Od ponad trzydziestu lat ma obsesję na punkcie jeży, od czasu wyprawy na Orkady w 1986 roku. Za cokolwiek się brał – od namierzania jeży z nadajnikami w hrabstwie Devon, po zaangażowanie w projekt Ulica Jeży, który próbuje odwrócić przerażający spadek populacji jeży – wszędzie okazywał determinację, żeby coś zmienić. Hugh był również zaangażowany w badania, które odegrały zasadniczą rolę w powstrzymaniu rzezi jeży na wyspach Uist. Często pojawia się w mediach i opowiada o jeżach, jest rzecznikiem i dożywotnim członkiem Brytyjskiego Towarzystwa Ochrony Jeży i prowadzi wykłady w całym kraju – od Wildlife Trusts po Instytuty Kobiet (gdzie ma nadzieję na częściową zapłatę w ciastkach, kawie i orzechach). Jest autorem książek The Beauty in the Beast, Hedgehog i Linescapes.http://www.urchin.info/
To książka idealna na jesień! Jeśli chociaż troszkę interesujecie się jeżami - zdecydowanie polecam. Znajdziecie tu mnóstwo ciekawostek, wiedzy, interesujących historii z życia autora oraz ogrom miłości do tych kolczastych zwierzątek. Autor to bardzo charyzmatyczny pasjonata jeży, który czasem, owszem bardzo odbiega od tematu, ale posiada również ogromną wiedzę, która chętnie się dzieli.
W środku umieszczone są naprawdę ciekawe rozdziały: Międzynarodowe Igrzyska Olimpijskie jeży, jak jeże mogą uratować świat, porady jak opiekować się jeżami.
Jeszcze raz powtórzę: jeśli lubicie, interesujecie się jeżami to definitywnie polubicie się z tą książka. Jest w niej tyle ciepła, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Od jakiegoś czasu na księgarskich półkach w dziale popularnonaukowym pojawiają się książki aspirujące do tego miana, ale mające niewiele wspólnego (lub wręcz zgoła nic) z nauką. I nie chodzi tu o jakieś ezoteryczne brednie, ale o książki pisane przez… ludzi nauki. Zdaję sobie sprawę, że poziom popularyzacji wiedzy może być różny w zależności od poziomu zaawansowania potencjalnego czytelnika. Ale od książki popularnonaukowej oczekuję wiedzy, wiedzy i przede wszystkim wiedzy. Różne osobiste opowiastki mają być jedynie ozdobnikiem, pewnym ubarwieniem tekstu, który bez ozdobników może wydawać się suchy i nudny. Niestety, coraz więcej książek o tematyce przyrodniczej ma te proporcje odwrócone, czasem skrajnie. Ukułem wiec pojęcie nowego gatunku literackiego: celebrycka książka przyrodnicza. Nie jest to autobiografia czy coś podobnego, ale książka o… autorze. Temat książki jest jedynie tłem. Miałem w ręku „Rzecz o sowach” i nie dało się tego czytać, bo sowy były tylko pretekstem do napisania książki o ich poszukiwaniach i wrażeniach z podróży autorki. Podobnie było z „Ptaki nie znają granic” – zapis rocznych obserwacji (zaliczania) kolejnych gatunków przez autora. Podobnie jest z „Jeżami”. Więcej tu o autorze i ludziach, z którymi się stykał, niż o samych jeżach. Łazi więc autor po polach, kalosze to najlepsze obuwie, a antena detektora czujników przymocowanych do jeży jest tak długa, że autor boi się, że zaczepi o linie wysokiego napięcia. I z tego typu opowieści składa się większość książki. Może to i zabawne, i ciekawe, ale w rozmowie przy piwie, w czasie spotkania z miłośnikami jeży, w czasie programu telewizyjnego. Zebrane w książce to już nie koniecznie. Kiedy widzę tytuł „Jeże” oczekuję informacji o jeżach a nie o tym, że są nacje, które jeże spożywają (i w jaki sposób),czy też o maniakach, którzy robią potrawki z trucheł jeży rozjechanych na drogach.
Tak więc jako tako do przeczytania warte są trzy pierwsze rozdziały (z wyjątkiem wątpliwej jakości informacji "kulinarnych") oraz zakończenie. Całą resztę można sobie darować. Oceniam zawartość i jakość książki, a nie zaangażowanie w ochronę jeży (i ich siedlisk) samego autora, którego darzę dużą sympatią. Stąd tylko cztery gwiazdki. I to trochę na wyrost. Można sobie darować. Więcej informacji (i anegdotycznych opowieści) można znaleźć w Necie.