Jest twórcą popularnego bloga www.lettersofnote.com. Jego decyzja, aby poświęcić się opiece nad korespondencją, jest interesująca szczególnie dlatego, że sam regularnie wysłuchuje pretensji przyjaciół, rozdrażnionych jego niezdolnością do odpowiadania na telefony, e-maile i, nieco rzadziej… listy. Mieszka w Wilmslow z żoną Kariną i dwoma synami. "Listy niezapomniane" to jego pierwsza książka, wkrótce ukaże się kolejna część.http://www.shaunusher.com/
Naprawdę warto zapoznać się z tymi niezwykłymi słowami, napisanymi przez pisarzy, polityków, działaczy, zwykłych ludzi, w przeróżnych momentach historycznych. Są tutaj perełki. Prawdziwe uczty słów. Słowa Królowej Elżbiety I, ostatnia mowa Sokratesa, przemówienie Wisławy Szymborskiej i moja ulubiona Susan Sontag I jej odezwa do twórczych kobiet. Zawsze aktualne! Wspaniała.
Książka trochę słabsza od "Listów...". Przede wszystkim listy z góry zaplanowane są tylko i wyłącznie jako "słowo pisane". W przemowach poza treścią według mnie równie ważna jest sceneria w jakiej zostały wygłoszone, ton głosu, intonacja, gesty itd.
Pozytywnie byłam natomiast zaskoczona jakie przemowy trafiły do zbioru. Kiedy pierwszy raz ujrzałam okładkę i tytuł do głowy przyszła mi chociaż słynna przemowa "I have a dream". Jednak nie znajdziemy jej tu. Jest za to wiele innych - intrygujących, zabawnych czy przejmujących przemów. Takich które zostały wygłoszone przez znanych ludzi (jak prezydenci USA, Einstein czy Mark Twain) oraz przez mniej popularne osoby, ale równie zapadające w pamięć. Przemowy, które zostały wygłoszone wieki temu, na przestrzeni ostatniej dekady lub takie, które nie zostały wygłoszone nigdy, ale czekały na swój "odpowiedni moment" (np. mowa Elżbiety II na wypadek III wojny światowej). Ostatnie trzy przemowy to chyba ukłon wydawcy do polskiego czytelnika. Jednak szczerze mówiąc ja bym chyba postawiła na inne polskie przemowy.
Jedyna uwaga do wydania - złote litery bardzo szybko się ścierają. W ten sposób moja książka została praktycznie pozbawiona części tytułu z przodu książki.