-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel1
-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński7
Biblioteczka
Co można napisać, a co nie zostało jeszcze napisane? Książka jest ciekawa, to na pewno. Przedstawia też chyba jeden z ciekawszych epizodów w historii Japonii, czyli "zjedzenie ciastka" przez Tokugawę Ieyasu - koniec wojny domowej i powstanie szogunatu.
Opowiedziana przez pryzmat widzenia Europejczyka, Jacka Blackthorna (wzorowanego, podobnie jak większość postaci w książce) na autentycznej postaci: Williamie Adamsie. W książce przeplatają się wątki historyczne z miłosnym, jest zdrada, gorący romans.
Na podstawie książki nakręcono film i stworzono serial, jednak dość luźno nawiązują one do pierwowzoru. Nawet jeżeli ktoś widział film, warto przeczytać książkę - pomijając ogólny wątek który się zgadza, reszta to zupełnie inna historia.
Co można napisać, a co nie zostało jeszcze napisane? Książka jest ciekawa, to na pewno. Przedstawia też chyba jeden z ciekawszych epizodów w historii Japonii, czyli "zjedzenie ciastka" przez Tokugawę Ieyasu - koniec wojny domowej i powstanie szogunatu.
Opowiedziana przez pryzmat widzenia Europejczyka, Jacka Blackthorna (wzorowanego, podobnie jak większość postaci w...
Jedna z lepszych książek przygodowych o tematyce indiańskiej jakie miałem w ręku. Śmiało może konkurować ze trylogią "Złoto Gór Czarnych" państwa Szklarskich. Świetnie napisana trudno doszukać się dzisiaj tak powszechnych błędów stylistycznych czy przesadnego nadęcia opisów. Wszystko jest proste, rzeczowe - takie by dotrzeć do najmłodszego odbiorcy. A jednocześnie nie stroni od trudnych tematów oraz trudnych jednak wstawek z języków ludów Północnej Ameryki.
Jeżeli ktoś lubi książki przygodowe, albo tematykę indiańską (tudzież jedno i drugie) to serdecznie polecam. Nawet jeżeli jesteście dorośli - nie zrażajcie się. Ja pierwszy raz przeczytałem ją jak miałem lat 10. Teraz mam 40 i nadal lubię po nią sięgać.
Jedna z lepszych książek przygodowych o tematyce indiańskiej jakie miałem w ręku. Śmiało może konkurować ze trylogią "Złoto Gór Czarnych" państwa Szklarskich. Świetnie napisana trudno doszukać się dzisiaj tak powszechnych błędów stylistycznych czy przesadnego nadęcia opisów. Wszystko jest proste, rzeczowe - takie by dotrzeć do najmłodszego odbiorcy. A jednocześnie nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka ma dwa plusy - samą swoją zawartość oraz fakt, że może stanowić historyczne przedłużenie znanego Shoguna. Mimo, iż jest książką twardziej stąpającą po historycznym gruncie.
Sama historia opisywana w książce ma podłoże w listach zakonników którzy, po zamknięciu się Japonii na cudzoziemców po zakończeniu okresu Azuchi-Momoyama i nastaniu Edo, czyli rządów szogunatu Tokugawa. Chrześcijaństwo zostało zakazane, a zachodni chrześcijanie wygnani. Mimo tego niektórzy kapłani zostali i właśnie w poszukiwaniu jednego z nich, którego listy przestały napływać do Europy, wyruszają nasi mnisi.
Książka ciekawie pokazuje pierwsze lata szogunatu i losy japońskich chrześcijan widziane oczami europejczyków. Widać, że autor niezbyt pewnie porusza się w świecie zachodniego chrześcijaństwa i postacie europejczyków są lekko przerysowane, ale dokładnie to samo można zaobserwować w książkach o Japonii pisanych przez ludzi zachodu - więc trudno to uznać za błąd.
Akcja, jako że książka jest fabularną pozycją, jest wartka, opisy bardzo ciekawe. Rys i tło historyczne też bardzo przejrzyście przedstawione. Będąc zajadłym ateistą podchodziłem do tej pozycji jak do jeża, ale nie żałuję, że przeczytałem. Wciągnęła mnie tak, że od jednej deski do drugiej czytanie zajęło mi dwa dłuuuugie wieczory.
Książka ma dwa plusy - samą swoją zawartość oraz fakt, że może stanowić historyczne przedłużenie znanego Shoguna. Mimo, iż jest książką twardziej stąpającą po historycznym gruncie.
Sama historia opisywana w książce ma podłoże w listach zakonników którzy, po zamknięciu się Japonii na cudzoziemców po zakończeniu okresu Azuchi-Momoyama i nastaniu Edo, czyli rządów szogunatu...
2015-07-06
Książkę kupiłem wiedziony impulsem. Beletrystyki "samurajskiej" za wiele nie ma więc sięgnąłem po książkę pani Kossakowskiej. Pamiętając Siewcę Wiatru - jedyną na szczęście (jak się teraz okazało) książkę tej autorki jaką czytałem - nie spodziewałem się literatury wysokich lotów, ale przyjemnego czytadła przy którym można się zrelaksować w pociągu po pracy.
Powiedzieć że się zawiodłem, to byłoby niedopowiedzenie wszechczasów. To nie jest książka, to nawet nie grafomania. To wypociny nastolatki opisującej z wypiekami na twarzy alternatywne przygody bohatera Zmierzchu czy czegoś podobnego.
Po pierwsze i najważniejsze - ta książka, poza imionami bohaterów nie ma NIC wspólnego z Japonią. Jakby bohaterka ubrała w buty bohaterów Japończyka z krwi i kości to długo by nie pożyła, bo za taką obrazę szybko zrobiłby jej kuku. Świat też nawet koło Kraju Kwitnącej Wiśni nie stał. Jeżeli ktoś chce kupić tą książkę dla jej japońskich "korzeni" niech sobie odpuści i przeczyta Szoguna. Będzie bez zielonych oczu, ale po stokroć bardziej japońsko.
Co do reszty to do fabuły trudno się przyczepić - taka typowa dla czytadła. Reszty czepiać się trzeba. Głównie języka. Dlaczego? Ano dlatego, że autorka uważana mniej lub bardziej powszechnie za jedną z głównych polskiej fantastyki powinna językiem polskim posługiwać się co najmniej poprawnie.
Niestety tak nie jest. Autorka pisze jakby miała lat dziesięć i uczyła się dopiero składać zdania złożone. Co jej nie do końca wychodzi. Opisy są tragiczne, przedstawienie świata przyprawia o ból zębów. Prawdę mówiąc to, że przetrwałem pierwsze parę stron przypisuję tylko mocnej niechęci zmarnowania 30 złotych jakie wydałem na to coś, mające być książką.
Opisy walk są prostackie. Nie, wróć. To niezałużone oczernianie prostactwa. Opisów walk nie ma. Są błyszczące miecze, zielone oczy (jakiś fetysz autorki) jakiś eksplozje szkarłatu, trochę więcej oczu i różne ciemności, umieranie w błękicie i podobne.
O oczach pisałem? Bo pełno ich wszędzie.
Generalnie tłumaczenie Miecza Zagłady Nakazato Kaizana było lepsze językowo niż książka uznanej (podobno?) polskiej autorki.
Książkę kupiłem wiedziony impulsem. Beletrystyki "samurajskiej" za wiele nie ma więc sięgnąłem po książkę pani Kossakowskiej. Pamiętając Siewcę Wiatru - jedyną na szczęście (jak się teraz okazało) książkę tej autorki jaką czytałem - nie spodziewałem się literatury wysokich lotów, ale przyjemnego czytadła przy którym można się zrelaksować w pociągu po pracy.
Powiedzieć że...
Książka z cyklu Inkwizytorskiego. Chronologicznie jako pierwsza, opowiada o dzieciństwie inkwizytora Madderina i tym jak znalazł drogę do inkwizytorium.
Pisana w okresie gdy autor jeszcze nie stracił weny czy też chęci do pisania i widać w niej jeszcze pasję, a nie już tylko odcinanie kuponów jak w najnowszych książkach.
Akcja jest ciekawa, chociaż znacznie lepsza jest pierwsza część z wczesnego dzieciństwa niż ta opowiadająca o późniejszych losach naszego ulubionego inkwizytora. Książce brakuje typowego dla cyklu języka, ale wiele na tym nie traci. Można nawet powiedzieć, że zyskuje jako że pierwszoosobowa narracja jest dobra do krótkich opowiadań, a nie powieści.
Cokolwiek więcej będzie spoilerem, więc pozostawię ewentualnym chętnym zgłębienie książki i jej meandrów. Czy warto kupić - z jednej strony tak, bo jest ciekawa. Z drugiej wiemy, że kolejna część się nie pojawiła przez lata i nic nie zapowiada żebyśmy mieli okazję dokończyć. Wybór pozostawię Wam.
Książka z cyklu Inkwizytorskiego. Chronologicznie jako pierwsza, opowiada o dzieciństwie inkwizytora Madderina i tym jak znalazł drogę do inkwizytorium.
Pisana w okresie gdy autor jeszcze nie stracił weny czy też chęci do pisania i widać w niej jeszcze pasję, a nie już tylko odcinanie kuponów jak w najnowszych książkach.
Akcja jest ciekawa, chociaż znacznie lepsza jest...
2015-07-14
Trudno uznać "Ciemne tunele" za literaturę dobrą czy nawet przeciętną. Zagłębiając się w książkę ma się wrażenie że autor nie jest narratorem, tylko wrednym typkiem który zobaczył co czytamy i co chwilę zagabuje "a wie Pan, że to będzie tak i tak i ten tego zabije, a potem...".
Bohater - jak odbity ze sztancy "wzór bohater książki numer 165". Antagonista (w sumie dwóch) wcale nie lepsi. Pojawiący się tu i ówdzie bohaterowie poboczni są ciekawsi, ale chyba dlatego że autor nie miał czasu za dużo nad nimi "popracować".
Zakończenie... w sumie wiadomo co się stanie tak od połowy książki więc też specjalnie zaskakujące nie jest.
Jeżeli miałbym tą książkę określić jednym słowem to byłoby to "czytadło". To taka lektura do pociągu. Coś co zajmie chociaż trochę uwagę, a czego nie żal będzie zostawić w przedziale po przeczytaniu. Jeżeli ktoś szuka wrażeń i kolejnej ciekawej lektury ze świata Metra lektura to lepiej niech tą książkę ominie. A jeżeli zdecyduje się mimo to sięgnąć po nią niech ma na uwadze to co napisałem wyżej. Inaczej może się bardzo rozczarować.
Trudno uznać "Ciemne tunele" za literaturę dobrą czy nawet przeciętną. Zagłębiając się w książkę ma się wrażenie że autor nie jest narratorem, tylko wrednym typkiem który zobaczył co czytamy i co chwilę zagabuje "a wie Pan, że to będzie tak i tak i ten tego zabije, a potem...".
Bohater - jak odbity ze sztancy "wzór bohater książki numer 165". Antagonista (w sumie dwóch)...
2017-05
Niestety imć Zamboch powinien raczej trzymać się znanych sobie i dobrze opanowanych tematów fantastyki - luźniej czy nie, tej z drugim dnem w książkach o Koniaszu czy po prostu rzeźni na papierze w wykonaniu Bakly'ego.
Skuszony wcześniejszymi lekturami fantastyki tego autora ze sporą dawką ekscytacji sięgnąłem po Wojnę Absolutną. Spodziewałem się połączenia genialnej narracji i bohaterów w wcześniejszych książek ze światem Wiecznej Wojny Haldemana i może odrobiny zapowiadanej w opisie książki apokalipsy z którą tak świetnie poradził sobie w Zamboch Mrocznym Zbawicielu.
Nic bardziej mylnego. Książka jest zlepkiem opowiadań o robocie który z głębokimi postaciami z pozostałych książek Zambocha ma tyle wspólnego z co wanilina z wanilią. Całość jest beznadziejna, można powiedzieć wręcz na poziomie czytadła. Bohater jest sztywny, akcja przewidywalna, opisy niespecjalnie ciekawe. Nawet świat, choć opis na okładce sugeruje coś przeciwnego jest po prostu jak rodem wyciągnięty z podrzędnego fanfika. Prawdę mówiąc znam fanfiki lepsze niż ta książka.
Zdecydowanie nie polecam. Szkoda pieniędzy na książkę, czasu na czytanie i miejsca na półce (tudzież w ebooku).
Niestety imć Zamboch powinien raczej trzymać się znanych sobie i dobrze opanowanych tematów fantastyki - luźniej czy nie, tej z drugim dnem w książkach o Koniaszu czy po prostu rzeźni na papierze w wykonaniu Bakly'ego.
Skuszony wcześniejszymi lekturami fantastyki tego autora ze sporą dawką ekscytacji sięgnąłem po Wojnę Absolutną. Spodziewałem się połączenia genialnej...
2017-05
Książka od strony literackiej posiada te same wady i zalety co poprzednie tomy. Natomiast z całą siłą uwidacznia się tutaj amerykańskie podejście do świata co z miejsca odrzuciło mnie od książki i w sumie przeczytałem tylko dlatego, że miałem na czytniku.
Jeżeli komuś nie przeszkadza podejście z rodzaju "'Murica, fuck yeah!" to polecam, w innym wypadku omijać z daleka. Dotyczy to w sumie także kolejnych tomów. Wg mnie cały cykl najlepiej zakończyć na tomie 2, najpóźniej 3 i nie psuć sobie smaku kolejnymi.
Książka od strony literackiej posiada te same wady i zalety co poprzednie tomy. Natomiast z całą siłą uwidacznia się tutaj amerykańskie podejście do świata co z miejsca odrzuciło mnie od książki i w sumie przeczytałem tylko dlatego, że miałem na czytniku.
Jeżeli komuś nie przeszkadza podejście z rodzaju "'Murica, fuck yeah!" to polecam, w innym wypadku omijać z daleka....
2017-04
Książka od strony literackiej posiada te same wady i zalety co poprzednie tomy. Natomiast z całą siłą uwidacznia się tutaj amerykańskie podejście do świata co z miejsca odrzuciło mnie od książki i w sumie przeczytałem tylko dlatego, że miałem na czytniku.
Jeżeli komuś nie przeszkadza podejście z rodzaju "'Murica, fuck yeah!" to polecam, w innym wypadku omijać z daleka. Dotyczy to w sumie także kolejnych tomów. Wg mnie cały cykl najlepiej zakończyć na tomie 2, najpóźniej 3 i nie psuć sobie smaku kolejnymi.
Książka od strony literackiej posiada te same wady i zalety co poprzednie tomy. Natomiast z całą siłą uwidacznia się tutaj amerykańskie podejście do świata co z miejsca odrzuciło mnie od książki i w sumie przeczytałem tylko dlatego, że miałem na czytniku.
Jeżeli komuś nie przeszkadza podejście z rodzaju "'Murica, fuck yeah!" to polecam, w innym wypadku omijać z daleka....
2017-04
Książka od strony literackiej posiada te same wady i zalety co poprzednie tomy. Natomiast z całą siłą uwidacznia się tutaj amerykańskie podejście do świata co z miejsca odrzuciło mnie od książki i w sumie przeczytałem tylko dlatego, że miałem na czytniku.
Jeżeli komuś nie przeszkadza podejście z rodzaju "'Murica, fuck yeah!" to polecam, w innym wypadku omijać z daleka. Dotyczy to w sumie także kolejnych tomów. Wg mnie cały cykl najlepiej zakończyć na tomie 2, najpóźniej 3 i nie psuć sobie smaku kolejnymi.
Książka od strony literackiej posiada te same wady i zalety co poprzednie tomy. Natomiast z całą siłą uwidacznia się tutaj amerykańskie podejście do świata co z miejsca odrzuciło mnie od książki i w sumie przeczytałem tylko dlatego, że miałem na czytniku.
Jeżeli komuś nie przeszkadza podejście z rodzaju "'Murica, fuck yeah!" to polecam, w innym wypadku omijać z daleka....
2017-03
Przeczytane, odfajkowane. Książka ma wszystkie wady i zalety tomu 2. Nie chcę się powtarzać, bo musiałbym napisać dokładnie to samo także odsyłam tam.
Przeczytane, odfajkowane. Książka ma wszystkie wady i zalety tomu 2. Nie chcę się powtarzać, bo musiałbym napisać dokładnie to samo także odsyłam tam.
Pokaż mimo to2017-03
Kolejny tom cyklu Star Carrier. Podobnie jak w tomie pierwszym niewiele można zarzucić wizji świata która jest konsekwentnie rozwijana oraz bohaterom a także opisom walk w kosmosie.
Natomiast sposób pisania zaczyna iść w stronę typowego dla autorów z drugiej półkuli amerykocentryzmu (USA dobre, reszta najwyżej taka sobie), chociaż nie jest aż tak źle jak w kolejnych tomach. Poza tym zaczynają się uwidaczniać irytujące strasznie powtórzenia - opisów ras, miejsc, okrętów. Zupełnie jakby autor albo traktował każdą książkę jak osobny, niezależny byt (w co trudno uwierzyć zwłaszcza po przeczytaniu kolejnych tomów), albo miał czytelnika za typowego "rednecka" któremu trzeba wszystko za każdym razem wyjaśniać. W sumie można by wyciąć z książki obszerne fragmenty tekstu i czytelnik znający pierwszy tom nic by na tym nie stracił.
Niemniej jednak lektura jest ciekawa i można z czystym sumieniem polecić.
Kolejny tom cyklu Star Carrier. Podobnie jak w tomie pierwszym niewiele można zarzucić wizji świata która jest konsekwentnie rozwijana oraz bohaterom a także opisom walk w kosmosie.
Natomiast sposób pisania zaczyna iść w stronę typowego dla autorów z drugiej półkuli amerykocentryzmu (USA dobre, reszta najwyżej taka sobie), chociaż nie jest aż tak źle jak w kolejnych...
2017-03
Pierwszy tom i jednocześnie najciekawszy i najlepiej napisany tom cyklu Star Carrier.
Książka jest typową Space Operą luźno zaczepioną w prawdziwej nauce i technice. Niektóre części są "naukowe" (np. napęd nadświetlny) inne mniej lub bardziej haczą o fantastykę. Niemniej jednak świat jako taki jest spójny oraz, co dla mnie ważne, ma realnie i ciekawie nakreślonych obcych, razem ze wszystkimi problemami tak fizycznymi jak i psychologicznymi w kontaktach z nimi. I to, a nie skądinąd ciekawe, opisy walk gwiezdnych stanowi najlepszą część książki.
Gdyby autor zamiast opisywać walki zechciał skupić się na tym wątku, ależ to byłby kawał dobrego hard sci-fi. A jest jak jest.
Właśnie - walki. Opisy są ciekawe, autor nie czepia się nachalnie jednego bohatera (chociaż rzecz jasna jest ten "naj"), opisuje walki z różnych punktów widzenia. Mimo wszystko czytając o nich ma się wrażenie, że to już gdzieś było. Wg mnie autor wzorował się mocno na Dawidzie Weberze i jego cyklu o pannie Harrington. Co prawda nie ma rosnącego z tomu na tom rakietowego spamu jak w cyklu o Honor, mimo wszystko sposób prowadzenia walk oraz narracja są podobne. Ian Douglas lepiej dał sobie radę w wyważeniem i "urealnieniem" opisów niż Weber i chwała mu za to.
Książkę polecam, jest ciekawa, ciągnie do przodu, nie jest nachalna w opisach i dialogach. Przyjemne czytadło z rodzaju space opera.
Pierwszy tom i jednocześnie najciekawszy i najlepiej napisany tom cyklu Star Carrier.
Książka jest typową Space Operą luźno zaczepioną w prawdziwej nauce i technice. Niektóre części są "naukowe" (np. napęd nadświetlny) inne mniej lub bardziej haczą o fantastykę. Niemniej jednak świat jako taki jest spójny oraz, co dla mnie ważne, ma realnie i ciekawie nakreślonych obcych,...
2017-05-28
Niestety, jestem człowiekiem który nie uczy się na swoich błędach - w każdym razie jeżeli chodzi o literaturę. Z serii o rodzie Otori dałem radę strawić pierwszy tom, drugi do połowy i książka trafiła do kartonu "książki do oddania". Tutaj jest podobnie, chociaż przeczytałem całość.
Sama książka jest niezłą fantastyką, chociaż styl pisania nie każdemu przypadnie do gustu - trąci trochę stylem książek "karate" z late 80 w których autorzy silili się na azjatycki wydźwięk tekstu. Niemniej jednak nie jest to mocno nachalne i nie przeszkadza w lekturze. Strasznie natomiast, przynajmniej mi, przeszkadza wspomniana wcześniej fantastyka. Liczyłem, że będzie ona powierzchowna, a sama książka będzie mocniej zakorzeniona w historii i kulturze Japonii.
Niestety trudno mi potraktować "Cesarza" jako książkę mającą z Japonią wspólnego cokolwiek więcej niż wschodzące słońce na okładce. Zawiodłem się na tym elemencie co w sumie zaważyło na odbiorze całej książki.
Dlatego jeżeli po książkę chciałby sięgnąć ktoś szukający lektury związanej mocno z historią, kulturą i folklorem Cesarstwa Wschodzącego Słońca - książkę serdecznie odradzam. Natomiast jeżeli chciałby ją przeczytać miłośnik niezłej fantastyki osadzonej w dalekowschodnich klimatach - książka godna polecenia.
Niestety, jestem człowiekiem który nie uczy się na swoich błędach - w każdym razie jeżeli chodzi o literaturę. Z serii o rodzie Otori dałem radę strawić pierwszy tom, drugi do połowy i książka trafiła do kartonu "książki do oddania". Tutaj jest podobnie, chociaż przeczytałem całość.
Sama książka jest niezłą fantastyką, chociaż styl pisania nie każdemu przypadnie do gustu...
2015-10-02
W przeciwieństwie do pozostałych książek tego autora ta zahacza raczej o fantastykę. Owszem - osnowa akcji jest naukowa, jednak generalnie całość przypomina trochę Mad Maxa (tylko na piechotę), niż solidną porcję naukowej fantastyki.
Podobnie bohaterowie - zdecydowanie fantastyczni, książe ratujący księżniczkę i podobne wyskoki autora. Książka poprawna językowo i niezbyt ciężka, za to zdecydowanie mało ciekawa poza pierwszą częścią opisującą samą katastrofę i krótki okres po niej.
Nie polecam, chyba że ktoś lubi Mad Maxa i chce przeczytać polską wersję.
W przeciwieństwie do pozostałych książek tego autora ta zahacza raczej o fantastykę. Owszem - osnowa akcji jest naukowa, jednak generalnie całość przypomina trochę Mad Maxa (tylko na piechotę), niż solidną porcję naukowej fantastyki.
Podobnie bohaterowie - zdecydowanie fantastyczni, książe ratujący księżniczkę i podobne wyskoki autora. Książka poprawna językowo i niezbyt...
2015-11-02
2015-09-16
2015-09-03
W sumie nie da się napisać więcej niż to co napisałem w opinii o "Incydencie na Rigil Prime". Książka jest kontynuacją Incydentu i uwagi podobnie jak zalety są w zasadzie tożsame.
W skrócie - książka poprawna językowo. Wartka akcja, ciekawi bohaterowie. I fantastyka-naukowa(!) z podkreśleniem na naukowa. Czyli brak technobełkotu, a solidna porcja starej dobrej fizyki.
Polecam.
W sumie nie da się napisać więcej niż to co napisałem w opinii o "Incydencie na Rigil Prime". Książka jest kontynuacją Incydentu i uwagi podobnie jak zalety są w zasadzie tożsame.
W skrócie - książka poprawna językowo. Wartka akcja, ciekawi bohaterowie. I fantastyka-naukowa(!) z podkreśleniem na naukowa. Czyli brak technobełkotu, a solidna porcja starej dobrej...
2015-10-26
Podobnie jak większość książek fantastyczno-naukowych tego autora jest poprawna językowo co jest bardzo miłe zwłaszcza po czytaniu znanych i uznanych. Co więcej - zawiera sporo elementów naukowych i to w miarę poprawnie przekazanych, chociaż czasami trzeba brać poprawkę na część "fantastyczną" w tej całej nauce.
Akcja jest ciekawa, chociaż opisany świat trochę trąci teoriami spiskowymi w rodzaju Google rządzi światem ;) Niemniej jednak nie jest aż tak źle, żeby odstręczało to od książki. Akcja jest wartka, opisy świata ciekawe i nie przesadzone. Bohaterowie wyraziści i ciekawie pokazani, nie są także zbyt cukierkowi, chociaż wg mnie trochę za bardzo bohaterscy. Nie do przesady, niemniej jednak da się to zaobserwować.
Książkę polecam miłośnikom fantastyki naukowej w tym ciut cięższym wydaniu gdzie więcej nauki niż fantastyki, a lasery, fazery i pola osłonne nie pojawiają się na przemian z technobełkotem.
Podobnie jak większość książek fantastyczno-naukowych tego autora jest poprawna językowo co jest bardzo miłe zwłaszcza po czytaniu znanych i uznanych. Co więcej - zawiera sporo elementów naukowych i to w miarę poprawnie przekazanych, chociaż czasami trzeba brać poprawkę na część "fantastyczną" w tej całej nauce.
Akcja jest ciekawa, chociaż opisany świat trochę trąci...
Opowiadanie na pierwszy rzut oka wydaje się trochę naiwne, ot - wędruje śmiertelnie chory gość do miejsca w którym może umrzeć i przeżywa moralne rozterki. I... opowiadanie aż do samego końca nie wyprowadza nas z błędu. Dopiero na końcu wszystko odwraca się na drugą stronę i widać zupełnie inne dno tej króliczej norki.
Warto przeczytać i nie dać się zwieść trochę oklepanemu fabularnie początkowi. Opowiadanie jest też dobrym wstępem do książek pana Patykiewicza z tego świata. Jeżeli opowiadanie Was do niego przekona, to warto sięgnąć po książki, jeżeli nie - zaoszczędzicie trochę pieniędzy bo to opowiadanie jest za darmo.
Opowiadanie na pierwszy rzut oka wydaje się trochę naiwne, ot - wędruje śmiertelnie chory gość do miejsca w którym może umrzeć i przeżywa moralne rozterki. I... opowiadanie aż do samego końca nie wyprowadza nas z błędu. Dopiero na końcu wszystko odwraca się na drugą stronę i widać zupełnie inne dno tej króliczej norki.
więcej Pokaż mimo toWarto przeczytać i nie dać się zwieść trochę...