie brzmią banalnie) jak np.: „stukot czasu” , „październik / moich włosów / moich myśli”, „kawiarenki wierszy”, „pejzaże pełne pytajników” . Jednymi z piękniejszych są metafory hejnału mariackiego: „złote ziarno / z Wieży”, „codzienny muzyczny / deser”. Poetka buduje metafory również z pomocą urokliwych epitetów jak np. : „cynamonowe chwile”, „poranne pośpiechy”, „firankowy wiatr”. Niektóre jeszcze bardziej ubogaca stosując w nich uosobienie - „stłuczone słowa / długo płakały”. Zresztą zdaje się, że personifikacja to jeden z ulubionych zabiegów poetyckich Autorki, bo stosuje go po mistrzowsku: „Kraków (…) obejmuje nas / mariacko / wawelsko” , „poranek / przeciąga się / na sofach / fotelach // chodzi jak po domu // przystaje mówi / mruczy // do twarzy mu w epoce”, „jesień zamyka park”, „garbią się myśli”, „wiersze (…) / sączyły ze mną małą czarną”. Równie pięknie buduje porównania: „jesienny Kraków / smakuje jak szarlotka u Michalika”, „słowa jak / kwiaty akacji / duszne”, „grzechy lekkie/ jak smuga światła”. Większość wierszy kończy zgrabną, subtelną puentą : „budowaliśmy nasz // Wawel” , „gołąb wybiera z mej dłoni / ostatnie wołanie”, „na rękach światło / bratków niosę”.
Dodatkowym atutem tego tomu jest jego edytorska forma. Dzięki zamieszczonym w nim reprodukcjom pięknych obrazów Renaty Kulig-Radziszewskiej przedstawiających Stare Miasto Krakowa tom nabiera walorów albumu, który jest doskonałym dopełnieniem wierszy.
Poczucie wyjątkowości Krakowa, jakie daje się odczuć przez cały ten poetycki spacer, Autorka najdobitniej wyraża w ostatnim wierszu tomu nazywając swoje Miasto „Siódmym Kontynentem” („Siódmy kontynent”). Jeśli ktoś szuka w poezji odpoczynku od pop-kultury, tandety, pośpiechu, medialnego hałasu i chciałby podelektować się pięknem sztuki, barwnym językiem, to dzięki wierszom z tomu „Kanonicza 14” Ireny Kaczmarczyk znajdzie ten odpoczynek i posmakuje prawdziwych krakowskich delicji.
Agnieszka Sroczyńska Kostuch
Recenzja ukazała się w “Akancie” nr 9/2018.
http://akant.org/archiwum/213-archiwum-miesiecznik-literacki-akant-2018/akant-2018-nr-9/7046-agnieszka-sroczynska-swiat-czarow-i-samotnych-wierszy