-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
-
Artykuły„Dwie splecione korony”: mroczna baśń Rachel GilligSonia Miniewicz1
-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2021-04-15
2021-03-09
Gdyby rok temu ktoś zapytał mnie o tę książkę, powiedziałabym, że było to strata pieniędzy. Jest bardzo wytrzymała ale cała treść to kilka zdań, a ilustracje to jawna kalka tła ze zmieniającą się buzią (tzn. co stronę oczy książki zamykają się coraz bardziej). Mój syn całkowicie ją zignorował.
Niby jest to książka dla grupy wiekowej 0-2. Ostatnio przełożyłam ją na wierzch, na półkę dla noworodka, który już za kilka dni będzie z nami po tej stronie brzucha. Dla mojego syna to było jak objawienie. Od dwóch tygodni nie ma zasypiania bez tej książeczki. Uwielbiam atmosferę jaką ona rozsiewa. Stajemy się rozczuleni, przytulaśni. Wprowadza nas w miły nastrój i rzeczywiście lepiej się po niej synowi zasypia.
Osobiście cieszy mnie każda polskojęzyczna książka, którą mój synek pokocha. Prosi o nią także mojego męża (który ostatnimi czasy ma coraz więcej okazji do ulepszania własnej znajomości polskiego).
Jeżeli komuś się nie sprawdzi, zachęcam do powtórki za jakiś czas. Nawet przy starszych dzieciach. W końcu każda okazja do rozdania całusów i przytulasów jest dobra :)
Gdyby rok temu ktoś zapytał mnie o tę książkę, powiedziałabym, że było to strata pieniędzy. Jest bardzo wytrzymała ale cała treść to kilka zdań, a ilustracje to jawna kalka tła ze zmieniającą się buzią (tzn. co stronę oczy książki zamykają się coraz bardziej). Mój syn całkowicie ją zignorował.
Niby jest to książka dla grupy wiekowej 0-2. Ostatnio przełożyłam ją na wierzch,...
2021-03-05
2021-03-02
Lubimy książki z tej serii. Mąż już od dawna mógł zapoznawać syna z niemieckimi wersjami. Tym bardziej ucieszyło mnie polskie wydanie. Bardzo podobają mi się ilustracje, a historia zyskuje z każdym czytaniem. Piękna puenta. Zabrakło mi tutaj jednak tej MOCY PASJI, którą odnaleźliśmy w historii Stephena Hawkinga. Było to dla mnie dość zaskakujące, ponieważ historia życia Fridy jest jej pełna. Mimo to z chęcią czytamy, a ja zawsze dopowiadam synowi coś od siebie. Jej malarstwo bardzo mnie porusza, dlatego między kartki powkładaliśmy pocztówki z jej dziełami. Wspaniała postać. Solidne wydanie (choć brakuje mi materiałowego grzbietu). Papier dobrej jakości. Cudna kolorystyka. Miło przeczytać po polsku.
Lubimy książki z tej serii. Mąż już od dawna mógł zapoznawać syna z niemieckimi wersjami. Tym bardziej ucieszyło mnie polskie wydanie. Bardzo podobają mi się ilustracje, a historia zyskuje z każdym czytaniem. Piękna puenta. Zabrakło mi tutaj jednak tej MOCY PASJI, którą odnaleźliśmy w historii Stephena Hawkinga. Było to dla mnie dość zaskakujące, ponieważ historia życia...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-02-01
2020-12-14
2019-10-11
2019-09-03
2019-04-19
2019-01-31
2019-01-23
Wcześniej miałam styczność z kilkoma artykułami tego autora i z wielką ciekawością sięgałam po tę książkę. Początkowo obawiałam się, że może to być kolejny poradnik, w którym wypunktowany zostanie idealny sposób na wychowanie dziecka. Nic bardziej mylnego. Jasper Jull całkowicie zasłużenie, został okrzyknięty autorytetem w tej dziedzinie. Nie ocenia, nie zmusza, nie sprawia, że człowiek czuje się głupio. Na przykładach, wnikliwie i dobitnie rozprawia się ze stereotypami, które od lat panują między rodzicami, rodzinami i w społeczeństwie. Dodaje odwagi aby iść pod prąd. Jest to bardzo ważne, ponieważ owe podejście do dzieci wielu kojarzy się z „nowym trendem”. Nie mamy zbyt wielu możliwości aby patrzeć na efekt takiego „wychowania”. Zmiany, choć zachodzą, potrzebują czasu. Natomiast rodzice decydujący się na nie, odwagi, by przeciwstawić się naporowi wszystkich wiedzących lepiej, oraz temu co w nas siedzi po doświadczeniach dzieciństwa. Jest to dość smutne, bo głównym założeniem Juula jest po prostu dialog, szacunek i traktowanie dziecka jako istoty pełnej, wartościowej i wspaniałej, choćby dlatego, że istnieje. Usuwa w cień głupawe powiedzenia typu „to tylko dziecko”. Pokazuje, że rodzic też musi się uczyć (nawet zwłaszcza on/oni). Dla mnie książka ta była pierwszym krokiem ku przemianie, mam w sobie więcej pewności. Nie jest to pewnie lektura dla każdego. Trzeba bowiem spojrzeć sobie w twarz i bardzo często przyznać się do błędów, mniejszych bądź większych. Jednak warto. W końcu gdy dziecko czuje się dobrze i my zaczynamy czuć się lepiej :)
Wcześniej miałam styczność z kilkoma artykułami tego autora i z wielką ciekawością sięgałam po tę książkę. Początkowo obawiałam się, że może to być kolejny poradnik, w którym wypunktowany zostanie idealny sposób na wychowanie dziecka. Nic bardziej mylnego. Jasper Jull całkowicie zasłużenie, został okrzyknięty autorytetem w tej dziedzinie. Nie ocenia, nie zmusza, nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-18
2018-08-20
Spędziłam z tą książką bardzo udane chwile. Dawno już się tak nie uśmiałam. Humor autora bardzo mi odpowiada. Czeskie realia, aż nadto przypominają te z naszego podwórka. Marii trudno nie lubić, a jej rodzina, służba i reszta towarzystwa, stanowi bardzo barwne tło do jej zapisków. Spodziewałam się pamiętnika księżniczki, a dostałam błyskotliwą groteskę. Jak widać o pewnych wadach grup społecznych można mówić na wesoło, nadal wystawiając poważną ocenę i zmuszając do przemyśleń. Od ręki zamówiłam obie kontynuacje.
Spędziłam z tą książką bardzo udane chwile. Dawno już się tak nie uśmiałam. Humor autora bardzo mi odpowiada. Czeskie realia, aż nadto przypominają te z naszego podwórka. Marii trudno nie lubić, a jej rodzina, służba i reszta towarzystwa, stanowi bardzo barwne tło do jej zapisków. Spodziewałam się pamiętnika księżniczki, a dostałam błyskotliwą groteskę. Jak widać o pewnych...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-21
Nie byłam zbyt zachwycona sięgając po kolejny "Światowy Hit" zaproponowany w ramach Klubu Książki. Shantaram był dla mnie drogą przez mękę, której nie dokończyłam. Wyrosłam już z przekonania, że wszystko co zacznę, muszę dokończyć. Niestety zaczęłam od negatywnego nastawienia. Sama nie wiem ... znowu Indie? Kolejna książka zmieniająca ludzkie serca? Poruszy każdego? Wyciśnie łzę nawet z kamienia? Takie opinie zazwyczaj działają na mnie wbrew ich pierwotnemu założeniu ... zniechęcają. Od razu sięgnęłam więc po audiobooka. Uznałam, że jak już mam się męczyć, to chociaż będę to robić przy wykonywaniu domowych obowiązków. Czy się myliłam?
Życie Pi na pewno nie jest dla każdego. Nie poruszy wszystkich, nie jest panaceum na choroby tego świata. Nie uznałabym jej także za książkę, po której każdy się nawróci (tak jak nie każdy kto przeczyta Boga Urojonego straci wiarę, choć swojego czasu takie panowały opinie). Celowo piszę "nawróci" nie podając konkretnej religii, ponieważ wiara głównego bohatera nie zamyka się tylko na jedno wyznanie. Chyba to pierwsze odkrycie zapoczątkowało nasze przełamywanie lodów. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie wiedza autora na temat zwierząt, ogrodów zoologicznych i zoo, hodowli, tresury. Ogólnie rzecz biorąc ogromną część książki zajmują opisy zwierząt i ich zwyczajów, których potrzebujemy aby zrozumieć pewne mechanizmy opowieści. Oczywiście od początku byłam nastawiona na metaforyczny wydźwięk powieści, jednak mój mózg cały czas próbował doszukiwać się tutaj logiki. Czasami było jej więcej, czasami mniej, jednak mówimy tutaj o walce o przetrwanie młodego chłopca, zagubionego na środku oceanu, stawiającego czoła próbom, jakim człowiek może zostać poddany tylko w tak skrajnym miejscu i sytuacji. Jednym słowem, książkę "połknęłam". Podobała mi się pierwszoosobowa narracja, ponieważ głos lektora przemawiał do mnie, niosąc ze sobą tą niesamowitą historię. Dałam się porwać. Każdy rozdział robił na mnie coraz większe wrażenie. Muszę jednak przyznać, że prawdziwy szok nadszedł po wysłuchaniu opowieści drugiej. Czysta groza. Potem nic już nie było. Książka się kończy, a ja pozostałam z ogromem emocji, nad którymi tak ciężko było zapanować. Być może nie jest to książka dla każdego, zdecydowanie była to jednak opowieść dla mnie. O człowieku, jego woli przetrwania, instynktach, które skrywamy, moralności, wierze i miłości. Przede wszystkim miłości. Myślę, że kwintesencją tej książki będzie jej ostatnie zdanie. Nienachalnie, bez zbędnych epitetów, bez wielkich moralnych dysput, nie oceniając ... ta książka rzeczywiście potrafi odmienić ludzkie serce.
Żałuję, że nastawiłam się tak negatywnie. Cieszę się, że dostałam taką lekcję. Zastanawiam się, czy i ja poskromiłabym swoją bestię.
Nie byłam zbyt zachwycona sięgając po kolejny "Światowy Hit" zaproponowany w ramach Klubu Książki. Shantaram był dla mnie drogą przez mękę, której nie dokończyłam. Wyrosłam już z przekonania, że wszystko co zacznę, muszę dokończyć. Niestety zaczęłam od negatywnego nastawienia. Sama nie wiem ... znowu Indie? Kolejna książka zmieniająca ludzkie serca? Poruszy każdego?...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-04
2018-05-16
Poprzednie części bardzo mi się podobały, jednak sama forma opowiadań nie zaangażowała mnie aż tak w wiodące wydarzenia. Stworzyły jednak mocne podwaliny pod właściwą historię. "Krew Elfów" ma dokładnie to czego mi do tej pory brakowało. Fabuła zaczyna się nakreślać, mamy rzeczywisty problem, w tle konflikt i mocni bohaterowie. Nie żałuję jednak, że podeszłam do cyklu w tej kolejności, ponieważ często napomniane tylko wydarzenia rozbrzmiewały już w mojej pamięci jako znajome historie. To była bardzo mocna baza, także pod bohaterów powieści. Ciężko mi powiedzieć czy bez nich "Krew Elfów" tak bardzo by na mnie zadziałała. Teraz obowiązkowo muszę sięgnąć po kolejną część! Co prawda mąż ma je już na półce w języku angielskim, ale tak cudownie czytać książki z tego cyklu w oryginale. Dałam się całkowicie pochłonąć magii opowieści o Wiedźminie. Bardzo się cieszę, że tym razem zmierzymy się z wieloczęściową historią z mocniej rozbudowanymi wątkami.
Poprzednie części bardzo mi się podobały, jednak sama forma opowiadań nie zaangażowała mnie aż tak w wiodące wydarzenia. Stworzyły jednak mocne podwaliny pod właściwą historię. "Krew Elfów" ma dokładnie to czego mi do tej pory brakowało. Fabuła zaczyna się nakreślać, mamy rzeczywisty problem, w tle konflikt i mocni bohaterowie. Nie żałuję jednak, że podeszłam do cyklu w tej...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-04-16
Nie przepadam za książkami tego gatunku. Dostałam ją w prezencie od kuzyna, który po prostu sięgnął na półkę 'polecanych' w Empiku. Nie powiem jednak, żeby lektura mnie bolała. Wręcz przeciwnie. Uważam, że jest to bardzo dobra lekcja. Wydaje nam się, że w miejscach publicznych jesteśmy bezpieczni. Przecież "ktoś zauważy". Jak często zastanawiamy się nad tym, że rutyna, która sama w sobie daje nam poczucie bezpieczeństwa, może być przyczyną zagrożenia? W tym tłumie ludzi, czy jesteśmy pewni, że gubimy się jako jednostka? Czy na pewno zawsze jesteśmy anonimowi. Co jeżeli ktoś "nas widzi"?
Podobał mi się rzeczywisty rozwój akcji. Poczułam się jak podczas prawdziwego dochodzenia. Doświadczenie autorki było tu pewnie nieocenione. Nie karmiono nas głupotami jak odbicie rejestracji auta w szybie na 100 krotnym przybliżeniu zdjęcia sklepowej witryny z kamery przemysłowej.
Sama książka może nie wywołała u mnie niepokoju. Za to bagaż jaki po sobie zostawiła na pewno będzie mi już zawsze towarzyszył po przekroczeniu granicy metra.
Nie przepadam za książkami tego gatunku. Dostałam ją w prezencie od kuzyna, który po prostu sięgnął na półkę 'polecanych' w Empiku. Nie powiem jednak, żeby lektura mnie bolała. Wręcz przeciwnie. Uważam, że jest to bardzo dobra lekcja. Wydaje nam się, że w miejscach publicznych jesteśmy bezpieczni. Przecież "ktoś zauważy". Jak często zastanawiamy się nad tym, że rutyna,...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10-13
Po tę książkę chciałam sięgnąć już dawno, nadarzyła się w końcu okazja. Po wrześniu z "Szantaram" nadeszła moja kolej aby zaproponować koleżankom książkę na październik. Poprzednikiem byłam bardzo zmęczona, rozdarta i nie do końca zadowolona. Chciałam jednocześnie udowodnić koleżankom, że cenne odpowiedzi możemy znaleźć także w literaturze dziecięcej. Nawet przez chwilę nie byłam zmęczona, chłonęłam każdą przeczytaną stronę. Zżyłam się z bohaterami i pokochałam te małe absurdy, które machały do mnie z każdej strony. Nie rozmiar ma znaczenie - to pewne. "Noah ucieka" to wielka książka, choć w formacie niemal kieszonkowym. Na pewno ją zapamiętam i powrócę do niej już z własnymi dziećmi.
Po tę książkę chciałam sięgnąć już dawno, nadarzyła się w końcu okazja. Po wrześniu z "Szantaram" nadeszła moja kolej aby zaproponować koleżankom książkę na październik. Poprzednikiem byłam bardzo zmęczona, rozdarta i nie do końca zadowolona. Chciałam jednocześnie udowodnić koleżankom, że cenne odpowiedzi możemy znaleźć także w literaturze dziecięcej. Nawet przez chwilę nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-20
2017-07-27
Początkowo książka mnie zachwycała, niestety wypaliłam się gdzieś w połowie. Nie uważam aby była to powieść zła, niestety nie dla mnie. Należę do grupy osób, która jednego wieczora widzi problem bez możliwości rozwiązania, wypłakuje sobie oczy i zajada słodkości, tylko po to aby rano spojrzeć na problem pod innym kątem i znaleźć na niego kilka sposobów. Pomimo ogromnej sympatii dla Pana Perdu nie mogłam zdzierżyć książkowej atmosfery. Czasami każdy z nas czuje się opity pięknem przyrody, zachwycony ludźmi, przygodą i wolnością. Dla mnie jednak wszech panujący artyzm był przytłaczający. Przerost formy nad treścią. Niestety. Potrafię jednak zrozumieć zachwyt innych czytelników nad tą książką. To dobre lekarstwo, po prostu nie na moją chorobę. Myślę, że Jean by zrozumiał.
Początkowo książka mnie zachwycała, niestety wypaliłam się gdzieś w połowie. Nie uważam aby była to powieść zła, niestety nie dla mnie. Należę do grupy osób, która jednego wieczora widzi problem bez możliwości rozwiązania, wypłakuje sobie oczy i zajada słodkości, tylko po to aby rano spojrzeć na problem pod innym kątem i znaleźć na niego kilka sposobów. Pomimo ogromnej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Gdybym trafiła na tę książkę / album przed urodzeniem mojego pierwszego dziecka, na pewno byłaby dla mnie odkrywcza. Głównie dlatego, że rodzicielstwo bliskości czy minimalizm były dla mnie kompletną nowością, choć instynktownie dążyłam w tym kierunku.
Obecnie jest to nadal miłe poklepanie po ramieniu, gdy siedzę w tej batalii przeciwko "tradycyjnemu wychowaniu" kilka lat, na obczyźnie, gdzie dyscyplina i warunkowe wychowanie nadal wiodą prym wśród rodziców, dziadków, znajomych itd. Jest to także fajny zbiór cytatów, autorów, blogów - po prostu masa poleceń. Osobiście zapisałam sobie kilka pozycji, których jeszcze nie znałam i z chęcią do nich zaglądnę.
Na pewno z chęcią podsunę tę książkę znajomym, którzy pytają o rodzicielstwo bliskości i jak bym ogólnie streściła swoje podejście. Nie jest to idealna kalka, ale jak już sam Kamil potwierdził, każdy musi szukać swoich rozwiązań.
Gdybym trafiła na tę książkę / album przed urodzeniem mojego pierwszego dziecka, na pewno byłaby dla mnie odkrywcza. Głównie dlatego, że rodzicielstwo bliskości czy minimalizm były dla mnie kompletną nowością, choć instynktownie dążyłam w tym kierunku.
więcej Pokaż mimo toObecnie jest to nadal miłe poklepanie po ramieniu, gdy siedzę w tej batalii przeciwko "tradycyjnemu wychowaniu" kilka lat,...