Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytelnicze nawyki: najpopularniejsze, najdziwniejsze, zakazaneAnna Sierant238
- ArtykułyCosy crime, czyli kryminał kocykowy: 7 książek o bezkrwawych zbrodniachAnna Sierant67
- ArtykułyCzytamy w weekend. 11 października 2024LubimyCzytać477
- ArtykułyNoc Bibliotek już dzisiaj! Sprawdź, jakie atrakcje czekają na odwiedzających!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jiří Hájíček
Źródło: Wikipedia
3
7,4/10
Pisze książki: literatura piękna
Urodzony: 11.09.1967
Jeden z najpopularniejszych współczesnych czeskich pisarzy. Pochodzi z południa Czech, obecnie mieszka w Czeskich Budziejowicach. Od końca lat 90. wydał trzy zbiory opowiadań i pięć powieści, z czego dwie – między innymi Rybia krew (2012, pol. wyd. 2016 w przekładzie Doroty Dobrew) – zostały uhonorowane prestiżową nagrodą literacką Magnesia Litera. Jego książki zostały przełożone na angielski, włoski, chorwacki, węgierski, macedoński, białoruski, bułgarski i polski. We wrześniu 2016 roku odbyła się premiera filmu nakręconego na podstawie jednej z jego powieści, pt. „Złodzieje zielonych koni”.http://www.hajicek.info/
7,4/10średnia ocena książek autora
139 przeczytało książki autora
249 chce przeczytać książki autora
4fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Zaklinacz deszczu Jiří Hájíček
7,1
Mnogość wątków, które swoją treścią obejmuje Zaklinacz deszczu, najnowsza powieść Jiříego Hájíčka, jest naprawdę imponująca. Trzeba wykazać się nie lada odwagą i swoistą pewnością siebie, by w jednej książce zawrzeć tak wiele wprawdzie prozaicznych, ale jednak istotnych, a przy tym dość skrajnych motywów fabularnych.
Mowa tutaj chociażby o kryzysie wieku średniego, potęgującej bezsenności, wypaleniu zawodowym, niespełnionym małżeństwie, w tym różnicach w statusie społecznym pomiędzy małżonkami (dobrze wykształcona artystka pochodząca z miasta oraz urzędnik zajmujący się planowaniem przestrzennym, kochający nade wszystko ziemię i wieś),wyniszczającym związek pragnieniu posiadania dziecka i łączącym się z powyższym niemal instrumentalnym współżyciu w określonym czasie i wyznaczonej pozycji, zawieszonym w próżni marzeniu o upragnionej wyprawie na Spitzbergen czy lataniu oraz powrocie na wieś, przywoływaniu wspomnień z czasów młodości, w której to znaczną rolę odgrywa powracająca po latach pierwsza miłość głównego bohatera oraz wiążące się z tym faktem fascynacje seksualne.
To wciąż nie wszystko.
Czeski prozaik poszedł o krok dalej i na ten jakże różnorodny konglomerat społeczno-obyczajowy nałożył dodatkowo wątek stricte detektywistyczny z tajemniczym przekrętem dotyczącym dziedziczenia gruntów na czele. Fabularny miszmasz, który zapewne, jak to w życiu bywa, nie wszystkim przypadnie do gustu, ale też taki, w którym sporo odbiorców odnajdzie cząstkę siebie.
Siedział z nią w ciasnej kuchni i zastanawiał się, dlaczego ma wrażenie, że tu wszystko pokryte jest kurzem (…). To nie brud wżarł się w ściany starego bloku, w obrus na stole, w zasłony, w linoleum. To był czas, pożerający wszystko – nadzieję, siłę, radość, miłość…
Ta nieśpieszna, cicha i kameralna powieść przenosi nas prosto do serca pewnego mieszkania, do niewielkiej kuchni Terezy i Zbynka. To miejsce, w którym przysłuchujemy się ich cichym, stłumionym rozmowom. To tutaj dojmujący stan odrętwienia i zawieszenia, apatia oraz przewlekłe ciche dni związane z rodzicielskim niespełnieniem mieszają się ze stłumionym szelestem map geodezyjnych, których to wertowanie niesie zmęczonemu życiem Zbynkowi pozorne uczucie ulgi i nadzieję na rozwikłanie zagadki sprzed lat. To tutaj uczucie niespełnienia krzyżuje się z nieubłaganym odgłosem tykających wskazówek zegara, kropel deszczu uderzających bezlitośnie o szybę, pogłosem skrzypiącego w bezsenne noce materaca, szuraniem kapci oraz nieustającą gonitwą myśli tytułowego Zaklinacza deszczu.
(…) październikowe deszcze płynnie już przeszły w listopadowe.
I tak jak jesienne deszcze naturalnie rozmywają poczucie upływającego czasu, tak i Jiří Hájíček niestrudzenie żongluje podjętymi tematami. Następują one po sobie płynnie, niemal rutynowo i schematycznie, wprowadzając tym samym odczucie znużenia i odrętwienia, uczuć tak bardzo bliskich tym, które wypełniają serce i umysł Zbynka. Dlatego też nie sposób nie współodczuwać targających nim emocji. Są namacalne i prawdziwie uwierające.
– Dlaczego ciągle martwisz się tym mieszkaniem? Zostały nam tylko trzy lata i spłacimy kredyt. (…)
– Czasami to do mnie dociera. Spłacimy kredyt i zaczniemy naprawdę żyć. Tak? Tak to działa?
Tak to właśnie w tej powieści działa. Tak, że przygnębiająca aura wypływa ze ścian kamienicy, w której zamieszkują główni bohaterowie. Jest to aura egzystencjalnego zwątpienia i wypalenia, automatyzmu i monotonii, aura pozbawiona życiowej pasji i żaru, tak dotkliwie bezbarwna, nijaka i beznadziejna… To przestrzeń zagospodarowana przez dwie pogubione dusze, mieszkanie wypełnione kłopotliwą ciszą. Wprawdzie toczą się tutaj rozmowy, są jednak miałkie i rutynowe. Co je zabija?
„Wielkie NIC”.
Ale dlaczego nie mogę spać? Czy to przez świadomość, że połowę życia mam już za sobą? Raj dawno został utracony. Pozostała mi praca, seks, drobne przyjemności, dobre jedzenie. Mieszkanie w centrum miasta, kredyt mieszkaniowy na w miarę korzystnych warunkach. Czteroletnie auto. Wakacje nad morzem.
To „wielkie NIC”, jak swój stan określa Zbynek, to nic innego jak proza życia, którą Hájíčkowi udało się odzwierciadlić w sposób nader realistyczny. To świat, w którym wszystko jest poukładane i widnieje na swoim, odgórnie przypisanym miejscu. Pozornie. Ta układanka nie jest synonimem szczęścia, a raczej tożsama jest z poczuciem rozczarowania sobą i życiem. Rozczarowanie owo staje się tym bardziej dojmujące, iż człowiek pozostaje w nim często osamotniony, ze smutnym poczuciem, iż raj, do którego całe życie dążył został już dawno utracony…
Za oknem kuchni panował całkowity mrok. Patrzył na jej włosy, na odrosty w naturalnym kolorze, srebrne nitki widoczne tu i tam. Na jej twarzy wokół oczy dostrzegł ślady zmęczenia. Te zmarszczki wygładzał uśmiech, który jednak rzadko pojawiał się na jej twarzy.
Zaklinacz deszczu Jiří Hájíček
7,1
czechypopolsku.pl
Zaklinacz deszczu Jiřího Hájíčka to epitafium zmarnowanego życiem czterdziestolatka w krótkim jednorazowym czasie weryfikacji. Jeszcze by chciał przewietrzyć głowę, zdobyć się na coś ważnego, choć równocześnie świadom reżimu zawodowego splecionego z hipoteką, niewiele mu pozostawia miejsca. To nie jedyne co Zbyňka trawi, są jeszcze dłużąca się bezsenność, urzędnicza mordęga i tylko poprawny związek z przeciąganym przez biologię pragnieniem potomka.
Ona Tereza, nie wyrasta jak on z prowincji, mieni się kolorami ezoterycznego miasta według współrzędnych pracy w filharmonii i zrekonstruowanego mieszkania o przestrzeni nieznośnej dla samotnej pary. On przyjął te miejskie wytyczne, żyje rytmem dnia i bezsenności przerywanym przez alkohol, codzienny atrybut tej pustki. Niewiele jest jednak skłonny zmienić, a rytm cyklicznych myśli w imię akceptowalnego moralnego niepokoju, to element jego spójnego krajobrazu.
Zaklinacz deszczu ma jeszcze trzeciego bohatera bez złudzeń. To Bohuna ze swoim pooranym wiejskim życiem i dawną miłością połkniętą przez wielkomiejskie marzenia drugiej strony. Jej symboliczna resztka to skrawek ziemi i zdemolowany przez czas dom. Zbyněk to dla niej sentymentalna...
http://czechypopolsku.pl/zaklinacz-deszczu/