Ktokolwiek, tylko nie ja Hałyna Kruk 8,1
Sięgam na szybko i nieco impulsywnie (przed zanurzeniem się w coś większego i - jak sądzę - bardziej wymagającego) do nowej literatury europejskiej; szybki skok w bok. Trochę skusiły mnie okładki serii, a trochę chcę jakiejś świeżości, bez ciągłego czytania, że “najlepszy amerykański debiut”, czy “miliony egzemplarzy w samej Francji/Hiszpanii/Włoszech”...
Zbiór opowiadań o dość zróżnicowanej tematyce, których jednak wspólnym mianownikiem może być coś na kształt osobności ich bohaterów, jakiś brak, utrata może? Pisane niby z kobiecej perspektywy, ale tak naprawdę, to po prostu z ludzkiej. Doskonała proporcja między lirycznym, strasznym i zabawnym; humor skrzący się i niewymuszony (szczególnie w opowiadaniu pandemicznym - tam nawet zdecydowanie kąśliwy).
Krótka niby forma, a jak wymagająca uwagi, czujności, namysłu. Po każdym z opowiadań z godzinny (albo i dwu-) oddech. Pierwszy raz chyba nie przeszkadza mi formuła opowiadania; czytając takie miniatury można je spokojnie traktować jako skończone i zamknięte formy, a nie jako poronione pomysły na “dorosłe” książki. Brawo!
Myślę też trochę o chronologii książki (nie o jej 1. polskim wydaniu, tylko tak w ogóle) i jakoś wychodzi mi na to, że to opowiadania pandemiczne, a jeszcze przedwojenne (2019/2020). Z jednej strony wspaniale, bo skrzący się humor nie omija i tematyki covidowej, choć… myślę też, co z autorką teraz?
Polecam zdecydowanie - warto zarezerwować sobie popołudnie tylko na to - tylko na tą książeczkę. Ja dalej eksploruję tą nową dla mnie serię.