Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Ta książka to po prostu kpina. Przykładowy rozdział wyglądał zachęcająco, ale tym razem okazało się, że mogłem poprzestać właśnie na tym rozdziale, bo to jest esencja i najlepszy fragment całości. Ile razy słyszałem „nie ma sensu kupować, bo wszystko można znaleźć na sieci” -- nie zgadzam się z takim podejściem, bo drugich oczu sobie nie kupię, więc odskok do papieru jest dla mnie ważny. Nie przy tej książce -- to niewielka broszurka, w której już wielkość czcionki kodu została nieco zmniejszona, natomiast w przypadku zrzutów ekranowych jazda po bandzie na całego -- czcionka w okolicy 3-punktowej! Albo trzeba mieć sokoli wzrok albo dosłownie ślęczeć przy ilustracjach. Ba, żeby jeszcze wydruki były ostre, gdzie tam, tekst na zrzutach jest taki jak fabryka dała, jak był pomarańczowy, to w książce będzie szary. Pogratulować wyobraźni wydawcy! Autor też ostro przyłożył od siebie, bo pozamieszczał mnóstwo arcyważnych zrzutów typu „a tak wygląda strona domowa Bootstrapa”, „a tak wygląda pierwszy ekran instalacji na Macu”. No po prostu WOW -- zapewne, gdyby strona domowa była bardziej zielona, to zmieniłoby diametralnie zasady tworzenia stron internetowych. Tematyka -- o wszystkim i o niczym. A to garść spostrzeżeń, czy statystyk (to akurat mamy za darmo we wspomnianym przykładowym rozdziale),a to przegląd frameworków, a to omówienie Jenkinsa, tyle że mówimy o 160 stronicowej książeczce (format nieco mniejszy od zeszytowego),więc to jest ślizganie się po temacie, a nie coś, w co można byłoby się wgryźć (całość spokojnie można obejrzeć w godzinę). Żeby przepełnić czarę goryczy dołożył się i tłumacz z mapą drogową (bo przecież w j.polskim nieznane jest pojęcie planu czy harmonogramu) i uściskami dłoni między serwerem a klientem. Ech... Tym razem powtórzę sakramentalne „nie warto kupować, wszystko jest na sieci”, tym bardziej jeśli mamy tracić wzrok na odcyfrowywanie zrzutów robionych dla krasnoludków.