rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka monumentalna, dająca kolosalną dawkę wiedzy. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę, na to że nie jest to moja epoka, jestem tu laik.

Liczba dynastii, postaci, monarchów, hrabiów, dowódców nie do zapamiętania. Tak samo jak wszelakie zależności w ówczesnych Niemczech (nie zazdroszczę historykom nowożytnych Niemiec!). Aspekty religijne, polityczne, społeczne, gospodarcze czy militarne, to wszystko jest.

Analizy są prowadzone ze sceptycyzmem godnym naukowca, autor stara się pokazywać złożoność czy głębie danych problemów i nieraz obala popularne mity wokół tego konfliktu.

Czyta się nieźle wg. mnie, choć ogromne przytłoczenie informacji nie ułatwia zadania, ale warto.

Z pewnością jeszcze nie raz wrócę do książki, dzięki niej mam wreszcie wizję tego konfliktu niszczącego (głównie środkową) Europę.

Książka monumentalna, dająca kolosalną dawkę wiedzy. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę, na to że nie jest to moja epoka, jestem tu laik.

Liczba dynastii, postaci, monarchów, hrabiów, dowódców nie do zapamiętania. Tak samo jak wszelakie zależności w ówczesnych Niemczech (nie zazdroszczę historykom nowożytnych Niemiec!). Aspekty religijne, polityczne, społeczne, gospodarcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem zdecydowanie, jak to się mówi, Potterhead. Kilka razy przeczytana cała seria, jeszcze częściej obejrzane filmy. Kilka dodatków do serii, nakupowane gadżety, co nie takie oczywiste fan Fantastycznych Zwierząt, no i hejter Przeklętego Dziecka.

Dla odmiany jednak wiem że są ode mnie "gorsi", co np. wykupują każdą edycję serii, w tym co ważne, te ilustrowane.

Tym wstępem: dla mnie podany Almanach jest doskonały. Wszystko jeszcze nie przejrzane, przeczytane, ale spora, większa część już tak.

Przede wszystkim jest to jedna wielka ilustracja do serii Harrego Pottera. Autorzy obrazków musieli włożyć ogromny nakład pracy w to, i to nakład z bardzo dobrym wizualnie efektem.

Dobór tematyczny wg. mnie też odpowiedni, mamy przegląd znanych historii i miejsc z Harrego Pottera.

Wydaje mi się, aczkolwiek powinni się wypowiedzieć więksi "spece" od tego co Rowling umieszczała np. na Pottermore, że kilka informacji, nie wiele ale jednak, jest nowych. Ogólnie tekstów nie jest za dużo, ale mam odczucie że jest ich tyle ile trzeba.

Ostatecznie mam wrażenie że to idealna książeczka gdy na wieczór chcemy na kilkanaście minut znaleźć się w tym uniwersum, wzruszyć się wspominając sobie niektóre fragmenty.

Dla mnie naprawdę świetne.

Jestem zdecydowanie, jak to się mówi, Potterhead. Kilka razy przeczytana cała seria, jeszcze częściej obejrzane filmy. Kilka dodatków do serii, nakupowane gadżety, co nie takie oczywiste fan Fantastycznych Zwierząt, no i hejter Przeklętego Dziecka.

Dla odmiany jednak wiem że są ode mnie "gorsi", co np. wykupują każdą edycję serii, w tym co ważne, te ilustrowane.

Tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak ktoś oglądał film to ta książka nic nowego nie wnosi, to jej podstawowa wada.
Będzie ten komentarz recenzją nie tyle samej książki co całej serii Fantastycznych Zwierząt.
Otóż uważam że to świetny dodatek do serii Harrego Pottera. Rozumiem krytycyzm, aczkolwiek myślę że z perspektywy czasu seria zostanie włączona do "kanonu" tego świata (co nie musi się stać co widać na przykładzie HP i przeklęte dziecko które uważam za klapę).
O drobne problemy jak wiek Mcgonagall nie dbam.
Pomijając ogólnie magiczną atmosferę, szczególnie udana jest postać młodego Dumbledore'a który w jakimś stopniu przypomina tego starszego. świetna jest jego relacja z Newtem, tak podobna do tej z Potterem, choć jednocześnie inna, bo i Newt to inna postać.

Jak ktoś oglądał film to ta książka nic nowego nie wnosi, to jej podstawowa wada.
Będzie ten komentarz recenzją nie tyle samej książki co całej serii Fantastycznych Zwierząt.
Otóż uważam że to świetny dodatek do serii Harrego Pottera. Rozumiem krytycyzm, aczkolwiek myślę że z perspektywy czasu seria zostanie włączona do "kanonu" tego świata (co nie musi się stać co widać na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W latach 80-tych Jan Turnau zbierał relacje, wspomnienia z czasów okupacji w których można było jako bohatera głównego a jednocześnie "dobrego", wskazać Niemca. Tak powstała ta wizualnie bardzo mała książeczka. Relacji tych jest ponad 90. Całkiem sporo. To jak autorzy rozumieli kim był przyzwoity Niemiec tamtych czasów może nieco różnić, w niektórych opowieściach po prostu nie byli prześladowcami z założeniem że przecież mogli. W innych aktywnie pomagali Polakom (czasem też wspominano Żydów) przyjaźnili się z nimi itp. Czasem są to bardzo krótkie opowiastki jak dany Niemiec zachował się w konkretnej sytuacji, w innych opisują osoby które działały dłużej. Geograficznie mamy tu rozstrzał od Niemców na terenach okupowanej Polski do Niemców w Rzeszy którzy spotykali się z Polakami przy okazji ich pracy przymusowej lub w obozach. Najczęściej to raczej zdarzenia o podtekście katolickim, pytanie na ile to narzuca profil czasopism w których Turnau szukał relacji, tzn. Niemcy którzy w jakiś sposób "wyciągali rękę" do Polaków byli katolikami, sporadycznie chodziło o duchownych (niemieckich) wprost. Można też zauważyć co nie zaskakuję, że częściej pojawia się Wermacht i cywile, ale strażnicy obozowi, gestapo, a nawet SS też tu się znajdą.

Ogólnie polecam, bo w oczywisty sposób to inna perspektywa na okres okupacji. Lista zdecydowanie nie wyczerpuje Niemców którzy zachowali się w okresie wojny "przyzwoicie", brak tu choćby najsłynniejszych Hosenfelda czy Schindlera.

W latach 80-tych Jan Turnau zbierał relacje, wspomnienia z czasów okupacji w których można było jako bohatera głównego a jednocześnie "dobrego", wskazać Niemca. Tak powstała ta wizualnie bardzo mała książeczka. Relacji tych jest ponad 90. Całkiem sporo. To jak autorzy rozumieli kim był przyzwoity Niemiec tamtych czasów może nieco różnić, w niektórych opowieściach po prostu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kryzys opioidowy w USA to mało znany problem w naszym kraju, w końcu to coś wyjątkowego dotyczącego praktycznie tylko północnej Ameryki, a Stany w szczególności. Trzeba zatem podkreślić jak wielki jest to kryzys. Od końca lat 90-tych następuję systematyczny wzrost liczby ofiar w wyniku przedawkowania narkotyków, głównie opioidów. Dla porównania w roku 2021 w USA zmarło z tego powodu 100 tys. ludzi, w Unii Europejskiej której żyje więcej ludzi ok. 6 tys. Obecnie kręci się to wokół heroiny i fentatylu które są do USA przemycane z Meksyku i Chin, ale początki zaczęły się od opisywanej w książce rodziny Sacklerów i ich firmy Purdue Pharma która zaczęła sprzedawać lek opiatowy, Oxycontyn w latach 90-tych.

Zanim jednak do tego doszło zbudowano fortunę rodziny, a zrobił to głównie jeden człowiek Artur Sackler który zmarł zanim pojawił się Oxycontyn. Początkowo więc opisywana jest biografia głównie tej postaci. W toku kariery można stwierdzić m.in. miał kilka nieczystych zagrań biznesowo-moralnych ale dużego wrażenia to przynajmniej na mnie nie zrobiło. Oprócz tego miał obsesje kolekcjonowania sztuki i filantropii dzięki czemu nazwisko Sacklerów kojarzono przede wszystkim z tym obszarem ich działalności w licznych instytucjach nauki i sztuki.

Później mamy przesunięcie uwagi na młodszych braci Artura i ich potomków, i na sam kryzys opioidowy który rozpętali. Jest tu dużo niuansów nad którymi można zastanawiać się, ale generalnie wygląda to tak że Sacklerowie podchwycili kilka haseł które usłyszeli o opioidach nie dbając kompletnie o weryfikacje naukową i zwietrzyli wielką szansę na biznes poprzez stworzenie Oxycontynu. Później gdy zaczęły wychodzić na światło dzienne problemy z uzależnieniem od nowego leku można powiedzieć że bardziej ucieszyli się niż jakkolwiek zmartwili bo oznaczało to większy przychód. Opory pojawiły się dopiero gdy zaczęła im grozić lawina pozwów, ale nawet wtedy nie zrobili żądnego kroku w tył, a do jakiekolwiek odpowiedzialności nie przyznali się do dziś.

W tle tej historii autor często opowiada o różnych rezydencjach Sacklerów i ich filantropii, chce się powiedzieć bajeczne bogactwo. Ma się wrażenie że przynajmniej niektórzy członkowie rodu zasadniczo niewiele pracowali, dostali po prostu to w spadku, ale też w coraz większy stopniu mogli tak żyć dzięki sprzedaży leku (narkotyku) i tym samym cierpień milionów Amerykanów (autor wg. mnie za mało podaje przykładów jak dokładnie wyglądał ten kryzys w praktyce, np. ilustrując to konkretnymi opowieściami uzależnionych i ich rodzin). Niektórzy z rodziny nie musieli nawet interesować tym interesem i epidemią narkotykową, żyli w swoim bajecznym świecie a pieniądze "same przychodziły".

Ostatecznie amerykańskie społeczeństwo potępiło Sacklerów. Wiele instytucji typu muzea czy uniwersytety, poczuło się zmuszonymi do odcięcia się od nich, spotkała ich można odnieść wrażenie bezustanna batalia sądowa która trwa do dziś. To efekt działań licznych dziennikarzy, aktywistów, prokuratorów itp. Ostatecznie, choć jest to zwycięstwo niepełne, wygrało społeczeństwo obywatelskie.

Książkę należy polecić, czyta się dobrze, ale przede wszystkim pokazuje ważną historie i o człowieku jako takim (i skali jego potencjalnej chciwości), jak i o wadach kapitalizmu które trzeba systematycznie naprawiać.

Kryzys opioidowy w USA to mało znany problem w naszym kraju, w końcu to coś wyjątkowego dotyczącego praktycznie tylko północnej Ameryki, a Stany w szczególności. Trzeba zatem podkreślić jak wielki jest to kryzys. Od końca lat 90-tych następuję systematyczny wzrost liczby ofiar w wyniku przedawkowania narkotyków, głównie opioidów. Dla porównania w roku 2021 w USA zmarło z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Teologia ewolucyjna. Założenia – problemy – hipotezy Wojciech Grygiel, Damian Wąsek
Ocena 7,5
Teologia ewolu... Wojciech Grygiel, D...

Na półkach:

Jedna z książek która w ostatnich latach pobudziła moją największą refleksje.
Jestem wątpiącym agnostykiem, bądź też wątpiącym wierzącym, ale w tym przypadku ciężko byłoby mi zdefiniować Boga, ale po kolei...

Książka podejmuje stosunek teologii do współczesnej nauki, nie tylko w tym wymiarze jak pogodzić współczesne chrześcijaństwo z wynikami w nauce, także w tym wymiarze, co dla mnie nowe, że teologia czerpie inspiracje z tychże badań i tworzy nowe interpretacje.

Kwestia samej teorii ewolucji jest już, przynajmniej w moim odczuciu, mocno oklepana poprzez wiele odpowiedzi na teksty Dawkinsa. Z matematycznością przyrody i tego implikacji (w tym wypadku wzmacniających wiarygodność religii) spotykałem się w książkach Hellera czy wykładach Meissenera.

Bez wątpienia miałem w swoim życiu refleksje na temat tego że nauka, czy to neuronauka czy psychologia ewolucyjna czy inne pochodne od nich de facto tłumaczą wszystkie obszary aktywności człowieka łącznie z tymi do tej pory zarezerwowanymi dla rzekomej "duchowości" jak poczucie wartości etycznych. Tu rodzi się fundamentalny problem po co włączać w to wszystko jakąś "dusze". Zapewne uznawałem że kwestie funkcjonowania człowieka są zbyt złożone by na ten moment nauka była w stanie je rozstrzygnąć a być może nigdy nie będzie mogła-i tak w swoich rozważaniach temat ten rozwiązałem. Autorzy którzy podjęli ten wątek, bardzo uczciwie trzeba dodać jak na duchownych, uświadomili mi jednak jak dalekie są implikacje dla teologii stąd wynikające.

Podobnie bagatelizowałem problem niewiarygodności literalnej interpretacji Księgi Rodzaju-niby nic nowego w końcu że nie uznajemy że świat powstał w 7 dni itd. Tyle tylko, jak pokazali autorzy, takie podejście prowadzi też do podważenia istotnego dogmatu grzechu pierworodnego, a to znów prowadzi do dalekiej reinterpretacji naszego pojmowania chrześcijaństwa w tym aspekcie.

Jak się zestawi tekst tej książki z tym czym na co dzień zajmują się katolicy w naszym i nie tylko kraju, a przynajmniej jakaś ich część, tzn. wojenkami obyczajowymi, traktowanymi jako obrona chrześcijaństwa, ma się wrażenie że autorzy omawianej książki reprezentują jakąś inną religię. A mówiąc bardziej wprost, ogół katolików najwyraźniej wyznaje mniej lub bardziej mityczną formę chrześcijaństwa niezgodnego z naukowym obrazem świata. Skala tego zjawiska dopiero teraz mi się uświadomiła, bo też trzeba dodać że wojujący ateizm czy antyklerykalizm w mocno nietrafiony i uprzedzony sposób to określa, czasami samemu wpadając tą pułapkę (np. grupki negujące historyczność postaci Jezusa). Konieczne jest też dodać że to że zwykli ludzie nie nadążają za nauką nie jest jakoś specjalnie wyjątkowe dla naszych czasów i dla grupy społecznej jaką są katolicy.

Dodam na koniec że dla mnie całkiem jest przekonująca koncepcje istnienia Boga, zwłaszcza w kontekście rozwoju współczesnej fizyki i wspomnianej "matematyczności przyrody". Ale znaczącą mniej dla mnie jest przekonujące łączenie tego obrazu z tym co zawiera Pismo Święte . Momentami nawet miałem współczujące odczucia względem autorów, którzy stoją przed coraz trudniejszym zadaniem jak pogodzić księgi pisane 2 tysiące lat temu lub w jeszcze odleglejszej przeszłości z tym co dziś mówi nauka. Co jest w tym istotne, jako wierzący katolicy ostatecznie za najważniejszą prawdę o Bogu muszą traktować to co w tychże księgach napisane. Jeśli dodatkowo uwzględni się badania historyczne które lepiej znam w kontekście Nowego Testamentu (tu należy polecić Bart Ehrmana), a także pytanie typu dlaczego Jezus a nie Mahomet czy inna tego typu postać ma być tym wyznacznikiem jak myśleć o Bogu, dla mnie całościowo pojmowany światopogląd chrześcijański niestety chyba nie jest przekonywujący.

Jedna z książek która w ostatnich latach pobudziła moją największą refleksje.
Jestem wątpiącym agnostykiem, bądź też wątpiącym wierzącym, ale w tym przypadku ciężko byłoby mi zdefiniować Boga, ale po kolei...

Książka podejmuje stosunek teologii do współczesnej nauki, nie tylko w tym wymiarze jak pogodzić współczesne chrześcijaństwo z wynikami w nauce, także w tym wymiarze,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autor mnie dosyć szybko zirytował bo krótko podsumowując przyczyny wybuchu wojny secesyjnej stwierdził "najbardziej eksponowanym, lecz nie najważniejszym, powodem tego konfliktu była kwestia niewolnictwa", powołał się przy tym na polskich autorów, w tym autorów innych HB-eków. Jak idzie o to że politycy południa otwarcie mówili że chodzi im właśnie o niewolnictwo, to wytłumaczył to tak że oni nie mogli mówić o kwestiach podatkowych bo zwykli ludzie by tego nie zrozumieli. W XXI wieku dalej nie rozumieją a dla polityków nie ma lepszego powodu do atakowania przeciwników...
Jak ktoś chce merytorycznie poczytać o przyczynach wybuchu wojny to zalecam "Battle Cry of Freedom", McPhersona, chyba najlepsze co jest po polsku w ogóle o wojnie secesyjnej.
Pomijając kwestie mitu Lost Case, jak na HB-ek dość mało istotna bitewka z punktu widzenia militarnego. Autor zatem kompiluje różne wątki, trochę o kawalerii w wojnie secesyjnej, trochę o słynnym Forreście, trochę o samym starciu, a trochę o śledztwie wokół niego. I to mi pasuje, taka koncepcja na tą książkę.
Trochę mnie ciekawi, na ile Forrest był zatwardziałym rasistą przekonanym o słuszności sprawy niewolnictwa-z książki tego nie wiem. Oczywiście popierał Konfederacje i handlował wcześniej ludźmi, tym nie mniej skala ideologicznego radykalizmu mogła być tu różna.

Autor mnie dosyć szybko zirytował bo krótko podsumowując przyczyny wybuchu wojny secesyjnej stwierdził "najbardziej eksponowanym, lecz nie najważniejszym, powodem tego konfliktu była kwestia niewolnictwa", powołał się przy tym na polskich autorów, w tym autorów innych HB-eków. Jak idzie o to że politycy południa otwarcie mówili że chodzi im właśnie o niewolnictwo, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Egzekucje jesienią 1943 w Warszawie i reakcja podziemia na nie, co jest głównym tematem książki, to faktycznie wydarzenia spektakularne i traumatyczne, a jednocześnie zapomniane, jak sam autor słusznie zauważa z powodów wydarzeń późniejszych czyli powstania.

Autor zaznaczył że chce wyjść z ujęcia "perfomatywnego", choć tak do końca nie wiem co tym chciał wnieść. Na pewno czuć że patrzymy na omawiane wydarzenia jak na swego rodzaju spektakl i wydaje się to faktycznie ciekawe spojrzenie.

Najbardziej cenna była dla mnie perspektywa autora który wyszedł z martyrologicznego spojrzenia na ten okres historii, i stara się patrzeć bardziej zdystansowanym okiem na omawiane wydarzenia. Przy okazji są tu bardzo ciekawe tematy poruszane takie jak żądza zemsty Polaków i to jak to się potem miało przekładać na ich działania. Omawia to m.in. na przykładzie powstania warszawskiego (gdzie ocenia że powstańcy co do zasady powstrzymali się "dzikiego" szału masakr na wcześniejszych oprawcach), oraz na procesach powojennych, szczególnie tych którym towarzyszyły publiczne egzekucje.

Spokojnie można polecić tą pracę, bardzo dobra. Na koniec o autorze: jest doktorantem na wydziale nauk politycznych UW.

Egzekucje jesienią 1943 w Warszawie i reakcja podziemia na nie, co jest głównym tematem książki, to faktycznie wydarzenia spektakularne i traumatyczne, a jednocześnie zapomniane, jak sam autor słusznie zauważa z powodów wydarzeń późniejszych czyli powstania.

Autor zaznaczył że chce wyjść z ujęcia "perfomatywnego", choć tak do końca nie wiem co tym chciał wnieść. Na pewno...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przyszłość zależy od nas. Przewodnik po kryzysie klimatycznym dla niepoprawnych optymistów Christiana Figueres, Tom Rivett-Carnac
Ocena 6,4
Przyszłość zal... Christiana Figueres...

Na półkach:

Nieco problematyczne jest określenie do kogo jest kierowana ta książka.
W idealnym świecie zapewne do osoby która nie wie za wiele o kryzysie klimatycznym, a po przeczytaniu książki stanie się bohaterem w walce z nim.
W realnym świecie spora części ludzi jest i pozostanie obojętna, denialiści pozostaną zaś denialistami, a tych którzy akceptują naukę i tak przekonywać nie trzeba. Także jestem pesymistyczny nastawiony do sensu tej, co do zasady optymistycznej, książki.

Jak o mnie idzie od lat jest głęboko zaniepokojony kryzysem klimatycznym i popieram a czasem aktywnie działam na rzecz walki z nim-i ta książka nic nie wniosła. Spora cześć argumentów powtarza się w wielu źródłach, artykułach, książkach itp.

I tą krytykę skończę mimo wszystko pozytywnie-nawet kogoś tak przekonanego jak ja jednak dodatkowo zmotywowała do postawy proklimatycznej.

Może warto wspomnieć też na marginesie, bo mamy rok 2023, ocenić czy optymistyczny scenariusz autorów (z 2020 roku) realizuje się-cóż są faktycznie poszlaki że wiele spraw poszło i idzie do przodu, ale szanse na to że zrealizujemy idealny scenariusz 1.5 C ocieplenia chyba już żadne.

Nieco problematyczne jest określenie do kogo jest kierowana ta książka.
W idealnym świecie zapewne do osoby która nie wie za wiele o kryzysie klimatycznym, a po przeczytaniu książki stanie się bohaterem w walce z nim.
W realnym świecie spora części ludzi jest i pozostanie obojętna, denialiści pozostaną zaś denialistami, a tych którzy akceptują naukę i tak przekonywać nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lekturę tą uważam za jedną z najlepszych jaką czytałem, w ogóle.
Główny czynnik, najbardziej tu możliwie subiektywny, to tematyka. Podeszła mi idealnie. Główne moje zainteresowanie to historia nazizmu, ale temat ten może kręcić się wokół wielu wątków: militaria, Holokaust, biografie czołowych nazistów itd. Najbardziej ciekawa wydaje mi się chyba perspektywa "zwykłych ludzi" wobec reżimu nazistów, szczególnie Niemców, ale nie tylko.

I to jest właśnie ten temat w który uderzył Fritzsche którego jedna już książka, bardzo popularna w tych tematach, była wydana po polsku.
Zatem widzimy Europa pod okupacją nazistów i staramy się spojrzeć jakie ludzie przyjmowali postawy wobec z jednej strony oszołamiających militarnych sukcesów a potem brutalnej wojny szczególnie na wschodzie, z drugiej strony wobec zbrodni przez nich popełnianych, z Holokaustem na czele.

To wątek olbrzymi, jeśli grupa ludzi a jednocześnie obszar geograficzny w naszym zasięgu określimy Europą. Stąd autor co już we wstępie zaznacza wybiera na wyrywki zagadnienia.

Tematycznie wybije się okupowana Polska, Francja i trochę jest też perspektywy ze Szwajcarii. Teksty, obejmujące np. stosunek do Niemców w różnych krajach, stosunek do Żydów itp., są dobrze napisane, dobrze się je czyta. Dla mnie świetnym odkryciem były przytaczane przez autora źródła, chyba najbardziej mnie "wgniotła" opowieść autora o szwajcarskich lekarzach którzy pojechali w 1941 za niemieckimi wojskami do Rosji i z żołnierzami Rzeszy rozmawiali tam całkiem otwarcie o ich światopoglądzie co potem skrupulatnie zapisywali.

Świetnie też czytało mi się zestawienie okupacji Francji i Polski.

Warto wyróżnić, może nawet od tego powinno zacząć się, uniwersalny charakter narracji autora. Dotyka on ogólnoludzki wartości i omawia je na przykładach. Mamy tu perspektywę obu stron, opisywane są postawy zarówno Niemców jak i okupowanych przez nich narodów, czy eksterminowanych Żydów.

Odnośnie okupacji Polski, a w kontekście ostatniej awantury wokół Engelking, myślę że gdyby przytoczyć co autor pisze o stosunku ogółu społeczeństwa polskiego do Holokaustu, byłoby to plus minus to samo co twierdzi nasza socjolog-historyk, tym bardziej zaskakuje nieco ze taką książkę wydał instytut który być może niesłusznie mi kojarzy się z inną narracją.

Z wad: jedna zasadnicza. Autor wyraźnie podaje kilka razy nie właściwe dane liczbowe na temat np. mieszkańców Warszawy, strat wojennych itp. itd. co jest dość regularnie prostowane przez polską redakcje książki.

Lekturę tą uważam za jedną z najlepszych jaką czytałem, w ogóle.
Główny czynnik, najbardziej tu możliwie subiektywny, to tematyka. Podeszła mi idealnie. Główne moje zainteresowanie to historia nazizmu, ale temat ten może kręcić się wokół wielu wątków: militaria, Holokaust, biografie czołowych nazistów itd. Najbardziej ciekawa wydaje mi się chyba perspektywa "zwykłych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę zakupiłem bo chciałem coś dostępnego o legendarnych angielskich kibolach, a to była jedyna pozycja.

Znam trochę środowisko kibicowskie, kibolskie, ultras-zwał jak zwał, zarówno z własnego doświadczenia jak i z różnych czytanych relacji. Opinie o tej książce widziałem niekoniecznie pochlebne. Ja jestem bardzo zadowolony.

Autor faktycznie w pewnym momencie uciekł w psychologie czy socjologie, ostatecznie jest neutralnym obserwatorem i próbuję jakoś wytłumaczyć zjawisko tego co widzi (a co na chłodno patrząc jest bezsensowną przemocą). Opisuje też Front Narodowy-nie zajmuje to jakoś dużo miejsca, a jest to uzasadnione, kibole angielscy byli radykalnymi prawicowcami, podobnie jak nasi współcześni w Polsce (jak ktoś mi powie że w "ekipach" nie dominuje rasizm to go wyśmieje).

Główna jednak narracja to relacje z meczy,a dokładniej z awantur. A te napisał autor naprawdę barwnie. Zamieszki z Turynu "wgniotły mnie w fotel", tzn. atrakcyjność opisu ich. Warto dodać co i inni zauważyli-udany sarkazm dziennikarza.

Co do rzeczywistości kiboli angielskich z lat 80tych na tle naszej polskiej rzeczywistości XXI wieku-zabrzmi dziwnie ale wygląda to u nas całkiem cywilizowanie. Zdarzają się burdy, a kibole mają destrukcyjne odruchy (swego czasu modne były "promocje" na stacjach benzynowych), ale nie jest to porównywalne z szarańczą jaką byli Anglicy.

Inna refleksja, ruch kibicowski/ultras jest dużo bardziej złożony niż perspektywa angielskich chuliganów. Zupełnie inaczej wygląda to np. na południu Europy, a jeszcze inaczej dziś w środkowo-wschodniej Europie gdzie "ekipy" zrobiły się grupami "sportowców" bijącymi się po lesie, a czasem nawet na oktagonie. Zatem autor książki liznął jedynie jednego kawałka wielkiej układanki jaką jest ogólnoświatowy ruch kibicowski. Jest tu wiele innych ciężko obiektywnie wytłumaczalnych zjawisk niż sama przemoc dzikiego tłumu.

Książkę zakupiłem bo chciałem coś dostępnego o legendarnych angielskich kibolach, a to była jedyna pozycja.

Znam trochę środowisko kibicowskie, kibolskie, ultras-zwał jak zwał, zarówno z własnego doświadczenia jak i z różnych czytanych relacji. Opinie o tej książce widziałem niekoniecznie pochlebne. Ja jestem bardzo zadowolony.

Autor faktycznie w pewnym momencie uciekł w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W 1963 roku niemiecki dramaturg Hochhuth przedstawił publiczności swoją sztukę “Namiestnik”, jej tytuł nawiązywał do roli papieża, w tym wypadku Piusa XII, którego oskarżono w spektaklu co najmniej o zobojętnienie na Holokaust który trwał w czasie jego pontyfikatu (1939-1958). Hochhuth rozpoczął tym wystąpieniem jedną z najgorętszych debat w historiografii która toczy się wokół postawy Piusa XII w czasie II wojny światowej.

“Namiestnik”, w 2007 roku oskarżono autora dramatu że działał z inspiracji komunistycznych służb, jest zdecydowanie tendencyjnym dziełem- nie umniejsza to jednak kontrowersji wokół papieża, w czasie gdy miliony ludzi kierowano wprost do komór gazowych Pius publicznie tylko raz nawiązał, w czasie Bożego Narodzenia roku 1942, do tych wydarzeń, nie ujmując jednak wprost kto jest ofiarą a kto oprawcą. Jak to wytłumaczyć?

Dyskusja trwała kolejne dekady, gdy w marcu 2019 roku papież Franciszek zaskoczył świat przyspieszając otwarcie watykańskich archiwów które dotyczyły pontyfikatu Piusa XII. Praca “Biuro papieża. Pius XII i Żydzi” autorstwa Johana Ickxa jest pierwszą opublikowaną książką w Polsce opartą m.in. na tych nowych dokumentach.

Autor, Johan Ickx jest historykiem Kościoła, oraz watykańskim archiwistą. Co warto od razu dodać-nie jest historykiem II wojny światowej, czy Holokaustu, w książce zdarzają się nieliczne błędne stwierdzenie które mogą to potwierdzić. Nie jest to jednak istotny zarzut, zważywszy że dominująca część książki skupia się na polityce Watykanu i jest zbudowana na watykańskich źródłach świetnie znanych autorowi. Kolejnym wartym odnotowania faktem jest reportażowy styl w jakim Ickx pisze, skutek jest podobny do wielu analogicznych przypadków: książkę dobrze czyta się, kosztem jednak jest miejscami utrata obiektywnego dystansu badacza, autor bowiem czasem “czyta w myślach” postaciom o których pisze. I w końcu należy zaznaczyć że Ickx nie kryje swoich sympatii, a wręcz podziwu dla Piusa XII.

Książka jest napisana w formie niezależnych od siebie opowieści które ujmują różne aspekty działania Watykanu w czasie II wojny światowej. Wbrew tytułowi książki Ickx nie skupia się jedynie na Żydach, dla przykładu, co istotne dla polskiego czytelnika, nasz kraj też zajmuje w niej ważne miejsce. Wybrane historie przez autora krążą po różnych krajach w których zaostrzał się Holokaust, dotykają też perspektywy zwykłych osób piszących do papieża z prośbą o pomoc, znajdą się dość sensacyjne w czytaniu relacje z napięć między niemieckimi i włoskimi agentami którzy przekraczali próg terytorium Watykanu próbując schwytać ukrywanych tam uchodźców, a władzami Stolicy Apostolskiej. Co należy dodać, książka w tej formie nie może, ani nawet nie jest próbą, całościowego osądu postawy papieża.

Podstawowe wrażenie jakie wywierają przytaczane opowieści prowadzą do powtarzającego się schematu:bezradności Watykanu. Wydaje się że w dyskusjach wokół postawy papieża i jego doradców rzadko się to podkreśla. Ickx przytacza wiele próśb kierowanych do Stolicy Apostolskiej które były tam komentowane krótko-nic nie możemy zrobić. W innych sytuacjach autor wydaje się być zaskakująco bezkrytyczny. Przykładem może być ocena nuncjusza w Bukareszcie, Andrea Cassulo, który interweniował w Rumunii na rzecz ochrony Żydów w tym kraju, z jednym istotnym zastrzeżeniem: dotyczyło to tych nawróconych na katolicyzm. Czy zatem motywacją nuncjusza była uniwersalna chęć ochrony ludzkiego życia, czy współwyznawców? Autor wsparty deklaracją rabina Bukaresztu wdzięcznego Cassulo za interwencje w czasie wojny wręcz bezdyskusyjnie uznaje że kierował się pierwszą wspomnianą pobudką. Inny rzucający się w oczy przykład, francuska katoliczka pochodzenia żydowskiego, rozwódka mieszkająca z narzeczonym, zwróciła się do Kościoła o wsparcie zorganizowania wyjazdu z kraju, nuncjusz z Paryża skomentował “nie zasługują oni na pomoc”, co Ickx tłumaczy stanem cywilnym petentki-i choć można zlekceważyć to mówiąc o obyczajowości epoki, trudno nie dojść do refleksji że ówczesny katolicyzm kierował się nie do końca odpowiednią hierarchią wartości. Co najważniejsze autor w całej swojej książce ani razu nie spróbował nawiązać do fundamentalnej kwestii-czy publiczne milczenie Piusa XII w sprawie Holokaustu było uzasadnione?

Dyskusje, niekoniecznie te akademickie, o Piusie XII potrafią przybrać z punktu widzenia znanych faktów historycznych dość odległą od nich postać. Nie sposób nazwać Piusa XII “papieżem Hitlera”, nie sposób też uznać że był on obojętny na los Żydów czy, co też bywa dyskutowane, polskich katolików. I opowieści przytoczone przez Ickxa, także przy uwzględnieniu powyżej wspomnianych niuansów, wzmacniają ten obraz i wręcz nie dają przestrzeni do podobnych ocen. W tym kontekście bez wątpienia książka ma ogromną wartość na polskim rynku książki historycznej.

Pozostaje książkę polecić, i życzyć nam, polskim czytelnikom, kolejnych bardziej analitycznie i całościowo oceniających ciągle kontrowersyjnego papieża z okresu Holokaustu.

W 1963 roku niemiecki dramaturg Hochhuth przedstawił publiczności swoją sztukę “Namiestnik”, jej tytuł nawiązywał do roli papieża, w tym wypadku Piusa XII, którego oskarżono w spektaklu co najmniej o zobojętnienie na Holokaust który trwał w czasie jego pontyfikatu (1939-1958). Hochhuth rozpoczął tym wystąpieniem jedną z najgorętszych debat w historiografii która toczy się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla mnie ta książka jest żywym dowodem że nie ma sensu udawać że matematykę da się opisać łatwiej niż jest to podane w standardowych podręcznikach, z "ciężką" symboliką, dowodami itp. itd.

Wbrew pozorom jeśli chcemy ją zrozumieć to nie ma odwrotu od tego. Ta książka próbuje przedstawić matematykę bardziej "przyjacielsko" bo w toku normalnej rozmowy dwojga ludzi-ale jeśli chce się dobrze zrozumieć teorie o której oni mówią to tylko to utrudnia ten proces.

Tak po za tym sam pomysł wydania książki o mało znanym aspekcie matematyki bardzo fajny.

Pisał absolwent matematyki.

Dla mnie ta książka jest żywym dowodem że nie ma sensu udawać że matematykę da się opisać łatwiej niż jest to podane w standardowych podręcznikach, z "ciężką" symboliką, dowodami itp. itd.

Wbrew pozorom jeśli chcemy ją zrozumieć to nie ma odwrotu od tego. Ta książka próbuje przedstawić matematykę bardziej "przyjacielsko" bo w toku normalnej rozmowy dwojga ludzi-ale jeśli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze co należy stwierdzić, wykonanie. Bardzo dobrej jakości papier, wiele ilustracji, zdjęć.

Tematyka typu mikrohistorie. Mamy opis z jednej strony rodzinnego przedsiębiorstwa, z drugiej trochę historii mody, i poprzez te dwa tematy możemy obserwować zmiany cywilizacyjne tej epoki, czy raczej tych epok, czasy Belle Epoqe,lata międzywojenne.

Firma założona w mieście będącym częścią imperium rosyjskiego była częściowo nastawiona na klientów z Rosji, więc gdy Polska odzyskała niepodległość utraciła część zysków, tak to widzimy oczami konkretnych przedsiębiorców wielką historię. Lata działalności firmy to różne zjawiska, początek mody rozumianej jako obszar sztuki, emancypacja kobiet, upowszechnianie się przemysłu odzieżowego, pojawienie się protestów robotniczych, w końcu kryzys gospodarczy który spowodował upadek firmy.

Z drugiej strony moda. Akurat niedawno czytałem "Lalkę" nadrabiając zaległości z liceum, więc czytając o elitarnej modzie II połowie XIX wieku mogłem zobaczyć oczyma wyobraźni spacery po Łazienkach panny Łęckiej. Zresztą Lalka była źródłem dla autorki opracowania. Zdjęcia z lat międzywojennych pozwalają zobaczyć zmieniający się styl. Różnego rodzaju klasyczne dzieła polskiej literatury potwierdzają z kolei elitarność domu mody Herse.

Merytorycznie tylko w III częśći w której było sporo technicznych opisów ubioru czułem się zagubiony, choć jednocześnie trzeba dodać że obok tego typu opisów są tam bardzo ciekawe komentarze do konkretnie pokazywanych przykładów ubioru z domu Herse (np. o tym jak przenikała się kobieca moda z kobiecą higieną a ta z kolei z emancypacją).

Polecam tym którzy chcą zatracić się wykwintnym życiu końca XIX wieku i początku XX wieku widzianym oczami domu mody.

Pierwsze co należy stwierdzić, wykonanie. Bardzo dobrej jakości papier, wiele ilustracji, zdjęć.

Tematyka typu mikrohistorie. Mamy opis z jednej strony rodzinnego przedsiębiorstwa, z drugiej trochę historii mody, i poprzez te dwa tematy możemy obserwować zmiany cywilizacyjne tej epoki, czy raczej tych epok, czasy Belle Epoqe,lata międzywojenne.

Firma założona w mieście...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nie wiem czy kocham Cię jeszcze dziś, jedno wiem, że kocham Warszawę, że jest ona dla mnie symbolem i uosobieniem Ojczyzny."

"Ani nie myślało się wtedy o wojsku, ani o Warszawie, ani o Polsce-tylko o sobie, o tym jedynym życiu"

Dwa cytaty dwóch różnych osób z książki "Nieba i ziemi nie widać" na którą składają się wspomnienia ludzi którzy przeżyli oblężenie Warszawy 39' roku.

Bardzo żywe, i na różny sposób przejmujące, mające trochę zbieżnych opisów, np. kult, który był wręcz religijny czasem, prezydenta Starzyńskiego, radość z przyłączenia się Anglii i Francji do wojny, szok gdy rząd opuszcza miasto, katastrofalny nalot z 25 września, kapitulacja miasta (jedna kobieta wspominała że gdy uświadomiła sobie klęskę krótko po tym jak ludzie fałszywie powtarzali ze Niemcy przestali strzelać bo Niemcy się wycofują, przeżyła konkretne załamanie nerwowe).

Powtarza się patriotyczna nuta, nastrój z drugiego cytatu (z zamieszczonych na początku), który brzmi przede wszystkim antywojennie był tylko w jednym z ok 20 wspomnień. Najdłuższa zaś relacja jest od mężczyzny odznaczonego za bohaterstwo przez Starzyńskiego ( główny bohater mówił o nim z gigantycznym wręcz uwielbieniem).
Dla ciekawych autentycznych relacji, września 1939 roku, czy historii Warszawy, warto.

"Nie wiem czy kocham Cię jeszcze dziś, jedno wiem, że kocham Warszawę, że jest ona dla mnie symbolem i uosobieniem Ojczyzny."

"Ani nie myślało się wtedy o wojsku, ani o Warszawie, ani o Polsce-tylko o sobie, o tym jedynym życiu"

Dwa cytaty dwóch różnych osób z książki "Nieba i ziemi nie widać" na którą składają się wspomnienia ludzi którzy przeżyli oblężenie Warszawy 39'...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna książka, jedna z lepszych jakie przeczytałem, w tempie bardzo szybkim jak na ostatnie moje możliwości.
Historia Warszawy, kupiona trochę przy okazji, bo uznałem że cena jak na Muzeum Warszawy za tak dużą książkę nie jest zła (63 złote, ok. 800 stron).

Co do tej tematyki to mam tu pewną refleksje czy mój lokalny patriotyzm, całkiem silny nie zakrzywia mi obrazu co często się przecież zdarza. Czy zatem interesują mnie np. historie innych miast? Raczej mniej. Przyznać jednak można że np. na tle takiego Londynu czy Nowego Jorku Warszawa ma bardziej zawrotną i burzliwą przeszłość, zmienną, a to zawsze zwiększa krąg zainteresowanych.

Inna refleksja-jak pisać historie miasta, zwłaszcza stołecznego? Czy jeśli będziemy opisywać kolejne ważne wydarzeia mające miejsce w Warszawie, np. obronę miasta w 1939, zamach majowy, uchwalenie konstytucji 3 maja, to nie będzie to po prostu historia polityczna Polski?

Czytanie z kolei kolejnych danych statystycznych o tym jak Warszawa się rozwijała terytorialnie czy demograficznie jest zwyczajnie nużące.
Autor Brzostek odpowiada na to spojrzeniem głównie oczami "zwykłych mieszkańców", a że nie da się zdefiniować "zwykłego mieszkańca" może to być działacz polityczny, przemysłowiec, ktoś z obrzeża życia miejskiego, stara się być wszechstronny, mniej skupiać się na twardych danych, a w większym stopniu na próbie wyobrażenia sobie Warszawy różnych epok.

Trzeba też wspomnieć o oryginalnym podejściu do pisania historii, od współczesności do korzeni miasta w średniowieczu. W dodatku im dalej w przeszłość, tym bardziej pobieżny opis. To pierwsze wydawało mi się pomysłem naciąganym i na siłę, bardzo szybko przekonałem się jednak do niego, do tego stopnia że wydaje mi się to podejście bardziej naturalne niż to chronologiczne. Druga cecha książki już mi mniej podpasowała. Opis XX wiecznej Warszawy to ok. 400 stron, blisko połowa książki, a Warszawy jako stolicy I Rzeczpospolitej, zatem około 2 stulecia niecałe 100 stron, co nie wynika jedynie z mniejszego zasobu źródeł do epoki, ale także z celowego zabiegu autora. Zabrakło mi też przy czasach RON większego nacisku na stołeczność, królewskość miasta które nadawało jej majestatu, brak tego robi wrażenie, w kontrze do XIX-XX wiecznej historii Warszawy, opisu całkiem małej mieściny, niewiele znaczącej.

Autor ma chłodną głowę historyka, taką jaką należy oczekiwać od specjalisty, dla odmiany czytam równolegle o II-wojenej historii miasta gdzie tamtejszy historyk całkiem obnosi się z "Warszawą Niezłomną", gdy Brzostek pokazuje, że to tylko jako jedno z wizerunków miasta tego czasu, i nie moralizuje.

Jest wiele różnych mitów dotyczących miasta o których nie wiedziałem nawet że istnieją. Szczególnie dyskusja o średniowiecznych korzeniach, otóż wychodzi na to że miasto które mi Warszawiakowi wydawało się rodowicie polskie, ma pochodzenie całkiem niemieckie, co mnie zaskoczyło: poprzez mieszkańców pierwszej Warszawy-niemieckiego pochodzenia.

Autor wykpiwa wszelkie mity o pięknej Warszawie sprzed lat-jest to najwyraźniej tylko jeden z aspektów uniwersalnego powiedzenia "kiedyś to było".
I okazuje się praktycznie wszystko jedno o której epoce mówimy, w każdej mieszkańcy narzekali na Warszawę, i wzdychano do tej z byłej epoki. Oznacza to np. że słynna piękna Warszawa międzywojenna, w oczach jej właściwych mieszkańców piękna nie była-w przeciwieństwie do nigdy nie widzianej przez nich Warszawy z okresu Kongresówki, czyli "sprzed lat". Tamta przekształcona przez zaborcę, dziś czasem się mówi jak komuniści (inni, w tym też czasem ja, narzekają na współczesną deweloperkę) spaczyli nam stolicę, ten schemat się ciągle powtarza.

Apropo Rosjan, kolejne bardzo pozytywne zaskoczenie, Rosjanie rządzili miastem ok. 100 lat a jakoś nigdy nie zastanawiałem nad tym jak tu żyli i czy stworzyli lokalną społeczność i co po sobie zostawili, tak samo zresztą chyba większość warszawskich przewodników-oczywiście z wyjątkiem cytadeli, ale nie o takie dziedzictwo chodzi (i jednej cerkwi którą regularnie mijam). Autor zatem opisuje w jednym rozdziale tą społeczność, bardzo ciekawa perspektywa.

Wychodzi zatem, z wyjątkiem PRL-u także Warszawa wielokulturowa, pierwotnie niemieckiego pochodzenia (pozytywny wkład Niemców trwał i później, oczywiście m.in. za "saskiej Warszawy"), Rosjan, Żydów (i im autor trochę poświęca),także po 89' roku oczywiście wielokulturowość ma różne oblicza, a sam uczę matematyki białoruską młodzież w warszawskim liceum.

O Warszawie walczącej dla sprawy Polski autor oczywiście nie zapomniał, a słabo znany mi okres powstania styczniowego ciągle mam w głowie, z opisem twardego terroru zaborcy opisanego w książce.
Krótko: polecam!

Świetna książka, jedna z lepszych jakie przeczytałem, w tempie bardzo szybkim jak na ostatnie moje możliwości.
Historia Warszawy, kupiona trochę przy okazji, bo uznałem że cena jak na Muzeum Warszawy za tak dużą książkę nie jest zła (63 złote, ok. 800 stron).

Co do tej tematyki to mam tu pewną refleksje czy mój lokalny patriotyzm, całkiem silny nie zakrzywia mi obrazu co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałem i teraz czuję pustkę. Czy może być lepsza recenzja książki, i to historycznej?
Autor jest niemalże zakochany w katarach, tej tematyce. Barwna opowieść, z plejadą bardzo ciekawych postaci, jednak o niezbyt pozytywnych czasach.
Dla mnie laika, idealnie wstrzelone.

Przeczytałem i teraz czuję pustkę. Czy może być lepsza recenzja książki, i to historycznej?
Autor jest niemalże zakochany w katarach, tej tematyce. Barwna opowieść, z plejadą bardzo ciekawych postaci, jednak o niezbyt pozytywnych czasach.
Dla mnie laika, idealnie wstrzelone.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę się świetnie czyta. Temat sam w sobie też ekscytujący, rzymskie legiony nad Łabą! Już prawie zagościli do naszych praprzodków. I w końcu, klęska jaką zadano Rzymianom, czytając pióro Rochaly robi wrażenie.

Jest wada, autor dużo spekuluje, ale jako nie specjalista, nie wiem gdzie opiera się na źródłach a gdzie na swoich domysłach, i można było lepiej to rozdzielić.

Książkę się świetnie czyta. Temat sam w sobie też ekscytujący, rzymskie legiony nad Łabą! Już prawie zagościli do naszych praprzodków. I w końcu, klęska jaką zadano Rzymianom, czytając pióro Rochaly robi wrażenie.

Jest wada, autor dużo spekuluje, ale jako nie specjalista, nie wiem gdzie opiera się na źródłach a gdzie na swoich domysłach, i można było lepiej to rozdzielić.

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lektura encyklik jak nie jest się teologiem, czy watykanistą lub osobą o podobnej profesji, to swego rodzaju intelektualno-etyczne uzupełnienie spojrzenia na świat, którego na co dzień może brakować.

Wielu z nas, a z pewnością ci którzy sięgają po taką literaturę interesuje się tym co się dzieje na świecie. Analizujemy ekonomiczne zyski podmiotów gospodarczych, politykę państw pod kątem ich interesów, naukowo diagnozujemy problemy typu kryzys ekologiczny. Prywatnie żyjemy zdominowani kulturą powierzchowną, konsumpcjonistyczną.

Lektura Fratelli tutti przypomina coś co być może w przeszłych wiekach było bardziej oczywiste. Etyczny wymiar naszej rzeczywistości. Człowiek jest istotą moralną, każdy człowiek. I czasem mam wrażenie że oceniając politykę światową ignorujemy ten aspekt człowieczeństwa. Papież przypomina nam o tym że społeczeństwo współtworzymy także dlatego że mamy w sobie cząstkę dobra którą chcemy dzielić się z innymi, i próbuje w nas wyzwolić tą energię do naprawy świata z jeszcze większym zapałem.

Chrześcijański ideał społeczeństwa to pewnie utopia. Tak samo bez religii, mimo że papież próbuje przekonać że jest inaczej, nie widzę źródła uniwersalnych praw człowieka.

Tak czy siak warto do tych utopijnych celi dążyć, nie zapominać o etycznym wymiarze naszej publicznej działalność, brać pod rozwagę miłość bliźniego w codziennym dniu.

Lektura encyklik jak nie jest się teologiem, czy watykanistą lub osobą o podobnej profesji, to swego rodzaju intelektualno-etyczne uzupełnienie spojrzenia na świat, którego na co dzień może brakować.

Wielu z nas, a z pewnością ci którzy sięgają po taką literaturę interesuje się tym co się dzieje na świecie. Analizujemy ekonomiczne zyski podmiotów gospodarczych, politykę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie podzielam dość mocno krytycznych opinii wokół tej książki.

Mając je w pamięci w trakcie czytania chwilami mogłem czuć się jakby książka była złożona z wielu artykułów w gazecie skąd biorą się częste powtórzenia tej samej historii.

Tak jednak nie jest, oceniając już po całości lektury. Jest ciągła historia od początków zmian podejścia w medycynie, agresywnej polityce firm farmaceutycznych, początków dilerów meksykańskich z Xalisco, po początek drugiej dekady XXI wieku, gdy epidemia opiatów w USA już była jednym z topowych zjawisk zwalczanych przez tamtejszą społeczność.

Czytało się dobrze-może to nie jest powieść, ale nadal czuć że pisze to dziennikarz.

Temat zaś jak wiele razy to przytaczano, niezwykle ciekawy, aktualny i ważny.

Nie podzielam dość mocno krytycznych opinii wokół tej książki.

Mając je w pamięci w trakcie czytania chwilami mogłem czuć się jakby książka była złożona z wielu artykułów w gazecie skąd biorą się częste powtórzenia tej samej historii.

Tak jednak nie jest, oceniając już po całości lektury. Jest ciągła historia od początków zmian podejścia w medycynie, agresywnej polityce...

więcej Pokaż mimo to