-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2018-09-23
2022-07-21
Takie wydawnictwa z reguły krytykuję, coś tam zawsze wymyślam, bo 1000 to sporo, bo subiektywne, a tutaj się okazuje, że dostaliśmy coś wspaniałego. Malarstwo polskie na tle światowym bardzo się wyróżnia, i nie piszę tego z powodu jakiegoś wymyślonego umiłowania do ojczyzny, każdy kto mnie zna wie, że go we mnie nie ma, jestem obiektywna w swoim subiektywizmie. Przynajmniej pod względem geografii. Książka podzielona została na okresy, Romanizm i Gotyk to w ogóle nie moje klimaty, toteż Renesans, Manieryzm i Barok tak naprawdę wprowadzają mnie w nastrój i tam zaczynam podróż, kiedy biorę ten album do ręki. Tutaj się rozgrzewam, bo sporo jest obrazów o tematyce religijnej, bitewnej. Klasycyzm zapowiada coś wspaniałego, to takie nieśmiałe preludium. Piękne kolory na płótnie, piękne portrety, całkiem wprawiam się w nastrój. Romantyzm, Historyzm i Realizm zaczynają sprawiać, że uśmiecham się, nie mogę zachować kamiennej twarzy pod ciężarem takiego piękna, Wańkowicz, który tak naprawdę tkwi w klasycyzmie jedną nogą (a nawet jedną i pół), sporo pejzaży, martwej natury (Murzynowski, Kolasiński!), fantasy (Kwiatkowski i jego Syreny, jak żywcem wyjęte z gry komputerowej, podobnie Nimfa Siemiradzkiego), a "Szlachic z papugą" Simmlera (jeden z moich ulubionych obrazów) to taki flirt z odbiorcą, szlachic wygląda jak pirat, a papuga jak żywa. Bitwy, krajobrazy, konie. Młoda Polska bardzo mi bliska, wszak Malczewski jako artysta rodzi się właśnie w Młodej Polsce, chociaż czasem odnoszę wrażenie, że to odwrotnie, że to właśnie Młoda Polska rodzi się na płótnach Malczewskiego. Specyficzny Wyspiański (nigdy nie mogę się zdecydować, czy jestem fanką, czy też nie), Podkowiński (oczywiście, że jest Szał, ale i nie tylko; osobiście kocham Szał, ale uważam, że poza tym malarz nie ma mi wiele do zaoferowania). Jakieś powolne impresje, pacnięcia pędzlem, portrety ociekające kolorem, pejzaże takie, że można pomylić z fotografią, nagie, bardzo nieidealne ciała. A może idealne, normalne, tylko bez fotoszopa, po prostu. Ekscentryczny Axentowicz i jego rude piękności, bohomazy Krzyżanowskiego, Wojtkiewicza, Karpińskiego, Gwozdeckiego, Szczyglińskiego, Czajkowskiego i innych - proszę nie zrozumieć mnie źle, ja po prostu nie lubię tej maniery, tego specjalnego braku precyzji, to jest dla mnie nieładne. Międzywojnie jest plastikowe, kolorowe, uśmiechnięte na siłę, przez ból i łzy. Graficzny Pronaszko, nowoczesny Witkiewicz, rysujący od linijki Wdowiszewski, ukochane moje: ludowa Stryjeńska i kwadratowa, nieco ostra Łempicka. Rodzi się tu abstrakcyjna sztuka współczesna, nie jestem jej fanką. Ona dopiero raczkuje, ale nie przekonuje mnie (Hiller, Stażewski, Strzemiński). Nie kocham też Czapskiego oraz Makowskiego i ich nieco "dziecinnego" stylu pędzla, za to Zak już bardzo mi pasuje, jest bardziej kreskówkowy, ale dojrzały, czysty w formie (Kobieta z królikiem). Obrazy w Międzywojniu żyją, np. Kramsztyk, Lam malują tak, że ma się ochotę w to płótno wskoczyć. Współczesność to obszerna kategoria, pomieści wiele, niemniej, nawet jeśli coś mi się subiektywnie nie podoba, nie mogę powiedzieć, że w albumie znalazło się cokolwiek, co na to nie zasłużyło. Wspaniali Wróblewski, Kantor, Mikulski, Fangor, Korolkiewicz bardzo bliscy mi Hasior i Sasnal.
Warto mieć i sobie oglądać, żeby czuć.
Takie wydawnictwa z reguły krytykuję, coś tam zawsze wymyślam, bo 1000 to sporo, bo subiektywne, a tutaj się okazuje, że dostaliśmy coś wspaniałego. Malarstwo polskie na tle światowym bardzo się wyróżnia, i nie piszę tego z powodu jakiegoś wymyślonego umiłowania do ojczyzny, każdy kto mnie zna wie, że go we mnie nie ma, jestem obiektywna w swoim subiektywizmie. Przynajmniej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAleż jest to absolutnie magiczna pozycja! Jedyny mój problem polega na tym, że ciężko dotrzeć do niektórych pozycji, a z drugiej strony, kiedy czytam coś spoza listy, z reguły lekkiego i przyjemnego, mam wyrzuty sumienia. Wybór bardzo selektywny, nie ma się co oszukiwać, mimo tego iż jestem wielką miłośniczką literatury, o niektórych pozycjach nigdy nie słyszałam, a jednocześnie zabrakło mi oczywistej klasyki. Wspaniałe zdjęcia, książka jest gratką w każdej domowej bibliotece, u mnie stoi na honorowym miejscu, pamiętam jak długo na nią polowałam, w końcu udało mi się ją kupić na Allegro. Piękny papier i precyzja wykonania sprawiają, że wydawnictwo niejako traktuję jak album i lubię się zatrzymać, niemal bezwiednie kartkując strony. Opisy książek są przejrzyste, często dowiadujemy się czegoś ciekawego o autorach. Układ i szata graficzna prezentują najwyższy poziom dbałości o czytelnika. Polecam, bo to cudo!
Ależ jest to absolutnie magiczna pozycja! Jedyny mój problem polega na tym, że ciężko dotrzeć do niektórych pozycji, a z drugiej strony, kiedy czytam coś spoza listy, z reguły lekkiego i przyjemnego, mam wyrzuty sumienia. Wybór bardzo selektywny, nie ma się co oszukiwać, mimo tego iż jestem wielką miłośniczką literatury, o niektórych pozycjach nigdy nie słyszałam, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-06-20
Absolutnie jestem zachwycona, Martę Frej znam głównie z Wysokich Obcasów, w których to często coś ilustruje, ale także z "internetów", po prostu. Uważam (i zawsze uważałam) ją za artystkę totalną, genialnie łączy wizję z przekazem, korzysta raczej ze zdjęć, grafik i kolaży oscylujących wokół fotografii lub grafik na nie stylizowanych. Przekaz, który serwuje jest mocno feministyczny, bardzo aktualny i bardzo inteligentny. Hasła, które towarzyszą tym "plakatom codzienności" są bardzo życiowe, codzienne, takie prawdziwe! Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy, zanim nie zapoznałam się z albumem. Jeśli chcecie uszczęśliwić jakąś feministkę albo wskazać nastolatce "odpowiedni" tok myślenia, gorąco polecam.
Moją wyjątkową uwagę zwróciła praca "Niektóre książki", na której to widnieje napis "niektóre książki idą za mną całe życie", myślę, że "za mną" można rozumieć także jako "ze mną", to takie prawdziwe i głębokie, że jak się kocha literaturę tak bardzo, można uronić nawet łzę (chociażby wewnętrznego skrytego wzruszenia), bo tak, mam takie książki! One są już częścią mnie, sprawiają, że jestem lepszym, mądrzejszym i bardziej świadomym człowiekiem. Przepiękne. Jak artyzm Marty Frej.
Wyzwanie czytelnicze LC czerwiec 2021: Przeczytam książkę z ilustracjami lub zdjęciami (25).
Absolutnie jestem zachwycona, Martę Frej znam głównie z Wysokich Obcasów, w których to często coś ilustruje, ale także z "internetów", po prostu. Uważam (i zawsze uważałam) ją za artystkę totalną, genialnie łączy wizję z przekazem, korzysta raczej ze zdjęć, grafik i kolaży oscylujących wokół fotografii lub grafik na nie stylizowanych. Przekaz, który serwuje jest mocno...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-06-27
Cudowny album, podchodziłam do niego z dystansem, jak to takie zbiory, ale to wydanie jest genialne, maksymalnie doskonałe. Świetna jakość papieru i reprodukcji. Album jest zrobiony tak, że najpierw mamy krótką notkę o artyście, a na następnej stronie są obrazy, rozwiązanie bardzo mi się podoba.
Są tutaj wszyscy, których można by się spodziewać w takim albumie, bardzo pochwalam te wybory, myślę, że każda osoba, która minimalnie interesuje się malarstwem albo chciałaby może się śmiało zapoznać, ten album, chociaż wydaje się niepozorny, to złoto.
Wyzwanie czytelnicze LC czerwiec 2021: Przeczytam książkę z ilustracjami lub zdjęciami (51).
Cudowny album, podchodziłam do niego z dystansem, jak to takie zbiory, ale to wydanie jest genialne, maksymalnie doskonałe. Świetna jakość papieru i reprodukcji. Album jest zrobiony tak, że najpierw mamy krótką notkę o artyście, a na następnej stronie są obrazy, rozwiązanie bardzo mi się podoba.
Są tutaj wszyscy, których można by się spodziewać w takim albumie, bardzo...
Dla każdego miłośnika literatury pozycja obowiązkowa. Krótka biografia (bardziej skupiająca się na literackiej stronie życia autora, dzięki Bogu), cytat, wypisane główne dzieła. Można iść od początku i czytać przynajmniej po jednej książce autora, można otwierać na losowych stronach albo po prostu przeczytać wszystko ciurkiem, jak ja. I to też polecam.
Dla każdego miłośnika literatury pozycja obowiązkowa. Krótka biografia (bardziej skupiająca się na literackiej stronie życia autora, dzięki Bogu), cytat, wypisane główne dzieła. Można iść od początku i czytać przynajmniej po jednej książce autora, można otwierać na losowych stronach albo po prostu przeczytać wszystko ciurkiem, jak ja. I to też polecam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-06-23
Rewelacja! To najlepsza książka o cukrzycy, którą przeczytałam.
Można napisać fajną, pożyteczną książkę, która wciągnie jak dobry kryminał? Można!
Problem zostaje opisany od początku do końca, są rozdziały dla cukrzyków, dla ich rodzin i przyjaciół. Książka to pytania i odpowiedzi, wszystko napisane rewelacyjnym stylem, bardzo humorystycznie. Cukrzyca zostaje ukazana jako poważna choroba, z którą da się żyć. Autorki to bardzo przebojowe kobiety, które wszystko potrafią obrócić w żart, a jednocześnie motywują i skutecznie przestrzegają przed konsekwencjami złych wyborów. Pytania typu "czy lubisz swoje stopy"? "wolisz swoje stopy cze czekoladę?" (problem stopy cukrzycowej przy źle wyrównanej cukrzycy), porównanie cukrzycy do hipopotama w salonie - obu nie da się ignorować, ale można się do nich przyzwyczaić. Takich smaczków jest o wiele więcej, sprawiają one, że choroba staje się oswojona.
Nie dopatrzyłam się błędów merytorycznych, a trochę się już na tym znam.
Książka opisuje procesy od samego początku, od tego czym jest choroba, insulina, itd., omawia metody leczenia, ale także kwestie sportu, związków, wyjść ze znajomymi, diety i wiele wiele innych. Polecam gorąco!
Rewelacja! To najlepsza książka o cukrzycy, którą przeczytałam.
Można napisać fajną, pożyteczną książkę, która wciągnie jak dobry kryminał? Można!
Problem zostaje opisany od początku do końca, są rozdziały dla cukrzyków, dla ich rodzin i przyjaciół. Książka to pytania i odpowiedzi, wszystko napisane rewelacyjnym stylem, bardzo humorystycznie. Cukrzyca zostaje ukazana jako...
2021-08-08
Książka ma swoje drobne wady, oceniałabym ją między 7-9, ale jednak 10 gwiazdek ze względu na zbieżność poglądów, porządne wydawnictwo, stanie po dobrej stronie barykady i postępowość. Za to, że w jednym miejscu zebrano wszystkie poglądy i argumenty, które czasem nie przychodzą do głowy wtedy, kiedy trzeba.
Czytana razem z mężem, odczucia tożsame. Denerwowaliśmy się bardzo podczas czytania jej, przeklinaliśmy, przerywaliśmy, dyskutowaliśmy, mnie łamał się głos (od razu uprzedzając, nie, nie nad losem płodów i matek, ale nad tym, że protesty nic nie dały oraz nad tym, że PiS jest wciąż u władzy). Poniekąd dzięki PiS-owi stałam się antypatriotką, nie chcę mieszkać wśród ludzi, którzy tak głosują, jeszcze bardziej nienawidzę kościoła, a myślałam, że już się nie da. Bycie ateistką i feministką już mi nie wystarcza, pragnę wieść lud na barykady albo chociaż niech mnie ktoś tam wiedzie, bo siedzenie na tyłku mi się znudziło.
Książka napisana jest dobrze, rozdziały są naprzemienne, jeden to historia jakiejś kobiety, czy tam grupy kobiet, typowo reportażowa forma, a my bardzo lubimy reportaże, więc bardzo nam to odpowiadało. Skłamałabym jednak, gdybym przyznała, że historie się nie powtarzały. W ogóle dużą wątpliwość miałam kupując te książkę, wiem, że Agora nie wyda żadnego shitu, jestem stałą i dumną czytelniczką Gazety Wyborczej, więc wiem, czego się mogę spodziewać, wiem, że reprezentuje ona moje poglądy, a jeśli jakichś na dany temat nie mam, to chętnie zapożyczę, to totalnie moja retoryka - bałam się jednak, że ileż można pisać o aborcji? Ano, można, prawie przed 450 stron można całkiem nieźle. Standardowo, można się pewnie było zmieścić w 250, ale w tym przypadku nie jestem przekonana, czy bym tego chciała. Aborcja to prosta procedura medyczna, a tu tyle stron? Ano tyle, bo książka wyjaśnia, że nie o żadne przerwanie ciąży tu chodzi, ale o władzę nad kobietami. Historie tych kobiet i sytuacji były podobne, no nie oszukujmy się, te końcowe mnie już lekko nużyły. Warto jednak wspomnieć, że lekko, wciąż uważam tę książkę za genialną.
Powtórzenia to największy zarzut co do tego wydawnictwa, wielokrotnie treści się powtarzają niemalże 1:1 w różnych rozdziałach, może to kwestia przypomnienia czegoś czytelnikowi, który czyta wybiórczo, może autorka zakłada, że czytelnik porzuca lekturę i do niej wraca? Przeczytaliśmy niemalże ciurkiem w kilka dni, wciągnęła nas, nie da się ukryć. Temat aktualny i trochę nam bliski, zaraz opowiem dlaczego. A Ty czytelniku myślisz, że nie jest Ci bliski? 25% kobiet ma za sobą przynajmniej jedną aborcję. Teraz czytelniku popatrz na to tak, to statystycznie 25% kobiet, które znasz, 1/4. Załóżmy, że masz żonę, siostrę, matkę i babcię. 1 z nich statystycznie ma za sobą 1 doświadczenie aborcji. Będziesz miał kiedyś córkę? Policz sobie sam. Aborcji dokonują wszyscy, w każdym kraju, o każdym wyznaniu, o każdym kolorze skóry, włosów, i oczu, wykonujący każdy zawód i lubiący wszystkie gatunki muzyczne, literackie i filmowe, lubiący podróżować, lubiący pizzę i śmieszne kotki. Wiesz co ich łączy? "Wszyscy" są kobietami. Wszystkie jesteśmy kobietami.
Wiem jakim dramatem ciąża byłaby dla mnie. Jestem bezdzietną lambadziarą, bo tak chcę, bo lubię swoje życie, nie lubię dzieci i nie chcę ich mieć. Nie mam żadnego powodu, nie będę się wymawiać, co miałam w zwyczaju kiedyś, że może urodzić się chore, bo zdrowego też nie chcę. Że robię karierę, że nie teraz, że nie mam warunków. Mam warunki i mam fundusze. Ja po prostu nie chcę dziecka, kropka. Żeby nie musieć przyjmować antykoncepcji do końca życia, zapłaciłam za zabieg podwiązania jajowodów, 550 euro na Słowacji, w kraju, w którym mieszkam, to jest w Polsce, jest to nielegalne. Zgodnie z prawem lekarz może zaproponować taki zabieg kobiecie, która urodziła już 3 dzieci i ma on przesłanki, że 4 ciąża może jej zagrozić (tak powiedziało mi kilku ginekologów, nie sprawdzałam), ale w praktyce nikt tego w Polsce nie zrobi, zwłaszcza za rządów PiS-u, bo nikt nie chce ryzykować. Zaczęło się od tego, że nie chciałam codziennie łykać tabletki, zapytałam ginekologa, potem kolejnego i kolejnego o różne opcje - okazało się, że nikt mi nie założy spirali, bo jeszcze nie rodziłam, że po 1 dziecku. "Ale ja nie chcę dzieci" zdawało się nie być argumentem, bo "jeszcze się pani odmieni". Ale to moja sprawa i moje odmienienie lub nie, to też moja sprawa, a nie ginekologa. Co gorsza, ginekolożki. Opowiedziała mi, jak to ona w wieku 40 lat zapragnęła mieć dziecko, a ja mam przecież 28 lat. I tak, dwa lata temu, zdecydowałam się podwiązać jajowody, żeby nikt nigdy nie decydował już o mojej płodności, dzietności i dalszym życiu. Jestem uprzywilejowana, miał mnie tam kto zawieźć, miałam na to pieniądze, mogłam sobie pozwolić na urlop w pracy. Czasem mam brzydkie myśli, myślę sobie, że skoro ja już jestem po zabiegu, to nie będę protestować, niech elektorat PiS-u ma to, co na zasłużył. I Konfederacji, nie zapominajmy, ***** *** i Konfederację. Szybko jednak porzucam te myśli, bo to z moich podatków (ja i mąż jesteśmy programistami, bardzo dobrze zarabiamy i bardzo dużo pieniędzy zabiera nam państwo) finansowane jest potem 500 plus, a im więcej tych ciąż, chcianych czy nie, tym więcej mi znowu zabiorą. Ziemia jest przeludniona, więc odpowiadając na potencjalne pytania - tak, jestem za totalną kontrolą urodzeń i ograniczeniem dzietności. Sprowadzanie dzieci na ten świat jest po prostu nieodpowiedzialne. No, ale ja tu raczej nie zostanę, między innymi dlatego, że nie chcę finansować cudzych dzieci, tak po prostu.
Nie mam żadnych wątpliwości, że gdybym zaszła w ciąże, dokonałabym aborcji. Czemu o tym mówię? Czemu wystawiam się na niepotrzebny hejt, krytykę, po co sobie tym zawracam w ogóle głowę? Bo jak byłam mała, tata mówił mi, że jednostki silniejsze mają obowiązek opiekować się jednostkami słabszymi. Ja jestem jednostką ubersilną, ja jestem uprzywilejowana, a moje Polki-siostry nie są, nie mają pieniędzy, edukacji i możliwości. Mówię to także w ich imieniu. Siostrzaństwo jest ważne. Zdarzało mi się w przeszłości mówić, że nie jestem feministką i bardzo się tego dzisiaj wstydzę. Mam prawie 30 lat i jestem, zajebiście bardzo jestem, feministką. Jestem turbofeministką i nie spocznę. Równość płci? Gdzie, bo chyba nie na tej planecie, a na pewno nie w Polsce.
W książce naczytałam się o aborcji i antykoncepcji z punktu widzenia historii, socjologii, biologii, medycyny. Bardzo mi się to podobało, pokazuje to, że od zarania dziejów kobietami rządzą mężczyźni, o czym się przekonałam dopiero idąc do pracy, do zdominowanego przez mężczyzn sektora. Nie jestem sierotką, owieczką, jestem kobietą, o której nieraz mówiono, że mam większe jaja niż większość mężczyzn, co nie do końca mi się podoba, bo zdanie to pokazuje, że kobieta jest lepsza/dobra, bo jest bardziej męska od mężczyzny, czyli męskie cechy są lepsze. "Męska decyzja" i te inne językowe sprawy. Niemniej, seksizm mam na co dzień, nawet we własnym domu, kiedy pan ze spółdzielni tłumaczył mi coś, ale kiedy z pokoju wyłonił się mój mąż, od razu zaczął tłumaczyć jemu, mimo iż akurat na tym się guzik znał, znałam się za to ja. W sklepie, w pracy, wszędzie gdzie jestem. Przyzwyczailiśmy się do tego i to tolerujemy. Nie ma prawa do narzekania, kobieto, albo się nie śmiejesz, jak miły pan opowiada seksistowski żart, albo się śmiejesz i nie narzekaj. Ja mam dość.
Książka pokazuje też, że od początku to właśnie kościół nienawidzi kobiet tak bardzo, że robi absolutnie wszystko, żeby było im źle, na czele z Janem Pawłem II (ach, jakbym chciała, żeby ten człowiek zniknął z kultury i świadomości, bo tak mnie mierzi jego uświęcona postać, człowieka, który tyle złego wyrządził ludzkości, kobietom, dzieciom, obwinia się go nie tylko za tuszowanie pedofilii, ale także o rozprzestrzenianie się AIDS w Afryce), który o kobietach mówił takie bzdury, że aż mi żal dupę ściska, mniej więcej, że drogą życiową i rolą kobiety jest poświęcanie się innym. Aha, to dziękuję, to ja poproszę o zmianę drogi i roli, bo mi to nijak, do wafla, nie odpowiada. To Papież-Polak uciemiężył kobiety, od samego początku działał przeciwko nim, o czym wiedziałam już z wcześniejszych artykułów, między innymi "Magazynu Książki" czy Gazety Wyborczej, ale nie mogę zrozumieć, jak taki człowiek może być otoczony takim kultem. Brzydzi mnie to. Autorka łagodnie nazywa go radykałem i fundamentalistą, żeby mi nie zdjęto recenzji z tego portalu, podpiszę się pod tym i na tym pozostanę.
Cała ta kościółkowa mentalność Polaków dochodzi tutaj do głosu, poglądy sprzeczne z nauką, niemalże wszystkie, jeśli nie wszystkie, dotyczące antykoncepcji i aborcji (oraz seksu) głoszone przez kościół są niezgodne z nauką, moje ulubione to ten, że od masturbacji się ślepnie (to chyba, jak jesteś facetem i regularnie wytrysk kierujesz sobie w oko, chociaż i tu nie jestem pewna, czy tak by to zadziałało), że okres to krwawe łzy macicy za dzieckiem, a prezerwatywy powodują choroby psychiczne, bezpłodność i raka. Tego są całe połacie, ale szkoda na to czasu i miejsca. Ta zaściankowa, średniowieczna retoryka kościoła, to ciemnota umysłowa w czystej postaci, matkę całkowicie pomija, nie mówi o płodzie, tylko o dzieciątku, nie mówi w ogóle wielu ważnych rzeczy, ale plecie za to dyrdymały. I potem katolicy, po takim praniu mózgu, po prostu nie są w stanie myśleć inaczej. Wmawia im się, że istnieje coś takiego jak syndrom postaborcyjny, który nie istnieje, w ogóle wszystko im się wmawia. To jak ten kraj ma myśleć i głosować inaczej, jak tu prawie sami katolicy? Straciłam już nadzieję. Nie chcę być identyfikowana z tym narodem, jak ktoś się mnie pyta o narodowość, bo pracuję w zagranicznej firmie, to mówię, że jestem kosmopolitką i nie uznaję granic państw. Tak, wstydzę się tego, że jestem Polką. W ogóle tak o sobie nie myślę i nie czuję.
Na koniec zostawiam sobie królową anti-choice, czyli Kaję Godek. Tu chyba nikt nie ma wątpliwości, kobieta musi wychowywać dziecko z zespołem Downa, więc chce, żeby inni też mieli przesrane. Kaja, osiągnęłaś swój cel, dzięki Tobie aborcji nie będzie mniej, ale przecież Ty doskonale o tym wiesz i nie o to Ci chodziło, pójdą w ruch wieszaki, szprychy od rowerów, wielu kobietom nie zrobią badań prenatalnych, bo po co i urodzi się więcej dzieci z zespołem Downa. Cieszysz się?
Książka ma swoje drobne wady, oceniałabym ją między 7-9, ale jednak 10 gwiazdek ze względu na zbieżność poglądów, porządne wydawnictwo, stanie po dobrej stronie barykady i postępowość. Za to, że w jednym miejscu zebrano wszystkie poglądy i argumenty, które czasem nie przychodzą do głowy wtedy, kiedy trzeba.
Czytana razem z mężem, odczucia tożsame. Denerwowaliśmy się bardzo...
2019-03-06
Umierałam z radości, kiedy czytałam tę książkę. Jedna z najlepszych, jakie miałam okazję czytać.
Zdziwiłam się bardzo, widząc sporo kobiecych opinii, oburzonych postrzeganiem kobiet i kobiecości przez autora, zdziwienie moje było tym większe, im bardziej odnajdywałam siebie i swój świat (a raczej świata postrzeganie) na kartach tejże powieści. Nie zauważyłam niczego niestosownego albo odbiegającego od rzeczywistości, to tak słowem wstępu.
Doskonały styl, tak doskonały, że aż boję się teraz sięgać po innych autorów. Wiedźmin był fajny, ale to co Ziemiański zrobił ze mną, z Achają to jest dopiero mistrzostwo. Cierpkie słowa, dużo wulgaryzmów, ale żaden nie znalazł się tutaj przypadkiem. Historie przeplatają się mistrzowsko, chociaż przyznaję, że ze wszystkich trzech wątków, jednego raczej nie polubiłam. Skoro moja opinia jest tak pozytywna, może zacznę od wątku, który mnie znudził.
Mag i wirus, wirus i mag, do znudzenia. Początkowe przygody czarownika były bardzo przyjemne, typowe dla tego typu powieści, czarował, wieśniakom pomagał. Jego dalsze losy, mocno abstrakcyjne, męczyły mnie, chciałam wiedzieć co u innych bohaterów. To nie tak, że ten wątek oceniam jako słaby, oceniam go raczej na 8/10, a pozostałe na 10/10. Sporo w rozdziałach o nim było dziwnej terminologii, zdaje się, że zbytecznej, trochę za dużo filozofowania, a za tym nie przepadam.
Wątek Bogów, płytko potraktowany, moim zdaniem zbyteczny. W sumie niewiele wniósł.
Na plus w historii maga są medyczne opisy, bardzo interesujące.
Warto wspomnieć, że mimo iż bohaterów znamy coraz lepiej, zdawałoby się, że potrafimy przewidzieć ich akcje, to jednak autor co chwilę zaskakuje nas czymś absolutnie nieoczekiwanym.
Wątek Achai to mój ulubiony, silna kobieta, każda (a przynajmniej ja) chciałaby być taka jak ona. Nie jest to jakaś Wonder Woman, to dziewczyna, która początkowo radzi sobie z "męskim" światem koszmarnie, wielu rzeczy nie rozumie, ale na jej szczęście szybko się uczy i ma mocny charakter, z czego na początku zdaje się nie zdawać sobie sprawy. Tak jak i Wiedźmin, Achaja nie zostaje pozbawiona ludzkich słabości, przez to jest czytelnikowi bliższa, utożsamia się z nią, kibicuje jej. Moja wyobraźnia nie nadążała już za scenami walk, potyczek, podstępów, coś pięknego!
Do tego wszystkiego akcja powieści dzieje się w pięknych fikcyjnych terenach, jednakże można doszukać się podobieństw do chociażby Grecji. Pustynie, skały, morza, pałace - nie wyobrażam sobie, żeby mogło być lepiej.
Ostatni wątek - wątek Siriusa i Zaana. Początkowo osobny, trochę mniej ciekawy, ale odkąd jest wspólny, jest już tylko lepiej. Zaan mi imponuje, autor zastosował tutaj piękny zabieg, Zaan jest taki mądry, bo przeczytał dużo ksiąg. Piękne, dziękuję Panie Ziemiański! Intrygi, polityczne wątki, nawiązywanie do znanych astronomów, matematyków, wykorzystywanie praw fizyki, piękne to było wszystko dla mnie. Po przeczytaniu tej książki czuję się mądrzejsza, bardziej zmotywowana w dążeniu do swoich celów.
Humoru jest tu co niemiara,a cieszy mnie tym bardziej to, że jest on nierzadko ukryty, to taki humor dla wybranych.
Opisy ciała, pięknego lub cierpiącego są bardzo ładne, realistyczne, namacalne wręcz. Ludzie są ludźmi, wszak ludzkie potrzeby są takie same, czy to na kartach ksiąg, czy w życiu, tysiące lat temu i zapewne za tysiąc lat.
Autor sam wykazał się niesamowitym oczytaniem i wiedzą, wszystko ma sens, wszystko jest logiczne, nawet taktyka walki zdaje się być przemyślana sto razy, zanim została przeniesiona na kartki. Statystyka, geografia, fizyka, matematyka, astronomia, polityka, gospodarka, finanse, i wiele innych nauk zostało zgrabnie wplecionych w przeróżne wątki. Pierwszy raz czytając powieść miałam wrażenie, że poza czystą przyjemnością edukuję się.
Nie wiem czy to minus, czy może plus, ale książka kończy się jak serial, trzeba natychmiast sięgnąć po drugi tom!
Umierałam z radości, kiedy czytałam tę książkę. Jedna z najlepszych, jakie miałam okazję czytać.
Zdziwiłam się bardzo, widząc sporo kobiecych opinii, oburzonych postrzeganiem kobiet i kobiecości przez autora, zdziwienie moje było tym większe, im bardziej odnajdywałam siebie i swój świat (a raczej świata postrzeganie) na kartach tejże powieści. Nie zauważyłam niczego...
2019-04-10
O jakże bardzo mi się podobało. Nie wiem czy bardziej, czy mniej niż I tom, więc wychodzi na to, że porównywalnie.
Myślę, że tutaj było mniej wątków, które mnie nudziły i były one marginalne.
Wiele osób odnajduje tutaj seksistowskie treści, jestem kobietą, nie znalazłam niczego, co można zakwalifikować do tej kategorii. Może nie jestem przewrażliwiona, na co dzień pracuję w męskim towarzystwie, więc może też uodporniona? A przede wszystkim pewnie dlatego, że mi się podobało. Te kobiety są w wojsku, tak samo jak w przypadku mężczyzn, są one po prostu bardziej wulgarne, a i traktuje się je nieco przedmiotowo, tak jak wszystkich żołnierzy, bez względu na płeć. W każdym razie, nie odczułam żadnego dyskomfortu, czy zniesmaczenia. Wręcz przeciwnie, po raz kolejny sam zachwyt.
Ziemiański jest dla mnie chyba lepszy niż Sapkowski, wciąż. Wydaje mi się jednak, że odbiór książki może być nieco inny, jeśli czyta mężczyzna. Mamy bowiem do czynienia z żeńską bohaterką, silną, trochę gardzącą mężczyznami, jednak umiarkowanie i tylko od czasu do czasu. Wiedźmin to jednak facet, więcej mu się wybacza, inaczej postrzega. Mężczyzna bohater jest trochę bardziej wiarygodny, niż kobieta bohaterka. Autor jednak sprawia, że Achaja jest ludzka. Podobnie jak Wiedźmin, pewnie dlatego oba cykle tak bardzo mi się podobają. Tak w ogóle, polecam fanom Wiedźmina i odwrotnie także, to dosyć podobny styl, wulgarny, dosadny, ale nic tu nie jest powiedziane przypadkiem.
Achaja nadal nie zawodzi, jej przygody są realne, czasem dosyć nieprzewidywalne i znalazły się tutaj takie wątki, które mnie powaliły, nie mogłam uwierzyć, że to co czytam, to naprawdę element fabuły, a nie chochlik drukarki i fragment z jakiejś innej książki. Tom II pod tym względem bije I na głowę, o ile można to rozpatrywać w kategorii zalety, mnie w każdym razem nie przeszkadzało. Nawet powiedziałam mężowi, że czuję się tak, jakby nagle w Grze o Tron wylądowało UFO.
W tym tomie zdecydowanie więcej jest kobiet, żeńskie jest wojsko, żeńska jest nawet królowa, w ogóle mężczyzn jest mało. Może i mało, ale za to jacy! Bardziej pociągający i wyraziści niż wcześniej, mamy Viriona, któremu autor poświęcił ostatnio 3 osobne tomy, jest Biafra, przebiegły, ale i niezwykle mądry mężczyzna. Może trochę wstyd się przyznać, ale poza samym imieniem niezwykle podoba mi się także sama postać, pałam do niej ogromną sympatią i imponuje mi, mimo iż pozornie chyba nie o to pisarzowi chodziło.
Wątek romantyczny jest taki malutki i nijaki, liczę na to, że może w III tomie wydarzy się coś więcej. Jeśli ktoś liczy na romans, kogokolwiek z kimkolwiek, rozczaruje się. W tym tomie mamy głównie wojsko i strategię (jak zwykle temat został potraktowany poważnie, wiedza autora jest mistrzowska, jego opisy robią wrażenie i człowiek wie, że czyta coś super mądrego i ważnego), trochę polityki (Achaja + polityka dookoła niej podoba mi się bardzo, za to wątek Zaana i Siriusa taki jakiś nijaki jest, zwłaszcza pod koniec, ten wątek się w tym tomie trochę wypala), wyjątkowo mamy też magię, trochę kryminału pod tytułem planowania politycznych i strategicznych morderstw, więc nierozerwalnie związane jest to jednak z wątkami politycznymi i wojskowymi. Tyle.
Bohaterowie mnie nie zawiedli, wspaniale przedstawione są dziewczyny z wojska, są i wulgarne, i wrażliwe, wszystko jest bardzo realne. Czarownice również realne, o ile czarownica w ogóle może być realna. Cechy ludzkie, które jednak przejawiają, sprawiają, że są czytelnikowi bliższe. Są tym razem potwory, są chorzy ludzie, są knowania dotyczące większej ilości władców, wszystko nie kręci się już tylko dookoła Archentara i Oriona.
Nagości jest sporo, ale krępowała mnie tylko w jednym momencie, kiedy Achaja i Czarownica podróżowały przez chwilę nago. Przecież mogły kogoś spotkać, było im na pewno zimno, niewygodnie. Czy one nie odczuwały żadnego wstydu? Poza tym nagość mi nie przeszkadzała, była uzasadniona. Stroje żołnierzy, mianowicie spódniczki też miały uzasadnienie -> było im wygodniej jeździć konno i ja to kupuję. Ja nienawidzę chodzić w spódnicach (i tego nie robię, niezależnie od okazji), mogę zrozumieć, że ktoś nienawidzi w spodniach i wydał taki rozkaz, że armia Arkach ubiera się w spódniczki. Poza tym weźmy pod uwagę zamierzchłe czasy -> kobiety w spodniach to nie była norma.
Zleciał mi ten tom, dziwiłam się, że to tak szybko i już koniec, jak zwykle pozostaje niedosyt.
Opisy walk, szczegóły, także ludzkich wnętrzności sprawiają, że czytelnik niemalże przenosi się na pole bitwy. Dramatyzm, który towarzyszy niektórym sytuacjom jest tak realny, że niemalże namacalny. Czuję z Achają, wściekam się z nią, współczuję, bywam też pełna pokory. Coś pięknego, utożsamiać się z bohaterką aż tak. Jest ona przykładem tego, że ciężka praca się opłaca, swoje sukcesy (czy to przeżycie walki, czy osiągnięcie czegoś na polu politycznym, osobistym) zawdzięcza tylko i wyłącznie opracowaniu planu i realizowaniu go, czasem nawet żmudnie. Nie polega ona na swojej pewności siebie, nie uważa, że cokolwiek jej się należy. Może to właśnie dlatego jest mi tak bliska?
O jakże bardzo mi się podobało. Nie wiem czy bardziej, czy mniej niż I tom, więc wychodzi na to, że porównywalnie.
Myślę, że tutaj było mniej wątków, które mnie nudziły i były one marginalne.
Wiele osób odnajduje tutaj seksistowskie treści, jestem kobietą, nie znalazłam niczego, co można zakwalifikować do tej kategorii. Może nie jestem przewrażliwiona, na co dzień pracuję...
Bardzo mnie rozwala to, że wszyscy znani mi angliści nazywają tę książkę "gramatyką Murphyego" mimo iż autor jest inny:) Wynika to z tego, że dwa poprzednie poziomy napisał własnie Murphy i stały się one najbardziej rozpoznawalnymi książkami do gramatyki na świecie.
Jest to jedna z moich ulubionych książek, uczę z niej już bardzo długo i jak do tej pory nie spotkałam się z lepszą książką do gramatyki. Najbardziej cenię sobie jej układ i przejrzystość - idealne dla nauczyciela. Z lewej strony teoria, z prawej zadania, tak więc uczniowi można kazać książkę 'zgiąć' i wtedy łatwo sprawdzić, co już umie:) Podział ze względu na zagadnienia - idealny. Najlepsze możliwe wytłumaczenie gramatyki - nie ma lepszego na rynku i pewna jestem, że nie będzie, bo to jest wręcz idealne. Poziom dobry dla powtórek, dla początkujących też, o ile przyłożą się do teorii i omówią ją dodatkowo z nauczycielem. Plusem jest również to, że książka stopniowo wprowadza nowe słownictwo, więc z powodzeniem może służyć jako podręcznik na lekcję, nie ma potrzeby zaopatrywania się w dodatkowe materiały ze słownictwa.
Bardzo mnie rozwala to, że wszyscy znani mi angliści nazywają tę książkę "gramatyką Murphyego" mimo iż autor jest inny:) Wynika to z tego, że dwa poprzednie poziomy napisał własnie Murphy i stały się one najbardziej rozpoznawalnymi książkami do gramatyki na świecie.
Jest to jedna z moich ulubionych książek, uczę z niej już bardzo długo i jak do tej pory nie spotkałam się z...
2020-03-15
W albumie napisano, że erotyka Wróblewskiego jest tak dramatyczna jak jego twórczość, cieszę się, bo podzielam to zdanie. Wyziera mi z jego obrazów smutek, przytłaczająca samotność. Te obrazy odbieram erotycznie, nawet, jeśli takie nie są i odbierałam je tak już wcześniej, więc nie ma tu żadnej podświadomej sugestii. Np. taki "Cień Hiroszimy", obraz minimalistyczny, bardzo takie lubię, czuję to, ale ja tu widzę cipki w tych ciosanych pociągnięciach pędzla, potem widzę je już wszędzie, w "Człowieku na wózku", "On i ona". To przytłaczające, ale nie uwierzę, że artysta nie chciał, żebym już zawsze widziała u niego ten kształt, nawet łodzie w "Plaży" są akurat takie muszelkowate, no akurat przypadkiem.
Można się doszukiwać tutaj drugiego dna, czy cipka to tylko miejsce przyjemności, pewnego rodzaju narzędzie, czy też początek stworzenia, tego dobrego, ale i złego. Wszak w Hiroszimie potrzeby ludzkie nie giną, ale poczucie człowieka, że został spłodzony i z łona matki wyszedł też jest wszechobecne, być może to taki moment w życiu człowieka, że ta przyjemność i poczucie bycia dzieckiem stają się ważne, składają się na szczęście i pomagają w poczuciu bezsensu? Potwierdzeniem mojej tezy mógłby być "Człowiek w wózku", ewidentnie już zbyt dorosły, ale jednak wewnątrz wózka, może to żal za utraconym dzieciństwem, beztroską, a może po prostu jakaś miłość do waginy, tej, która jest źródłem uciech teraz i tej, bez której nigdy nie mogłoby to się stać?
Wróblewski uświadomił mi, po raz kolejny, że ludzie są różni, to, że ja jestem prawdopodobnie najszczęśliwszym i najoptymistyczniejszym człowiekiem na ziemi nie oznacza, że w innych nie ma pokładów cierpienia. Mam takiego kolegę, który zdaje się być człowiekiem smutnym i melancholijnym, a jednocześnie opętanym seksem, upatruje w kobietach ucieczkę od melancholii, może to jest to, co przekazuje nam Wróblewski?
Piękny obraz "Rozstrzelanie V" znów zmusza mnie do interpretacji, do wejścia głębiej. Kogo rozstrzelano? Na obrazie trzy postaci, dorosła, dziecko i rozstrzelana, cała w rozsypce. Może tak naprawdę jest ich dwóch, a może nawet jeden. Może obraz należy rozumieć dosłownie, a może to tylko odarcie z dziecięcych marzeń? Pogoń za nieosiągalną beztroską z czasów dzieciństwa? W dorobku malarza tych rozstrzelań jest kilka, np. moje ulubione, wzruszające "Rozstrzelanie VIII".
Nie zawsze zgadzam się z estetyką malarza, "Nagrobek kobieciarza" przedstawiający wielkiego kutasa zupełnie mi się nie podoba, ale to już moje osobiste przekonanie, że w kutasach nie ma niczego ładnego, są zwyczajnie użytkowe.
Wróblewski to mistrz, trzeba znać.
W albumie napisano, że erotyka Wróblewskiego jest tak dramatyczna jak jego twórczość, cieszę się, bo podzielam to zdanie. Wyziera mi z jego obrazów smutek, przytłaczająca samotność. Te obrazy odbieram erotycznie, nawet, jeśli takie nie są i odbierałam je tak już wcześniej, więc nie ma tu żadnej podświadomej sugestii. Np. taki "Cień Hiroszimy", obraz minimalistyczny, bardzo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Moje ulubione ćwiczenia dla dzieci, jak tylko mogłam, zawsze z nich korzystałam na zajęciach, bo są po prostu najlepsze. Umiarkowanie kolorowe, dzieci je uwielbiają, trzeba tylko pamiętać, żeby im wyrwać kartkę z odpowiedziami, bo niektóre dzieci chcąc dobrze wypaść uczą się ich wcześniej na pamięć, nie ma wtedy z lekcji pożytku, a i uczniowie nie mają takiej zabawy.
Bardzo polecam, świetnie "przemyca" materiał. Obie części są bardzo dobre.
Moje ulubione ćwiczenia dla dzieci, jak tylko mogłam, zawsze z nich korzystałam na zajęciach, bo są po prostu najlepsze. Umiarkowanie kolorowe, dzieci je uwielbiają, trzeba tylko pamiętać, żeby im wyrwać kartkę z odpowiedziami, bo niektóre dzieci chcąc dobrze wypaść uczą się ich wcześniej na pamięć, nie ma wtedy z lekcji pożytku, a i uczniowie nie mają takiej zabawy.
Bardzo...
Moje ulubione ćwiczenia dla dzieci, jak tylko mogłam, zawsze z nich korzystałam na zajęciach, bo są po prostu najlepsze. Umiarkowanie kolorowe, dzieci je uwielbiają, trzeba tylko pamiętać, żeby im wyrwać kartkę z odpowiedziami, bo niektóre dzieci chcąc dobrze wypaść uczą się ich wcześniej na pamięć, nie ma wtedy z lekcji pożytku, a i uczniowie nie mają takiej zabawy.
Bardzo polecam, świetnie "przemyca" materiał. Obie części są bardzo dobre.
Moje ulubione ćwiczenia dla dzieci, jak tylko mogłam, zawsze z nich korzystałam na zajęciach, bo są po prostu najlepsze. Umiarkowanie kolorowe, dzieci je uwielbiają, trzeba tylko pamiętać, żeby im wyrwać kartkę z odpowiedziami, bo niektóre dzieci chcąc dobrze wypaść uczą się ich wcześniej na pamięć, nie ma wtedy z lekcji pożytku, a i uczniowie nie mają takiej zabawy.
Bardzo...
Uwielbiam, używam na co dzień, zawsze miło zadać jakieś fajne zwroty do nauki ze słowniczka, otworzyć na losowej stronie. Bardzo szeroki wybór i faktycznie, są tutaj tylko te najciekawsze i najbardziej przydatne. Polecam każdemu uczniowi i nauczycielowi.
Uwielbiam, używam na co dzień, zawsze miło zadać jakieś fajne zwroty do nauki ze słowniczka, otworzyć na losowej stronie. Bardzo szeroki wybór i faktycznie, są tutaj tylko te najciekawsze i najbardziej przydatne. Polecam każdemu uczniowi i nauczycielowi.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-03-24
Uwielbiam. Powracam do niej od lat, przede wszystkim ze względu na zdanie "Współkochać przyszłam, nie współnienawidzić", które jest moim mottem życiowym, często "opuszczam lokal" wymawiając się właśnie tym cytatem. To jest najpiękniejsze zdanie, które zaoferowała mi literatura w moim dotychczasowym życiu.
Historia tragiczna, trup się ściele gęsto, ale chyba nikt nie spodziewał się inaczej? Dobra sztuka, język charakterystyczny dla epoki. Czyta się szybko, warto się zapoznać, bo to klasyka, ale poza tym może też zaoferuje "zdanie życia"?
Uwielbiam. Powracam do niej od lat, przede wszystkim ze względu na zdanie "Współkochać przyszłam, nie współnienawidzić", które jest moim mottem życiowym, często "opuszczam lokal" wymawiając się właśnie tym cytatem. To jest najpiękniejsze zdanie, które zaoferowała mi literatura w moim dotychczasowym życiu.
Historia tragiczna, trup się ściele gęsto, ale chyba nikt nie...
2021-06-27
Wspaniały, przepiękny album, ogromny, ciężki i bardzo bogaty w treść, aczkolwiek wydaje się, że stron jest więcej, bo kartki są bardzo grube. To na plus, oczywiście. Album wydany jest dosyć sterylnie, w środku nie ma nadmiernej ilości tekstu, całość jest napisana w języku angielskim. Przepych różnorodności zachwyca, są tutaj zebrane absolutnie wszystkie najbardziej znane dzieła z zakresu polskiego plakatu. Nie znalazł się tutaj żaden twórca, którego nie znałabym wcześniej (co mnie zdziwiło, bo ja bardziej malarska niż plakatowa), ale znalazło się wiele plakatów, które widziałam po raz pierwszy, zwłaszcza tych początkowych, z odległych czasów. Oglądałam wszystkie z przejęciem, to wydawnictwo, do którego się wraca, można nawet codziennie, można tylko pod wpływem załamania krajem, rządem, można sobie wybrać. Zawsze to lżej się robi na sercu, kiedy wokół ogarnia nas głupota.
Wyzwanie czytelnicze LC czerwiec 2021: Przeczytam książkę z ilustracjami lub zdjęciami (48).
Wspaniały, przepiękny album, ogromny, ciężki i bardzo bogaty w treść, aczkolwiek wydaje się, że stron jest więcej, bo kartki są bardzo grube. To na plus, oczywiście. Album wydany jest dosyć sterylnie, w środku nie ma nadmiernej ilości tekstu, całość jest napisana w języku angielskim. Przepych różnorodności zachwyca, są tutaj zebrane absolutnie wszystkie najbardziej znane...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-04
No i to jest kolorowanka totalnie w moim stylu! Duże wielkie kształty, kolorujemy wyłącznie lalki Barbie, a więc postaci kobiece, a la księżniczki, a ja takie lubię. Nie ma tutaj małych szczegółów, więc nie trzeba się bać wyjechania za linię. Jak dla mnie idolo - wolę takie kolorowanki niż pozycje typowo dla dorosłych.
No i to jest kolorowanka totalnie w moim stylu! Duże wielkie kształty, kolorujemy wyłącznie lalki Barbie, a więc postaci kobiece, a la księżniczki, a ja takie lubię. Nie ma tutaj małych szczegółów, więc nie trzeba się bać wyjechania za linię. Jak dla mnie idolo - wolę takie kolorowanki niż pozycje typowo dla dorosłych.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-01-18
Chwilę mi zajęło ustalenie jak w końcu ocenię tę książkę, ale prawda jest taka, że ona nie ma wad, czytelnik dostaje to, czego mógł się spodziewać po okładce. Pierwszy raz spotykam się z taką formą książki - o Panie, niech wszyscy wezmą przykład - autorka w ogóle nie pisze niczego zbędnego, jest szybko i konkretnie. Wstęp i zakończenie to tam trzy słowa na krzyż, a poza tym mamy nazwę zabiegu i jego omówienie, czasem zdjęcia. Jest super na temat, nie ma żadnych dygresji, 100% treści w treści. Bo jak sięgam po książkę o operacjach plastycznych, to interesują mnie operacje plastyczne, a nie ulubione filmy autorki, poglądy polityczne, czy szczegóły jej diety. Można? Można.
Nie umiem powstrzymać się przed oceną autorki, chociaż wiem, że to nieładne. Tyle zabiegów, ile przeszła, wow, świadczy o tym, że... dużą wagę przywiązuje do wyglądu. Prawda jest taka, że większość kobiet chciałaby wyglądać jak "zrobione" kobiety, ale nie przyzna się do tego nawet przed sobą. Intelekt może iść w parze z urodą, chociaż czasu każdy z nas ma tyle samo i sam decyduje na co go poświęci. Autorka wydała masę pieniędzy, spędziła mnóstwo czasu i cierpiała bardzo z powodu operacji i zabiegów, ale ma do tego prawo. Osobiście wolę mój czas przeznaczać na coś innego, ale nie będę udawać, że wygląd nie jest dla mnie ważny, jest cholernie ważny. Regularnie "upiększam" się (codzienny lekki makijaż, kosmetyczka: paznokcie + inne, makijaż permanentny). Dbam też o codzienną dawkę ruchu i coraz lepiej idzie mi w odżywianiu, chociaż długa droga przede mną.
Były moment, kiedy czułam się zażenowana, bo o "barbie pussy" wolałabym pewnie nie wiedzieć, ale upiększanie się ma to do siebie, że ciężko przestać. Nie wiem co trzeba myśleć o samym sobie, żeby poprawiać własną waginę, ale czy komuś to robi krzywdę? Chcesz zmienić operacyjnie kolor oczu? Proszę bardzo! Mimo wszystko, oceniamy takie osoby, wszyscy się nawzajem oceniamy (po wyglądzie, po przeczytanych książkach też) i tyle, nawet nie ma co robić z tego zagadnienia. Świadomie czytam takie książki i wiem, co sobie mogą o mnie myśleć inni czytelnicy (zwłaszcza, że poprzednio przeczytaną książką jest akurat Tokarczuk), a jednak tak właśnie chcę. No to jak ktoś chce mieć zielone włosy, kilometrowe paznokcie i sztuczną opaleniznę i brazylijskie pośladki, to śmiało. Niemniej, ilość i rodzaj operacji jakie przeszła autorka może laika przerazić.
Myślę, że lepszego opisu zabiegów i operacji się nie znajdzie, Maxime (pseudonim oczywiście) pisze o tym, jak zabiegi bolą, jak długo się potem cierpi, że po niektórych nie można chodzić, po innych jeść, po jakim czasie można wrócić do pracy, a nawet do, uwaga... seksu oralnego. Mimo iż nie planuję (póki co) zabiegów tego typu, czytało się z przyjemnością, bardzo krótka to lektura, ale nawet ciekawa. Nawet się zdecydowałam na jeden z zabiegów (BB Glow), ponieważ nie lubię się malować, a to mogłoby rozwiązać ten problem.
Polecam osobom zainteresowanym zabiegami i operacjami upiększającymi, takim, które je rozważają, albo takim, które jak ja, są zwyczajnie ciekawe.
Chwilę mi zajęło ustalenie jak w końcu ocenię tę książkę, ale prawda jest taka, że ona nie ma wad, czytelnik dostaje to, czego mógł się spodziewać po okładce. Pierwszy raz spotykam się z taką formą książki - o Panie, niech wszyscy wezmą przykład - autorka w ogóle nie pisze niczego zbędnego, jest szybko i konkretnie. Wstęp i zakończenie to tam trzy słowa na krzyż, a poza tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBardzo dobra książka do nauki dzieci, dobrze zrobiona, grafika bardzo ujmuje. Autor ma dużo serca do nauki dzieci, co widać. Piękny im ten świat tu wyczarował:)
Bardzo dobra książka do nauki dzieci, dobrze zrobiona, grafika bardzo ujmuje. Autor ma dużo serca do nauki dzieci, co widać. Piękny im ten świat tu wyczarował:)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książka dostaje ode mnie maksymalną ocenę za inicjatywę, za całą akcję, za zaangażowanie. Krew mnie zalewa (nie, nie ta z macicy, która zdaniem niektórych edukatorów uosabia "krwawe łzy za dzieckiem") kiedy słyszę, co to się wyprawia w polskich szkołach. Może moja edukacja seksualna w szkole nie była najlepsza, ale "jakaś" była, resztą zajęli się rodzice, przez to mój światopogląd nie jest spaczony przez religię, czy zaściankową niestety kulturę.
Seks jest fajny, należy go uprawiać dla radości, dla zdrowia.
Brakuje mi jeszcze rozdziału mówiącego o tym, że seks nie służy tylko do prokreacji i osoby, które nie planują dzieci, także mogą czerpać z niego radość.
Fajnie, że ktoś mądry wydał książkę, która uczy jak zakładać prezerwatywę, jasno mówi, że seks jest fajny, że nie ma w nim niczego złego. Kalendarzyk to NIE JEST metoda antykoncepcyjna, miło, że ktoś w wieku nastoletnim ma się skąd tego dowiedzieć. Homoseksualizm to NIE JEST choroba i rozsądnie, że nastolatek może to przeczytać na papierze.
Seks ma zły PR, Kościół go demonizuje, a nie powinien w ogóle się wtrącać, bo i cóż Kościół o seksie wiedzieć może?
Dobrze, że wydawnictwo oddziela seks od miłości, bo nie zawsze to idzie ze sobą w parze. I NIE MUSI! I to jest jak najbardziej ok.
Można robić wszystko, co nie krzywdzi nas albo naszego partnera. I nic nikomu do tego. Dziękuję za tę książkę, bo może w przyszłości w Polsce mniej będzie nastolatków, którzy myślą, że kiedy pęknie prezerwatywa należy podskakiwać i mniej lekarzy, którzy odmówią przepisania tabletek antykoncepcyjnych.
Książka dostaje ode mnie maksymalną ocenę za inicjatywę, za całą akcję, za zaangażowanie. Krew mnie zalewa (nie, nie ta z macicy, która zdaniem niektórych edukatorów uosabia "krwawe łzy za dzieckiem") kiedy słyszę, co to się wyprawia w polskich szkołach. Może moja edukacja seksualna w szkole nie była najlepsza, ale "jakaś" była, resztą zajęli się rodzice, przez to mój...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to