Nie jest źle Jan Novák 7,7
ocenił(a) na 82 lata temu Jest to prawdziwa historia trzech młodych Czechów, których ucieczka w 1953 roku do Berlina Zachodniego zmusiła komunistyczne władze do zorganizowania największej obławy w historii bloku wschodniego.
Pierwszym, co rzuca się w oczy w kontakcie z komiksem, to jego szata graficzna i paleta barw, którą opisuje. Zarówno okładka, jak i wszystkie grafiki utrzymane są w odcieniach czerni, szarości, brązu i beżu z domieszką czerwieni jedynie podkreślającą dramatyzm opowieści. Są to barwy powszechnie kojarzone z ponurym okresem komunizmu - jak widać nie tylko w polskim kręgu kulturowym. Do tego mocna, wyraźna kreska, dynamiczne kadry, ale też rysunkowe portrety bohaterów, sprawiają, że komiks równie śmiało mógłby posłużyć za storyboardy do filmu o losach braci Mašin. Bardzo ciekawym zabiegiem jest dodanie czerwieni do wizerunku pięciu kluczowych postaci, dzięki czemu czytelnik zawsze się orientuje, kiedy "na scenę" wkracza któryś z głównych bohaterów.
Rysownikowi udało się zbudować świetny, wyrazisty, mroczny i ponury klimat opowieści oraz oddać całą dramaturgię wydarzeń. Na komiks składają się jednak nie tylko obrazy, ale wyraziste, mocne dialogi - z jednej strony na potrzeby gatunku niezbyt rozbudowane, ale zawierające dokładnie to, co powinno się w nich zawierać, by oddać nie tylko przebieg akcji, ale i charakter postaci.
Komiks czyta się właściwie jednym tchem niczym sensacyjną powieść. Komiksowe kadry pozwalają na wizualizację tej historii i sprawiają, że czujemy się jak przed ekranem telewizora. Jest tu dramatyzm, mocne dialogi, wyraziste sceny, wartka, pełna napięcia akcja, a w tym wszystkim świadomość, że to, co widzimy i o czym czytamy wydarzyło się naprawdę.
Świetnie napisany, kapitalnie narysowany, grający słowem, obrazem i nastrojem, ale przekazujący prawdę o tamtych czasach. Bardzo też jestem wdzięczna wydawcy za dołączenie posłowia z polskiego wydania książki Novaka, które bardzo pomaga poszerzyć i uporządkować wiedzę o okołowojennej historii Czech, bo tej wiedzy ze szkoły przecież nie wyniesiemy.