-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2011-06-21
2011-06-08
2011-06-08
2011-06-08
Pamiętam, że parę lat temu – stojąc nad brzegiem morza – zadałem sobie pewne pytanie; a gdybym mógł zmienić teraźniejszość? Gdybym potrafił, działając w przeszłości, pokierować historią tak, by potoczyła się po mojej myśli? Wielka władza – i jedno z niespełnionych marzeń ludzkich: umieć kształtować rzeczywistość wedle własnego upodobania. Pamiętam, jak się wtedy uśmiechałem, snując te marzenia w świetle zachodzącego słońca i czując na stopach chłodny dotyk fal. Tego samego wieczoru leżałem w łóżku, czytając „The Bestlarium” Marcina Wolskiego.
Moje nadmorskie rozmyślania były tylko marzeniami – nie miałem możliwości wejrzenia w czas. Ani po to, by kreować rzeczywistość, ani też choćby dla zaspokojenia ciekawości. Nie mogłem więc wiedzieć, że w niedalekiej przyszłości pojawi się książka, która także i o tym będzie traktowała. Los chciał, że napisał ją nie kto inny, jak właśnie Wolski.
Kiedy dowiedziałem się, że niedawno na rynku pojawiła się najnowsza powieść autora niezapomnianego „Laboratorium nr 8”, nie mogłem tego faktu zignorować. Zwłaszcza, że w pamięci wciąż tkwiło wspomnienie „Enklawy”, „Matriarchatu” czy też „Numeru”. Niedługo później trzymałem w rękach „Wilka w owczarni”.
Marcin Wolski to postać znana na polskim rynku wydawniczym… i nie tylko. Jeśli do kogoś może pasować sformułowanie „człowiek orkiestra”, to właśnie on jest tą osobą. Uznany pisarz, satyryk, dziennikarz, autor audycji radiowych, twórca programów telewizyjnych, trzykrotnie nominowany do nagrody Janusza A. Zajdla, odznaczony m.in. złotym medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Mając to wszystko na uwadze, z prawdziwym zniecierpliwieniem odchyliłem przednią część okładki.
Historia zaczyna się, kiedy Aldo Gurbiani schodzi do podziemi kościoła ojców kapucynów na Sycylii. Wskutek szczęśliwego zbiegu okoliczności (a może wcale nie?) trafia na stary dziennik – zapiski jego wcześniejszego wcielenia – Alfredo Derossiego. Od tej chwili przeniosłem się do XVII-wiecznej Europy. Alfredo, uciekając z Rosettiny, napotyka dziwnego starca, który każe do siebie mówić Il Dottore. Wkrótce staje się jasne, że ścieżki losu młodego Derossiego ściśle splotły się z drogą starca. Zaczyna się czas podróży i nauki.
Przyznam, że z początku poczułem się trochę rozczarowany. Koncepcja ucznia wyruszającego w podróż w nieznane, spotykającego mistrza i pobierającego od niego sekretne nauki wydała mi się zanadto oklepana. Czas miał jednak zweryfikować moje poglądy. I to – jak na Wolskiego przystało – brutalnie.
Na to jednak musiałem jeszcze trochę poczekać. Do książek, które mam ocenić, podchodzę zwykle bardzo ostrożnie. Zwłaszcza, jeśli napisane są przez twórców wcześniej mi znanych i przeze mnie lubianych. Powód jest prosty – boję się rozczarowania. Było oczywiste, że widząc jego oznaki postaram się wysnuwać pierwsze wnioski dopiero po przeczytaniu dłuższego fragmentu tekstu.
Wolski jednak postanowił inaczej. Ba, podszedł mnie podstępnie, korzystając z całej swojej wiedzy doświadczonego pisarza. Gdzieś w trakcie czytania zdałem sobie sprawę, że powieść mnie wciągnęła. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie sposób, w jaki to się stało. Nieskomplikowany, oklepany zdawałoby się motyw stał się tylko fundamentem, na którym autor rozbudowywał fabułę. Czynił to stopniowo, powoli. Myśląc, że panuję nad książką, nieświadomie wchodziłem coraz głębiej, a gdy się ocknąłem, było już za późno – powieść porwała mnie ze sobą.
Pisarz perfekcyjnie połączył ze sobą tempo akcji, zaciekawienie czytelnika, lekkość stylu i stopniowe komplikowanie się fabuły. Wszystko to w idealnych proporcjach – niczego nie było ani za dużo, ani za mało. Taka mieszanka sprawiła, że książka zrobiła dokładnie to, czego od niej oczekiwałem – odprężyła. Nie musiałem gorączkowo przewracać stron i powstrzymywać się przed czytaniem co drugiego zdania, nic mnie też nie męczyło. To idealne wyważenie jest moim zdaniem największą zaletą „Wilka w owczarni”.
Książka została podzielona na pięć części, choć tak naprawdę zawiera w sobie trzy historie – wątek Aldo Gurbianiego oraz dwa opowiadające historię Derossiego – w tym na terenach Rzeczypospolitej. Czytając, ma się wrażenie, ze Wolski mógł z powodzeniem zrobić z tego dwie odrębne książki. Niektórym może ten fakt przeszkadzać, jednak jest to rzecz zależna od gustu.
„Wilk w owczarni” jest książką bardzo ważną w twórczości Wolskiego – zamyka trzytomowy cykl „Pies w studni”, którego bohaterem jest Alfredo Derossi, zwany także Il Cane. Niektórzy twierdzą, jakoby był on swego rodzaju alter ego pisarza. Kiedy skończyłem czytać, jeszcze przez chwilę z moich ust nie znikał uśmiech.
Dalszy ciąg:
http://www.qfant.pl/index.php?option=com_k2&view=item&id=2586:marcin-wolski-%25E2%2580%259Ewilk-w-owczarni%25E2%2580%259D
Pamiętam, że parę lat temu – stojąc nad brzegiem morza – zadałem sobie pewne pytanie; a gdybym mógł zmienić teraźniejszość? Gdybym potrafił, działając w przeszłości, pokierować historią tak, by potoczyła się po mojej myśli? Wielka władza – i jedno z niespełnionych marzeń ludzkich: umieć kształtować rzeczywistość wedle własnego upodobania. Pamiętam, jak się wtedy...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Gambit" zaszokował mnie swoją fabułą, całkowicie wciągnął i zwyczajnie posłał "na deski" - przyznam, że to moja pierwsza książka tego autora i nie spodziewałam się tak dobrego języka i tak wartkiej akcji. Nie u polskiego autora - do tej pory czytałam tylko tych zagranicznych i jeśli nasi są tak samo dobrzy, jak autor "Gambita" to zdecydowanie muszę po nich sięgnąć - póki co, to Maciej Siembieda zawładnął moją wyobraźnią!
"Gambit" zaszokował mnie swoją fabułą, całkowicie wciągnął i zwyczajnie posłał "na deski" - przyznam, że to moja pierwsza książka tego autora i nie spodziewałam się tak dobrego języka i tak wartkiej akcji. Nie u polskiego autora - do tej pory czytałam tylko tych zagranicznych i jeśli nasi są tak samo dobrzy, jak autor "Gambita" to zdecydowanie muszę po nich sięgnąć - póki...
więcej Pokaż mimo to