rozwiń zwiń
dziewczyna

Profil użytkownika: dziewczyna

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 1 rok temu
323
Przeczytanych
książek
1 060
Książek
w biblioteczce
95
Opinii
1 226
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 2 książki
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: , , ,

Charles Dickens. Jedno z najznamienitszych nazwisk literatury angielskiej oraz światowej. To twórca, który posłał skąpca między duchy, a miłość pod gilotynę, biednego chłopca na londyńskie salony oraz młodą dziewczynkę w ręce ekscentrycznej, wiecznej panny młodej. Pamiętam swoje pierwsze spotkanie z twórczością tego angielskiego pisarza. Miałam czternaście lat, rozwijającą się pasję do słowa pisanego oraz upór, który sprawił, iż mimo młodego wieku oraz doświadczenia sięgnęłam po dzieło klasyka, a mianowicie Opowieść o dwóch miastach. Prawdopodobnie nie wszystko zostało przez moje młodsze wcielenie zauważone, nie wszystko zrozumiane oraz nie wszystko w sposób należyty podziwiane. Jednak z niezwykłą świeżością pamiętam zachwyt nad piórem, nad sposobem opowiadania przez Dickensa historii oraz historią, piękną i tragiczną zarazem, która po dziś dzień ma specjalne miejsce w moim unurzanym w historiach umyśle. Mimo tego, przez wiele lat nie powróciłam by wysłuchać kolejnej dickensowskiej historii. Aż do października bieżącego roku, kiedy to w moje ręce i umysł wpadły Wielkie nadzieje.

Pip jest sierotą wychowywaną przez swą histeryczną siostrę oraz jej męża, którego uważa za swojego jedynego na świecie przyjaciela. Któregoś dnia tak jak Joe, zapewne zostałby kowalem, gdyby nie nadzwyczajny splot wydarzeń, który doprowadził go na londyńskie salony. Chłopiec pewnego dnia napotyka na uciekiniera z pobliskiego więzienia, któremu pomaga, natomiast innego dostaje pracę w domu pani Havisham, znanej wszem i wobec ze swojego zawodu miłosnego, po którym zatrzymała się w czasie, żyjąc chwilą, w której została porzucona przed ołtarzem. Wychowuje ona przygarniętą w latach wczesnego dzieciństwa Estellę. Piękną i bez serca, usytuowaną w kobiecie zemstę wiecznej panny młodej na mężczyznach. Niespodziewanie Pip zostaje właścicielem majątku, którego darczyńcy nie może poszukiwać, póki ten nie zechce sam mu się ujawnić...

Wielkie nadzieje to pięknie opowiedziana historia o dojrzewaniu, o życiowych decyzjach, o przeszłości, o chwili, która przemija, o rodzinie oraz wpływie, jaki mają na nas inni ludzie. Dickens poświęca wiele uwagi czynnikom, które kształtują nas jako ludzi. Dzięki którym dojrzewamy, dzięki, którym ruszamy do przodu, bądź stoimy w miejscu, żyjąc od nowa i od nowa częścią naszego życia, która na dobre nas w sobie zakotwiczyła. Tak dokładnie wyrzeźbione portrety psychologiczne wprawiają mnie w zachwyt. Wiele postaci na kartach tej powieści jest bowiem bardzo wielowymiarowa, ludzka. Autor nie krystalizuje swoich postaci, wręcz przeciwnie – pokazuje wszelakie zakamarki ich umysłu.

Charles Dickens wskazuje na mechanizmy, dzięki którym jesteśmy tym, kim jesteśmy. Zwraca uwagę na istotę dzieciństwa, wychowania i wydarzeń, które mogą w jednej chwili całkowicie zmienić nasze życia oraz na nasze próby poradzenia sobie z konsekwencjami owych elementów naszych egzystencji. Pani Havisham oraz Estella są jedynymi z genialniejszych na to przykładów, jakie znaleźć można w tej powieści. Wieczna panna młoda, w której pokoju nawet zegary wskazują na godzinę, w jakiej życie, wedle niej odnalazło swój kres? Piękna kobieta, wychowana w jednym celu – by uwodzić, a następnie łamać serca. Dickens mistrzowsko portretuje swe postacie. Dani bohaterowie nie są tacy, bo tacy są. Za ich osobowością oraz postępowaniami kryją się historie, zdarzenia z pozoru nieważne, które ich kształtowały, by ostatecznie złożyć się na skomplikowane, zawiłe, popełniające błędy ludzkie istoty.

Jednocześnie, autor robi to w bardzo przystępny sposób. Historia nie jest opowiedziana wysublimowanym oraz ponadprzeciętnie pięknym stylem. Wręcz przeciwnie. Dickens w swej powieści siada na równi z czytelnikiem oraz wykłada mu swą historię, wydawać by się mogło twarzą w twarz, tonem rasowego gawędziarza. Nie jest to wadą tej historii, skąd. Sprawia, że przez książkę się mknie, chcąc przeczytać o kolejnych niespotykanych historiach Pipa. A kolejne zwroty akcji pogłębiają angaż czytelnika w stopniowo poznawaną, niesamowicie splecioną intrygę.

Owych zwrotów akcji jest co nie miara i choć współczesnej literaturze oraz czytelnikom mogą one być dobrze znane, wypadają w ogólnym rozrachunku dobrze. Dickens dzięki swojej umiejętności opowiadania oraz prowadzenia fabuły zmusza czytelnika do intensywnego oraz szybkiego poznawania kolejnych losów swych wspaniale sportretowanych bohaterów. Niektóre motywy, cytaty, wydarzenia są wręcz kultowe. Przy czym słowo wręcz w poprzednim zdaniu wydaje się, gdy dłużej o tym pomyślę zbyteczne. Wielokrotnie na mojej twarzy gościł uśmiech, zdając sobie sprawę skąd pochodzą tak dobrze znane światu sceny, wypowiedzi, czy też motywy. Zresztą o popularności tejże powieści w dzisiejszym świecie może znaczyć również fakt ilości ekranizacji, jakie zostały na podstawie Wielkich nadziei zrealizowane.

Wielkie nadzieje to bardzo ciekawa historia, złożona ze scen oraz postaci, które zachwycają. To wspaniała opowieść, która zaspokoi wymagania osób pragnących w powieści poznać przede wszystkim bohaterów oraz skomplikowane motywy i czynniki targające ich działaniami. To zdecydowanie nie jest klasyk z przypadku. Mówi się, że to najlepsze dzieło Charlesa Dickensa. Swojego zdania w tym wypadku nie przedstawię, gdyż najzwyczajniej w świecie nie mam do tego prawa. Nie zapoznałam się jeszcze bowiem ze wszystkimi dziełami tego angielskiego pisarza.

Co przyznać mogę to to, że większą miłością zapałałam do pierwszej połowy książki. Wydawała mi się ona dziełem doskonalszym, bardziej oplecionym tą nadzwyczajną nutą tajemniczości oraz niezwykłości, której głównym powodem była postać pani Havisham oraz jej podopiecznej. Przynajmniej w moim umyśle obrazy z tego okresu życia Pipa jawiły się w sposób gotycki oraz groteskowy. Więcej też było akcji wolniejszej, skupiającej się na psychice, niżeli rozwiązaniu pewnych istotnych wątków.

W gwoli podsumowania, pragnę powiedzieć, że dzięki Wielkim nadziejom przypomniałam sobie o moim zaniedbaniu twórczości Dickensa. O tym, że nie powinnam do tego dopuścić.Was również zachęcam do tego, by czytana we wczesnej edukacji Opowieść wigilijna nie była jednym spotkaniem z tym znakomitym, angielskim pisarzem. Same Wielkie nadzieje (jak i inne dzieła Dickensa) są też ciekawą propozycją dla osób, które chcą rozpocząć swoją przygodę z literaturą klasyczną. Prostota przekazu, ciekawi bohaterowie oraz akcja to czynniki, które zdecydowanie zachęcą do dalszej eksploracji dzieł samego autora, jak i nazwisk pozostałych twórców należących do grona klasyków. Wasze wielkie nadzieje niewątpliwie się ziszczą, ale czy Pip też będzie miał tyle szczęścia?

Charles Dickens. Jedno z najznamienitszych nazwisk literatury angielskiej oraz światowej. To twórca, który posłał skąpca między duchy, a miłość pod gilotynę, biednego chłopca na londyńskie salony oraz młodą dziewczynkę w ręce ekscentrycznej, wiecznej panny młodej. Pamiętam swoje pierwsze spotkanie z twórczością tego angielskiego pisarza. Miałam czternaście lat, rozwijającą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Historia nurza się we krwi. Krwi władców, ginących z rąk spiskowców, innych królów, bądź niekiedy nawet własnych krewnych. Krwi każdej przerażonej istoty ginącej w wojnie za ideę, z każdą bitwą pamiętaną przez mniejszą ilość pionków, przesuwanych z coraz większą zachłannością przez bezpieczne w ukryciu dłonie. Krwi ludzi, którzy znaleźli się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Krwi ludzi nierozumianych, ofiar ciemnoty czasów, w których żyli. II Wojna Światowa jest w świadomości współcześnie żyjących, jednym z najstraszniejszych wydarzeń, jakie miejsce miały w historii ludzkości. Myślę, że argumentowanie tego stanowiska nie jest potrzebne, bowiem każdemu na myśl o tych czasach, przychodzą na myśl obrazy, czy też wyobrażenia, których powody nigdy miejsca mieć nie powinny. Nie zmienia to faktu, że powinniśmy pamiętać. Powinniśmy o tym mówić, ocalić od zapomnienia tych, których chciano na różne sposoby zmieść z powierzchni ziemi. Ciężko jednak przychodzi przekazywanie tego typu historii, wielu twórców próbuje, niewielu z odpowiednim skutkiem. Szczególnie trudne jest to w przypadku dzieci. Czy Lalkarzowi z Krakowa udaje się udźwignąć to brzmię?

Karolina jest nietuzinkowa. Nie chodzi nawet o sam fakt, że jest lalką, lecz o to, że jest żywą lalką, powołaną do świata ludzi, przez mieszkającego w Krakowie lalkarza. Ze swego, przepełnionego wojną świata, wpada do nowego, w którym historia wydaje się niechybnie dążyć w tę samą stronę. Jednak zarówno ona, jak i jej władający magią stworzyciel, nie chcą stać obojętnie wobec brutalnych najeźdźców. Chcą uratować swoich żydowskich przyjaciół za wszelką cenę. Nawet za tą najwyższą.


Ciężkim zadaniem jest wyjaśnianie najmłodszym czasów, tak strasznych, że nawet w umyśle dorosłych potrafią siać one niewyobrażalne spustoszenie. Myślę, że R. M. Romero w swej powieści robi to w sposób doskonały. Łączy ona bowiem baśniowy świat z potworną rzeczywistością okupowanej Polski. Książka przez to nie jest ciężka, wręcz przeciwnie. Kontrast w niej występujący równoważy ciężkość tematu, jaki podejmuje. Uważam, że młodzież czytająca tę powieść, jako chociażby pierwsze spotkanie z tą poważną tematyką, zrozumie realia tamtego okresu, jego okropieństwa, jednocześnie nie będąc zanadto przez nie obciążonym. To również piękna lekcja o człowieczeństwie, w czasach, w których każdy próbuje ci je odebrać, o nadziei oraz wadze przyjaźni. Coś nadzwyczaj wspaniałego.


Dla dzieci to niezwykła pomoc w zrozumieniu, tego co niezrozumiałe. Dla dorosłych natomiast jest to równie wartościowa lektura. Ta powieść mimo swej prostoty, nie mówi wprost, z czym mamy do czynienia. Czytelnik zderzając się z pewnymi wydarzeniami, pozostawiony jest z domysłami, odnośnie konsekwencji pewnych wydarzeń. Co bowiem stanie się z bohaterem, który po przewiezieniu do obozu, ze względu na swą ułomność zostanie przydzielony do drugiej kolejki? Romero mimo pewnej dozy baśniowości w swej powieści, pozostawia brutalne niedopowiedzenia, które u starszego czytelnika wywołują smutek.


Świat baśni, do którego wkrada się zepsucie oraz świat zdominowany przez wojnę, w którym pojawia się iskierka nadziei oraz magii. Narracja snuje się między tymi dwoma światami, ukazując pewne podobieństwa, pewne prawidła wydarzeń pustoszących obie te krainy. Mimo tragedii czasów, pozostawia jednak nadzieję. I myślę, że to najważniejsza część tej powieści. Nadzieja na to, że świat nawet w najgorszym miejscu i czasie, wykrzesze w sobie magię oraz człowieczeństwo. Że ktoś nie będzie tylko obojętnie stał, nie będzie krzywdził, będzie pomagał i robił wszystko, by przywrócić choć skrawek dobra, w tym opuszczonym przez swego Boga świecie. I to Romero wyszło znakomicie.


Ta książka jest prosta. Począwszy od języka użytego do jej napisania, na fabule oraz bohaterach skończywszy. A mimo to jest w niej coś wyjątkowego. Coś w narracji baśniowego. Coś co sprawia, że człowiek uśmiecha się, by następnie smucić; to coś chwytającego za serce. Bo mimo prostoty, ta książka nie opowiada o rzeczach prostych. I mimo pewnej dozy rachityczności, trzeba o tym pamiętać. Pod historią dla dzieci o nadziei, kryje się mroczna historia o czasach, w których żadne z nas nie chciałoby żyć.


Na uwagę zasługuje również oprawa graficzna. Z pozoru baśniowa, kryje w sobie zdecydowanie dalekie od baśniowości sceny. Każdej nieomal stronie partnerują piękne rysunki, pogłębiające wrażenie zmierzania się z książką przeznaczoną dla dzieci. Jednak wraz z lekturą niektórych ze scen wrażenie baśniowości ucieka, zderzając czytelnika z okrucieństwem opisywanych czasów. I być może również temu służyć ma ten kontrast, by pod otoczką wyśrodkowania, bardziej podbić, wynaturzyć zło czające się za rogiem. W mundurze, na początku obozowej kolejki, w idei, w przekonaniach, w obojętności.


Myślę, że książka jest niezwykłym sposobem na opowiedzenie o czasach, o których zazwyczaj mówi się z patosem. O czasach, których nie łączy się z magią, czy też idąc dalej z fantastyką. I choć pomysł z początku wydawać się może niewłaściwy, tak nie jest. Romero świetnie radzi sobie z wymyślonym przez siebie kontrastem, tworząc tym samym historię gotową oczarować oraz zmusić do rozmyślań zarówno nieświadomych młodych, jak i obciążonych wiedzą dorosłych. To książka przepełniona nadzieją, pełna prostych prawd, często wypowiadanych przez lalkę, które nie wiadomo dlaczego nie mogą być zrozumiane w świecie ludzi. Nawet po dziś dzień. Czy kawałek ożywionego drewna naprawdę jest od nas mądrzejszy?


Wiele książek o tematyce wojennej w swoim życiu przeczytałam, ale Lalkarz z Krakowa jest inny pod wieloma względami. Na pewno nie jest to wybitne dzieło literatury pięknej, które zmieniło w jakiś sposób moje postrzeganie. Tak nie jest, ale nie zmienia to faktu, że mam sentyment do tej książki, do sposobu przekazu, do jej prostoty, ukrywającej coś znacznie większego. Do faktu, że ta książka świetnie się sprawdzi, w przypadku ludzi młodych. To nie jest nic wybitnego w ogólnym rozrachunku, ale mówi o rzeczach trudnych w sposób niezwykły. I dla tej niezwykłości warto się tą pozycją zainteresować.

Historia nurza się we krwi. Krwi władców, ginących z rąk spiskowców, innych królów, bądź niekiedy nawet własnych krewnych. Krwi każdej przerażonej istoty ginącej w wojnie za ideę, z każdą bitwą pamiętaną przez mniejszą ilość pionków, przesuwanych z coraz większą zachłannością przez bezpieczne w ukryciu dłonie. Krwi ludzi, którzy znaleźli się w nieodpowiednim miejscu, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Szogun nie żyje. Chaos oraz bunt spowija pozbawione władzy imperium, a ludzi próbujących stanąć na jego czele jest wielu. Gildia próbuje jednak odnowić linię dynastyczną, za sprawą nowego szoguna, który pragnie tylko dwóch rzeczy – zetrzeć hańbę powstałą po ostatnich zdarzeniach oraz zamordować ich sprawczynię – Tancerkę burzy, Yukiko. Ta natomiast, razem ze swoim tygrysem gromu, próbuje zrozumieć siły drzemiące wewnątrz niej. Siły, które powoli doprowadzają ją na skraj szaleństwa. A czasu na powstrzymanie Gildii, przeprowadzenie rebelii oraz odnalezienie odpowiedzi jest coraz mniej...

Tak, jak podczas lektury pierwszego tomu odczułam pewne braki, tak czytając Bratobójcę moje wrażenia były zupełnie inne. Pierwszy tom był w porządku, ale nic poza tym. Ciekawy świat, bohaterowie, angażująca akcja; te aspekty mogły przykuć uwagę potencjalnego czytelnika, lecz nadal nie były to elementy wyjątkowe. W gwoli ścisłości, Jay Kristoff oferował dobrą, acz niezbyt wyróżniającą się pozycję w gąszczu podobnych propozycji z gatunku. Moje odczucia mogły się również wiązać z faktem, iż pierwszy raz z twórczością autora spotkałam się czytając Nibynoc oraz Bożogrobie, czyli chronologicznie, książki wydane od trylogii Wojny Lotosowej później. Ten fakt, niewątpliwie wiązał się z tym, że historia Mii, co najmniej pod względem warsztatowym, była zdecydowanie lepsza. Widać również, że Kristoff pewne wątki powstałe w Tancerzach burzy oraz kolejnych częściach, udoskonalił na rzecz kolejnej swej serii.

Ale co z tym Bratobójcą? Był on przede wszystkim znacznym nadrobieniem niedociągnięć swojego poprzednika, dziełem bliższym Jayowi Kristoffowi, którego znam oraz uwielbiam. Historią bardziej wciągającą, mniej schematyczną, ciekawszą, pełną akcji oraz wspaniałych, niejednoznacznych bohaterów. Ta historia najbardziej jednak chyba światem stoi. Światem, który zarówno zachwyca czytelnika swoją złożonością, jak i przeraża, kryjącym się między wersami opisów ostrzeżeniem. Ten świat jest nam bowiem bliższy niż sądzimy. Czy my również, kawałek po kawałku nie dążymy do destrukcji świata po którym stąpamy? Wątek ekologiczny, poniekąd oczywisty, poniekąd ukryty, jest naprawdę ciekawym zabiegiem, sprawiającym, że prócz rozrywki autor dostarcza nam również tematu do namysłu.

Co również istotne, to ciekawe rozwiązania fabularne. Takie, na które zwykle książki z gatunku fantastyki młodzieżowej się nie pokuszają. Jako osoba, która wiele tego typu literatury w swoim życiu przeczytała, niejednokrotnie byłam zaskoczona tym, w jaką stronę zmierzała fabuła. Nie obyło się jednak bez przewidywalnych scen, jednak, prawdę powiedziawszy, które pozycje owych zabiegów nie posiadają? Dodatkową zaletą jest stopień zaangażowania czytelnika wystawionego na oddziaływanie tejże historii. Myślę, że w wypadku tego typu literatury to bardzo ważny czynnik. W moim przypadku, tuż po przeczytaniu ostatnich stron Bratobójcy pojawiła się obawa, dotycząca zakończenia całej trylogii. Boję się tego, znając już pociągi autora do tragedii, jak bardzo załamana stanę się po lekturze Głoszącej kres.

Na ten moment przyznać muszę, że trylogia Wojny Lotosowej jest naprawdę ciekawą oraz wyróżniającą się propozycją fantastyczną pośród tych, dostępnych aktualnie na rynku. Uplasowałabym ją wysoko, jednak nie wyżej od chociażby znanej trylogii V. E. Schwab, czy nawet od innego pokłosia talentu samego Jaya Kristoffa. To seria intrygująca, pełna akcji oraz bohaterów, których się kocha, by następnie nienawidzić, a także takich zawieszonych, w umyśle czytelnika między dwoma tymi uczuciami. To świetny sposób na zrelaksowanie się między bardziej ambitnymi lekturami. To nie tylko historia o której się zapomni, to cały wachlarz emocji, które towarzyszą podczas lektury Bratobójcy.

Wniosek wynika z tego taki, by ewentualnie nie zniechęcać się po pierwszym tomie, gdyż tak jak w przypadku wcześniej wspomnianej twórczości Pani Schwab, to dopiero wprowadzenie. Początek czegoś wspaniałego. Czegoś co pochłonie, zaciekawi, zwiąże nierozerwalnymi więzami z przedstawionymi na swoich kartach bohaterami. A finał tejże historii? Mam nadzieję, że w nim autor pokaże na co go naprawdę stać. Że zostawi mnie emocjonalnie zszarganą, pełną protestu, smutku, radości, uczuć, które już zawsze będą mi się kojarzyć z tą historią. Słyszałam bowiem, że zakończenie jest miażdżące i wspaniałe. Czy nie będzie nadto masochistycznym powiedzenie, że nie mogę się tego doczekać?

Naprawdę, mimo drobnych perturbacji, mogę Wam polecić tę serię. Najlepiej jednak, byście, mając ogólny plan poznania twórczości Jaya Kristoffa w pierwszej kolejności zapoznali się właśnie z omawianą w tej recenzji trylogią. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu! Uważam, że nie poznawszy uprzednio historii Mii, przychylniejszym okiem spoglądałabym na opowieść Yukiko. Ta była bowiem stworzona wcześniej. Widać to na wielu płaszczyznach. W warsztacie, w kreacji, w dojrzałości tworzenia. Ciekawostką jest również to, iż (przynajmniej w moim odczuciu) dla autor wiele elementów ze wcześniejszej serii, stało się inspiracją do stworzenia tej najnowszej. Jest to zarówno ich udoskonalenie, jak i delikatny uśmiech w stronę czytelnika.

Czytajcie więc i kochajcie! Jay Kristoff, jak odnoszę wrażenie, przez długi okres był pisarzem niedocenianym. Fakt ten mógł również wynikać z tego, że triumfy w gatunku fantastyki młodzieżowej wiodła Sarah J. Maas przygniatając swoją światłością inne, często bardziej wartościowe pozycje. Dziś jednak, zaczyna wyłaniać się serie, dotychczas pomijane, przechodzące na dobrą sprawę bez echa. Cieszę się z takiego stanu rzeczy i mam nadzieję, że będzie on trwał. Koniecznie sięgnijcie po trylogię Wojny Lotosowej. Czytajcie, kochajcie i cierpcie... Zdecydowanie warto!

Szogun nie żyje. Chaos oraz bunt spowija pozbawione władzy imperium, a ludzi próbujących stanąć na jego czele jest wielu. Gildia próbuje jednak odnowić linię dynastyczną, za sprawą nowego szoguna, który pragnie tylko dwóch rzeczy – zetrzeć hańbę powstałą po ostatnich zdarzeniach oraz zamordować ich sprawczynię – Tancerkę burzy, Yukiko. Ta natomiast, razem ze swoim tygrysem...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika dziewczyna

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [8]

Carlos Ruiz Zafón
Ocena książek:
7,5 / 10
13 książek
3 cykle
6691 fanów
Nino Haratischwili
Ocena książek:
7,7 / 10
6 książek
1 cykl
205 fanów
Markus Zusak
Ocena książek:
7,2 / 10
8 książek
1 cykl
787 fanów
Carlos Ruiz Zafón Cień wiatru Zobacz więcej
Cassandra Clare Mechaniczny anioł Zobacz więcej
John Boyne Spóźnione wyznania Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
322
książki
Średnio w roku
przeczytane
29
książek
Opinie były
pomocne
1 226
razy
W sumie
wystawione
304
oceny ze średnią 7,5

Spędzone
na czytaniu
2 191
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
38
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
2
książek [+ Dodaj]