-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2024-05-20
2024-05-20
Zdaję sobie sprawę, że polski oddział Hachette nie ma większego wpływu na tworzenie tej kolekcji, ale - no ludzie kochani - przecież tych "niesamowitych" i "przełomowych" crossoverów z lat 80. dosłownie nie da się czytać. Ani to ciekawe - czy pod względem fabularnym, czy wizualnym - ani zabawne. A i rasistowskie wstawki zestarzały się bardzo, bardzo słabo.
Zdaję sobie sprawę, że polski oddział Hachette nie ma większego wpływu na tworzenie tej kolekcji, ale - no ludzie kochani - przecież tych "niesamowitych" i "przełomowych" crossoverów z lat 80. dosłownie nie da się czytać. Ani to ciekawe - czy pod względem fabularnym, czy wizualnym - ani zabawne. A i rasistowskie wstawki zestarzały się bardzo, bardzo słabo.
Pokaż mimo to2024-05-19
Jest okej, choć sporo tu niepotrzebnych niedopowiedzeń. Zeszyt nagrodzony Eisnerem rzeczywiście robi wrażenie realizacją.
Jest okej, choć sporo tu niepotrzebnych niedopowiedzeń. Zeszyt nagrodzony Eisnerem rzeczywiście robi wrażenie realizacją.
Pokaż mimo to2024-05-18
Najciekawsza z dotychczasowych genez Aquamana. Jest dość introspektywnie, chwilami smutno i brutalnie, ale ostatecznie bardzo satysfakcjonująco. Finisz z plot twistem odnośnie wizerunku protagonisty (no i sam sposób odniesienia kontuzji!) - klasa.
Najciekawsza z dotychczasowych genez Aquamana. Jest dość introspektywnie, chwilami smutno i brutalnie, ale ostatecznie bardzo satysfakcjonująco. Finisz z plot twistem odnośnie wizerunku protagonisty (no i sam sposób odniesienia kontuzji!) - klasa.
Pokaż mimo to2024-05-18
Bardzo pozytywne zaskoczenie. Pięknie narysowany tom, a do tego z "prawdziwym" problemem. Rzadko kiedy trafiają się komiksy, w których można się zidentyfikować z czarnymi charakterami, ale tym razem łatwo zrozumieć ich motywację - choć już sposób dokonania zemsty jest do bólu sztampowy.
Bardzo pozytywne zaskoczenie. Pięknie narysowany tom, a do tego z "prawdziwym" problemem. Rzadko kiedy trafiają się komiksy, w których można się zidentyfikować z czarnymi charakterami, ale tym razem łatwo zrozumieć ich motywację - choć już sposób dokonania zemsty jest do bólu sztampowy.
Pokaż mimo to2024-05-18
Ciekawie wplecione wątki historyczne, poza tym - zadziwiająca nuda. Do tego chaos, natłok bohaterów, którzy - summa summarum - wcale nie są niezbędni.
Ciekawie wplecione wątki historyczne, poza tym - zadziwiająca nuda. Do tego chaos, natłok bohaterów, którzy - summa summarum - wcale nie są niezbędni.
Pokaż mimo to2024-03-09
Budka Suflera jest obecna w moim życiu od najmłodszych lat. Ojciec regularnie karmił mnie urzekającą, wzruszającą "Jolką", żywiołowym, przejmującym hardrockiem w "Młodych lwach" czy "Ragtime" albo monumentalnych utworach "Jest taki samotny dom" i "Czas wielkiej wody". Dlatego przez długie lata nie do końca rozumiałem ten błysk ironii w mediach, gdy ktoś ośmielił się wspomnieć o Budce jako jednej z najważniejszych ekip polskiej muzyki rozrywkowej. Zrozumienie przyszło później, a w pełni wyjaśnił je Sawicki. Tyle, że po lekturze jego książki jeszcze mocniej usadowiłem się w moim punkcie widzenia. Bo choć wiele można zarzucić Budce ery "Takiego tanga" czy "Balu wszystkich świętych" - ilu artystów po 30 latach na najwyższym poziomie jest w stanie odnaleźć się na nowo, zdobyć młodych słuchaczy i jeszcze przebić to w monstrualny sukces? Nikt, no albo prawie nikt. Zresztą, aż do smutnych "Mokrych oczu", nie ulega wątpliwości, że kanonem Budki pozostawał rock - w różnych formułach, ale jednak.
A co do samej książki - napisana niezwykle pomysłowo, a jednocześnie przemyślanie. Nabożność względem lubelskiego zespołu chwilami przeszkadza - ale doprawdy, tylko chwilami. Jest to ogromna, zaplanowana pozycja, mająca na celu przedstawienie ogromu postaci i zdarzeń z okresu 1970 - 2014. I zrobiona została świetnie, bo brakuje w niej chaosu i braku logicznych następstw. A i barwny język autora z rzadka tylko trąci pastiszem. Świetna pozycja, a ja na koniec dodam tylko: "Budka Suflera wielkim zespołem była..." i kropka. A jak ktoś nie wierzy, to niech włączy "Geniusza blues" i przyzna, że nie ma ochoty spakować torby, wsiąść w samochód i uciec, byle dalej, by "sobą się poczuć móc".
Budka Suflera jest obecna w moim życiu od najmłodszych lat. Ojciec regularnie karmił mnie urzekającą, wzruszającą "Jolką", żywiołowym, przejmującym hardrockiem w "Młodych lwach" czy "Ragtime" albo monumentalnych utworach "Jest taki samotny dom" i "Czas wielkiej wody". Dlatego przez długie lata nie do końca rozumiałem ten błysk ironii w mediach, gdy ktoś ośmielił się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-27
Jeden z najciekawszych tomów od Hacette w ostatnim czasie. Znerfienie Supermana i przedstawienie go na tle równie silnych wrogów, w dodatku wzmocnionych kryptonitem, zadziałało tak, jak powinno. Świetny był zwłaszcza numer związany z przewodzeniem przez Człowieka Jutra buntem na Apokolips. Rzadko kiedy plot twist na łamach komiksu jest w stanie złapać mnie w podobny sposób.
Jeden z najciekawszych tomów od Hacette w ostatnim czasie. Znerfienie Supermana i przedstawienie go na tle równie silnych wrogów, w dodatku wzmocnionych kryptonitem, zadziałało tak, jak powinno. Świetny był zwłaszcza numer związany z przewodzeniem przez Człowieka Jutra buntem na Apokolips. Rzadko kiedy plot twist na łamach komiksu jest w stanie złapać mnie w podobny sposób.
Pokaż mimo to2024-02-26
Całkiem angażująca, nieźle napisana i bardzo oryginalnie narysowana opowieść. Brakuje zgłębienia intencji bohaterów, co jednak jest zwykłą przywarą w komiksach zawierających tak wiele postaci.
Całkiem angażująca, nieźle napisana i bardzo oryginalnie narysowana opowieść. Brakuje zgłębienia intencji bohaterów, co jednak jest zwykłą przywarą w komiksach zawierających tak wiele postaci.
Pokaż mimo to2024-02-20
Ach, kolejna geneza powstania Aquamana. Choć sam koncept z porzuconym dzieckiem jest interesujący, reszta niestety "nie dowozi". Brak jakiegokolwiek charakterystycznego czarnego charakteru; z numeru zapamiętam jednak jeszcze pochodzenie stroju króla Atlantów. Zostało to wyjaśnione ciekawie - i ja to kupuję.
Ach, kolejna geneza powstania Aquamana. Choć sam koncept z porzuconym dzieckiem jest interesujący, reszta niestety "nie dowozi". Brak jakiegokolwiek charakterystycznego czarnego charakteru; z numeru zapamiętam jednak jeszcze pochodzenie stroju króla Atlantów. Zostało to wyjaśnione ciekawie - i ja to kupuję.
Pokaż mimo to2024-02-20
Zgodzę się ze słowami z przedmowy - mowa o międzygalaktycznym superbohaterze, a skupiamy się głównie wokół miejsca jego ziemskiej pracy. Nieco nudny tom, w czym nie pomaga spora objętość - przynajmniej dwa numery spokojnie mogły zostać pominięte.
Zgodzę się ze słowami z przedmowy - mowa o międzygalaktycznym superbohaterze, a skupiamy się głównie wokół miejsca jego ziemskiej pracy. Nieco nudny tom, w czym nie pomaga spora objętość - przynajmniej dwa numery spokojnie mogły zostać pominięte.
Pokaż mimo to2023-12-26
2023-12-10
Niestety, nie potrafię ekscytować się pozycjami sprzed czterech dekad. Pomimo powagi całego zdarzenia i strachu starcia z kimś przekraczającym siły bohaterów, narracja prowadzona jest w sposób koślawy. Do tego połowa bohaterów Legionu tak naprawdę zlewa się w całość. Nic specjalnego, pomimo otoczki, jaką próbują generować autorzy w przedmowie i posłowiu.
Niestety, nie potrafię ekscytować się pozycjami sprzed czterech dekad. Pomimo powagi całego zdarzenia i strachu starcia z kimś przekraczającym siły bohaterów, narracja prowadzona jest w sposób koślawy. Do tego połowa bohaterów Legionu tak naprawdę zlewa się w całość. Nic specjalnego, pomimo otoczki, jaką próbują generować autorzy w przedmowie i posłowiu.
Pokaż mimo to2023-12-03
O ile zazwyczaj Hachette wprowadza takie tomy w dobrym momencie, wcześniej przedstawiając postaci, tak tym razem miałem wrażenie, że wrzucono mnie do środka filmu akcji klasy C. Niezbyt interesujący bohaterowie i ich motywy przypominały bardzo biedną wersję, lubianego, skądinąd, przeze mnie, Legionu Samobójców. Zresztą, takiego Deadshota świetnie znałem choćby z tego tytułu. A sama geneza Catmana mogłaby sprawić, że podchodziłbym do tego tomu z nieco większym zainteresowaniem, tymczasem zapewne niebawem w ogóle zapomnę, że go przeczytałem.
O ile zazwyczaj Hachette wprowadza takie tomy w dobrym momencie, wcześniej przedstawiając postaci, tak tym razem miałem wrażenie, że wrzucono mnie do środka filmu akcji klasy C. Niezbyt interesujący bohaterowie i ich motywy przypominały bardzo biedną wersję, lubianego, skądinąd, przeze mnie, Legionu Samobójców. Zresztą, takiego Deadshota świetnie znałem choćby z tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-14
Zwykle tomy o Deathstroke'u nie zawodzą. Tym razem, jednak, autorzy chcieli relatywnie prostą historię obudować zbyt mocno. Krótko mówiąc, w moim odczuciu mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią, choć motywacje i życie "rodzinne" antybohatera to rzeczywiście interesujące zagadnienia.
Zwykle tomy o Deathstroke'u nie zawodzą. Tym razem, jednak, autorzy chcieli relatywnie prostą historię obudować zbyt mocno. Krótko mówiąc, w moim odczuciu mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią, choć motywacje i życie "rodzinne" antybohatera to rzeczywiście interesujące zagadnienia.
Pokaż mimo to2023-11-14
Ot, kolejny epizod "wielkiego niebezpieczeństwa", w walce z którym muszą połączyć siły "najwięksi bohaterowie i złoczyńcy". Nic specjalnego, choć epilog związany z pogrzebem został rzeczywiście napisany z klasą.
Ot, kolejny epizod "wielkiego niebezpieczeństwa", w walce z którym muszą połączyć siły "najwięksi bohaterowie i złoczyńcy". Nic specjalnego, choć epilog związany z pogrzebem został rzeczywiście napisany z klasą.
Pokaż mimo to2023-10-19
Ptaki nocy są dla mnie wyjątkowe. Każdy komiks z ich udziałem to ciekawy, klejący się fabularnie thriller kryminalny z odpowiednią domieszką niecodziennego, jak na tę formę wyrazu, humor. Tym razem nie jest inaczej i rzeczywiście - tytułowy numer "Na skrzydłach" robi wrażenie.
Ptaki nocy są dla mnie wyjątkowe. Każdy komiks z ich udziałem to ciekawy, klejący się fabularnie thriller kryminalny z odpowiednią domieszką niecodziennego, jak na tę formę wyrazu, humor. Tym razem nie jest inaczej i rzeczywiście - tytułowy numer "Na skrzydłach" robi wrażenie.
Pokaż mimo to2023-10-19
Mam pewien problem z tym tomem od Hachette. Bo o ile samo opowiadanie główne jest fantastyczne, wielowątkowe i wciągające, o tyle późniejsza, krótsza opowiastka z Człowiekiem-Zagadką w roli drugoplanowej, jest chaotyczna, a przy tym nudna i męcząca. Mimo tego Batman eskortujący Dwie Twarze przez cały stan i usiłujący utrzymać się przy życiu w walce z niezliczoną ilością najemników ewidentnie zawyża ocenę całości.
Mam pewien problem z tym tomem od Hachette. Bo o ile samo opowiadanie główne jest fantastyczne, wielowątkowe i wciągające, o tyle późniejsza, krótsza opowiastka z Człowiekiem-Zagadką w roli drugoplanowej, jest chaotyczna, a przy tym nudna i męcząca. Mimo tego Batman eskortujący Dwie Twarze przez cały stan i usiłujący utrzymać się przy życiu w walce z niezliczoną ilością...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-12
Nie sposób polemizować z innymi opiniami: ta książka to nie tylko list miłosny, ale chwilami i serenada czy psalm w kierunku Warszawy. Złapałem się na czymś ciekawym; bo choć "Zły" wydaje się przepełniony akcją, przyspieszającymi puls sytuacjami, to gdy chcieć wyjaśnić osobie trzeciej fabułę, jest ona... mało porywająca. Tyrmand w mistrzowski sposób przeprowadził narrację, stworzył wiarygodne, różniące się od siebie postaci, takie, jak Edwin Kolanko, doktor Halski czy wreszcie sam ZŁY - i Filip Merynos. Autor dysponował fenomenalnym piórem, a opis tamtejszej Warszawy jest ekscytujący z perspektywy człowieka, który przeprowadził się do stolicy ponad siedem dekad po opowiadanych na niemal 800 stronach wydarzeniach.
Nie sposób polemizować z innymi opiniami: ta książka to nie tylko list miłosny, ale chwilami i serenada czy psalm w kierunku Warszawy. Złapałem się na czymś ciekawym; bo choć "Zły" wydaje się przepełniony akcją, przyspieszającymi puls sytuacjami, to gdy chcieć wyjaśnić osobie trzeciej fabułę, jest ona... mało porywająca. Tyrmand w mistrzowski sposób przeprowadził narrację,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-10
Taki zestaw autorów gwarantuje wysoki poziom, tu nie ma zatem zaskoczenia. To kolejna próba opisania genezy Wonder Woman, choć w odniesieniu do obecnych czasów, a także zwróceniu większej uwagi na jej aspekt ludzki. Wątek poszukiwań ojczyzny, w którą wmieszane są przeróżne siły fizyczne i nadnaturalne nie pozwalają się nudzić. No i wreszcie - jak prezentują się same rysunki!
Taki zestaw autorów gwarantuje wysoki poziom, tu nie ma zatem zaskoczenia. To kolejna próba opisania genezy Wonder Woman, choć w odniesieniu do obecnych czasów, a także zwróceniu większej uwagi na jej aspekt ludzki. Wątek poszukiwań ojczyzny, w którą wmieszane są przeróżne siły fizyczne i nadnaturalne nie pozwalają się nudzić. No i wreszcie - jak prezentują się same rysunki!
Pokaż mimo to
Świetny tom. Wchłonąłem go jednym tchem, a Kyle Rayner to jedna z najciekawszych genez re-genów postaci, jakich jak dotąd doświadczyłem w DC. Jego "zwyczajność", patrzenie na korzyść własną i bliskich, a dopiero potem reszty świata, zwyczajnie łatwo kupić i przyjemnie poznawać.
Świetny tom. Wchłonąłem go jednym tchem, a Kyle Rayner to jedna z najciekawszych genez re-genów postaci, jakich jak dotąd doświadczyłem w DC. Jego "zwyczajność", patrzenie na korzyść własną i bliskich, a dopiero potem reszty świata, zwyczajnie łatwo kupić i przyjemnie poznawać.
Pokaż mimo to