rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Škvorecký w wersji light, czyli niezwykle przyjemny zbiorek reakcyjnych opowiadań kryminalnych, a zarazem otwarcie trylogii przygód porucznika Borówki - śledczego Veřejné bezpečnosti o oczach zbitego bernardyna, dość szorstkich manierach i słabości do spiętych w kok włosów. Fakt, że mimo wielu subtelnie wbijanych państwowej ideologii szpileczek, książka wyszła w 1966 roku w 70-tysięcznym nakładzie świadczy, że już wówczas czechosłowacki reżim przyjmował stosunkowo liberalne oblicze. Dziwi jedynie, że zaledwie trzy teksty ze "Smutku..." doczekały się ekranizacji: niemal każdy z nich to gotowy materiał na niezobowiązującą, acz wartościową półgodzinną etiudkę. Gdyby Mistrz pisał instrukcje obsługi pralek, zapewne też czytałbym z wypiekami na twarzy.

Škvorecký w wersji light, czyli niezwykle przyjemny zbiorek reakcyjnych opowiadań kryminalnych, a zarazem otwarcie trylogii przygód porucznika Borówki - śledczego Veřejné bezpečnosti o oczach zbitego bernardyna, dość szorstkich manierach i słabości do spiętych w kok włosów. Fakt, że mimo wielu subtelnie wbijanych państwowej ideologii szpileczek, książka wyszła w 1966 roku w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"słychać wycie? znakomicie"

"słychać wycie? znakomicie"

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kim jest Pavel Král?!

Kim jest Pavel Král?!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Śmiech z Polaków, którzy czytają esej Kroutvora myśląc, że jest także o nich. Znaczy się śmiech i ze mnie, człeka wschodu.

Śmiech z Polaków, którzy czytają esej Kroutvora myśląc, że jest także o nich. Znaczy się śmiech i ze mnie, człeka wschodu.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy kraj ma takich żołnierzy wyklętych, na jakich zasłużył. Zwolennicy i przeciwnicy aktywnego udziału grupy braci Mašínów w rozpętanym przez komunistów po 1948 roku boju klasowym do dziś z namiętnością skaczą sobie (głównie w internecie) w Czechach do gardeł i w najbliższej przyszłości raczej nie zanosi się na wypracowanie społecznego konsensusu w kwestii ich działalności w pierwszej połowie lat 50. Co ciekawe, powieść Nováka - niejako wbrew przypuszczeniom dającym się wysnuć z biografii autora, który od prawie 50 lat mieszka w USA i, co dość zrozumiałe, ma do czerwonego reżimu stosunek jednoznacznie negatywny - wcale nie ułatwia wydania kategorycznego sądu w ich sprawie. W "Nie jest źle" widoczna jest bowiem typowa (no właśnie, typowa?) dla literatury czeskiej deheroizacja postaw bohaterów, którzy w mniejszym stopniu niż w pełni ukształtowanych, kierujących się ideologicznymi pobudkami wrogów komunizmu przypominają u Nováka quasi-cyborgów zaprogramowanych do żołnierskiego życia przez wyniesione z domu piętno ojca - słynącego z wyjątkowo spektakularnych akcji, jednego z najaktywniejszych członków czeskiego ruchu oporu lat II wojny światowej.

Z jednej strony zatem przez większą część powieści obserwujemy Radka i Pepę Mašínów jako niecofających się przed niczym (łącznie z zabijaniem w imię walki z komunizmem bogu ducha winnych "funkcjonariuszy reżymu") wojowników i jednych z nielicznych ludzi w powojennej Czechosłowacji, którzy potraktowali drugi człon sformułowania "zimna wojna" w stu procentach poważnie. W tym kontekście ich historia musi naturalnie budzić podziw - nie każdy byłby przecież w stanie przez miesiąc wodzić za nos całą dywizję NRD-owskich mundurowców, kryjąc się po lasach i stodołach, by ostatecznie urzeczywistnić swój sen o przedostaniu się za żelazną kurtynę i wstąpieniu w szeregi US Army. Z drugiej jednak strony "Nie jest źle" stanowi do pewnego stopnia również studium życiowej pustki Mašínów: już to w czasach, kiedy żyli jeszcze w Czechosłowacji, snując swoje tyleż imponujące, co nierealne wizje o wyzwoleniu kraju wspólnie z Amerykanami, którzy przecież "lada dzień wkroczą do Europy wschodniej", już to po drugiej stronie Atlantyku, kiedy rozczarowani faktycznymi zamiarami (a raczej ich brakiem) USA wobec kontrolowanej przez ZSRR części Starego Kontynentu, nie umieją odnaleźć swojego miejsca w świecie pozbawionym pagonów, waltherów i stert gałęzi, w których można się schować przed wschodnioniemieckimi milicjantami. Ostatecznie odnoszą wprawdzie (zwłaszcza Pepa, który dorobił się naprawdę potężnego majątku) sukcesy na stopie zawodowej, ale nie sposób pozbyć się wrażenia, że ich żywoty potoczyły się nie do końca zgodnie z wyobrażeniami, jakie sami kreślili sobie przed oczami jako dwudziestolatkowie, czego najdobitniej dowodzą końcowe fragmenty powieści.

Monumentalne, liczące niemal 700 stron "Nie jest źle" czyta się jednym tchem i nie jest to wcale utarte sformułowanie rodem z notek prasowych, mające w niektórych przypadkach przykryć wątpliwe walory dzieła. Dla posiadającego bogate doświadczenie w pisaniu scenariuszy filmowych Nováka (dość powiedzieć, że w USA współpracował m.in. z Milošem Formanem) historia Mašínów to prawdziwa woda na młyn. Prowadzi narrację za pomocą krótkich, precyzyjnych zdań rozdzielonych zwykle przecinkami, śmiało wplata w historię pozornie niezwiązane z meritum retrospekcje (cichym bohaterem powieści okazuje się... Stalin), dynamicznie przerzuca narrację między poszczególnymi lokacjami, a jednocześnie pozwala czytelnikowi na zachowanie pełnej przejrzystości fabuły. Teoretycznie nie operuje językiem, który dałoby się sklasyfikować jako "artystyczny", a jednak po lekturze trudno nie przyznać "Nie jest źle" tytułu powieści historycznej roszczącej sobie pretensje do literury wysokiej. "Największa sensacja z czasów zimnej wojny" to nie tylko "napínavý příběh", który wydarzył się naprawdę, ale także kompendium wiedzy o XX-wiecznej Czechosłowacji i studium plastycznie kształtowanej przez wiatr historii ludzkiej tożsamości. W tym sensie Novák zbliża się momentami do twórczości swojego dobrego znajomego, Josefa Škvoreckiego i mimo że brak mu jego erudycji, a samo "Nie jest źle" na pierwszy rzut oka nie jest niczym więcej, niż świetną literaturą sensacyjną, nie warto szufladkować tej powieści wyłącznie jako zbeletryzowanej opowieści o chłopakach z małego europejskiego kraju, którzy rzucili rękawicę czerwonemu świtowi.

Każdy kraj ma takich żołnierzy wyklętych, na jakich zasłużył. Zwolennicy i przeciwnicy aktywnego udziału grupy braci Mašínów w rozpętanym przez komunistów po 1948 roku boju klasowym do dziś z namiętnością skaczą sobie (głównie w internecie) w Czechach do gardeł i w najbliższej przyszłości raczej nie zanosi się na wypracowanie społecznego konsensusu w kwestii ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałem, żeby wiedzieć, co odpowiedzieć chłopakom w sztacheciarni na pytanie "Mordo, czytałeś nowego Łelbeka?" i w sumie nie było tragedii. Ejakulat leje się, jak na tego autora, niezbyt gęsto i, o dziwo, najobficiej nie tam, gdzie przygodnie poznane panny piłują narratorowi drążka, ale tam, gdzie próbuje on zgrywać wielkie intelektualne panisko, którym nie jest i nie będzie. Są oczywiście w "Uległości" momenty nieznośnie wręcz obrzydliwe (typ psioczy, że musiał zadowolić się sałatką z komosy w wagonie restauracyjnym TGV, no biłbym dyscypliną po tyłku), ale OGÓLNIE RZECZ UJMUJĄC zaskakująco przyjemne czytadło. Sprzedam za pół ceny.

Przeczytałem, żeby wiedzieć, co odpowiedzieć chłopakom w sztacheciarni na pytanie "Mordo, czytałeś nowego Łelbeka?" i w sumie nie było tragedii. Ejakulat leje się, jak na tego autora, niezbyt gęsto i, o dziwo, najobficiej nie tam, gdzie przygodnie poznane panny piłują narratorowi drążka, ale tam, gdzie próbuje on zgrywać wielkie intelektualne panisko, którym nie jest i nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z pewnością nie jestem jedyną osobą, która przekopała się przez setki opinii użytkowników lubimyczytać.pl w poszukiwaniu recenzenckich smaczków. Chcąc uchronić potomnych przed wynikającą z długotrwałego przebywania w szkodliwym środowisku wizytą na oddziale onkologii, postanowiłem zebrać w jednym miejscu najponętniejsze z dostępnych tu analiz dzieła Conrada. Szanowni Państwo, oddajmy głos Polakom:

>> Bez tłumaczenia i notatek na lekcjach polskiego nie wiedziałabym za bardzo, po co ta historia została napisana. Przynajmniej były dwie ładne sentencje.

>> Ogólnie rzecz ujmując to jest ona nudna. Nie wiem dlaczego ludzie wyszukują w niej jakiś motywów podróży czy nadzwyczaj wybujałych interpretacji ... bo nie ma po co.

>> Kolejna lektura, której fabuła jest absolutnie niezrozumiała dla zwykłego śmiertelnika.

>> Doceniam pomysł, jednak sama lektura to nużące, męczące brnięcie przez mrok.

>> Nie zrozumiałam tej książki, problem kolonializmu - ok - ale nie w takiej formie. To tak jak w przypadku Hemingwaya - napisał książkę o łowieniu i wcisnął ludziom banał, że to o zmierzaniu się z własnymi przeciwnościami, a książka straszna, nudna, niepotrzebna.

>> Książka nic nie wnosząca do życia młodego człowieka.Nie powinna znajdować się w liście lektur szkolnych.

>> Najbardziej popiepszona książka jaką przeczytałam:D

>> Jeśli ktoś lubi książki ze znikomą ilością dialogów to polecam. Ja nie byłam w stanie jej dokończyć.

>> Nowela pisana językiem ciężkim do zrozumienia, zawiłym, często gubiłam się w tym kto teraz mówi i kim jest w utworze.

>> Wtedy zapewne była przełomowym dziełem. Żeby przetrwałą próbę czasu, musiałoby się ją chociaż dobrze czytać...

>> Okropna książka.

Z pewnością nie jestem jedyną osobą, która przekopała się przez setki opinii użytkowników lubimyczytać.pl w poszukiwaniu recenzenckich smaczków. Chcąc uchronić potomnych przed wynikającą z długotrwałego przebywania w szkodliwym środowisku wizytą na oddziale onkologii, postanowiłem zebrać w jednym miejscu najponętniejsze z dostępnych tu analiz dzieła Conrada. Szanowni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejny z reprezentantów zauważalnej we współczesnej czeskiej literaturze tendencji "Kobiety a Historia" - by wspomnieć tylko o Tučkovej i Katalpie. Można "Rybią krew" czytać - zgodnie z przeznaczeniem - jako bolesną i melancholijną powieść rozrachunkową, w której doświadczona przez życie 40-latka powraca w rodzinne strony, by definitywnie zabliźnić wciąż otwarte rany przeszłości (copyright: blurb generator), ale największym atutem prozy Hájíčka jest moim zdaniem jej potężna wartość dydaktyczno-poznawcza. Zarówno w nastroju utworu, jak i jego tematyce można dostrzec nić podobieństwa do klasycznego już "románu deziluze" Ivana Klímy - "Godziny ciszy". Tam starcie pozornie bezbronnego człowieka z siłami natury i wielkiej polityki zostało osadzone w depresyjnej scenerii wschodniosłowackich moczarzysk; tutaj fabuła osnuta jest wokół prywatnych dramatów mieszkańców południowoczeskich wiosek padłych ofiarą budowy elektrowni atomowej w Temelínie. A że autor w jednym z takich miejsc się wychował, to bez wątpienia wie, o czym mówi. Przyzwoite pisanie.

Kolejny z reprezentantów zauważalnej we współczesnej czeskiej literaturze tendencji "Kobiety a Historia" - by wspomnieć tylko o Tučkovej i Katalpie. Można "Rybią krew" czytać - zgodnie z przeznaczeniem - jako bolesną i melancholijną powieść rozrachunkową, w której doświadczona przez życie 40-latka powraca w rodzinne strony, by definitywnie zabliźnić wciąż otwarte rany...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie, żeby Šimáček był szczególnie dobrym pisarzem, ale w czasach, kiedy na sławetny "czeski humor" można natknąć się wyłącznie w książkowych rekomendacjach Mariusza Szczygła (koniecznie w konstrukcji z użyciem czasownika "okrasić"; wskazane też wykorzystanie rzeczowników: ironia, ciepło, dystans), trudno odmawiać tak bezczelnie rozmyślnej "prozie o niczym" pewnego uroku. Pretensjonalnie tu na szczęście jedynie BYWA, poza tym - dobra rozrywka na mój pusty łeb.

Nie, żeby Šimáček był szczególnie dobrym pisarzem, ale w czasach, kiedy na sławetny "czeski humor" można natknąć się wyłącznie w książkowych rekomendacjach Mariusza Szczygła (koniecznie w konstrukcji z użyciem czasownika "okrasić"; wskazane też wykorzystanie rzeczowników: ironia, ciepło, dystans), trudno odmawiać tak bezczelnie rozmyślnej "prozie o niczym" pewnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedyny tekst prozatorski tragicznie zmarłego w wieku 25 lat poety dałoby się oczywiście zbyć protekcjonalnymi uwagami o "czeskich beatnikach", "młodzieńczym buncie", "dupceniu się za konfitury" i "jazzie w zadymionej scenerii", ale ten drobniutki tekścik (podobnie jak większość utworów poetyckich HRABIEGO) zbyt pięknie - świadomie czy nie - przywołuje estetykę Grupy 42, bym mógł zdobyć się na tak zuchwałe i krzywdzące uogólnienie.

Jedyny tekst prozatorski tragicznie zmarłego w wieku 25 lat poety dałoby się oczywiście zbyć protekcjonalnymi uwagami o "czeskich beatnikach", "młodzieńczym buncie", "dupceniu się za konfitury" i "jazzie w zadymionej scenerii", ale ten drobniutki tekścik (podobnie jak większość utworów poetyckich HRABIEGO) zbyt pięknie - świadomie czy nie - przywołuje estetykę Grupy 42, bym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Opowiadacze. Nie tylko Hrabal. Autorzy najlepszej prozy czeskiej Jan Beneš, Pavel Brycz, Martin Fahrner, Jiří Gruša, Bohumil Hrabal, Ivan Klíma, Eda Kriseová, Karol Sidon, Josef Škvorecký
Ocena 6,5
Opowiadacze. N... Jan Beneš, Pavel Br...

Na półkach: ,

Kupione oczywiście WYŁĄCZNIE dla "Bassaxofonu", ale beniaminkom prozy czeskiej poleciłbym też ładny tekścik Klímy i jeden z nielicznych (a może nawet jedyny, nie pamiętam) polskich przekładów Jana Beneša - człowieka, któremu - w przeciwieństwie do jakiegoś Kundery - w życiu naprawdę "było trudno, było ciężko".

Kupione oczywiście WYŁĄCZNIE dla "Bassaxofonu", ale beniaminkom prozy czeskiej poleciłbym też ładny tekścik Klímy i jeden z nielicznych (a może nawet jedyny, nie pamiętam) polskich przekładów Jana Beneša - człowieka, któremu - w przeciwieństwie do jakiegoś Kundery - w życiu naprawdę "było trudno, było ciężko".

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Podstawowy problem z Rankovem jest taki, że udaje pisarza, a tak naprawdę jest ledwie przyzwoitym scenarzystą. 90% współczesnej czechosłowackiej prozy pozbawiona jest jakichkolwiek walorów językowych, a sympatyczny Słowak mógłby być symbolem tej nieznośnej tendencji. Fajne "przygodowe" czytanie o smutnych kobietach w gułagu, ale jak będę chciał powieści przygodowej to nadrobię wreszcie Twaina i Stevensona. Nie odmawiam autorowi pewnej błyskotliwości w prowadzeniu narracji, ale mimo wszystko trochę nie wypada publikować takich wydmuszek. Może po prostu nie jestem kobietą.

Podstawowy problem z Rankovem jest taki, że udaje pisarza, a tak naprawdę jest ledwie przyzwoitym scenarzystą. 90% współczesnej czechosłowackiej prozy pozbawiona jest jakichkolwiek walorów językowych, a sympatyczny Słowak mógłby być symbolem tej nieznośnej tendencji. Fajne "przygodowe" czytanie o smutnych kobietach w gułagu, ale jak będę chciał powieści przygodowej to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Widzenie Profetuska z 2007 aka "Polacy zaczną wracać z emigracji, bo praca tutaj będzie się opłacać" wciąż śmieszy, zwłaszcza w kontekście raczej depresyjnej wymowy niezobowiązującej mapy polskich dróg na Wyspach autorstwa Winnickiej.

Warto przedrzeć się przez przeszło 250 stron mniej lub bardziej powabnych opisów ludzkich dramatów i triumfów, patologii całkiem jawnych i tych ukrytych pod garniturem Zegny, by pod koniec książki dać się zaskoczyć zamkniętej w dwóch akapitach historii Pawła Raka. Szkoda jednak, że nie opowiedzianej przez samego bohatera.

Widzenie Profetuska z 2007 aka "Polacy zaczną wracać z emigracji, bo praca tutaj będzie się opłacać" wciąż śmieszy, zwłaszcza w kontekście raczej depresyjnej wymowy niezobowiązującej mapy polskich dróg na Wyspach autorstwa Winnickiej.

Warto przedrzeć się przez przeszło 250 stron mniej lub bardziej powabnych opisów ludzkich dramatów i triumfów, patologii całkiem jawnych i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z całą pewnością lektura powieści Pynchona nie dostarcza czytelnikowi tyle rozrywki, co kontemplacja roczników Odważnego Tygodnika Młodej Polski braci Karnowskich o tym samym tytule, ale i tak przyznałbym autorowi Złotą Rybę. Z niecierpliwością czekam na Pynchonowskiego Harlequina.

Z całą pewnością lektura powieści Pynchona nie dostarcza czytelnikowi tyle rozrywki, co kontemplacja roczników Odważnego Tygodnika Młodej Polski braci Karnowskich o tym samym tytule, ale i tak przyznałbym autorowi Złotą Rybę. Z niecierpliwością czekam na Pynchonowskiego Harlequina.

Pokaż mimo to