Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Książka, którą zachwala połowa (jak nie większość) internetu, jak i moi znajomi. Słysząc tyle pochlebnych recenzji zdecydowałam się na kupno. Czy żałuję?
Właściwie nie. Czytać zaczęłam na wakacyjnym wyjeździe. Przeczytałam ponad sto stron i mimochodem ją odłożyłam. Niektórym wyjazdy służą czytaniu, ja natomiast pogrążyłam się w korzystaniu z pogody i zwiedzaniu, a może tak by się nie stało, gdyby nie początek, a precyzując - owe sto parę słów, przez które przebrnęłam.
Najbardziej uderzył mnie schemat. Niepopularny chłopak, który przenosi się do innej szkoły, w której poznaje super ciekawych ludzi i, a jakże, super fascynującą dziewczynę. Pomysł banalny, że aż boli, ale cóż, pieniądze wydane, więc trzeba dać sobie szansę, i pan Green ową szansę dostaje (na jego korzyść zadziałał fakt, iż wcześniej zapoznałam się z "Gwiazd naszych wina"). I nie żałuję, że jednak, w noworocznym postanowieniu, ponownie zabrałam się za tę książkę. Początek trochę zatarł się w pamięci i to wyszło na plus. Czyta się lekko i szybko, dialogi na szczęście, jako że jest to w końcu książka dla młodzieży, nie składały się ze slangu (oksy, dzięks, nara i inne dziadostwa), właściwie bohaterowie wypowiadali się z sensem i podejmowali filozoficzne tematy (szczególnie PO). Pojawiły się także "smaczki" autora, w tym przypadku hobby głównego bohatera w postaci ostatnich słów sławnych ludzi. Wtrącane przez niego cytaty były ciekawym urozmaiceniem książki. Jednak najbardziej do powieści przekonało mnie wydarzenie, do i od którego w każdym rozdziale było umieszczone odliczanie. Stanowi ono pień książki, bez którego byłaby ona po prostu mdła i o niczym i cieszę się, że autor postawił na takie rozwiązanie, bo dodaje ono realizmu całej historii i bez którego byłaby ona bezsensowna.
Jest to lektura lekka, głównie dzięki stylowi pisania Johna Greena, który jednak pozostawia mi jakiś niedosyt, jakby w niektórych momentach odbierał głębię wydarzeniom, ale to moje subiektywne poczucie, że jednak jest w nim "coś nie tak" i które nie powinno mieć znaczenia dla potencjalnych czytelników. Książka jest dobra i mimo swej lekkości (na pozór) zostawia coś w pamięci. A każda książka, która może coś po sobie pozostawić, jest warta przeczytania.

Ps: Nieco zabawny jest zbieg okoliczności, że skończyłam ją w dniu, kiedy zdarzyło się TO.

Książka, którą zachwala połowa (jak nie większość) internetu, jak i moi znajomi. Słysząc tyle pochlebnych recenzji zdecydowałam się na kupno. Czy żałuję?
Właściwie nie. Czytać zaczęłam na wakacyjnym wyjeździe. Przeczytałam ponad sto stron i mimochodem ją odłożyłam. Niektórym wyjazdy służą czytaniu, ja natomiast pogrążyłam się w korzystaniu z pogody i zwiedzaniu, a może tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Daję tak wysoką ocenę nie z powodu samej historii ani stylu pisania (który, zważając na wiek powieści, naturalnie jest męczący), ale z powodu właśnie tak znienawidzonych wynurzeń głównego bohatera. Gdzie inni wzdychają ze znużenia, ja pochłaniałam, nie, to nie jest dobre słowo - wczytywałam się byłoby bardziej odpowiednie(tej książki się nie da pochłaniać) w każde jego spostrzeżenie na temat jego samego lub otaczających go ludzi. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z bohaterem, który tak trafnie potrafił odzwierciedlić mój punkt widzenia na większość rzeczy, pomijając przede wszystkim kompletny obłęd z miłości, choć kto wie co mnie jeszcze w życiu czeka.
Zdecydowanie jestem postacią werteryczną, pytanie tylko, czy jest to powód do radości czy, co bardziej prawdopodobne, do smutku?

Daję tak wysoką ocenę nie z powodu samej historii ani stylu pisania (który, zważając na wiek powieści, naturalnie jest męczący), ale z powodu właśnie tak znienawidzonych wynurzeń głównego bohatera. Gdzie inni wzdychają ze znużenia, ja pochłaniałam, nie, to nie jest dobre słowo - wczytywałam się byłoby bardziej odpowiednie(tej książki się nie da pochłaniać) w każde jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z całego serca chcę podziękować Biedronce za ich czytelniczy kącik. Najlepiej wydane 24zł w moim życiu.

Z całego serca chcę podziękować Biedronce za ich czytelniczy kącik. Najlepiej wydane 24zł w moim życiu.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie lubię dawać najwyższej oceny, bo uważam, że każda książka ma parę wad. Jednak jeśli z jej powodu budzę się w nocy i czytam do rana oraz zapominam o własnym istnieniu przez parę dobrych dni, to uważam, że w takiej sytuacji nie mam wyjścia: muszę się przygotować na wyjątkowo uciążliwego książkowego kaca.

Nie lubię dawać najwyższej oceny, bo uważam, że każda książka ma parę wad. Jednak jeśli z jej powodu budzę się w nocy i czytam do rana oraz zapominam o własnym istnieniu przez parę dobrych dni, to uważam, że w takiej sytuacji nie mam wyjścia: muszę się przygotować na wyjątkowo uciążliwego książkowego kaca.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozczarowanie. Najlepsze słowo jakim mogę opisać tę książkę. Zazwyczaj wstrzymuję się od pisania opinii, jednak w tym przypadku po prostu muszę wyrazić swój żal.
Wiele się spodziewałam, może nawet za wiele, ostatnią część historii Hannibala Lectera (którego zresztą pokochałam podczas czytania dwóch, a właściwie trzech poprzednich książek, w których występuje jego postać) widziałam jak wisienkę na torcie: geneza jego szaleństwa, a zarazem geniuszu. Jednak podczas lektury nuda wyziewała z większości stron i, mimo że mam taki nawyk, który nie przeszkadza mi zazwyczaj cieszyć się historią, co chwila ją kartkowałam. "Ile. Ile jeszcze? Litości."
Thomas Harris niesamowicie mnie zawiódł. Zapowiadało się nieźle. Zamożna rodzina z Litwy, ich obyczaje, dzieciństwo Hannibala. Potem już było z górki. Z każdym rozdziałem wydarzenia wydawały się coraz płytsze, tak samo uczucia i zachowania bohaterów. Na początku wydawało mi się, że młody Lecter zamknął się w sobie z powodu traumatycznych przeżyć, o których nie chciał nikomu powiedzieć. To by pasowało do doktora którego znamy. Jednak nie, autor postanowił zrobić z niego uciśnionego chłopca, którego prześladują niezidentyfikowane przerażające wspomnienia, wyrażane wstawkami w środek fabuły. Pierwsze zabójstwo nie zachwyciło, ale tu akurat nie będę się szczególnie czepiać, w końcu był trzynastoletnim chłopakiem.
Dalej. Pojawia się nadgorliwy inspektor, który drąży Hannibalowi dziurę w brzuchu do końca książki. Następnie, jako już student medycyny, Lecter wraca w rodzinne strony by odkryć tę tajemniczą kartę w jego życiu. I tu zaczyna się, jak już ktoś zresztą napisał, typowa amerykańska historia: wielki mściciel idzie tropem swych oprawców, nie zważając na konsekwencje. Jedna wielka zemsta niczym Steven Seagal w każdym filmie. Oczywiście porwanie, wyswobodzenie i nasz heros odchodzi na tle wybuchu (dosłownie).
Skoro mogę, poczepiam się szczegółów: wielka miłość do ciotki w ogóle mnie nie przekonała, po prostu wzdychałam przy każdej ich konfrontacji. Ale dobrze, nie musi mi się podobać. Reakcja Hannibala na wieść, że sam brał udział w konsumowaniu własnej siostry rodem z antycznej tragedii, rozumiem wszystko, każdy normalny człowiek by tak zareagował, ale problem polega na tym, że Hannibal Lecter nie jest każdym normalnym człowiekiem. Na szczęście nie było tam monologu o nieszczęściu i bólu i dzięki za to wielkie panu Harrisowi, bo chyba bym nigdy nie dotrwała do końca. I na koniec mojej okrutnej wyliczanki: okropnie mi brakowało jakiegokolwiek wzdrygnięcia przy scenach zabójstw. A największe rozczarowanie nastąpiło, gdy okazało się, że nie tknął dzieci jednego z oprawców, bo jego córka miała bransoletkę Miszy. Litościwy Lecter, ręce mi opadły.
Podsumowując: przez całą książkę miałam wrażenie, że jest to fanfic osoby, która dopiero zaczęła próbować swoich sił w pisaniu i, co logiczne, ma problem z wykreowaniem bohaterów. Mimo to dałam ocenę 5, jedynie za jedną z moich ulubionych postaci. Nie zmienia to jednak faktu, że przez ten nieudany zabieg literacki pana Thomasa Harrisa dr Hannibal Lecter mimowolnie stracił w moich oczach i żałuję, że przeczytałam tę książkę.

Rozczarowanie. Najlepsze słowo jakim mogę opisać tę książkę. Zazwyczaj wstrzymuję się od pisania opinii, jednak w tym przypadku po prostu muszę wyrazić swój żal.
Wiele się spodziewałam, może nawet za wiele, ostatnią część historii Hannibala Lectera (którego zresztą pokochałam podczas czytania dwóch, a właściwie trzech poprzednich książek, w których występuje jego postać)...

więcej Pokaż mimo to