-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel1
-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński7
Biblioteczka
2015-07-14
2017-05
Niestety imć Zamboch powinien raczej trzymać się znanych sobie i dobrze opanowanych tematów fantastyki - luźniej czy nie, tej z drugim dnem w książkach o Koniaszu czy po prostu rzeźni na papierze w wykonaniu Bakly'ego.
Skuszony wcześniejszymi lekturami fantastyki tego autora ze sporą dawką ekscytacji sięgnąłem po Wojnę Absolutną. Spodziewałem się połączenia genialnej narracji i bohaterów w wcześniejszych książek ze światem Wiecznej Wojny Haldemana i może odrobiny zapowiadanej w opisie książki apokalipsy z którą tak świetnie poradził sobie w Zamboch Mrocznym Zbawicielu.
Nic bardziej mylnego. Książka jest zlepkiem opowiadań o robocie który z głębokimi postaciami z pozostałych książek Zambocha ma tyle wspólnego z co wanilina z wanilią. Całość jest beznadziejna, można powiedzieć wręcz na poziomie czytadła. Bohater jest sztywny, akcja przewidywalna, opisy niespecjalnie ciekawe. Nawet świat, choć opis na okładce sugeruje coś przeciwnego jest po prostu jak rodem wyciągnięty z podrzędnego fanfika. Prawdę mówiąc znam fanfiki lepsze niż ta książka.
Zdecydowanie nie polecam. Szkoda pieniędzy na książkę, czasu na czytanie i miejsca na półce (tudzież w ebooku).
Niestety imć Zamboch powinien raczej trzymać się znanych sobie i dobrze opanowanych tematów fantastyki - luźniej czy nie, tej z drugim dnem w książkach o Koniaszu czy po prostu rzeźni na papierze w wykonaniu Bakly'ego.
Skuszony wcześniejszymi lekturami fantastyki tego autora ze sporą dawką ekscytacji sięgnąłem po Wojnę Absolutną. Spodziewałem się połączenia genialnej...
2017-05
Książka od strony literackiej posiada te same wady i zalety co poprzednie tomy. Natomiast z całą siłą uwidacznia się tutaj amerykańskie podejście do świata co z miejsca odrzuciło mnie od książki i w sumie przeczytałem tylko dlatego, że miałem na czytniku.
Jeżeli komuś nie przeszkadza podejście z rodzaju "'Murica, fuck yeah!" to polecam, w innym wypadku omijać z daleka. Dotyczy to w sumie także kolejnych tomów. Wg mnie cały cykl najlepiej zakończyć na tomie 2, najpóźniej 3 i nie psuć sobie smaku kolejnymi.
Książka od strony literackiej posiada te same wady i zalety co poprzednie tomy. Natomiast z całą siłą uwidacznia się tutaj amerykańskie podejście do świata co z miejsca odrzuciło mnie od książki i w sumie przeczytałem tylko dlatego, że miałem na czytniku.
Jeżeli komuś nie przeszkadza podejście z rodzaju "'Murica, fuck yeah!" to polecam, w innym wypadku omijać z daleka....
2017-04
Książka od strony literackiej posiada te same wady i zalety co poprzednie tomy. Natomiast z całą siłą uwidacznia się tutaj amerykańskie podejście do świata co z miejsca odrzuciło mnie od książki i w sumie przeczytałem tylko dlatego, że miałem na czytniku.
Jeżeli komuś nie przeszkadza podejście z rodzaju "'Murica, fuck yeah!" to polecam, w innym wypadku omijać z daleka. Dotyczy to w sumie także kolejnych tomów. Wg mnie cały cykl najlepiej zakończyć na tomie 2, najpóźniej 3 i nie psuć sobie smaku kolejnymi.
Książka od strony literackiej posiada te same wady i zalety co poprzednie tomy. Natomiast z całą siłą uwidacznia się tutaj amerykańskie podejście do świata co z miejsca odrzuciło mnie od książki i w sumie przeczytałem tylko dlatego, że miałem na czytniku.
Jeżeli komuś nie przeszkadza podejście z rodzaju "'Murica, fuck yeah!" to polecam, w innym wypadku omijać z daleka....
2017-04
Książka od strony literackiej posiada te same wady i zalety co poprzednie tomy. Natomiast z całą siłą uwidacznia się tutaj amerykańskie podejście do świata co z miejsca odrzuciło mnie od książki i w sumie przeczytałem tylko dlatego, że miałem na czytniku.
Jeżeli komuś nie przeszkadza podejście z rodzaju "'Murica, fuck yeah!" to polecam, w innym wypadku omijać z daleka. Dotyczy to w sumie także kolejnych tomów. Wg mnie cały cykl najlepiej zakończyć na tomie 2, najpóźniej 3 i nie psuć sobie smaku kolejnymi.
Książka od strony literackiej posiada te same wady i zalety co poprzednie tomy. Natomiast z całą siłą uwidacznia się tutaj amerykańskie podejście do świata co z miejsca odrzuciło mnie od książki i w sumie przeczytałem tylko dlatego, że miałem na czytniku.
Jeżeli komuś nie przeszkadza podejście z rodzaju "'Murica, fuck yeah!" to polecam, w innym wypadku omijać z daleka....
2017-03
Przeczytane, odfajkowane. Książka ma wszystkie wady i zalety tomu 2. Nie chcę się powtarzać, bo musiałbym napisać dokładnie to samo także odsyłam tam.
Przeczytane, odfajkowane. Książka ma wszystkie wady i zalety tomu 2. Nie chcę się powtarzać, bo musiałbym napisać dokładnie to samo także odsyłam tam.
Pokaż mimo to2017-03
Kolejny tom cyklu Star Carrier. Podobnie jak w tomie pierwszym niewiele można zarzucić wizji świata która jest konsekwentnie rozwijana oraz bohaterom a także opisom walk w kosmosie.
Natomiast sposób pisania zaczyna iść w stronę typowego dla autorów z drugiej półkuli amerykocentryzmu (USA dobre, reszta najwyżej taka sobie), chociaż nie jest aż tak źle jak w kolejnych tomach. Poza tym zaczynają się uwidaczniać irytujące strasznie powtórzenia - opisów ras, miejsc, okrętów. Zupełnie jakby autor albo traktował każdą książkę jak osobny, niezależny byt (w co trudno uwierzyć zwłaszcza po przeczytaniu kolejnych tomów), albo miał czytelnika za typowego "rednecka" któremu trzeba wszystko za każdym razem wyjaśniać. W sumie można by wyciąć z książki obszerne fragmenty tekstu i czytelnik znający pierwszy tom nic by na tym nie stracił.
Niemniej jednak lektura jest ciekawa i można z czystym sumieniem polecić.
Kolejny tom cyklu Star Carrier. Podobnie jak w tomie pierwszym niewiele można zarzucić wizji świata która jest konsekwentnie rozwijana oraz bohaterom a także opisom walk w kosmosie.
Natomiast sposób pisania zaczyna iść w stronę typowego dla autorów z drugiej półkuli amerykocentryzmu (USA dobre, reszta najwyżej taka sobie), chociaż nie jest aż tak źle jak w kolejnych...
2017-03
Pierwszy tom i jednocześnie najciekawszy i najlepiej napisany tom cyklu Star Carrier.
Książka jest typową Space Operą luźno zaczepioną w prawdziwej nauce i technice. Niektóre części są "naukowe" (np. napęd nadświetlny) inne mniej lub bardziej haczą o fantastykę. Niemniej jednak świat jako taki jest spójny oraz, co dla mnie ważne, ma realnie i ciekawie nakreślonych obcych, razem ze wszystkimi problemami tak fizycznymi jak i psychologicznymi w kontaktach z nimi. I to, a nie skądinąd ciekawe, opisy walk gwiezdnych stanowi najlepszą część książki.
Gdyby autor zamiast opisywać walki zechciał skupić się na tym wątku, ależ to byłby kawał dobrego hard sci-fi. A jest jak jest.
Właśnie - walki. Opisy są ciekawe, autor nie czepia się nachalnie jednego bohatera (chociaż rzecz jasna jest ten "naj"), opisuje walki z różnych punktów widzenia. Mimo wszystko czytając o nich ma się wrażenie, że to już gdzieś było. Wg mnie autor wzorował się mocno na Dawidzie Weberze i jego cyklu o pannie Harrington. Co prawda nie ma rosnącego z tomu na tom rakietowego spamu jak w cyklu o Honor, mimo wszystko sposób prowadzenia walk oraz narracja są podobne. Ian Douglas lepiej dał sobie radę w wyważeniem i "urealnieniem" opisów niż Weber i chwała mu za to.
Książkę polecam, jest ciekawa, ciągnie do przodu, nie jest nachalna w opisach i dialogach. Przyjemne czytadło z rodzaju space opera.
Pierwszy tom i jednocześnie najciekawszy i najlepiej napisany tom cyklu Star Carrier.
Książka jest typową Space Operą luźno zaczepioną w prawdziwej nauce i technice. Niektóre części są "naukowe" (np. napęd nadświetlny) inne mniej lub bardziej haczą o fantastykę. Niemniej jednak świat jako taki jest spójny oraz, co dla mnie ważne, ma realnie i ciekawie nakreślonych obcych,...
2015-11-02
2015-09-16
2015-09-03
W sumie nie da się napisać więcej niż to co napisałem w opinii o "Incydencie na Rigil Prime". Książka jest kontynuacją Incydentu i uwagi podobnie jak zalety są w zasadzie tożsame.
W skrócie - książka poprawna językowo. Wartka akcja, ciekawi bohaterowie. I fantastyka-naukowa(!) z podkreśleniem na naukowa. Czyli brak technobełkotu, a solidna porcja starej dobrej fizyki.
Polecam.
W sumie nie da się napisać więcej niż to co napisałem w opinii o "Incydencie na Rigil Prime". Książka jest kontynuacją Incydentu i uwagi podobnie jak zalety są w zasadzie tożsame.
W skrócie - książka poprawna językowo. Wartka akcja, ciekawi bohaterowie. I fantastyka-naukowa(!) z podkreśleniem na naukowa. Czyli brak technobełkotu, a solidna porcja starej dobrej...
2015-10-26
Podobnie jak większość książek fantastyczno-naukowych tego autora jest poprawna językowo co jest bardzo miłe zwłaszcza po czytaniu znanych i uznanych. Co więcej - zawiera sporo elementów naukowych i to w miarę poprawnie przekazanych, chociaż czasami trzeba brać poprawkę na część "fantastyczną" w tej całej nauce.
Akcja jest ciekawa, chociaż opisany świat trochę trąci teoriami spiskowymi w rodzaju Google rządzi światem ;) Niemniej jednak nie jest aż tak źle, żeby odstręczało to od książki. Akcja jest wartka, opisy świata ciekawe i nie przesadzone. Bohaterowie wyraziści i ciekawie pokazani, nie są także zbyt cukierkowi, chociaż wg mnie trochę za bardzo bohaterscy. Nie do przesady, niemniej jednak da się to zaobserwować.
Książkę polecam miłośnikom fantastyki naukowej w tym ciut cięższym wydaniu gdzie więcej nauki niż fantastyki, a lasery, fazery i pola osłonne nie pojawiają się na przemian z technobełkotem.
Podobnie jak większość książek fantastyczno-naukowych tego autora jest poprawna językowo co jest bardzo miłe zwłaszcza po czytaniu znanych i uznanych. Co więcej - zawiera sporo elementów naukowych i to w miarę poprawnie przekazanych, chociaż czasami trzeba brać poprawkę na część "fantastyczną" w tej całej nauce.
Akcja jest ciekawa, chociaż opisany świat trochę trąci...
2015-08-23
Pierwsza od dawna książka jaką czytałem, a którą można zaliczyć do fantastyki naukowej.
Książka jest nie tylko poprawna językowo, ale także pisana w sposób który dla czytelników nie obytych z tym gatunkiem może sprawiać niejakie problemy - opisy technologii, zjawisk fizycznych. Chociaż nie ma tego tyle, żeby utrudniało czytanie jak to często się dzieje.
Bohaterowie i wątek są bardzo ciekawe. Akcja trzyma w napięciu, a bohaterowie są żywi i pozwalają na identyfikację czytelnika. Zwłaszcza w drugiej połowie książki - widać jak autor się rozkręca.
Incydent ma wg mnie dwa minusy:
- autor, Polak swoimi bohaterami uczynił Amerykanów, a mnie to strasznie irytuje.
- książka jest zdecydowanie za krótka. Na szczęście są dalsze części.
Pierwsza od dawna książka jaką czytałem, a którą można zaliczyć do fantastyki naukowej.
Książka jest nie tylko poprawna językowo, ale także pisana w sposób który dla czytelników nie obytych z tym gatunkiem może sprawiać niejakie problemy - opisy technologii, zjawisk fizycznych. Chociaż nie ma tego tyle, żeby utrudniało czytanie jak to często się dzieje.
Bohaterowie i...
Trudno uznać "Ciemne tunele" za literaturę dobrą czy nawet przeciętną. Zagłębiając się w książkę ma się wrażenie że autor nie jest narratorem, tylko wrednym typkiem który zobaczył co czytamy i co chwilę zagabuje "a wie Pan, że to będzie tak i tak i ten tego zabije, a potem...".
Bohater - jak odbity ze sztancy "wzór bohater książki numer 165". Antagonista (w sumie dwóch) wcale nie lepsi. Pojawiący się tu i ówdzie bohaterowie poboczni są ciekawsi, ale chyba dlatego że autor nie miał czasu za dużo nad nimi "popracować".
Zakończenie... w sumie wiadomo co się stanie tak od połowy książki więc też specjalnie zaskakujące nie jest.
Jeżeli miałbym tą książkę określić jednym słowem to byłoby to "czytadło". To taka lektura do pociągu. Coś co zajmie chociaż trochę uwagę, a czego nie żal będzie zostawić w przedziale po przeczytaniu. Jeżeli ktoś szuka wrażeń i kolejnej ciekawej lektury ze świata Metra lektura to lepiej niech tą książkę ominie. A jeżeli zdecyduje się mimo to sięgnąć po nią niech ma na uwadze to co napisałem wyżej. Inaczej może się bardzo rozczarować.
Trudno uznać "Ciemne tunele" za literaturę dobrą czy nawet przeciętną. Zagłębiając się w książkę ma się wrażenie że autor nie jest narratorem, tylko wrednym typkiem który zobaczył co czytamy i co chwilę zagabuje "a wie Pan, że to będzie tak i tak i ten tego zabije, a potem...".
więcej Pokaż mimo toBohater - jak odbity ze sztancy "wzór bohater książki numer 165". Antagonista (w sumie dwóch)...