rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

"Cierpienia młodego Wertera" były kolejną lekturą, którą trzeba było przeczytać. Słyszałam o nich różne opinie, jednak po przeczytaniu mogę z ręką na sercu polecić je każdemu, kto ma w sobie rozwiniętą wrażliwość.

Werter jest postacią, która często zastanawia się nad prawidłowościami otaczającego go świata. Każde zachowanie ludzkie rozkłada na czynniki pierwsze i poddaje je (można by powiedzieć) filozoficznej analizie. Cechuje się to jednak niespotykaną lekkością i wrażliwością.

Chciałabym, aby każdy, kto podchodzi do tej lektury, otworzył przed nią serce. Tylko taka postawa umożliwi Ci delektowanie się pięknem tej literatury ;)

"Cierpienia młodego Wertera" były kolejną lekturą, którą trzeba było przeczytać. Słyszałam o nich różne opinie, jednak po przeczytaniu mogę z ręką na sercu polecić je każdemu, kto ma w sobie rozwiniętą wrażliwość.

Werter jest postacią, która często zastanawia się nad prawidłowościami otaczającego go świata. Każde zachowanie ludzkie rozkłada na czynniki pierwsze i poddaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z książką "Niezauważalna" wiązałam wielkie nadzieje. Niestety do końca nie spełniła mojego oczekiwania. Historia przedstawiona przez Marcusa Sedgwicka nie porwała mnie. Czytając, nie mogłam towarzyszyć bohaterce w jej przygodach. Nie czekałam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń. Pomysł opisania życia niewidomej jest fascynujący, aczkolwiek wydawało mi się, że fabuła jest mocno naciągana. Na szczęście tę przeciętną książkę mam już za sobą ;)

Z książką "Niezauważalna" wiązałam wielkie nadzieje. Niestety do końca nie spełniła mojego oczekiwania. Historia przedstawiona przez Marcusa Sedgwicka nie porwała mnie. Czytając, nie mogłam towarzyszyć bohaterce w jej przygodach. Nie czekałam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń. Pomysł opisania życia niewidomej jest fascynujący, aczkolwiek wydawało mi się, że fabuła jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Taylor to z pozoru zwykła, nie wyróżniająca się niczym nastolatka. W dniu jej 17 urodzin, życie zmieniło swój bieg nieodwracalnie. Ukochana osoba, której bliskości nie czuła na co dzień, zachorowała na raka. Te wakacje będą ich ostatnimi wspólnymi. Na prośbę chorego ojca, rodzina Edwardsów wyjechała tam, gdzie Taylor zyskała prawdziwą przyjaźń i miłość, by następnie ją odrzucić. Z natury skłonna do ucieczki przed konsekwencjami swoich czynów, będzie musiała się zmierzyć z błędami z przeszłości. Jej życie stanie się dokładnie takie, jak przed 5 latami, tyle, że nic nie będzie takie samo.
Tym, co powitało mnie na okładce, były słowa: "Uwaga! Warto zaopatrzyć się w chusteczki!". Byłam szczęśliwa z tego powodu, gdyż uwielbiam się wzruszać. Czytając książkę, nieustannie czekałam na moment, w którym wypuszczę parę łez. Wreszcie, na samym końcu książki, pożałowałam, że nie zaopatrzyłam się wcześniej w środki do demakijażu lub wodoodporny tusz do rzęs. Warto było czekać na ten moment! Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tyle płakałam. Zarówno książki, jak i filmy, potrafią mnie wzruszyć, ale zwykle następuje to przy jednym momencie i na tym się kończy. Z "Latem drugiej szansy" było inaczej. Próbowałam się uspokoić, przerywając lekturę, jednak nawet po długich przerwach powracałam do stanu wytrącenia psychicznego ;) Czułam miłość ojca do Taylor. Co więcej, Morgan Matson pozwoliła mi utożsamić się w tych chwilach z Taylor. Serdecznie jej za to dziękuję!
Fabuła książki przeplatana była z teraźniejszością i przeszłością. Z początku denerwowało mnie to, gdyż "pamiętne lato" przedstawiane było w kawałkach, a ja chciałam jak najszybciej poznać przyczynę utraty bliskich osób. Z czasem retrospekcja ukazywała się w najbardziej odpowiednich momentach, wystarczyło tylko poznać pierwszą część historii sprzed 5 lat.
Tym, co także mnie drażniło podczas czytania, był wielki natłok myśli kłębiących się w głowie Taylor podczas dialogów. Bardzo lubię poznawać szereg uczuć, towarzyszących bohaterom w różnych sytuacjach (dzięki temu mogę ich bardziej poznać), jednak ten w trakcie rozmów był na tyle wielki, że przestawałam odróżniać myśli dziewczyny od wypowiadanych przez postaci słów.
Główna bohaterka zauroczyła mnie sobą. Przedstawiana, jako "przeciętna", dała mi się poznać od strony nieprzeciętnego, ciepłego serca. Być może nie okazywała go przez tchórzostwo, które przejmowało nad nią kontrolę oraz chęć ucieczki, towarzysząca jej przy każdej trudnej chwili. Mimo to, potrafiła zmienić w sobie to, co złe. Nie zawsze jest to wygodne. Często trzeba włożyć w to wiele wysiłku, dlatego łatwiej jest nam trwać w tym, co jest. Podziwiam Taylor za jej determinację i silną wolę.
W "Lecie drugiej szansy" przepięknie przedstawiono relacje łączące córkę z ojcem. Nie była to relacja doskonała, wyidealizowana. Na początku wakacji najbliżsi się nie znali, nie wiedzieli o swoich problemach. Z biegiem czasu Rob i Taylor już nie byli sobie obcy, potrafili czytać sobie w myślach. Pan Edwards odgadł naturę córki, nie rozmawiając z nią na "poważne tematy". Co więcej, bezbłędnie doradził jej, jak powinna postąpić, gdy nie było go już przy córce. Teraz rodzice coraz mniej wiedza o swoich dzieciach. Właśnie dlatego ich relacja mnie rozczulała.
"Lato drugiej szansy" przypadło mi do gustu. Nie wątpię, że wrócę do niego, gdy będę w dołku. To doskonały poradnik, który przypomina mi, że są w życiu większe problemy, że warto chwytać każdą chwilę. Uważam, że watro też chwycić za dzieło Morgan Matson, do czego gorąco zachęcam! :)

Taylor to z pozoru zwykła, nie wyróżniająca się niczym nastolatka. W dniu jej 17 urodzin, życie zmieniło swój bieg nieodwracalnie. Ukochana osoba, której bliskości nie czuła na co dzień, zachorowała na raka. Te wakacje będą ich ostatnimi wspólnymi. Na prośbę chorego ojca, rodzina Edwardsów wyjechała tam, gdzie Taylor zyskała prawdziwą przyjaźń i miłość, by następnie ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Jak zapamiętam „Cień wiatru”? Przede wszystkim jako książkę pełną pięknych sentencji. Rozmawiając z ludźmi, bezwiednie cytuję słowa zapisane na 500 stronach przez Carlosa Ruiz Zafona, które kryją w sobie niesamowitą moc. Uniwersalność i ponadczasowość sprawiała, że niejednokrotnie musiałam odłożyć „Cień wiatru”, aby zastanowić się nad ich sensem, by w końcu odnieść je do codziennego życia. Otworzyły mi oczy na ludzkie zachowania, wyjaśniły, czemu czasami postępujemy tak, a nie inaczej. Stały się po prostu tymi, które znalazły swoje miejsce na „ścianie cytatów” w moim pokoju.
Akcja rozgrywa się w powojennej Barcelonie przepełnionej smutkami, troskami i cierpieniami, która potrafi jednocześnie zachwycić i zmrozić krew w żyłach. Bohaterowie wtulają się w jej gorzkie objęcia, próbując „…przekonać siebie, że to, co widzieliśmy, co robiliśmy, czego dowiedzieliśmy się o sobie i innych, to złudzenie, zły sen, który mija”. Tragiczny rozwój wydarzeń, niebanalne spiski i wieczne poczucie zagrożenia piętnowane z coraz większą siłą na każdej kolejnej stronie, przedstawiają Barcelonę jako miasto umarłych dusz.
Książka rozwijała się nieustannie, wciąż mnie zadziwiając. Mimo, iż z niecierpliwością czekałam na dalszy ciąg wydarzeń, czytałam ją delektując się każdym słowem zaadresowanym do mnie przez Carlosa Ruiz Zafona. Zazwyczaj kończę rozpoczęte przeze mnie ksiązki tego samego dnia, czasem dwa dni później. Z „Cieniem wiatru” nie chciałam się tak szybko rozstawać. Z resztą, on sam mi na to nie pozwalał, wpakowując kolejne sentencje w moją i tak przepakowaną mądrymi słowami głowę, sprawiając, że czas czytania znacznie mi się przedłużył. Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o naszej ludzkiej naturze, o naszych zachowaniach, o naszych tajemnicach i kipiących w nas uczuciach, niewątpliwie powinien przeczytać tę książkę.
„Cień wiatru” znalazł swoje miejsce w moim sercu. Po zapoznaniu się z jego treścią, koniecznie muszę zaopatrzyć się we własny egzemplarz. Książkę szczególnie polecam miłośnikom niebanalnej literatury. Wierzę, że odnajdą w niej to, co mnie w niej urzekło. Uważam, że każdy powinien zapoznać się z historią Carlosa Ruiz Zafona. Przebiła się ona do tej nielicznej grupy książek, które będę polecać każdemu w ciemno. Warto się z nią zapoznać, gdyż „jedna książka może zmienić życie człowieka…”. Tą właśnie książką może być „Cień wiatru”.

Jak zapamiętam „Cień wiatru”? Przede wszystkim jako książkę pełną pięknych sentencji. Rozmawiając z ludźmi, bezwiednie cytuję słowa zapisane na 500 stronach przez Carlosa Ruiz Zafona, które kryją w sobie niesamowitą moc. Uniwersalność i ponadczasowość sprawiała, że niejednokrotnie musiałam odłożyć „Cień wiatru”, aby zastanowić się nad ich sensem, by w końcu odnieść je do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka skusiła mnie swoją okładką ;) W tym przypadku rzeczywiście nie należy oceniać książki po okładce.
Po przeczytaniu stwierdzam, że ciągle nie jestem pewna, o co dokładnie chodziło w tej historii. Nie wciągnęła mnie i nawet nie wiem, kiedy akcja się rozgrywa.
Książkę czytałam powoli i z wielkimi przerywnikami. Niechętnie zapoznawałam się z dalszymi losami bohaterów. Skończyłam ją tylko dlatego, że lubię kończyć to, co zaczynam.
Zdecydowanie nie jest to książka, która wniosła coś nowego do mojego życia ;)

Książka skusiła mnie swoją okładką ;) W tym przypadku rzeczywiście nie należy oceniać książki po okładce.
Po przeczytaniu stwierdzam, że ciągle nie jestem pewna, o co dokładnie chodziło w tej historii. Nie wciągnęła mnie i nawet nie wiem, kiedy akcja się rozgrywa.
Książkę czytałam powoli i z wielkimi przerywnikami. Niechętnie zapoznawałam się z dalszymi losami bohaterów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzecia część z cyklu "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów" dotarła do mnie 2 dni temu. Nie wyobrażacie sobie mojej wielkiej radości, gdy weszłam w jej posiadanie! Nie od razu wzięłam się za jej przeczytanie - był to już wieczór, a gdy czytam książki, lubię je chłonąć od deski do deski.
W tej części wszystkie dziewczyny zostają w domu, pomijając Bee, która wyjechała na obóz. I właśnie dlatego niemal od razu zachwyciłam się czekającą tam na nią niespodzianką. Wspominałam już, że bardzo chcę ponownie zobaczyć Erica. Moje życzenie zostało wysłuchane. Ich nowa relacja bardzo mi się spodobała. Obrazuje w pewien sposób, jak bardzo Bee się zmieniła. Jej wątek czytałam najchętniej, dlatego byłam bardzo zawiedziona, że był to chyba wątek pojawiający się z najmniejszą częstotliwością :(
Na drugim miejscu pojawiła się Lena. Ciągle dziwi mnie to, że jak bardzo jest wycofana względem ludzi, tym bardziej, że (jak ją opisała Ann Brashares w pierwszej części) jest niesamowicie piękną osobą. Tym razem poznałam ją zupełnie od innej strony. Kompletnie nie rozumiem sztuki (w pojęciu obrazów), nie wiem, o co w niej chodzi. Słowem - nie rozumiem malarzy. I właśnie dzięki Lenie zrozumiałam, o co w sztuce chodzi. Oczywiście, to, że sztuka jest oddaniem uczuć artysty, wie każdy. Teraz dostrzegłam tą sztukę w oczach Leny, w każdej stawianej przez nią kreskę, w całej jej pasji. Nie sądziłam, że na podstawie obrazu można tak wiele odczytać. Bardzo dziękuję za tą lekcję.
Carmen zachwyciła mnie swą dojrzałością. Jak można wyczytać z tyłu książki, Christina spodziewa się kolejnego dziecka. Oczywiście postawa Carmen nie była w porządku od samego początku, jednak po raz chyba pierwszy dostrzegłam w niej tą "Dobra Carmen", która teoretycznie nie była nią. I oczywiście zachwyciła mnie nowa osoba, która pojawiła się w jej życiu. Mam nadzieję, że nie zniknie tak szybko, jak się pojawiła.
Historia Tibby jak zwykle miała najpoważniejszy wydźwięk, jednak wydaje mi się, ze nie aż tak mocny, jak w poprzednich częściach. Takim punktem refleksyjnym w te wakacje stał się wypadek młodszej siostry. Mimo to Tibby znalazła w sobie tę moc, by wybaczyć sobie swoje błędy i spojrzeć na świat inaczej. Nowe spojrzenie łączy się z nowymi relacjami, w które się wdała. Bardzo się ich obawia, jednak ja jestem szczęśliwa z takiego obrotu spraw. Jedyny, co mnie zastanawia, to ile lat ma Brian... Jakoś nie zdążyłam tego wychwycić.
W trzeciej części każda dziewczyna znalazła sobie kogoś, na kim jej zależy. I bardzo mnie to ujęło. Mimo, że bohaterki dorastają, historia nadal lekko się przyswaja. Chciałabym, żeby następne wakacje były kontynuacją tych, jednak niestety z tego, co przeczytałam na tylniej okładce następnej książki, wynika, że tak nie będzie. Mam nadzieję, że to tylko pozory.
Serdecznie polecam "Stowarzyszenie...". Z każdej kolejnej części można wynieść coś nowego. Nie jest to jednak w głównej mierze refleksyjna książka. Jej głównymi tematami są niesamowite, odprężające historie przyjaciółek. Nie wymaga od nas wielkiego zaangażowania, dlatego można ją czytać niemalże wszędzie i w każdym nastroju, do czego gorąco zachęcam :)

Trzecia część z cyklu "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów" dotarła do mnie 2 dni temu. Nie wyobrażacie sobie mojej wielkiej radości, gdy weszłam w jej posiadanie! Nie od razu wzięłam się za jej przeczytanie - był to już wieczór, a gdy czytam książki, lubię je chłonąć od deski do deski.
W tej części wszystkie dziewczyny zostają w domu, pomijając Bee, która wyjechała na obóz....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejna część z serii "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów" powaliła mnie na łopatki! Pierwsza część przypadła mi do gustu, dlatego czułam pewien obowiązek zapoznania się z dalszymi losami dziewczyn. Teraz mogę stwierdzić, że nie był to obowiązek, a czysta przyjemność. Nie jest to powierzchowna opowieść o rozterkach nastolatek. W "Rok później" dostrzegłam dylematy, cierpienia, ale przede wszystkim zmiany zachodzące w bohaterkach. Mimo to książkę ciągle czyta się łatwo, lekko i przyjemnie :)
Kontynuacja losów przyjaciółek mnie zszokowała. Miałam zupełnie inne wyobrażenie o przyszłych losach dziewczyn po przeczytaniu pierwszej części. Wtedy najchętniej śledziłam losy Bee, następnie Leny, Carmen i Tibby. Dziś najchętniej śmiałam się, płakałam, rozżalałam i przeżywałam emocje razem z Leną. Jej historia wzruszyła mnie do łez. Nie potrafiłam czytać tej książki "na raz" - robiłam przerwy na przeanalizowanie losów bohaterki. Uwierzcie mi, to nie zdarza się zbyt często ;) Na drugim miejscu pojawia się Bee. Jej przemiana bardzo mnie zdziwiła, jednak cieszę się, że książka zakończyła się takim obrotem spraw. Jestem tylko ciekawa, czy w dalszych częściach pojawi się Eric. Niestety zdążyłam go polubić ;) Podobnie jak byłego Leny. Wątek Tibby bardzo mnie zauroczył. Jest utrzymany w refleksyjnym tonie. Jest to jego wielką zaletą. Na końcu znajduje się postać Carmen, która wcale nie ginie w tle wymienionych wyżej bohaterek. ponownie nie podobał mi się jej stosunek do rodziny, jednak cierpliwie doczytałam satysfakcjonującego końca.
Ostatni rozdział po części mnie zaskoczył, jednak od samego początku miałam nadzieję, że kiedyś do tego dojdzie, dlatego z uśmiechem na ustach przyjęłam takie zakończenie.
Drugą część "Stowarzyszenia..." uważam za sukces. Jest bardziej intrygująca niż pierwsza, która była wprowadzeniem do serii. W "Rok później" odnajduję bardziej refleksyjne tematy nie obciążające jednak historii dziewczyn. Pierwsza część jest utrzymana w bardziej wakacyjnym nastroju. W drugiej dostrzegam dorastające nastolatki. Polecam każdemu, kto zapoznał się z poprzednią częścią. Jeśli nie przeczytał-eś/aś pierwszej części - lepiej nadrób to jak najszybciej, bo warto ;) Ja sama z niecierpliwością czekam na dostawę dwóch kolejnych części :)

Kolejna część z serii "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów" powaliła mnie na łopatki! Pierwsza część przypadła mi do gustu, dlatego czułam pewien obowiązek zapoznania się z dalszymi losami dziewczyn. Teraz mogę stwierdzić, że nie był to obowiązek, a czysta przyjemność. Nie jest to powierzchowna opowieść o rozterkach nastolatek. W "Rok później" dostrzegłam dylematy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka opowiada o przygodach czterech przyjaciółek, które zostały wystawione na próbę czasu. Mimo, że znalazły się na czterech krańcach świata, ich przyjaźń nie słabnie. Łączące ich więzy są wzajemnym wsparciem w trudnych chwilach.
Po przeczytaniu pierwszej części "Stowarzyszenia Wędrujących Dżinsów" nie mogę się doczekać dalszych losów przyjaciółek. Książka bawiła mnie i rozbrajała, szokowała i uszczęśliwiała. Przygody dziewczyn są świetnym wprowadzeniem do wakacji, które wczoraj się rozpoczęły ;) W samej fabule można dostrzec podobne zachowania i podobne nastroje dziewczyn, mimo różniących się od siebie osobowości. Sama symbolika Dżinsów nie skupiła mojej uwagi, aczkolwiek uważam, że jest piękna. Każdy powinien mieć coś, w co wierzy, ponieważ takie rzeczy nadają naszemu życiu sens.
Serdecznie zachęcam wszystkich do zapoznania się z tą lekturą. Nie każdemu może przypaść do gustu, ale jeśli jesteś fanką zabawnych historii i niezobowiązujących refleksji - jestem pewna, że to książka właśnie dla Ciebie!

Książka opowiada o przygodach czterech przyjaciółek, które zostały wystawione na próbę czasu. Mimo, że znalazły się na czterech krańcach świata, ich przyjaźń nie słabnie. Łączące ich więzy są wzajemnym wsparciem w trudnych chwilach.
Po przeczytaniu pierwszej części "Stowarzyszenia Wędrujących Dżinsów" nie mogę się doczekać dalszych losów przyjaciółek. Książka bawiła mnie i...

więcej Pokaż mimo to