Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Ten ebook jest trochę jak taka miękka poduszeczka. Po przeczytaniu człowiek czuje się bardzo lekko.
Teraz muszę się przekonać, czy metody z książki wprowadzane długofalowo utrwalą ten stan <3

Ten ebook jest trochę jak taka miękka poduszeczka. Po przeczytaniu człowiek czuje się bardzo lekko.
Teraz muszę się przekonać, czy metody z książki wprowadzane długofalowo utrwalą ten stan <3

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobry poradnik! Polecam! Jest w nim wszystko co warto wiedzieć przed zrobieniem tatuażu, a znam się na temacie.

Bardzo dobry poradnik! Polecam! Jest w nim wszystko co warto wiedzieć przed zrobieniem tatuażu, a znam się na temacie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Okropna. Gościu nagina eksperymenty naukowe pod swoją teorię robiąc to na siłę. Z czego robi się jego odczuciowy bełkot. Jest kompletnie niewiarygodny. Oczywiście nie oczekuje naukowych wywodów wyłącznie, ale inni autorzy nie powodują takiego wzburzenia u mnie.
Poza tym podaje błędne informacje o naturze np. pisze takie zdanie jakby wścieklizna kompletnie nie istniała w dzisiejszych czasach, albo pisze coś o zwyczajach zwierząt, którymi może się nie interesuje, ale nawet tego nie sprawdzi czy jest to poprawna informacja. No szkoda gadać.

Okropna. Gościu nagina eksperymenty naukowe pod swoją teorię robiąc to na siłę. Z czego robi się jego odczuciowy bełkot. Jest kompletnie niewiarygodny. Oczywiście nie oczekuje naukowych wywodów wyłącznie, ale inni autorzy nie powodują takiego wzburzenia u mnie.
Poza tym podaje błędne informacje o naturze np. pisze takie zdanie jakby wścieklizna kompletnie nie istniała w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Potop Henryka Sienkiewicza w ilustracjach Władysława Vetesco Henryk Sienkiewicz, Władysław Vetesco
Ocena 8,5
Potop Henryka ... Henryk Sienkiewicz,...

Na półkach: , , ,

Rewelacyjne ilustracje. Czapki z głów dla ilustratora.

Rewelacyjne ilustracje. Czapki z głów dla ilustratora.

Pokaż mimo to

Okładka książki Lekkie życie Barnabyego Brocketa John Boyne, Oliver Jeffers
Ocena 7,8
Lekkie życie B... John Boyne, Oliver ...

Na półkach: ,

Najcudowniejsza książka jaką czytałem od wielu lat. Każdy wątek mówi tak wiele i nawet jak się kończy, myśli się o tych osobach, o tych problemach. Jest ich tak dużo, mówią o tylu sprawach, a równocześnie są tak różne. Trochę jak "Matylda", ale na znacznie wyższym poziomie. To nie jest książka tylko dla dzieci... UWAGA TO NIE JEST TYLKO ZWYKŁA KSIĄŻKA DLA DZIECI! Nie wiem jak wyrazić podziw do tej książki. Każdy powinien ją przeczytać. Przynajmniej ja będę ją pożyczał komu się da.

Najcudowniejsza książka jaką czytałem od wielu lat. Każdy wątek mówi tak wiele i nawet jak się kończy, myśli się o tych osobach, o tych problemach. Jest ich tak dużo, mówią o tylu sprawach, a równocześnie są tak różne. Trochę jak "Matylda", ale na znacznie wyższym poziomie. To nie jest książka tylko dla dzieci... UWAGA TO NIE JEST TYLKO ZWYKŁA KSIĄŻKA DLA DZIECI! Nie wiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardziej humorystyczna wersja czerwonego kapturka.

Bardziej humorystyczna wersja czerwonego kapturka.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobra książka na start. Żeby ją przeczytać wystarczy podstawowa wiedza z historii sztuki. Później autorzy prostym, ale niebanalnym językiem oprowadzają nas po świecie projektowania graficznego. Mógłbym ze spokojnym sercem polecić ją każdemu mojemu znajomemu, który nie siedzi w designie, ale równocześnie wyjadaczom chleba z tej dziedziny, w ramach uzupełnienia wiedzy o ciekawe fakty.
Sam przeczytałem tę książkę z zapartym tchem, bo mnie prawdziwie porwała, a rzadko tak się dzieje gdy czytam literaturę fachową.
Poza tym oprawa graficzna, ilustracja i układ książki jest cudowny, przemyślany i nie męczy wzroku. Brawo! Taką ilością gwiazdek nie obsypuję byle jakiej książki.

Bardzo dobra książka na start. Żeby ją przeczytać wystarczy podstawowa wiedza z historii sztuki. Później autorzy prostym, ale niebanalnym językiem oprowadzają nas po świecie projektowania graficznego. Mógłbym ze spokojnym sercem polecić ją każdemu mojemu znajomemu, który nie siedzi w designie, ale równocześnie wyjadaczom chleba z tej dziedziny, w ramach uzupełnienia wiedzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo mnie zastanawia dlaczego ludzie tak bardzo nie lubią tej książki. To prawda, to nie jest klasyczna poezja. Ma więcej ze strumienia świadomości ułożonego w bardziej poetycki sposób, ale ma w sobie bardzo dużo emocjonalnej siły. Widać, że autorka przelewała swoje uczucia i podobał mi się ten akt artystyczny. Czuło się to. Miałem wrażenie, że pije kawę i siedzi w jakimś miejscu z widokiem na morze i pisze to co jej aktualnie w duszy gra. To może nie wszystkim przypaść do gustu. Rozumiem, ale nie należy tego nazywać pseudopoezją. Formy literackie zmieniają swój kształt wraz z rozwojem społeczeństwa i znacznie bardziej przemawia do mnie to co napisała Anna Ciarkowska, niż te wszystkie poetyckie niezrozumiałe, pompatyczne pierdy. Przepraszam, za to określenie. Jak dla mnie poezja ma więcej z artyzmu niż proza, więc proszę, nie ograniczajmy sztuki mówiąc, że to jest infantylne. A czy my tacy nie jesteśmy? Bo jak dla mnie to jest bardziej autentyczne, niż większość współczesnych wierszy jakie do tej pory przeczytałem.
Druga sprawa to wydanie, które jest cudowne. Wielki ukłon w kierunku wydawnictwa za tak przepiękną książkę. Kolejny ukłon należy się Ciarkowskiej, bo to ona jest autorką tych uroczych i idealnie wkomponowanych w książkę ilustracji. Wielkie brawa.

Bardzo mnie zastanawia dlaczego ludzie tak bardzo nie lubią tej książki. To prawda, to nie jest klasyczna poezja. Ma więcej ze strumienia świadomości ułożonego w bardziej poetycki sposób, ale ma w sobie bardzo dużo emocjonalnej siły. Widać, że autorka przelewała swoje uczucia i podobał mi się ten akt artystyczny. Czuło się to. Miałem wrażenie, że pije kawę i siedzi w jakimś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niby można się czegoś dowiedzieć, ale ten człowiek nie za bardzo mnie urzekł. Chorobliwy pracoholik. Tyle.

Niby można się czegoś dowiedzieć, ale ten człowiek nie za bardzo mnie urzekł. Chorobliwy pracoholik. Tyle.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najbardziej toporna i trudna do przebrnięcia książka jaką kiedykolwiek przeczytałem. Nie uważam tak z powodu, że literatura fachowa z dziedziny sztuki jest dla mnie czymś obcym albo, że musi mieć swoją "pompatyczną" otoczkę. Bardzo dużo rzeczy złożyło się na to, że to pierwsza książka jaką czytałem, a jaką znienawidziłem w całości.
Pierwsza sprawa to język. Zdania wielokrotnie podrzędnie złożone i jeszcze na dodatek długości prawie całych akapitów. Nie wierzę, że to był celowy zabieg pisarza. Ktoś mógłby powiedzieć, "że to stary tekst i to dlatego tak jest" albo "wtedy się inaczej pisało literaturę fachową" itd. Jenak już starsze prace naukowe są bardziej przystępnie napisane niż to. Tutaj widać jak Strzemiński bardzo chciał utrudnić pracę cenzorom i wydaje się, jakby chciał się na nich odegrać. Oczywiście zrobił to, ale kosztem czytelnika, który sięga po to dzieło.
Sama budowa tekstu jest okropna. Odgrywał się w tej książce schemat. Powiedzmy, że Strzemiński chce nas wprowadzić do jakiegoś nowego zagadnienia. Opisuje to dokładnie i tak aby było dobrze zrozumiane. Potem zmienia temat. A potem ciach! Wraca do tego co było i innymi słowami znowu opisuje od A do Z poprzednie zagadnienie, jakby wcześniejszy opis wcale nie istniał. I taki schemat mógł się powtarzać kilkukrotnie. Litości! On po prostu nie mógł opisać czegoś raz a porządnie. Musiał powtarzać to w kółko i w kółko, jakby czytelnik nie zrozumiał tego za pierwszym razem (co nie zmienia faktu, że pisał to strasznie złożonym stylem). Musiał przecież się upewnić, że wiadomo o co mu chodzi. A dodatkowo niektóre tematy były tak mało odkrywcze, że nie rozumiem dlaczego tak bardzo się rozwijał. Przecież to było oczywiste na pierwszy rzut oka.
Potem przychodził czas na wzmianki polityczne. Ta książka napisana niby obiektywnie, jednak kipiała gniewem. Każde zdanie w którym była wzmianka o jakiejkolwiek grupie społecznej wzbudzało we mnie głębokie uczucie rozczarowania i wewnętrzny jęk. Aż nie umiem napisać jak większość tej książki była nacechowana politycznie. Po prostu nie mogę, bo mój mózg to odpiera. To tak niszczyło odbiór.
Ale równocześnie tutaj jawi się kolejny problem tej książki. Argumenty. Tak, wpływ społeczeństwa na sztukę jest częścią jej rozwoju i ukierunkowania, ale nie jedynym! A autor pisał tak, jakby to był główny powód. Jakby inne czynniki nie miały na to wpływu. Znalazł kilka dobrych analogii w konkretnych punktach w historii, a resztę tak naciągał, aby mniej więcej pasowało. To tak bolało. Naprawdę bolało.
A na dodatek do wszystkiego był tak niesprawiedliwy jak opisywał niektóre postaci świadomości wzrokowej. Zupełnie nie doceniał niektórych z ich rodzajów, jakby współczesne widzenie było jedynym właściwym, a reszta to niedorozwój odbiorcy (tak, on w jednym fragmencie tak to opisał i nie dotyczyło to praludzi).
W sumie to z każdą stroną było coraz gorzej i gorzej, aż nie mam siły aby pisać jak było to złe. Mógłbym wymieniać takie rzeczy jak zupełnie przypadkowe pogrubianie niektórych słów, które miały się nijak do treści, albo że punktowanie niektórych fragmentów było bez sensu i czasami nie wiadomo do czego konkretnie się odnosiło. Jednak mam dość, a ta recenzja jest już wystarczająco długa, abym mógł na sam koniec powiedzieć, że to oficjalnie najgorsza książka, jaką do tej pory przeczytałem.

Najbardziej toporna i trudna do przebrnięcia książka jaką kiedykolwiek przeczytałem. Nie uważam tak z powodu, że literatura fachowa z dziedziny sztuki jest dla mnie czymś obcym albo, że musi mieć swoją "pompatyczną" otoczkę. Bardzo dużo rzeczy złożyło się na to, że to pierwsza książka jaką czytałem, a jaką znienawidziłem w całości.
Pierwsza sprawa to język. Zdania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka jest trochę nadmuchana. Wszystko równie dobrze mogło się rozegrać na czterystu stronach, a ubyłoby trochę nużącego balastu. Tak, opisy są ważne, ale autor trochę przesadził z tym stylizowaniem i podkreślaniem, tak przez wszystkich zachwalanego, mrocznego klimatu Barcelony.
Z postaciami nie było lepiej. Tak naprawdę niewielu się wyróżniało. Większość spełniała ten sam schemat: inteligentni, cyniczni, sarkastyczni. Praktycznie wszyscy tacy byli, może z tą różnicą, że proporcje tych cech były trochę inaczej dopasowane.
Jestem rozczarowany?
Końcówka (epilog) mimo że podchodziła pod fantastykę, to nie była zła. Pachniała lekko dramatem antycznym. Brakiem alternatywnego wyjścia. Dobiciem głównego bohatera.
Jednak wciąż nie rozumiem w jakim celu była książka, pisana przez Davida. Po co główny bohater miał ją tworzyć (żeby wsadzić w nią duszę?)? Czy Corelli był tam tylko umiejscowiony dla tego zakończenia? On spokojnie mógłby nie istnieć w tej książce, a zaoszczędziłoby to rozczarowania niedopracowaniem postaci. Szczerze, chciałbym wiedzieć coś więcej o pryncypale i wymieniłbym te wszystkie irytujące rozdziały z Isabellą za rozwinięcie tego wątku. Jak autor chciał wchodzić w klimat mistyczności, to mógł rozpisać się bardziej, bo po tym wszystkim pozostał tylko niedosyt i niesmak (spowodowany tylko tym, że po "Cieniu wiatru" chciało się coś więcej).

Ta książka jest trochę nadmuchana. Wszystko równie dobrze mogło się rozegrać na czterystu stronach, a ubyłoby trochę nużącego balastu. Tak, opisy są ważne, ale autor trochę przesadził z tym stylizowaniem i podkreślaniem, tak przez wszystkich zachwalanego, mrocznego klimatu Barcelony.
Z postaciami nie było lepiej. Tak naprawdę niewielu się wyróżniało. Większość spełniała...

więcej Pokaż mimo to