Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać193
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Lucjan Brychczy
Źródło: www.futbolnews.pl
1
7,1/10
Pisze książki: sport
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
164 przeczytało książki autora
66 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Kici. Lucjan Brychczy – legenda Legii Warszawa
Wiktor Bołba, Lucjan Brychczy
7,1 z 143 ocen
234 czytelników 22 opinie
2014
Najnowsze opinie o książkach autora
Kici. Lucjan Brychczy – legenda Legii Warszawa Wiktor Bołba
7,1
Książka poświęcona legendzie Legii Warszawa oraz polskiej piłki nożnej. Historia Ślązaka, który swoje losy związał z warszawskim klubem pozostając mu wiernym już od ponad 60 lat. Lucjan Brychczy, bo to jego właśnie dotyczy książka, jak żaden inny piłkarz zasłużył sobie na miano legendy. Spełniony sportowiec - choć gdyby urodził się w innych czasach, zapewne swoją karierę rozwijałby w klubie pokroju Realu czy Barcelony, patriota, wzór profesjonalizmu, a przy tym pogodny, spokojny, cichy człowiek, który pozostaje autorytetem dla wielu młodych piłkarzy i trenerów. Pomimo swojego wieku wciąż jeszcze potrafi zawstydzić na treningach niejednego piłkarza.
Kici. Lucjan Brychczy – legenda Legii Warszawa Wiktor Bołba
7,1
„Lucek należał do najspokojniejszych. Był nawet troszkę z boku. Nie powiem, że był samotnikiem i się wywyższał, ale po prostu był starszy. Nie obrażał się, jak mu się wycięło jakiś numer, miał poczucie humoru, ale z drugiej strony my też nie przeginaliśmy, bo mieliśmy do niego szacunek. Wspólnie z nami żartował, opowiadał dowcipy i nie odmawiał wódeczki, ale na panienki nie chodził. Tak tę swoją Małgosię kochał, że gonił od siebie towary, za którymi wszyscy się oglądali. Jak się jakaś do niego próbowała dosiąść, to miał dyżurny tekst: „Ja z panią dzisiaj nie tańczę”, wspomina Janusz Żmijewski.
Ostatnimi czasy na rynku literatury sportowej pojawiła się książka, która z pewnością nie może być traktowana jak przeciętna pozycja tego typu, czyli opowiadająca o suchych faktach bądź informacjach, których można się domyśleć bez większego wnikania w daną tematykę. „Kici” to lektura autorstwa samego Grzegorza Kalinowskiego i Wiktora Bołby skupiająca się na życiorysie piłkarskim legendy Legii Warszawa – Lucjanie Brychczym, będącego jednym z trzech autorów książki. Przez prawie 300 stron wędrówki futbolisty rodem ze Śląska mamy okazję zobaczyć z jakimi trudnościami Pan Lucjan musiał zmagać się na początku swojej kariery zawodniczej, aż po to, jak poprzez swoją wspaniałą postawę w wojskowym klubie stał się żywą legendą stołecznej ekipy i honorowym prezesem Legii Warszawa.
Dzieciństwo Pana Lucjana nie należało do najłatwiejszych, jednak ciężkie czasy w których przyszło mu dorastać sprawiły, że nie liczył na to, iż los go pokieruje i jakoś to będzie, tylko miał świadomość że do wszystkiego i na wszystko musi zapracować sobie sam. Kiedy Pan Lucjan nie był się jeszcze „Śląskim Warszawiakiem” jego największym kibicem była mama, która traktowała poważnie to, co robi jej syn, w przeciwieństwie do ojca – wojskowego. Mało brakowało, a jako młody chłopak Pan Lucjan zostałby graczem Ruchu Chorzów i to może tego klubu zostałby legendą. Okoliczności oblanych testów sprawiają, że władze chorzowskiego zespołu mogą po latach pluć sobie w brodę. A to wszystko przez klubowego magazyniera, który młodemu Luckowi dał o wiele za duże trampki, przez co „Kici” nie mógł zaprezentować swojego talentu. Legia Warszawa nie zaprzepaściła tej szansy i pozyskała utalentowanego młodzika, a Pan Lucjan jeszcze zanim zdążył zadebiutować w barwach stołecznego klubu, zagrał w reprezentacji Polski, wchodząc na plac gry w drugiej połowie. Tamto wydarzenie zapamięta prawdopodobnie do końca życia: debiut w kadrze na stadionie swojego klubu oraz niepowtarzalne uczucie podczas słuchania hymnu narodowego przed meczem. Szkoda, że obecnie zaszczytu tego dostąpić może przeciętny ligowiec z „Kadry C”, który nawet na boiskach słabej ekstraklasy niczym specjalnie się nie wyróżnia.
Tytuł książki nawiązuje do pseudonimu Pana Lucjana: „Kici” został wymyślony przez węgierskiego trenera Legii, Janosa Steinera, a słowo to oznacza w języku Madziarów „Mały”. Nawiązuje to do wzrostu Brychczego – 164 cm.
Ogólnie książka jest warta polecenia, szczególnie dla fanów Legii, tym bardziej tych, którzy jeszcze nie zapoznali się z życiorysem Pana Lucjana będącego żywą legendą ich klubu. Oczywiście ja, jako osoba neutralna, uważam, iż pozycja ta jest wręcz obowiązkowa dla tych, którzy kochają futbol. Opisane są w niej ciekawe anegdotki mniej lub bardziej nieznane w środowisku piłkarskim. Warto przytoczyć nieuzasadnione wypominanie przez Ślązaków zdrady wybitnego piłkarza, który ośmielił się grać w Legii mimo śląskiego pochodzenia, opinie ludzi powiązanych w jakiś sposób Panem Lucjanem, czy też wzmiankę o tym, jak piłkarze pokroju Kazimierza Deyny czy też właśnie Brychczego podróżowali tramwajami. Nawet do dzisiaj legenda „Wojskowych” jest podwożony do siedziby Legii przez Krzysztofa Dowhania (trenera bramkarzy). Wyobrażacie sobie dzisiejszych kopaczy podróżujących komunikacją miejską, a nie sportowymi samochodami? No właśnie…
Mimo tego, że Pan Lucjan nigdy się nie wywyższał ze względu na jego wrodzoną skromność, to jednak w środowisku piłkarskim z pewnością powszechnie znane są choćby dwie anegdotki, które przedstawiam poniżej:
* „Zawiłych pytań Brychczy nie znosi. Gdy zadają mu takie młodzi dziennikarze, mówi: „Synek, przyjdź jutro razem z matką. Wytłumaczy mi, o co ci chodzi, bo ja cię nie rozumiem”.
* „Kubicki był jedyną osobą w Legii, która odnosiła się do Brychczego bez należnego szacunku. Wyrzucił jego rzeczy z szatni trenerskiej, uznając, że potrzebuje więcej miejsca na swoje szpargały. „Kici” dyskretnie się odgryzał. Podczas zgrupowania wszyscy ustawili się do rozłożonego na świeżym powietrzu szwedzkiego stołu. Brychczy już prawie doczekał się na swoją kolej, gdy nagle przyszedł Kubicki i bez słowa wepchnął się przed niego, na dodatek lekko odpychając. – Spierdalaj! – powiedział Brychczy, jednocześnie zakrywając usta, by można było pomyśleć, że to głos kogoś innego. „Kuba” nie dał się zwieść. – To było do mnie? – odwrócił się i zapytał ostrym tonem. Obok leniwie przechadzał się kot. – Nie, do tego kota – odparł pan Lucjan.”