Węgierski fotoreporter. Jeden z najważniejszych fotografów XX wieku, autor zdjęć z pięciu wojen (hiszpańskiej wojny domowej, wojny chińsko-japońskiej, II wojny światowej, I wojny izraelsko-arabskiej i I wojny indochińskiej) oraz innych wydarzeń. Podczas hiszpańskiej wojny domowej wykonał jedno z najważniejszych zdjęć – „Padającego żołnierza”. Podczas II wojny światowej wraz z pierwszą grupą alianckich żołnierzy brał udział w lądowaniu w Normandii. Znany był z zamiłowania do hazardu, alkoholu i z licznych romansów. Zginął w wieku 41 lat, w wyniku wybuchu miny, fotografując przebieg wojny w Indochinach.
John Steinbeck i słynny fotograf wojenny Robert Capa wyruszyli na śmiałą wyprawę do Związku Radzieckiego, by napisać reportaż dla „New York Herald Tribune”. Podróżnicy odwiedzili nie tylko Moskwę i Stalingrad, ale także ukraińskie wsie czy Gruzję. Jest to niesamowita podróż po Rosji w roku 1948. Pisarz pokazuje nam zniszczony świat, absurdy jakie tam panowały. Ciągłe kontrole, legitymowanie, kilka razy dziennie przez kilka osób. Brak możliwości wykonywania zdjęć bez pozwolenia. Portrety Stalina, jego posągi pamiątki na każdym kroku. Lenin leżący w szklanej trumnie i tłumy, które go odwiedzały. Ale też zacięcie ludzi do pracy, chęć odbudowy zniszczonego Stalingradu. Ludzie produkujący traktory, (wymyślone przez amerykańskich inżynierów),podczas wojny produkowali czo czołgi, dla nich zmienił się tylko produkt końcowy.
Czytamy tu o uczuciach autora i jego przyjaciela. Analizuje postępowanie otaczających ich ludzi, ciekawość do świata za żelazną kurtyną. Zetknięcie dwóch odmiennych światów, kultur, między którymi na obecną chwilę stoją bariery nie do pokonania
...."Mieliśmy przed oczami żelazne maski, robotników z fabryki traktorów, dziewczęta z piwnic poprawiające włosy, małego chłopca, który codziennie odwiedzał zbiorową mogiłę , gdzie pochowano jego ojca...."
Polecam, niesamowity świat, który zaskakuje.
Autor wraz ze swoim znajomym - fotografem Robertem Capa wyruszyli do w podróż do Rosji, w celu obserwacji zwykłych ludzi. Chcieli poznać ich mentalność, zwyczaje, sposób życia, jak pracują, uczą się i rozwijają. Jak wiadomo na owe czasy spotykało ich wiele trudności, choćby swobodne robienie zdjęć.
Steinback ma taką niespotykaną lekkość wyrażania swoich spostrzeżeń, co sprawia, że książkę czyta się z wielkim zainteresowaniem. Wraz z nimi poznajemy ludzi mieszkających w Moskwie, Stalingradzie, w Ukrainie czy Gruzji, piszą o ich gościnności, o ich radościach i smutku.
Szczerze polecam