-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2016-05-30
2016-03-24
Drugie moje spotkanie z prozą Grażyny Plebanek muszę uznać za udane, chociaż "Pudełko ze szpilkami" przypomina mi trochę inne kobiece książki takie jak np. "Owocowa trylogia" Izabeli Sowy czy serię o Zawrociu Kowalewskiej. Niewykluczone, że po prostu ciężko już w polskiej literaturze kobiecej o coś świeżego (choć "Dziewczyny z Portofino" Plebanek są tu zachwycającym wyjątkiem).
Styl w jakim napisana jest ta książka jest naprawdę dobry, niestety historia wydaje mi się naiwna. Chociaż opisywane uczucia głównej bohaterki wydają się autentyczne, to przebieg wydarzeń jest mało realny. W życiu tak nie bywa.
Miało to był ujęcie sytuacji współczesnej kobiety. Współczesnej, czyli tej z okolic roku 2000. Autorce brak pośredniości. Lukrowy happy end idealnie pasuje wartością do wyjaskrawionych przykładów braku szacunku do kobiet (pracujących i niepracujących). Jest to dopasowanie w marności.
Niemniej ta opowieść wciąga - przeczytałam ją przed upływem 24 godzin.
Drugie moje spotkanie z prozą Grażyny Plebanek muszę uznać za udane, chociaż "Pudełko ze szpilkami" przypomina mi trochę inne kobiece książki takie jak np. "Owocowa trylogia" Izabeli Sowy czy serię o Zawrociu Kowalewskiej. Niewykluczone, że po prostu ciężko już w polskiej literaturze kobiecej o coś świeżego (choć "Dziewczyny z Portofino" Plebanek są tu zachwycającym...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-04
Pilch to jest nazwisko - marka. Dlatego wiązałam spore nadzieje z tą książką. Wylądowałam gdzieś pośrodku drogi między moimi oczekiwaniami a lekkim rozczarowaniem.
Treść tej powieści wciąga relatywnie. Trochę tak, a trochę wcale. Czasem nie wiadomo kiedy pękło 50 stron, innym razem marna dziesiątka ciągnie się w nieskończoność.
Z całą pewnością język Pilcha to coś przepięknego. Jestem bardzo wrażliwa na kunszt słowa i w przypadku tej książki upajałam się prawie cały czas.
Zdania są po prostu małymi majstersztykami.
Historie Patryka Wojewody, jego ojca, dziadka i Konstancji są prawdziwe, smutne i odpychające. Życia przykre.
W konsekwencji przez cały proces czytania balansowałam między zachwytem stylem a depresją z powodu treści. Wszystko to było jakoś przygnębiająco rozedrgane.
Pilch to jest nazwisko - marka. Dlatego wiązałam spore nadzieje z tą książką. Wylądowałam gdzieś pośrodku drogi między moimi oczekiwaniami a lekkim rozczarowaniem.
Treść tej powieści wciąga relatywnie. Trochę tak, a trochę wcale. Czasem nie wiadomo kiedy pękło 50 stron, innym razem marna dziesiątka ciągnie się w nieskończoność.
Z całą pewnością język Pilcha to coś...
2015-09-21
Pod względem stylistycznym "Opowieści galicyjskie" w niczym nie odbiegają od innych prac tego autora. Jednak odnoszę wrażenie, że jest w nich trochę więcej magii. I oczywiście bardzo dużo człowieka, ale to akurat nie novum u Stasiuka.
Gdy sięgałam po "Opowieści galicyjskie" miałam już za sobą obejrzenie "Wina truskawkowego" czyli filmu, który powstał na podstawie tej książki. Teraz już wiem, że była to głównie inspiracja, chociaż najważniejsze historie pozostały wiernie oddane (może zabrakło mi tylko opowieści o babce?...)
To książka, której nie da się przeczytać na raz. Trzeba ją strawić powoli, koncentrując się rzetelnie na każdym krótkim opowiadaniu. Dopiero wówczas dostrzeżemy dno ludzkiej duszy zanurzone w tej prozie.
Dobry kawałek literatury.
Pod względem stylistycznym "Opowieści galicyjskie" w niczym nie odbiegają od innych prac tego autora. Jednak odnoszę wrażenie, że jest w nich trochę więcej magii. I oczywiście bardzo dużo człowieka, ale to akurat nie novum u Stasiuka.
Gdy sięgałam po "Opowieści galicyjskie" miałam już za sobą obejrzenie "Wina truskawkowego" czyli filmu, który powstał na podstawie tej...
2015-09-01
W tym tomie powraca urwany poprzednio wątek Eskila - syna Vingi i Heikego - oraz jego podróży życia.
Główny bohater, szukając zaginionego skarbu pana Jolina, trafia do małej osady Eldafjord. Od tej chwili zaczynają się dziać rzeczy przypominające fabułę horroru. Duchy, monstra, udręczone dusze. Ponadto, jak się okaże, Ludzie Lodu zaplątani są w tę historię bezpośrednio.
Chociaż historia momentami wciąga, to ostatecznie okazuje się naiwna i naciągana. Do tego jest nieumiejętnie napisana.
Tym razem słabiutko...
W tym tomie powraca urwany poprzednio wątek Eskila - syna Vingi i Heikego - oraz jego podróży życia.
Główny bohater, szukając zaginionego skarbu pana Jolina, trafia do małej osady Eldafjord. Od tej chwili zaczynają się dziać rzeczy przypominające fabułę horroru. Duchy, monstra, udręczone dusze. Ponadto, jak się okaże, Ludzie Lodu zaplątani są w tę historię bezpośrednio....
2015-08-17
Rozczarowanie.
Uwielbiam "owocową trylogię" autorki, która została napisana wiele lat temu. Są to nieliczne książki, do których wracam co jakiś czas i zawsze rozsmakowuję się w ich czytaniu - niebanalnym poczuciu humoru i bardzo zgrabnie lepionych zdaniach.
Miałam spore oczekiwania względem "Powrotu". Myślałam, że znowu (jak podczas lektury "owocowej trylogii") będę się śmiać i zadziwiać. Jak się okazało - nic z tego.
Przede wszystkim styl Izabeli Sowy przekroczył magiczną granicę i z charakterystycznego stał się wtórny. Książka zaczyna się podobnie do "Smaku świeżych malin", lecz jako czytelnik znający poprzednią książkę rozgryzam żartobliwie zarysowaną sytuację po kilku zdaniach. I żart spalony.
Bohaterka jest przerysowana i nierealna. Jej wegetarianizm i wrażliwość są do bólu infantylne. Odsłonięte na koniec tajemnice stają się raczej jasne już w połowie historii.
Próba zobrazowania kryzysów dzisiejszych tuż-trzydziestolatków, moim zdaniem nawet niezła i mało szablonowa, jednak za płytko potraktowana. Autorka powinna pójść głębiej i uczciwiej a byłoby to coś naprawdę oryginalnego i wartościowego. A tak, czuję się jakbym dostała wyłącznie demo.
Wulgaryzmy i ostrość wypowiedzi bohaterki brzmią śmiesznie i czuć je jako niepotrzebnie wyjaskrawione. W poprzednich swoich książkach autorka nie szastała nimi tak ochoczo i myślę, że tak powinno pozostać.
Bardzo lubię pisarstwo Izabeli Sowy i mam nadzieję, że następnym razem pójdzie lepiej...
Rozczarowanie.
Uwielbiam "owocową trylogię" autorki, która została napisana wiele lat temu. Są to nieliczne książki, do których wracam co jakiś czas i zawsze rozsmakowuję się w ich czytaniu - niebanalnym poczuciu humoru i bardzo zgrabnie lepionych zdaniach.
Miałam spore oczekiwania względem "Powrotu". Myślałam, że znowu (jak podczas lektury "owocowej trylogii") będę się...
2015-08-17
Wspomniana w tytule "autobiografia intelektualna" zostaje zrealizowana bardziej jako zbiór doświadczeń autora niż jako lista jego bodźców intelektualnych. To książka o kształtowaniu się człowieka i jego dojrzewaniu do pisania. Nie znajdziemy tu prawie żadnych inspiracji literackich czy naukowych już mentalnie kompletnego człowieka, który zaczyna świadomie budować swój warsztat.
Autor opowiada o swojej młodości - opisuje zdarzenia, środowiska, stany emocjonalne, rozmyślania, wątpliwości. Obnaża co go wówczas fascynowało, jakie miał tendencje (w kwestii myśli i zachowania), czego się bał, co mu imponowało.
Wszystko napisane jest w formie gawędy lecz moim zdaniem bliżej temu tekstowi do strumienia świadomości. O ile np. u Joyce'a nie jesteśmy w stanie przez prawie cały czas połapać się co właściwie się dzieje, tak u Stasiuka wszystko jest jasne i klarowne. Autor często zwraca się bezpośrednio do czytelnika albo wplata dopowiedzenia w ciągły tekst.
Snuje on swoją opowieść bez chwili na oddech, hojnie sypiąc wulgaryzmami i kolokwializmami, które gładko wpisują się w treść. Całość napisana jest z dystansem, markującym silną emocjonalność związaną z tematem tekstu.
Opowieść przesycona jest kolorami, zapachami, dźwiękami i detalami. Poznajemy genialną Warszawę lat '80. To tu toczy się lwia część akcji i miasto zostaje rzetelnie uhonorowane bogatymi opisami, skrupulatnym wynotowaniem ulic, sklepów, zaułków etc.
Stasiuk ma tu styl swobodny i moim zdaniem genialny! Dowiadujemy się bardzo wielu rzeczy jakby mimochodem. Swobodnie opowiada o swoim życiu, niejednokrotnie popisuje się bezbłędną ironią czy celnym, zgrabnym żartem.
To jest po prostu świetna książka.
Wspomniana w tytule "autobiografia intelektualna" zostaje zrealizowana bardziej jako zbiór doświadczeń autora niż jako lista jego bodźców intelektualnych. To książka o kształtowaniu się człowieka i jego dojrzewaniu do pisania. Nie znajdziemy tu prawie żadnych inspiracji literackich czy naukowych już mentalnie kompletnego człowieka, który zaczyna świadomie budować swój...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-08
Fajnie się to czyta.
Znam Lenę Duhnam głównie jako feminizującą scenarzystkę, reżyserkę i aktorkę: autorkę serialu "Girls". Teraz jest ona dla mnie również pisarką, choć przyznam, że na razie lepiej sprawdza się w pierwszej roli. "Nie taka dziewczyna" to odważny i szczery zbiór felietonów. Nie są one szczególnie odkrywcze i sporo w nich egocentryzmu, który prowadzi do wynurzeń kompletnie nic nie wnoszących oprócz mówienia o sobie. Jednak przyswaja się bardzo lekko i przyjemnie. Autorka czasem napisze coś mądrego, co warto przemyśleć. Czytając tę książkę przede wszystkim poznamy Lenę i przy okazji dowiemy się czegoś o środowisku młodych ludzi w Nowym Jorku. Możemy się podczas lektury wyluzować i nabrać trochę dystansu do kariery i życia w ogóle.
Warto, tylko nie przesadźmy z oczekiwaniami.
Fajnie się to czyta.
Znam Lenę Duhnam głównie jako feminizującą scenarzystkę, reżyserkę i aktorkę: autorkę serialu "Girls". Teraz jest ona dla mnie również pisarką, choć przyznam, że na razie lepiej sprawdza się w pierwszej roli. "Nie taka dziewczyna" to odważny i szczery zbiór felietonów. Nie są one szczególnie odkrywcze i sporo w nich egocentryzmu, który prowadzi do...
2015-08-11
To mogłyby być wiersze. Proza mocno liryzująca, jednak poza niezłym składaniem słów nic więcej tu nie widzę. Niestety nawet kreślone obrazy nie są tak sugestywne i silne jak to bywa w innych książkach Stasiuka. Całkiem to ładne, ale kompletnie nic nie wnosi.
Format maleńki, przepiękne ilustracje.
Niestety, raczej strata czasu.
To mogłyby być wiersze. Proza mocno liryzująca, jednak poza niezłym składaniem słów nic więcej tu nie widzę. Niestety nawet kreślone obrazy nie są tak sugestywne i silne jak to bywa w innych książkach Stasiuka. Całkiem to ładne, ale kompletnie nic nie wnosi.
Format maleńki, przepiękne ilustracje.
Niestety, raczej strata czasu.
2015-07-31
Bardzo dobry wynik w swojej grupie wagowej!
Biorąc do ręki "Długie lato w Magnolii" (swoją drogą jest to już tom II!), nie spodziewamy się dostać czegoś na miarę Dostojewskiego, Kapuścińskiego czy choćby Dunin. To jest inny gatunek i inny ciężar. Takie książki powinno czytać się lekko, łatwo i przyjemnie. Powinny nam zająć maksimum kilka dni, bo wciągają nas w czasem banalne i patetyczne a czasem podobne do naszych własnych losy.
I taka jest druga część opowieści o pensjonacie Magnolia i zamieszkujących go kobietach.
Tym razem autorka pokusiła się o zahaczenie o kryminał i rozwijający się równolegle wątek morderstwa sprzed lat, które dopiero teraz ma szansę zostać rozwiązane z pewnością wzbogaca naszą przygodę z tą książką.
W "Długim lecie w Magnolii" mamy okazję zobaczyć jak rozwinęły się wątki otworzone w części poprzedniej oraz poznać historię kilku nowych bohaterów, zgrabnie wplecione w znane nam już środowisko.
Jak to bywa w przypadku tego typu książek, znajomość części poprzedniej nie jest niezbędna, żeby efektywnie przeczytać kolejną. Autorka zręcznie przypomina znaczące wydarzenia z poprzedniego tomu.
Zarazem niektóre rzeczy - w kontekście "Magnolii" - są niestety wtórne.
Język prosty, co bardzo na plus, to że wreszcie pojawiło się trochę detali topograficznych. O ile część poprzednia mogłaby się dziać gdziekolwiek, tak tym razem padają konkretne nazwy, które mogą nam pomóc z umiejscowieniem akcji w przestrzeni (carski tunel w Łupkowie, Komańcza etc.). Jest też w końcu trochę więcej gór i przyrody w tej bieszczadzkiej opowieści.
I wreszcie zakończenie. Zaskoczyło mnie! Gdy teraz o nim myślę, to mówię sobie "banalne, mało prawdopodobne, bez sensu". Ale tak naprawdę podczas przebiegania przez końcówkę książki zdziwiłam się niepomiernie i towarzyszyło mi silne uczucie konsternacji. Tu też wielki plus!
W skrócie - polecam obie części opowiadające historię pensjonatu Magnolia.
Bardzo dobry wynik w swojej grupie wagowej!
Biorąc do ręki "Długie lato w Magnolii" (swoją drogą jest to już tom II!), nie spodziewamy się dostać czegoś na miarę Dostojewskiego, Kapuścińskiego czy choćby Dunin. To jest inny gatunek i inny ciężar. Takie książki powinno czytać się lekko, łatwo i przyjemnie. Powinny nam zająć maksimum kilka dni, bo wciągają nas w czasem...
2015-07-01
Świetna część sagi! Wciąga tak skrzętnie, że przeczytałam ją za jednym podejściem.
Tym razem dostajemy mocno rozerotyzowaną opowieść o Tuli - córce Gunilli (bohaterki tomu "Diabelski Jar"). Tytuł tego tomu jest metaforyczny: niby anioł, lecz o czarnych skrzydłach.
Tula jest konsekwentnie rozdarta wewnętrznie. Z jednej strony grają w niej dobre odruchy i miłość, z drugiej jednak pozostaje dotkniętą i czające się w głębi jej duszy zło niejednokrotnie daje o sobie znać.
To co jest interesujące, to że spodziewane zakończenie pojawia się już w połowie opowieści, a przed nami jeszcze cała druga część poświęcona samej Tuli i jej wewnętrznej walce.
Świetna część sagi! Wciąga tak skrzętnie, że przeczytałam ją za jednym podejściem.
Tym razem dostajemy mocno rozerotyzowaną opowieść o Tuli - córce Gunilli (bohaterki tomu "Diabelski Jar"). Tytuł tego tomu jest metaforyczny: niby anioł, lecz o czarnych skrzydłach.
Tula jest konsekwentnie rozdarta wewnętrznie. Z jednej strony grają w niej dobre odruchy i miłość, z drugiej...
2015-07-07
Bardzo dobry zbiór polskiej poezji okresu Młodej Polski i chociaż książka została zredagowana w latach '80 pozostaje aktualna.
Całość zaczyna się mało obszernym, lecz bardzo rzetelnym i przejrzystym wstępem stawiającym podwaliny pod naszą dalszą lekturę. Pokazuje źródła przemian światopoglądowych i wskazuje charakterystyczne cechy poezji omawianej epoki.
Następna część - zbiór wierszy - jest jasno posegregowana pod kątem postaw, tematyki, kierunków i stylów.
Przekrój jest uczciwy i uwzględnia wszystkich istotnych dla epoki poetów.
Warto przeczytać po prostu dla siebie!
Bardzo dobry zbiór polskiej poezji okresu Młodej Polski i chociaż książka została zredagowana w latach '80 pozostaje aktualna.
Całość zaczyna się mało obszernym, lecz bardzo rzetelnym i przejrzystym wstępem stawiającym podwaliny pod naszą dalszą lekturę. Pokazuje źródła przemian światopoglądowych i wskazuje charakterystyczne cechy poezji omawianej epoki.
Następna część...
2015-07-02
Tyrmand to Warszawa. To kunsztowne opisy znanych dobrze ulic, często w niespotykanych już konfiguracjach.
To klimat miasta, które już nie istnieje, chociaż zdarza mu się czasem prześwitywać przez zasłonę rzeczywistości. To cała galeria typów warszawskich z ich jedynym w swoim rodzaju stylem i folklorem.
Dlatego, kiedy Tyrmand nie pisze o Warszawie, to ja nie potrafię tego czytać. Ten pisarz ma swój rewelacyjny styl, lepi słowa kunsztownie i pięknie, jednak nie potrafię się tym cieszyć, kiedy tematem są np. zagraniczne perypetie wojenne.
Chociaż duża większość bohaterów to Polacy na obczyźnie (emigracji, wygnaniu etc.), reprezentujący swoisty polski charakter i sznyt, to jednak czegoś w nich zawsze brakuje. Tym czymś jest zanurzenie ich w warszawskim środowisku i dopiero tam pokazanie jak krążą i brylują.
Dlatego pierwsza część tej książki szła mi jak krew z nosa. Opowiadania relatywnie ciekawe, tylko miejsca nie te (Szwecja, Niemcy etc.) Druga część już trochę lepiej, ale wciąż nie tak jak trzeba. Trzecia najlepiej, bo w końcu Warszawa! I chociaż ogólnie nie jest źle, to dla mnie Leopold Tyrmand pozostanie jednym z bardów Warszawy i kiedy o niej nie pisze, ja czytam i się krzywię.
Na koniec warto dodać, że osoba odpowiedzialna za korektę, powinna wylecieć z roboty z hukiem. Tylu błędów i literówek nie widziałam już dawno...
Tyrmand to Warszawa. To kunsztowne opisy znanych dobrze ulic, często w niespotykanych już konfiguracjach.
To klimat miasta, które już nie istnieje, chociaż zdarza mu się czasem prześwitywać przez zasłonę rzeczywistości. To cała galeria typów warszawskich z ich jedynym w swoim rodzaju stylem i folklorem.
Dlatego, kiedy Tyrmand nie pisze o Warszawie, to ja nie potrafię...
2015-06-02
To taka książka nie książka. Forma jest niby lapidarna, jednak bardzo obszerna. Fizycznie - objętość jest bardzo skromna. Składają się na nią cztery opowiadania: trzy krótsze i tytułowe, dłuższe niż reszta.
Ta książka to rozkoszne zanurzenie się w miękkiej prozie przerywane rozedrganymi napadami niepokoju spowodowanymi zaglądaniem za zasłonę pozorów - na nagą treść.
Dryfowałam przez tekst Stasiuka, oddałam się mu całkowicie. I odkryłam tam również siebie.
Opowiadania "Grochów" i "Suka" uważam za szczególnie warte uwagi, ponieważ uczciwie mówiąc, to są porażające swoją szczerością, trafnością i uniwersalnością. Możliwe, że powinnam napisać również, że są głębokie, ale mam nadzieję, że intelektualna kondycja człowieka, jego zdolność do autorefleksji i wrażliwość stoją na tyle wysokim poziomie, że rozważania Stasiuka uzna po prostu za oczywiste.
Bardzo warto!!
To taka książka nie książka. Forma jest niby lapidarna, jednak bardzo obszerna. Fizycznie - objętość jest bardzo skromna. Składają się na nią cztery opowiadania: trzy krótsze i tytułowe, dłuższe niż reszta.
Ta książka to rozkoszne zanurzenie się w miękkiej prozie przerywane rozedrganymi napadami niepokoju spowodowanymi zaglądaniem za zasłonę pozorów - na nagą treść....
2015-06-01
Wnuczka Ingeli - Anna Maria Olsdotter - traci dość wcześnie oboje rodziców. Chociaż po śmierci babki ma odziedziczyć pewien majątek (i oczywiście dwór), czuje palącą potrzebę, żeby zrobić ze swoim życiem coś więcej. Los zsyła jej okazję wyjazdu do ubogiej, górniczej osady Martwe Wrzosy, gdzie miałaby objąć funkcję nauczycielki. Dodatkowym argumentem przemawiającym za tym przedsięwzięciem jest fakt, że właścicielem kopalni jest pierwsze i głębokie zauroczenie Anny Marii, jeszcze z czasów dzieciństwa - Adrian Brandt.
To wszystko składa się na jej decyzję o wyjeździe. Gdy jednak dociera na miejsce sprawy przyjmują zaskakujący obrót.
Opowiedziana historia jest dość niezła. Od razu jak tylko przeczytałam opis owej biednej osady zrozumiałam, że będę mieć do czynienia ze społecznictwem rodem z "Siłaczki". Choć banalniej i infantylniej, to faktycznie jest to trochę ten klimat. Wątek miłosny jest oczywisty i prosty, jak zawsze u Sandemo. Nie wiem czemu tym razem byłam bardzo zirytowana jego przewidywalnością... Bohaterowie są przerysowani. Kobiety o silnej osobowości pokazane zostały jako bezwzględne, egoistyczne i nieludzkie. Sandemo nagminnie, pod przykrywką samodzielności kobiet, ich wyzwolenia i odwagi, propaguje prosty wzorzec ich oddania i bezrefleksyjnej emocjonalności. Rekord pobiła w "Śladach szatana", gdzie zgwałcona kobieta zakochała się w oprawcy, bo był bardzo przystojny i trzeba zrozumieć, że taki nieokrzesany, nie mógł się powstrzymać. Nic bardziej idiotycznego nie spodziewam się już przeczytać w "Sadze o Ludziach Lodu", jednak w każdym tomie przemycany jest patriarchalizm ukryty za pseudo-feminizmem.
Styl przeciętny, chociaż czyta się szybko i nawet wciąga. Najuczciwiej jest stwierdzić, że ta książka ma swoje dobre momenty, które pędzą jak błyskawica i swoje złe momenty, które się ciągną w nieskończoność.
Ogólnie nie jest źle.
Wnuczka Ingeli - Anna Maria Olsdotter - traci dość wcześnie oboje rodziców. Chociaż po śmierci babki ma odziedziczyć pewien majątek (i oczywiście dwór), czuje palącą potrzebę, żeby zrobić ze swoim życiem coś więcej. Los zsyła jej okazję wyjazdu do ubogiej, górniczej osady Martwe Wrzosy, gdzie miałaby objąć funkcję nauczycielki. Dodatkowym argumentem przemawiającym za tym...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-05-27
Z jednej strony jest to książka, która porusza problemy już nieaktualne. Wydana w 2004 roku dotyka spraw, które dzisiaj mają już swoją wyraźną kontynuację i dywagacje autorki wyglądają raczej pociesznie. Jednak jest to po prostu brutalne prawo czasu i perspektywy.
Z drugiej strony obserwowanie samego toku myślenia Kingi Dunin bywa pouczające.
Za szczególnie wartościowy uważam wstęp do tej pracy. Jest on poświęcony tematom bardzo ogólnym, które mają wyjaśnić nam używane w dalszej części pojęcia, nastroić nas intelektualnie na odbiór lektury. Delektowałam się tym ogólnikowym wstępem. Dunin bezpardonowo operuje w nim pojęciami z zakresu teorii literatury, których smaku już dawno nie czułam tak intensywnie i wyraziście. Autorka mądrze dobiera słowa, konteksty i teorie, tworząc spójny, spokojny i interesujący fundament pojęciowo-myślowy dla dalszej części pracy. Równocześnie zmuszając czytelnika do wielu ogólnych refleksji.
Kinga Dunin jest publicystką lewicową, o czym należy pamiętać sięgając po tę książkę. Nawet jeśli nie manifestuje swoich poglądów w sposób nachalny i agresywny (co jest domeną dzisiejszego dyskursu...), to nie pozostawia wątpliwości dotyczących jej orientacji społeczno-politycznej. Chociaż mój światopogląd pokrywa się ze światopoglądem autorki tylko częściowo, to ani razu nie odczułam dyskomfortu podczas lektury.
W większości, wnioski jakie wyciąga badaczka nie są rewolucyjne, jednak to wielka wygoda je sobie uporządkować w głowie. Poza tym, osobiście trafiłam na kilka bardzo interesujących refleksji, na które wcześniej nie wpadłam i cieszę się, że mogłam się z nimi zetknąć.
Dunin opowiada o dzisiejszej Polsce bardzo rzetelnie szukając jej podstaw w przeszłości. O tym, że nasza historia nie należy do łatwych nikomu nie trzeba przypominać. Pisarka podjęła próbę wyłuskania tych zdarzeń i zjawisk, które ukształtowały nasze dzisiejsze oczekiwania, rozczarowania i sposób myślenia. Poza tym stara się przedefiniować niektóre pojęcia, które w aktualnym świecie uległy przedawnieniu i m.in. przy ich pomocy określić kondycję moralną, psychiczną, światopoglądową i intelektualną dzisiejszego Polaka jak i Europejczyka.
Przy okazji przypisy to źródło wielu ciekawych książek, które myślę, że warto przeczytać.
Bardzo polecam!
Z jednej strony jest to książka, która porusza problemy już nieaktualne. Wydana w 2004 roku dotyka spraw, które dzisiaj mają już swoją wyraźną kontynuację i dywagacje autorki wyglądają raczej pociesznie. Jednak jest to po prostu brutalne prawo czasu i perspektywy.
Z drugiej strony obserwowanie samego toku myślenia Kingi Dunin bywa pouczające.
Za szczególnie wartościowy...
2015-05-15
Cztery kobiety i mężczyzna.
Jako koneserka babskich czytadeł stwierdzam, że jest to czytadło zupełnie dobre. Świadczy o tym kilka rzeczy. Po pierwsze naprawdę szybko i lekko się czyta. Idealna na działkę czy do wieczornego relaksu pod kołdrą.
Widać, że książka została napisana jako ambitna, niestety tego typu lektury ostatecznie takie nie bywają. Jest jednak dość mądra w swej prostocie i wskazuje jakieś wartości.
Fabuła rozgrywa się na trzech płaszczyznach: historia miłości Luizy i Rudolfa, przeplatająca się przez całą opowieść rozmowa między Maćkiem i Filipem, z której dowiadujemy się bardzo wiele na temat ostatniej płaszczyzny - pensjonatu Magnolia, jego mieszkańców i gości.
Dzisiaj jest lepsze niż wczoraj. To jest główna myśl tego tekstu. Do tej refleksji dochodzimy powoli, jak po nitce do kłębka.
Tego, czego zabrakło mi przede wszystkim, to opisów przyrody. Bieszczadzka wieś daje spore pole do popisu podczas budowania atmosfery. Krajobrazy niskich gór potrafią być zniewalające! Ja przez cały tekst nawet przez chwilę nie czułam, że akcja dzieje się w jakimś szczególnym miejscu - ot wieś jakich pełno i na Mazowszu. Szkoda.
Cztery kobiety i mężczyzna.
Jako koneserka babskich czytadeł stwierdzam, że jest to czytadło zupełnie dobre. Świadczy o tym kilka rzeczy. Po pierwsze naprawdę szybko i lekko się czyta. Idealna na działkę czy do wieczornego relaksu pod kołdrą.
Widać, że książka została napisana jako ambitna, niestety tego typu lektury ostatecznie takie nie bywają. Jest jednak dość mądra w...
2015-03-14
Świetna książka. Niestety, jak to bywa z literaturą o tej tematyce, wiele teoretycznie najświeższych informacji może być już nieaktualne. To podejrzenie nic nie ujmuje tej pozycji. Ja czytałam tę pracę długo i powoli, ponieważ nie zawsze wszystko rozumiałam.
Poza tym, książka posiada bardzo wiele informacji, prezentowanych chronologicznie i atrakcyjnie. "Alchemia nieba. Opowieść o Drodze Mlecznej, gwiazdach i astronomach" jest dokładnie tym, czym twierdzi, że jest: historią Drogi Mlecznej, od jej powstania do prognozowania jej przyszłości. Wszystko jest tłumaczone na bieżąco, każde odkrycie ma wcześniej zaprezentowaną swoją dokładną genezę. Autor z upływem kartek jest coraz bardziej śmiały i rzeczy, które wyjaśnił wcześniej traktuje jako oczywiste. Nie jest to wada, jednak musimy czytać w absolutnym skupieniu, żeby zrozumieć wszystko i nie złapać się na tym, że w jednej chwili przestaliśmy wiedzieć o czym czytamy. Język jest całkowicie zrozumiały nawet dla amatorów (np. mnie), a sam Croswell ma bardzo przystępny styl.
Ta lektura była dla mnie czystą przyjemnością i na pewno kiedyś przeczytam tę książkę jeszcze raz - żeby przypomnieć sobie zawartą w niej wiedzę, którą wiem, że niedługo utracę w jakiejś części i już mi z tego powodu jest przykro.
Świetna książka. Niestety, jak to bywa z literaturą o tej tematyce, wiele teoretycznie najświeższych informacji może być już nieaktualne. To podejrzenie nic nie ujmuje tej pozycji. Ja czytałam tę pracę długo i powoli, ponieważ nie zawsze wszystko rozumiałam.
Poza tym, książka posiada bardzo wiele informacji, prezentowanych chronologicznie i atrakcyjnie. "Alchemia nieba....
2015-05-12
To jest dokładnie taka książka jaką spodziewałam się przeczytać sugerując się początkowo wyłącznie okładką i tytułem.
Wydawnictwo Bieguny ma tendencję do wypuszczania mądrych i ciekawych książek, zawierających w sobie równowagę pomiędzy obserwacjami autora a historyczną genezą opisywanych miejsc i zdarzeń. Dla mnie zawsze był to wielki atut, ponieważ umożliwiał dokładne zrozumienie i możliwość własnej refleksji.
Książka Wojciecha Śmieji jest nie tylko utrzymana w tym nurcie (mądra, ciekawa, wielokrotnie odwołująca się do faktów historycznych), ale również jest bardzo przyjemna. Podtytuł brzmi "Migawki z Europy Środkowo-Wschodniej". To słowo "migawki", rozwinięte dodatkowo o wieńczące każdy rozdział "pocztówki" jest moim zdaniem kluczowe. Autor przedstawia nam małe historie. Rozdziały są krótkie i mocno skondensowane, jednak nie przytłacza nas to nadmierną ilością informacji, przeciwnie - tekst jest wyważony, lekki i profesjonalny. Śmieja przedstawia nam miejsca, jednak równomiernie koncentruje się na ludziach w tych miejscach.
Zachwyca mnie styl Wojciecha Śmieji, który jest gładki, zabawny i przejrzysty. Autor wszystko klarownie objaśnia, a jego poczucie humoru musi być bliskie mojemu, bo żarty zawsze mnie bawiły. Ponadto nie miałam ani razu problemu ze zgubieniem wątku, nawet podczas prezentowania przez pisarza zawiłych treści historycznych.
Książka wciągająca, ciekawa, rzetelnie napisana i inspirująca.
To jest dokładnie taka książka jaką spodziewałam się przeczytać sugerując się początkowo wyłącznie okładką i tytułem.
Wydawnictwo Bieguny ma tendencję do wypuszczania mądrych i ciekawych książek, zawierających w sobie równowagę pomiędzy obserwacjami autora a historyczną genezą opisywanych miejsc i zdarzeń. Dla mnie zawsze był to wielki atut, ponieważ umożliwiał dokładne...
2015-04-18
Ta część sagi jest pełna nierówności. Dialogi są naprawdę koszmarne: źle napisane, naiwne, a momentami męczące i irytujące. Natomiast opisy są miękkie, ciekawe i naprawdę miło się je czyta.
Wątek miłosny Vingi i Heikego (zapoczątkowany w poprzednim tomie) jest skreślony paskudnie. Czytałam to i nie mogłam uwierzyć jak bardzo źle i nieprawdopodobnie jest to napisane i wymyślone. Natomiast pozostałe wątki są zupełnie niezłe i dość wciągające. Całość kończy się naprawdę ciekawie.
Ogólnie przyznam, że chociaż kuły mnie różne marne strony tej książki, to czytała się jednak bardzo przyjemnie.
Ta część sagi jest pełna nierówności. Dialogi są naprawdę koszmarne: źle napisane, naiwne, a momentami męczące i irytujące. Natomiast opisy są miękkie, ciekawe i naprawdę miło się je czyta.
Wątek miłosny Vingi i Heikego (zapoczątkowany w poprzednim tomie) jest skreślony paskudnie. Czytałam to i nie mogłam uwierzyć jak bardzo źle i nieprawdopodobnie jest to napisane i...
Świetna książka o pokracznym tytule. Kiedy patrzyłam na nią w księgarni, to długo się wahałam - przez ten tytuł, który brzmi pretensjonalnie, jak groźba - będzie supernowocześnie! nonkonformistycznie!
I gdyby mnie coś nie tknęło, to bym tej książki nie kupiła. A kupiłam. I Bogu dzięki!
"Dziunia" to mądra opowieść o dziecku, które przyszło na świat, gdy jego rodzice byli na to stanowczo niegotowi, zbyt młodzi i niedojrzali. W konsekwencji, Dziunia zostaje całkowicie pozbawiona dzieciństwa, bez którego - jak wiadomo - nie można nigdy dorosnąć. Dziunię spotykają liczne nieszczęścia i przemoc ze strony ludzi, którzy powinni ją kochać i wspierać. Ludzie, którzy powinni jej bronić, są źródłem jej strachu.
I tak Dziunia dorasta na przełomie lat '60 i '70.
Zaskoczyło mnie jak dobrze autorka wie, co się dzieje w głowie dziecka represjonowanego. Naprawdę rzetelnie oddała ten stan. Jestem również pod wrażeniem, jak precyzyjnie są w tej historii postawione granice pomiędzy tym co śmieszne, a tym co smutne.
Język książki jest świetny! Autorka pozwala sobie na brawurę w kwestii interpunkcji i leksyki. Na wielki plus! To język jest źródłem komizmu. Treść natomiast jest szara, lepka, zakurzona. Jest nam przykro, bo jesteśmy świadkami bezlitosnego niszczenia człowieka. Większość dorosłych, którzy mają wpływ na życie Dziuni to ludzie skrajnie nieszczęśliwi i zupełnie nieświadomi swego okrucieństwa. Między innymi dlatego nic ich nie powstrzyma - żadna autorefleksja, nic.
Opowieść o Dziuni czyta się właściwie jednym tchem.
Świetna książka o pokracznym tytule. Kiedy patrzyłam na nią w księgarni, to długo się wahałam - przez ten tytuł, który brzmi pretensjonalnie, jak groźba - będzie supernowocześnie! nonkonformistycznie!
więcej Pokaż mimo toI gdyby mnie coś nie tknęło, to bym tej książki nie kupiła. A kupiłam. I Bogu dzięki!
"Dziunia" to mądra opowieść o dziecku, które przyszło na świat, gdy jego rodzice byli...