-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2020-12-29
2020-12-14
Niby czytało mi się przyjemnie, ale akcja toczy się jednak nieco za powoli, a autor za często powtarza te same opisy. Bardzo dobra redakcja i tłumaczenie (nie podobały mi się tylko pojedyncze wyrażenia w niektórych dialogach), biorąc pod uwagę, jak strasznie nieformalnie napisane są light novelki w oryginale. Gorzej, że humor jest bardzo, no, w stylu anime, np. obrażona postać kobieca, dotąd pisana normalnie, nagle uderzająca postać męską. Mnie takie nagłe kreskówkowe zagrania wytrącały z "wczówki".
W skrócie: fajne i ładnie wydane (ten zapach papieru - mój ulubiony!) czytadło, ale też nic specjalnego. Raczej nie sięgnę po dalsze części.
Niby czytało mi się przyjemnie, ale akcja toczy się jednak nieco za powoli, a autor za często powtarza te same opisy. Bardzo dobra redakcja i tłumaczenie (nie podobały mi się tylko pojedyncze wyrażenia w niektórych dialogach), biorąc pod uwagę, jak strasznie nieformalnie napisane są light novelki w oryginale. Gorzej, że humor jest bardzo, no, w stylu anime, np. obrażona...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-25
Krótka, ale bardzo treściwa książka zbierająca wspomnienia polskiego misjonarza z wieloletniej pracy w Zairze/Demokratycznej Republice Konga. Publikacji tej przydałaby się zdecydowanie lepsza korekta & redakcja, jednak autor pisze w tak ciekawy i obrazowy sposób (a w trzecim rozdziale wręcz w sposób literacki), że lektura była przyjemna mimo tej jednej wady. Interesujące są też liczne zdjęcia ilustrujące relację; szczególnie cenna dla śledzenia opowieści była mapa opisywanego regionu.
Polecam zainteresowanym zarówno działalnością misyjną, jak też samą DRK i centralną Afryką w ogóle (ksiądz Pasiuk posługiwał w rejonie graniczącym z Rwandą i Ugandą).
Krótka, ale bardzo treściwa książka zbierająca wspomnienia polskiego misjonarza z wieloletniej pracy w Zairze/Demokratycznej Republice Konga. Publikacji tej przydałaby się zdecydowanie lepsza korekta & redakcja, jednak autor pisze w tak ciekawy i obrazowy sposób (a w trzecim rozdziale wręcz w sposób literacki), że lektura była przyjemna mimo tej jednej wady. Interesujące są...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-11
Lektura tego zbioru reportaży (skupiających się na sytuacji politycznej, kulturze i historii danych krajów) otwiera oczy nie tylko na złożoność problemów poszczególnych państw Afryki, lecz również na duże wady sposobów, w jakie inne kontynenty starają się jej pomóc. Są to teksty bardzo dobrze napisane i przenikliwe, choć często także niesamowicie depresyjne - zwłaszcza gdy czytamy o bezsilności przeciętnych mieszkańców Czarnego Lądu, a tak naprawdę również i naszej, jeśli chodzi o możliwości prawdziwie produktywnej pomocy. Mimo to - a może właśnie dlatego - polecam lekturę, naprawia ona zdecydowanie perspektywę, w jakiej patrzymy na nasze własne życie.
Lektura tego zbioru reportaży (skupiających się na sytuacji politycznej, kulturze i historii danych krajów) otwiera oczy nie tylko na złożoność problemów poszczególnych państw Afryki, lecz również na duże wady sposobów, w jakie inne kontynenty starają się jej pomóc. Są to teksty bardzo dobrze napisane i przenikliwe, choć często także niesamowicie depresyjne - zwłaszcza gdy...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-26
Książka pełna głębokich i jakże trafnych refleksji nad historią, życiem ludzkim i powiązaniem tych naszych doczesnych rzeczywistości z Bożym wymiarem Stworzenia. Mamy tu też całkiem spory nacisk na dzieje Polski w odniesieniu do dziejów świata, zatem dla nas, Polaków, są to teksty szczególnie ciekawe. Polecam!
Książka pełna głębokich i jakże trafnych refleksji nad historią, życiem ludzkim i powiązaniem tych naszych doczesnych rzeczywistości z Bożym wymiarem Stworzenia. Mamy tu też całkiem spory nacisk na dzieje Polski w odniesieniu do dziejów świata, zatem dla nas, Polaków, są to teksty szczególnie ciekawe. Polecam!
Pokaż mimo to2020-04-02
Krótki, lecz warty uwagi zbiorek opowieści z dreszczykiem od klasycznych autorów. Opowiadania są różnorodne i w większośći bardzo interesujące. Najlepszymi z nich są bez dwóch zdań te najbardziej znane, czyli "Loteria" Shirley Jackson oraz "Najniebezpieczniejsza gra" Richarda Connella. Oba szokujące, choć ich wstrząsające elementy są dawkowane w tak odmienny przez autorów sposób. Już ze względu na te dwa teksty polecam tę antologię, choć przecież reszta tekstów też jest niczego sobie.
Nie ma tu w zasadzie złych historii, w najgorszym wypadku współczesny czytelnik może uznać niektóre za przeciętne. Mnie wszystkie się podobały i trzymały w mniejszym lub większym napięciu. Zwłaszcza "Podejrzenie", choć w sumie niezbyt oryginalne, to jednak przez wolne tempo rozwijania fabuły wierciło mi cały czas dziurę w brzuchu - w pozytywnym sensie. Znajdziemy w "Tchnieniu grozy" także teksty z elementami mystery, napawające nas narastającym niepokojem ("Wyznanie", "Płowy pies"). Jeszcze inne zaś są bardziej... humorystyczne. Które? To musicie już odkryć sami. :)
Krótki, lecz warty uwagi zbiorek opowieści z dreszczykiem od klasycznych autorów. Opowiadania są różnorodne i w większośći bardzo interesujące. Najlepszymi z nich są bez dwóch zdań te najbardziej znane, czyli "Loteria" Shirley Jackson oraz "Najniebezpieczniejsza gra" Richarda Connella. Oba szokujące, choć ich wstrząsające elementy są dawkowane w tak odmienny przez autorów...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-28
Ach, Brian W. Aldiss... Pisarz z dużym talentem do budowania intrygujących światów i jeszcze większym antytalentem do kreacji postaci. Takie były moje wrażenia z "Cieplarni", którą przez wybitnie wręcz nieciekawych protagonistów rzuciłam w kąt w połowie. Mimo to dałam mu drugą szansę w nieco niechronologicznym porządku, bo "Non stop" to przecież powieściowy debiut Aldissa. O dziwo, jest według mnie dużo lepszy od wspomnianej "Cieplarni".
Główny bohater "Non stop" również tu jest papierowy i STRASZLIWIE nudny, ale na szczęście niektóre ważne postacie poboczne prezentują wyraźne charaktery. Ba, wśród nich są i takie, które oprócz posiadania jakiegoś głębszego rysu są do tego nawet dość (ale tylko dość) interesujące. Niestety ci bohaterowie, po których spodziewałam się najciekawszych wątków, zostali szyko zmarnowani ("najlepszy" pod tym względem jest Wantage, po którego jak dla mnie przedwczesnej śmierci dostajemy od innej postaci szybki monolog na temat jego psychologii i przeszłości - tak śmiesznego wręcz odwrócenia zasady "show, don't tell" to ja już dawno nie czytałam).
Gregg natomiast mógłby spokojnie być głównym bohaterem, bo jego biografia jest dużo ciekawsza od tej protagonisty, a co ważniejsze śledzenie fabuły z jego perspektywy byłoby naturalniejsze (duże spoilery w tym nawiasie! Porównajcie sami: Gregg odkrywający na początku, że jest potomkiem kapitana statku, co daje mu logiczny powód do ucieczki z domu w głąb tegoż statku i zebrania wokół siebie armii różnorakich postaci, versus to, co dostaliśmy - czyli Roy, który ucieka w głąb statku, bo brak mu chyba sensu życia, ale w sumie to sam nie wie czemu to zrobił, a potem nagle przez rozmowę z odnalezionym w dziczy bratem Greggiem odkrywa, że oboje są potomkami kapitana statku. Moje wrażenie to było głównie OCH, CO ZA PRZYPADEK! Nasz główny bohater to potomek kapitana? Na szczęście zdecydował się ot, tak sobie, biegać po statku, żeby móc to odkryć, CO ZA PRZYPADEK)
Zamiast tych postaci zostajemy z bezpłciowym maczo (tak, jakimś cudem jest to możliwe) Royem, a później też z jego ukochaną Vyann. Vyann jest zresztą jedną z największych wad tej powieści, bo ta jedyna ważna w książce postać kobieca zaczyna naprawdę obiecująco, by super szybko zjechać do roli kobitki, której pożąda Roy. Następnie totalnie bez powodu ona też się w nim zakochuje i zmienia charakter o niemal 180 stopni. A do tego narracja CZĘSTO raczy nas opisami w stylu "było tam gorąco. Roy spojrzał na przyklejoną do biustu Vyann koszulę. Jej piersi były dla niego najsłodszymi owocami" (pff, jakie to oryginalne) lub "do pokoju weszła Vyann, wyglądała świeżo i ładnie" (cytat dosłowny, co za drewniane wtrącenie). Już pół biedy, jakby to był tylko taki głupkowaty styl obowiązujący opisy wszystkich bohaterów. Ale nie - nigdy nie dostajemy tekstów a la "facet X zgiął swe muskularne ramiona" czy "włosy gościa Y błyszczały niesamowicie". Dotyczy to tylko naszej jedynej żeńskiej bohaterki i zwyczajnie żenada ogarnia, jak się to czyta.
Ok, przejdźmy w końcu do tego, co w "Non stop" najlepsze - kreacji świata. Odkrywanie budowy statku i jego kolejnych tajemnic jest intrygujące nawet mimo tego, że opisy pomieszczeń są zaskakująco nieobrazowe. Może i ostatecznie nie ma tu nic wybitnego, jednak uniwersum jest zgrabne i żywe. Podobała mi się zwłaszcza religia na kanwie tekstów Freuda o świadomości - ciekawy pomysł, który (w przeciwieństwie do postaci) został też odpowiednio rozwinięty. Akcja czasem się wlecze, w związku z czym sporo czasu zajęło mi doczytanie tej historii do końca, ale ostatecznie CHCIAŁAM ją doczytać. Właśnie ze względu na intrygujący świat stworzony. Choć muszę dodać, że spójność tegoż świata zepsuło mi mocno bezsensowne wprowadzenie myślących szczurów (?!) i ich telepatycznych zwierzęcych niewolników (?!?!). Tak... Dobrze przeczytaliście. Zabiło to moje zawieszenie niewiary, bo oprócz nich nic równie wariackiego w tej książcę nie ma.
Koniec końców nie byłam oczarowana, ale nie żałuję też jakoś mocno lektury. No, może trochę, bo ci Roy i Vyann to ech, szkoda gadać. W zasadzie to nie polecam. Może tylko wielkim fanom tego typu zamkniętych światów.
Ach, Brian W. Aldiss... Pisarz z dużym talentem do budowania intrygujących światów i jeszcze większym antytalentem do kreacji postaci. Takie były moje wrażenia z "Cieplarni", którą przez wybitnie wręcz nieciekawych protagonistów rzuciłam w kąt w połowie. Mimo to dałam mu drugą szansę w nieco niechronologicznym porządku, bo "Non stop" to przecież powieściowy debiut Aldissa....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-01-15
Zdecydowanie najlepszy zbiór opowiadań tego autora, po jaki sięgnęłam, ponieważ - w odróżnieniu od innych - ten nie zmęczył mnie i w związku z tym doczytałam go do końca. Co tylko utwierdza mnie w moim wcześniejszym odczuciu, że wczesny King to najlepszy King.
Opowiadania mają różnorodne konwencje: zaczynamy od historii lovecraftowskiej zarówno przez tematykę, jak i formę; potem mamy pulpę, thrillery, a nawet opowiadania obyczajowe (trochę paradoksalnie wywołujące zresztą największe emocje). Same motywy, którymi straszy nas pisarz, są czasem mocno klasyczne, a czasem naprawdę bardzo oryginalne. Do wyboru, do koloru! Styl pisania jest jak zwykle gładki i przyjemny - czytelnik łatwo się wczytuje w każdą historię. Tylko że, no właśnie... choć w krótkiej formie ważne jest, jak się zacznie, to równie znaczące jest przecież to, jak się skończy.
Tu dochodzimy do mojego głównego problemu ze zbiorkiem. W pełnoprawnych powieściach King, jak wiadomo, uwielbia "budować tło" jak powiedzą jego najwięksi fani, a ja powiem "lać wodę". W opowiadaniach ma on jednak czasem problem odwrotny - kończą się one dość często po prostu za wcześnie. Ale to jeszcze da się przeżyć, najgorsze, że te nagłe zakończenia są niemal zawsze zwyczajnie nie wiadomo skąd wzięte (historia nagle ma nowy wątek), a przez to rozczarowujące. Boli to tym bardziej, że najmocniej widoczne jest przy według mnie jednych z najlepszych historii w tomiku, czyli "Czasami wracają" (z której spokojnie można było zrobić powieść) oraz "Wiem, czego ci potrzeba".
Inną wadą może być to, że niektóre z tych oryginalniejszych pomysłów autora są naprawdę... no, tak oryginalne, że aż bzdurne. Ale co kto lubi, w imię pulpy można przecież dużo przyjąć na klatę. Tylko "Kosiarz trawy" przebrał dla mnie miarę i był jedynym opowiadaniem, które zupełnie mi się nie podobało.
No właśnie, chyba sporo ponarzekałam, ale ogólnie to przy wszystkich innych historiach miło pozabijałam sobie czas. Także zbiór z czystym sumieniem w takich celach polecam.
Jeśli chcecie przeczytać tylko najwartościowszą rzecz z tej książki zamiast fundować sobie relaks przy jakości różnorakiej, to kieruję was do opowiadania "Jestem bramą" - świetny pomysł, dość nietypowy bohater, trzymająca w napięciu historia i NIESPAPRANE ZAKOŃCZENIE. Gdyby wszystkie opowieści były na takim poziomie, to dodałabym tę książkę do ulubionych raz-dwa. Ach, no i nie zapominajmy o "Ostatnim szczeblu w drabinie", który również na pewno ze mną zostanie.
PS. Nie mam pojęcia, czemu tłumacz przełożył (a redaktor - nie skorygował) dwukrotnie wymieniony w opowiadaniach tytuł filmu "Night of the living dead" na "Noc żywej śmierci". Nie ma to sensu ani pod względem językowym, ani kulturowym (oficjalny polski tytuł to przecież "Noc żywych trupów"), a w książce z gatunku horror jest strasznie rażące. Tłumaczenie Boogeymana na Czarny Lud też jest dziwaczne (skąd ta liczba mnoga...? Z jednego potwora w szafie zrobił się cały lud), ale przynajmniej dużo bardziej niepokojące niż oryginalnie użyte słowo.
Zdecydowanie najlepszy zbiór opowiadań tego autora, po jaki sięgnęłam, ponieważ - w odróżnieniu od innych - ten nie zmęczył mnie i w związku z tym doczytałam go do końca. Co tylko utwierdza mnie w moim wcześniejszym odczuciu, że wczesny King to najlepszy King.
Opowiadania mają różnorodne konwencje: zaczynamy od historii lovecraftowskiej zarówno przez tematykę, jak i formę;...
Bardzo zgrabnie i lekko napisana książka, która zarówno bawi, jak i wzrusza. Postacie są nakreślone w przekonujący sposób, tak samo jak narracja młodego bohatera, choć nie zabraknie też pewnej dozy baśniowości (dostarczanej dzięki opowieściom wujka Salima).
Z pewnością warto przeczytać dla poznania realiów Syrii z lat dzieciństwa autora. Szkoda mi tylko trochę urwanego zakończenia, nawet jak na konwencję pamiętnika.
Bardzo zgrabnie i lekko napisana książka, która zarówno bawi, jak i wzrusza. Postacie są nakreślone w przekonujący sposób, tak samo jak narracja młodego bohatera, choć nie zabraknie też pewnej dozy baśniowości (dostarczanej dzięki opowieściom wujka Salima).
więcej Pokaż mimo toZ pewnością warto przeczytać dla poznania realiów Syrii z lat dzieciństwa autora. Szkoda mi tylko trochę urwanego...