Anglosaskie i karolińskie drogi łączyły osady oraz miejsca o znaczeniu politycznym i militarnie strategicznym, takie jak burhs i inne fortyf...
Anglosaskie i karolińskie drogi łączyły osady oraz miejsca o znaczeniu politycznym i militarnie strategicznym, takie jak burhs i inne fortyfikacje, osady i klasztory. Niekiedy były oznaczone kamieniami, kapliczkami lub krzyżami w miejscach, gdzie przecinały mokradła lub inne niegościnne tereny. W zachodnich źródłach znajdziemy niewiele informacji o trudnościach armii z poruszaniem się, ale bizantyńskie podręczniki wojskowe zawierają wskazówki na ten temat, a na zachodzie sytuacja musiała być w zasadzie podobna. W X wieku cesarz Nicefor II Fokas uznał przebycie 24 kilometrów (16 mil bizantyńskich) przez góry Taurus za trudny i wyczerpujący marsz dla ludzi i koni. Flawiusz Wegecjusz Renatus podał, że pokonywano 30 kilometrów (20 mil rzymskich) w pięć godzin drogami o dobrej nawierzchni, choć osiągano wówczas i większą prędkość – 24 mile rzymskie w tym samym czasie. Tempo można było jeszcze zwiększyć, idąc forsownym marszem, ale to zawsze powodowało większe straty w ludziach i zwierzętach z powodu zmęczenia. Swoje oceny opierał na tym, do czego była szkolona cesarska armia rzymska, w której każdy niósł własne podstawowe wyposażenie. W nierównym lub górzystym terenie, takim jak góry Taurus, oddziały piesze mogły maszerować z prędkością około 3,2 kilometra (2 mile) na godzinę, a po równym - z prędkością 4,8 kilometra (3 mile). Jest to przeciętne tempo, ale nieobciążeni sprzętem legioniści w razie potrzeby mogli maszerować szybciej. Przy złej pogodzie szło im się znacznie trudniej. Średnio mogli pokonać do 20 kilometrów dziennie, jeśli mieli wozy bagażowe.