Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać140
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński9
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Kazimierz Łastawski
1
6,3/10
Pisze książki: powieść historyczna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,3/10średnia ocena książek autora
3 przeczytało książki autora
1 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Historia integracji europejskiej Kazimierz Łastawski
6,3
To przykre, że studenci europeistyki dostają takie „podręczniki akademickie” do nauki, bo ta publikacja ani nie wyczerpuje tematu, ani nie jest za szczególnie pomocna w nauce. Do tego książka prawie wyłącznie jest o WE/UE (a zjawisko integracji europejskiej datujemy na dzieje znacznie wyprzedzające powstanie WE - co historycy supremujący XX stulecie powinni chyba już zaakceptować)… i dla jasności, rzeczywiście te instytucje są relewantne dla przedmiotu historia integracji europejskiej… ale w powojennej Europie!, co za tym idzie autor poprzednie stadia potraktował po macoszemu, prawdopodobnie uznając przy tym, że w książce, w której tytuł zaczyna się od słowa HISTORIA, można nawiązania HISTORYCZNE ograniczyć do minimum i omówić kilka przykładów na kilkudziesięciu stronach (nota bene przykłady te same co w książkach Pana Adama Marszałka).
Wyjątkiem od tej normy jest omówienie koncepcji Paneuropejskiej (do której autor kilka razy się odwołuje) - ale po lekturze odniosłem wrażenie, że rozbudowany segment nie wynikał z faktu że był to kluczowy plan (ba! ja to dobrze wiem!),ale raczej z sympatii autora do Richarda Coudenhove-Kalergiego i jego koncepcji.
A jeśli chodzi o komunikatywność tekstu, no cóż, tekst jest zrozumiały, no tyle, że więcej tam nieistotnych rzeczy nisz niebagatelnych. Dla przykładu, autor w treści wymienia większość z konferencji państw WE, no tyle, że tylko wymienia, bo eksplikacja z reguły wygląda tak: „zapadły tam bardzo ważne decyzje, które znacząco/nieznacząco wpłynęły na pogłębianie integracji” - typ wyjaśniania „na wiarę” jest u Pana Łastawskiego dominującym sposobem przekazywania wiedzy - w ogóle mam wrażenie, że książka napisana jest trochę na zasadzie „Roczników”, czyli gdzieś coś przeczytałem, coś tam gdzieś słyszałem, a nawet coś widziałem… no tyle że napisane jak poważna książka akademicka (z wyłączeniem I rozdziału, bo w kwestiach odniesień HISTORYCZNYCH autor naprawdę się nie kłopotał tym, by zajrzeć do źródeł). A więc nie jest to dobra książka o historii integracji europejskiej, bo co najwyżej o wycinku tej historii (co nie zostało uwzględnione w tytule publikacji),nie jest to też dobra kronika, bo raczej przeciętnej klasy skrypt (suplement do wykładu) i co gorsza nie jest to też ciekawa książka, która poszerzyłaby widnokrąg myślowy (przytaczane fakty są parcjalne, a treść nie wyczerpuję tematu). Znaleźć można tu kilka wzmianek o „Ojcach założycielach UE”, ale raczej są wspomniani, a nie zbiogramowani. Nie poznamy nawet ich zapatrywać na politykę, właściwie dowiadujemy się, że ich (z treści książki wynika, że w praktyce jedynym) celem funkcjonowania w polityce było utworzenie Federacji Europejskiej (jedni oddolnie, drudzy odgórnie; ale tak czy owak, Pan Łastwaski zrobił z nich politycznych odpowiedników „piosenkarzy jednego przeboju”) + Charles de Gaulle, który był zwolennikiem rozwiązań konfederacyjnych, ale u Pana Łastawskiego częściej prezydent de Gaulle pojawia się w roli „chłopca do bicia”, na którego można zwalić winę za wszelkie niepowodzenia, a nie w roli „Ojca założyciela UE”.
Ale wracając do tego pierwszego rozdziału i do nawiązań historycznych - w pracy Pana Łastawskiego są one ahistoryczne (pojawiają się błędy, które można by puścić płazem, gdyby pojawiły się w rozmowie prywatnej, ale nieakceptowalne jest by w jakiej kol wiek poważnej pracy znalazły się takie rzeczy): autor notorycznie unika pisania: „p.n.e.”; przykład: „W 478 roku utworzono Ateński związek Morski…”, ale to niedbalstwo językowo-historyczne ma też inne twarze: „(…) spotkanie gnieźnieńskie, zorganizowane 28 kwietnia 2000r. z okazji tysiąclecia zjazdu gnieźnieńskiego cesarza Ottona III z Królem Polski Bolesławem Chrobrym (…)”, podczas gdy na tym spotkaniu Króla Polskiego nie było, a dlatego? Bo w tamtym okresie nie było króla! (powinno być napisane „z późniejszym Królem Polski”). I takich rzeczy trochę jest, choć przyznam, że większość jest zabawna jak np. literówka zawarta w sformułowaniu „trybun budowy” (powinno być „trybun ludowy”). A z rzeczy, które są nie trafione, choć pewnie przedstawiają się tak jak miały:
- na końcu każdego z rozdziałów jest… streszczenie rozdziału, a jest to przecież idealne miejsce na wypisanie wniosków
- autor opisał kilka instytucji UE (działających wg rozwiązać traktatu nicejskiego) - a ponieważ temat jest mi znany to z pełną świadomością muszę przyznać, że kompetencje tych instytucji były „płynne” (a i do dzisiaj trudno konkretnie określić jakimi płaszczyznami zajmują się dane instytucje),tym niemniej można wytłumaczyć ich specyfikę doszukując się różnic miedzy nimi, czyli jeśli Komisja UE jest organem wykonawczym to Rada UE jest ustawodawczym itd… niestety autor wybrał formę opisową, gdzie przy olbrzymiej inflacji słów po prostu próbował opisać każdą z tych instytucji osobno, co zaowocowało opisami niekonkretnymi, a przez brak zwrócenia uwagi na to czym różni się jedna od drugiej po prostu nie wiele z tych charakterystyk wynika. Z takiego rozgardiaszu trudno będzie nieobeznanym z tematem co kol wiek zrozumieć - współczuję każdemu studentowi, który na kolokwium będzie musiał udzielić odpowiedzi bazującej na tej publikacji.
- konstrukcja książki też nie jest najlepsze, mamy tu co prawda index, ale wyłącznie index zawierający nazwiska, co objawia się tym, że jeśli szukamy informacji o Planie Plevena to index się sprawdzi, ale jeśli poszukamy w nim hasła „Traktat amsterdamski” to możemy się bardzo niemile zaskoczyć. I zatrzymując się już przy tym „Traktacie amsterdamskim”. Jest on na okrągło przytaczany, szkoda tylko, że jest tak bardzo eksploatowany nim jeszcze w treści książki pojawi się jakiś jego opis czy choćby omówienie - poważnie, przez kilkadziesiąt stron człowiek może się głowić co ten traktat pozmieniał, a autor twardo trzyma nas w niepewności i to w typowym dla siebie stylu, czyli „na wiarę” i bez skrupułów ustawicznie używa fraz typu „po akcesji Traktatu Amsterdamskiego”, co może jakoś bardzo nie utrudnia tekstu w odbiorze, ale jest to frustrujące, kiedy autor używa terminologii, z którą wcześniej nie zapoznał czytelników. W pewnym momencie miałem już nawet wrażenie, że po prostu gdzieś umknęła mi notka o TA, albo autor po prostu zapomniał o nim napisać, ale żadna z tych odpowiedzi nie była prawdziwa bo kilka słów o Traktacie amsterdamskim pojawia się w książce… no tyle, że już po pełnym (i jak piszę pełnym to też mam to na myśli) omówieniu projektu „Agenda 2000” (w nieco niespodziewanym miejscu, prawda?).
Myślę, że tych kilka gorzkich zdań jednoznacznie określa mój stosunek do tego podręcznika, niemniej muszę zwrócić uwagę na to, że mimo dużej liczby banialuków i lekkiej rozlazłości tekstu, to faktycznie jest to książka, w której zawarto wiele danych (nie najlepiej opisanych, a o indukowaniu to już w ogóle nie ma mowy),dzięki czemu książka może spełniać funkcje notatek (bo jest przeładowana datami, miejscami konferencji i terminologią związaną z historią integracji europejskiej). Co za tym idzie książka może być przydatna, bo kiedy wiedzę już zdobędziemy - obligatoryjnie z innych źródeł - to do jej odświeżenia i usystematyzowania ten podręcznik będzie w sam raz.