Czytamy w weekend
Ten ostatni wrześniowy weekend Agnieszka i Kinga spędzą z patronatami serwisu lubimyczytać.pl. Natomiast Mateusz zanurzy się w jesiennej melancholii razem ze zbiorem opowiadań „Jestem bratem NN”. A jakie książki wy wybraliście do czytania w pierwszy jesienny weekend?
Dietetyk Tadeusz Sowiński napisał ostatnio na swoim fanpage’u, że w realiach dnia codziennego liczy się nie tylko umiejętność odróżniania informacji prawdziwych od fałszywych, ale także informacji ważnych od tych, które są tylko ciekawe. Podał przykład niezwykłego mariażu ogórka z pomidorem. Faktem jest, że ogórek posiada askorbinazę, czyli enzym, który rozkłada witaminę C w pomidorze. Czy to oznacza, że w żadnym wypadku nie powinniśmy łączyć tych dwóch warzyw na kanapce i w sałatce? Nie – bowiem informacja o askorbinazie jest prawdziwa, owszem, ale zupełnie nieistotna dla codziennego żywienia. A dlaczego – odsyłam was do posta Tadeusza Sowińskiego.
Z pewnością każdy z was zetknął się z wieloma mitami na temat żywienia. A jeśli ktoś z was próbował zmienić nawyki żywieniowe i zgubić zbędne kilogramy, to od natłoku dziwacznych rad i sprzecznych informacji zakręciło mu się w głowie. Nie pij mleka – jest zabójcze! Pij mleko, bo zabraknie ci wapnia. Fruktoza to najgorsze zło na świecie. Jedz dużo owoców (bogatych we fruktozę). Jajka to cholesterolowe bomby. Jedz jajka, mają mnóstwo witamin itd., itp. Jak więc oddzielić informacje prawdziwe (i istotne dla codziennej diety) od mitów i przekłamań? W dobie internetu, gdzie każdy może stać się w 5 minut specjalistą od wszystkiego, nie jest to proste. Dlatego cieszę się, że w moje ręce trafiła książka „Jeść czy nie jeść”.
Zaleta nr 1: są tam zdania naukowców, nieinternetowych guru żywienia. Zaleta nr 2: została opublikowana na papierze, nie w formie internetowej notatki, która może zniknąć za 5 minut, jeśli są w niej straszne głupoty. Dlatego na autorach spoczywa nieco większa odpowiedzialność za to, co napisali. Co nie oznacza, że wszystko, co na papierze, należy przyjmować bezkrytycznie.
Nie pozostaje mi nic innego, jak ze stosika książek do przeczytania wygrzebać „Jeść czy nie jeść” i zacząć czytać.
„Nie, nie dostaję bzika: po prostu zmęczyło mnie lato”. Uwielbiam upał. Nie przeszkadza mi, że wszystko się wtedy do człowieka lepi, nie ma czym oddychać i… nie wiem, nic więcej negatywnego nie przychodzi mi do głowy. Lato prawie nie ma dla mnie wad. Zostałem stworzony do takich warunków. Być może powinienem urodzić się na południe od pięćdziesiątego równoleżnika. Bardzo cierpię w Polsce zimą, kiedy szaruga i zasnute smogiem powietrze blokują te nikłe promienie słońca, które z rzadka się tu pojawiają. Brodząc do pracy przez błoto pośniegowe z samego rana i kałuże pod wieczór, w drodze powrotnej, można całymi tygodniami nie widzieć słońca. Ktoś życzliwy zasugerowałby mi rychłą wyprowadzkę (mówiąc eufemistycznie). Tak, mógłbym to zrobić, ale wtedy ominęłaby mnie polska jesień, a do tego nie chciałbym dopuścić. To dla mnie odpoczynek po błogiej spiekocie. Lubię ten huk, gdy kasztanowce o pożółkłych liściach bombardują zaparkowane pod nimi samochody. Jesień w tym kraju daje przyzwolenie na codzienną, nieukierunkowaną melancholię. Można bezkarnie ubierać się w ziemiste kolory, przemierzać chodniki z ponurym wyrazem twarzy, słuchać smętnej muzyki i czytać depresyjną literaturę. Żyć nie umierać. Idealną lekturą na tę aurę okazały się dla mnie opowiadania ze zbioru „Jestem bratem NN” Fleur Jaeggy. Te bolesne miniatury, często niemal impresje literackie, a nie nowele, wywołują smutny uśmiech na mojej twarzy. Są idealnym pomysłem na weekend po ciężkim tygodniu.
Wrzesień zamierzam skończyć z nową książką Petera Jamesa. Jego powieści wielokrotnie przewijały się przez moje ręce, ale ostatecznie nigdy ich opis mnie do siebie nie przekonał. Albo był to któryś z kolei tom serii, a jeśli chodzi o nadrabianie, to jestem dość leniwa w tych sprawach, albo nie były to moje klimaty. Do teraz. Jego wrześniowa książka „Niezbity dowód” idealnie zgrała się z zakończoną przeze mnie powieścią Dana Browna „Początek”. W obu przypadkach religia odgrywa ważną rolę. U Browna pewien naukowiec próbował udowodnić, że Boga nie ma, natomiast tutaj razem z dziennikarzem Rossem Hunterem udamy się na poszukiwania człowieka, który teoretycznie znalazł dowód na istnienie Boga. Zapowiada się naprawdę dobra lektura.
komentarze [202]
Ruszam z Chrobot. Życie najzwyklejszych ludzi świata i zobaczymy jak pójdzie ;)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postKatarzyna Michalak |Nie oddam dzieci! dziś pochłonie mój wieczór.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJa ten weekend spędzilam z Zakon Drzewa Pomarańczy wspaniala ksiażka! Porwała mnie ona całkowicie i będzie idealna dla fanów tego gatunku! To było moje pierwsze spotkanie z autorką i jestem przekonana, że nie ostatnie. :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJa właśnie skończyłem Zły wilk , którą polecam bez najmniejszych skrupułów i od razu się zabieram za kolejny tom od Nele Neuhaus Żywi i umarli :-)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postDla mnie weekend zaczął się dopiero dziś z książką Posłuszna żona :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNadal z Ogniem i mieczem, ale mam coraz większą ochotę na Restauracja na końcu wszechświata
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post