Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Chobits t.1 Mokona Apapa, Satsuki Igarashi, Tsubaki Nekoi, Nanase Ohkawa
Ocena 6,8
Chobits t.1 Mokona Apapa, Satsu...

Na półkach: , , , , ,

...Zaraz, to TYM się ludzie zachwycają? O.O

...Zaraz, to TYM się ludzie zachwycają? O.O

Pokaż mimo to

Okładka książki Durarara!! Yellow Flag Orchestra 1 Ryohgo Narita, Akiyo Satorigi
Ocena 6,6
Durarara!! Yel... Ryohgo Narita, Akiy...

Na półkach: , , ,

Meh, jak manga na podstawie pierwszego arcu była słabsza od dwóch pozostałych jego wersji, tak czytając tę miałam wrażenie, że mam do czynienia z jakimś ilustrowanym niedokładnym streszczeniem. Wszystko skrótowo i po łebkach, niektóre dialogi czy sytuacje przeinaczone... O tym świetnym animcowym klimacie nawet nie ma co wspominać. Nie polecam, znacznie lepiej, taniej i szybciej zainwestować w LN-kę.

Meh, jak manga na podstawie pierwszego arcu była słabsza od dwóch pozostałych jego wersji, tak czytając tę miałam wrażenie, że mam do czynienia z jakimś ilustrowanym niedokładnym streszczeniem. Wszystko skrótowo i po łebkach, niektóre dialogi czy sytuacje przeinaczone... O tym świetnym animcowym klimacie nawet nie ma co wspominać. Nie polecam, znacznie lepiej, taniej i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nic nadzwyczajnego, ale przyjemne, bohatera da się lubić, no i przede wszystkim niesamowicie fajnie się czyta mangę w kolorze. Gdybym nie miała tysiąca pińcet innych serii, na których mi zależy bardziej, pewnie bym zaczęła zbierać.

Nic nadzwyczajnego, ale przyjemne, bohatera da się lubić, no i przede wszystkim niesamowicie fajnie się czyta mangę w kolorze. Gdybym nie miała tysiąca pińcet innych serii, na których mi zależy bardziej, pewnie bym zaczęła zbierać.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Odczucia co do tego tomu mam mocno mieszane. Z jednej strony akcja się rozkręca już na dobre i robi się naprawdę ciekawie, ale z drugiej niespecjalnie przepadam za Kidą, na którym głównie skupia się tutejsza fabuła, i o wiele za dużo jak dla mnie jest Shingena Kishitani (i już czuję, że będę nienawidzić jego nowej żony, chociaż dopiero co się pojawiła w jednej scenie). Mniej więcej pierwsza połowa była też imo lepsza w anime, tam doskonale było czuć tę ciężką atmosferę podejrzeń i nadciągającego konfliktu, tutaj wcale. Za to wiele kwestii przedstawionych jest tutaj sensowniej i mam wrażenie, że jakby więcej tu niż w animcu grupy Kadoty, co się chwali. Cóż, czekam z utęsknieniem na tom czwarty, którego fabuły już w ogóle nie znam.

Odczucia co do tego tomu mam mocno mieszane. Z jednej strony akcja się rozkręca już na dobre i robi się naprawdę ciekawie, ale z drugiej niespecjalnie przepadam za Kidą, na którym głównie skupia się tutejsza fabuła, i o wiele za dużo jak dla mnie jest Shingena Kishitani (i już czuję, że będę nienawidzić jego nowej żony, chociaż dopiero co się pojawiła w jednej scenie)....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Meh, jak normalnie Kuroshitowa umowność w przedstawianiu realiów epoki mnie nie rusza, tak j-popowy zespół to już stanowcza przesada. Plus o wiele za szybko domyśliłam się, o co chodzi z tymi czterema gwiazdami, ba, nawet roboczo przypasowałam, która co oznacza. Całe szczęście reszta - klimat, postacie... - trzyma poziom. Mam nadzieję, że to tylko ten arc taki słaby albo może nawet tylko słabo się zaczyna, a potem seria wróci do formy.

Meh, jak normalnie Kuroshitowa umowność w przedstawianiu realiów epoki mnie nie rusza, tak j-popowy zespół to już stanowcza przesada. Plus o wiele za szybko domyśliłam się, o co chodzi z tymi czterema gwiazdami, ba, nawet roboczo przypasowałam, która co oznacza. Całe szczęście reszta - klimat, postacie... - trzyma poziom. Mam nadzieję, że to tylko ten arc taki słaby albo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

I oto przestałam aż tak hejcić Henryka, za to, panie i panowie, powitajmy nowego Najgorszego Władcę w tym uniwersum - Edwarda Yorka! Co jak co, ale Henrysio przynajmniej wiedział, że król z niego żaden i się do tronu nie rwał. Za to szanowny starszy brat Ryszarda okazuje się jeszcze większym idiotą od Robba Starka, a przy tym cały czas święcie przekonany, że wszystko mu się należy. A figę, mam nadzieję, że hrabia Warwick (swoją drogą najrozsądniejszy ludź w całym tym uniwersum) sprawi mu porządne Krwawe Gody.

I oto przestałam aż tak hejcić Henryka, za to, panie i panowie, powitajmy nowego Najgorszego Władcę w tym uniwersum - Edwarda Yorka! Co jak co, ale Henrysio przynajmniej wiedział, że król z niego żaden i się do tronu nie rwał. Za to szanowny starszy brat Ryszarda okazuje się jeszcze większym idiotą od Robba Starka, a przy tym cały czas święcie przekonany, że wszystko mu się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Bardzo fajne shoujo z sympatycznymi bohaterami i sensowną akcją.

Bardzo fajne shoujo z sympatycznymi bohaterami i sensowną akcją.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Mój pierwszy kupny jaojec – i stwierdzam, że inwestycji nie żałuję. To dokładnie taka przyjemna, lekka historyjka, jakiej się spodziewałam. Największą wadą jest jej długość, chociaż może bardziej pasowałoby słowo „krótkość”. Uniwersum ciekawe, bohaterowie lubialni, nawet jeśli z braku miejsca tylko bardzo ogólnie nakreśleni, humor naprawdę bawi, kreska przyzwoita, akcja prosta jako ten cep, ale sympatyczna i chciałoby się więcej. A tu ni ma, akurat jak się człowiek wkręci okazuje się, że zaraz ostatni panel i kuniec.
Od strony technicznej też przyjemnie. Tłumaczeniu nic nie mam do zarzucenia; raz znalazłam jakieś nie do końca poprawnie skonstruowane zdanie, ale na pojedynczą wpadkę korektorską przymykam oko. Nie przepadam za obwolutami i bardzo lubię wydania ze skrzydełkami, więc za to też ode mnie plus. No i, jak już mowa o okładce, te urocze pandy trzymające karteczki z ostrzeżeniami :D Dla nich samych mam ochotę na kolejne pozycje od Dango.
Podsumowując: (za) krótkie, ale sympatyczne i ładnie wydane, polecam miłośnikom gatunku.

Mój pierwszy kupny jaojec – i stwierdzam, że inwestycji nie żałuję. To dokładnie taka przyjemna, lekka historyjka, jakiej się spodziewałam. Największą wadą jest jej długość, chociaż może bardziej pasowałoby słowo „krótkość”. Uniwersum ciekawe, bohaterowie lubialni, nawet jeśli z braku miejsca tylko bardzo ogólnie nakreśleni, humor naprawdę bawi, kreska przyzwoita, akcja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Po LoGH-u cokolwiek, do czego przyłożył rękę Yoshiki Tanaka, ma u mnie nieograniczony kredyt zaufania, ale z drugiej strony budzi też wysokie oczekiwania. Których „Klan” do końca nie zaspokoił.
Owszem, nadal to jest bardzo fajna manga. Czyta się przyjemnie, fabuła niezbyt skomplikowana, ale nieobrażająca inteligencji odbiorcy, kreska ładna, humor sensowny, fanserwis jest, ale nieprzesadny i w sumie miło sobie popatrzeć na śliczną blondynkę w kostiumie kąpielowym. Postacie dobrze zbudowane i sympatyczne (lub antypatyczne, w przypadku schwarzcharakterów), moim ulubieńcem jest stanowczo Alesza (czy aby na pewno on nie powinien być Aloszą, ekipo tłumacząca? ;p), ale Renee, Fuuko i obie łowczynie też dają się lubić. Stosunkowo najsłabiej wypadł Tora, ot, taki tam zwykły chłopak, ale przynajmniej nie irytujący i da się mu kibicować.
No to teraz to, co mam „Klanowi” do zarzucenia. Primo, niespecjalne sceny walk, przy teoretycznie najbardziej emocjonującym ostatecznym starciu Tory z hrabią po prostu klikałam beznamiętnie na następną stronę.
Secundo, Kanji i jego… No powiedzmy, że rehabilitacja, chociaż to słowo bardzo tu nie pasuje. Poznajemy go jako sadystę i pedofila bez żadnych skrupułów - oho, myślę sobie, typowy startowy przegięty zUy do szybkiego wyeliminowania a la LoGH-owi imperialni arystokraci. A tu wcale nie, wręcz przeciwnie, stopniowo Kanji zaczyna coraz bardziej współpracować z bohaterami. Początkowo nawet jest to wiarygodne, skoro ma facet nóż na gardle i to bardzo dosłownie, nawet jego „Big Damn Heroes” moment ze strzelaniem do hrabiego można ostatecznie uzasadnić jako jedyny sposób na uratowanie własnego tyłka – ale kiedy pod sam koniec nagle zostaje pokazany jako zakochany w starszej łowczyni szczeniaczek i praktycznie jeden z „naszych”, to, sorry, Winnetou, ale ja już tego kompletnie nie kupuję, jeśli cały czas mówimy o tym potworze z pierwszych rozdziałów.
Tertio i co najważniejsze, za krótko. O wiele, wiele za krótko. Końcówka wręcz błaga o ciąg dalszy, ale nie tylko o otwarte zakończenie chodzi. Wiele wątków przez tak ograniczone miejsce zostało potraktowane po macoszemu – przydałoby się choćby coś więcej o ojcu Tory czy rodzinie Renee, o łowczyniach (o co właściwie chodzi z tą podwójną osobowością młodszej z nich?), klanach, ich historii, przeszłości hrabiego i Aleszy… Domyślam się, że w wersji powieściowej ciąg dalszy jak najbardziej istnieje, a z tego, co wiem o Tanace, wszystko jest z pewnością tam ładnie rozwinięte, porządnie się rozkręca i od czasu do czasu przejeżdża czytelnika emocjonalną broną. Tym bardziej szkoda, że mangowej kontynuacji niet.
Ale mimo wszystko jak najbardziej polecam tę serię do poczytania, bo to naprawdę przyjemna i sensowna lekturka, no i można nawet znaleźć polskie skany. Gdyby jakimś cudem wyszła u nas, też na pewno bym nabyła.

Po LoGH-u cokolwiek, do czego przyłożył rękę Yoshiki Tanaka, ma u mnie nieograniczony kredyt zaufania, ale z drugiej strony budzi też wysokie oczekiwania. Których „Klan” do końca nie zaspokoił.
Owszem, nadal to jest bardzo fajna manga. Czyta się przyjemnie, fabuła niezbyt skomplikowana, ale nieobrażająca inteligencji odbiorcy, kreska ładna, humor sensowny, fanserwis jest,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

No i wszystko po staremu: Ryszard w dalszym ciągu jest uroczy i tulaśny, nawet jeśli akurat masakruje Lancasterów; Joanna d’Arc nadal WTF-na; biały dziczek przekjutny i fokle gdyby jako dodatek do preorderów dawano plakat, zakładkę czy cokolwiek innego z tym źwierzaczkiem, brałabym w ciemno <3; Henryk VI głupi jak but z lewej nogi i mniej więcej tak samo nadający się na władcę; najstarszy brat Ryszarda sparklący; średni brat Ryszarda bezużyteczny; Anna Neville urocza i chłopczycowata, aż się chce historycznie kanonicznie shipować z main gierojem; polityki nadal za mało i jakoś tak niejasno, po łebkach przedstawiona; górnolotne cytaty z Szekspira nadal na początku brzmią trochę dziwnie obok kwestii potocznych, ale wywiera to ciekawy efekt i idzie się przyzwyczaić; akcja jakby się rozkręca, ale w gruncie rzeczy nie dzieje się nic, czego nie można było się spodziewać. I tylko jedna Małgorzata się coraz bardziej zmienia, tylko szkoda, że w Podłą Biczę. A taką mogła być fajną i ciekawą antagonistką ;p
Ogółem zawiodła mnie ta manga, spodziewałam się albo historii politycznej, albo przygodowo-nadnaturalnej, a tu… no właśnie takie szekspirowate niewiadomoco. Ale czyta się przyjemnie i kreską oczu nie wyżera, więc na dalsze tomy też się szykuję.

No i wszystko po staremu: Ryszard w dalszym ciągu jest uroczy i tulaśny, nawet jeśli akurat masakruje Lancasterów; Joanna d’Arc nadal WTF-na; biały dziczek przekjutny i fokle gdyby jako dodatek do preorderów dawano plakat, zakładkę czy cokolwiek innego z tym źwierzaczkiem, brałabym w ciemno <3; Henryk VI głupi jak but z lewej nogi i mniej więcej tak samo nadający się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Awww, uwielbiam, kiedy służba Ciela ma możliwość pokazać, na co ją stać ^^ Tym razem co prawda w porównaniu do arcu cyrkowego Mayleen i Bard mają trochę mniejsze pole do popisu, ale za to nader Awesome wypadają Snake, jego węże, Finny i Tanaka. O Sebastianie w zasadzie nie trzeba wspominać, bo wiadomo, że on jest klasą samą w sobie, ale mam wrażenie, że ostatnio jakby jeszcze bardziej. I w ogóle fajne rzeczy się dzieją, pomyśleć tylko, że dziesięć tomów temu bałam się, że nie będzie już nic ciekawego. Co prawda tajny ośrodek badawczy, niemiecka armia poprzebierana za wilkołaki, pościg przez las, czołgi i niszczenie czołgów, coraz fajniejszy Wolfram < 3, pojawienie się niemieckich Shinigami i wielkie wejście Diedericha to nie to, co zombie, Żniwiarze, demon, wicehrabia Druitt i „Feniksy” na tonącym statku, ale od teraz ten arc jest moim drugim ulubionym :D Mam tylko nadzieję, że Wolf jednak przeżyje…

Awww, uwielbiam, kiedy służba Ciela ma możliwość pokazać, na co ją stać ^^ Tym razem co prawda w porównaniu do arcu cyrkowego Mayleen i Bard mają trochę mniejsze pole do popisu, ale za to nader Awesome wypadają Snake, jego węże, Finny i Tanaka. O Sebastianie w zasadzie nie trzeba wspominać, bo wiadomo, że on jest klasą samą w sobie, ale mam wrażenie, że ostatnio jakby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Pierwszy raz tej serii udało się wzbudzić we mnie żywsze uczucia – tylko, cholibka, czemu akurat w taki sposób?! :c Serio, jak oni mogli zrobić coś takiego Isleyowi?!! DDD: Jego powinien zabić ktoś silny i przynajmniej po części tak Awesome jak on, nie wiem, Alicia i Beth, inna Istota z Otchłani, nasza siódemka buntowniczek – a nie coś takiego… Na taką Riful to przynajmniej oprócz tych ślepych ohydztw dwa najwyższe numery poszczuli ;p
Chociaż z drugiej strony mam wrażenie, że i obie Claymore, i ich paskudni przewodnicy mogą na miejscu natknąć się na przykrą niespodziankę… równie przykrą dla samej Riful, oczywiście. Jakoś nie bardzo mi się widzi, żeby przebudzona Luciela-i-Rafaela była chętna do posłusznego wykonywania rozkazów. I bardzo dobrze, przyda się nowa ważna figura na planszy, skoro na tym etapie przeciętny Przebudzony nie jest już dla gieroin żadnym przeciwnikiem. Ech, gdzie te czasy, kiedy fabuła polegała na samotnej Clare zabijającej pojedyncze yomy… xD
No, ale akcja się rozwija, robi się coraz ciekawiej, aż przyjemnie czytać. Wróć, byłoby przyjemnie, gdyby jeden z najfajniejszych bohaterów właśnie nie skończył w tak cholernie okropny i niesprawiedliwy sposób :cc A niech ich tam w Organizacji pokręci, szmurropatwia ich mać…

Pierwszy raz tej serii udało się wzbudzić we mnie żywsze uczucia – tylko, cholibka, czemu akurat w taki sposób?! :c Serio, jak oni mogli zrobić coś takiego Isleyowi?!! DDD: Jego powinien zabić ktoś silny i przynajmniej po części tak Awesome jak on, nie wiem, Alicia i Beth, inna Istota z Otchłani, nasza siódemka buntowniczek – a nie coś takiego… Na taką Riful to przynajmniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Sama nie wiem, co myśleć o tym tomie. Z jednej strony oczywiście jak zawsze ciekawie, wszystkim coraz bardziej krystalizują się plany na przyszłość i aż przyjemnie patrzeć, jak bardzo Hachiken i spółka zmienili się od początku nauki w Ezono. Fajnie też, że ojciec Yugo konsekwentnie coraz mniej przypomina Esencję Czystego ZUa, a coraz bardziej, owszem, przesadnie surowego i niezbyt sympatycznego (eufemizm roku – Hachiken, to prawda, że pożyczyłeś pieniądze od zabójcy z Yakuzy? xD), ale jednak normalnego człowieka.
Ale z drugiej strony niezbyt podoba mi się nagłe przyśpieszenie upływu czasu. Okej, rozumiem, że opisywanie po raz drugi i trzeci tych samych sezonowych zdarzeń mogłoby nie być specjalnie interesujące ani dla czytelników, ani dla autorki, ale jeśli po jedenastu tomach o przygodach pierwszej klasy mleczarstwa znienacka na przestrzeni jednego tomiku przelatujemy przez całą ich naukę w klasie drugiej i kawałek trzeciej, to chyba coś tutaj nie gra. Żeby chociaż było widać, że ten czas mija, ale nie, zaczyna się nowy rok, obserwujemy trochę przygód bohaterów… aż tu WTEM! się okazuje, że oto przed nimi ostatnie zawody i zaraz kończą szkołę. Najgorzej zrobiony time skip, jaki widziałam ;p

Sama nie wiem, co myśleć o tym tomie. Z jednej strony oczywiście jak zawsze ciekawie, wszystkim coraz bardziej krystalizują się plany na przyszłość i aż przyjemnie patrzeć, jak bardzo Hachiken i spółka zmienili się od początku nauki w Ezono. Fajnie też, że ojciec Yugo konsekwentnie coraz mniej przypomina Esencję Czystego ZUa, a coraz bardziej, owszem, przesadnie surowego i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Mam wrażenie, że jakiś taki krótki ten tomik, ledwo co zaczęłam czytać, a tu już koniec. Chyba dlatego, że akcja się robi coraz ciekawsza i chciałoby się więcej. Całe szczęście jeszcze mam w zapasie na półeczce dwa kolejne tomy, ale strach się bać, co to będzie potem, jak trzeba będzie Eru wie ile czekać na kolejny.
Pierwszy rok w Ezono dobiega końca i większość uczniów wyprowadza się z internatu. Hachiken dzięki dziadkowi Mikage znajduje miejsce na stancji, a co najważniejsze postanawia ostatecznie założyć własną firmę. W obu tych kwestiach potrzebuje jednak skontaktować się z rodzicami, dzięki czemu mamy okazję zobaczyć, że jego ojciec nie jest takim znowu Pradawnym ZUem z Najmroczniejszych Otchłani… no, w każdym razie nie jest nim całkowicie, chociaż szkolne zwierzęta twierdziłyby inaczej xD Mikage coraz bardziej poprawia swoje stopnie, ale nadal doprowadza koleżanki do rozpaczy całkowitą ślepotą w sprawach uczuciowych. I bardzo dobrze, raz, że dodaje to dziewczynie sporo trzeciego wymiaru i sympatyczności, dwa, skoro już musi być wątek romantyczny z udziałem głównego bohatera, to niech będzie chociaż zabawny ^^ Okawa w dalszym ciągu odczuwa pewne, hm, skutki uboczne zemsty Nishikawy xD, a co gorsza nie może znaleźć żadnej pracy – ale wygląda na to, że może być bardzo użyteczny dla planów Hachikena. A już zaraz zacznie się kolejny rok szkolny i do Ezono trafią nowi uczniowie – zobaczymy, jak też Yugo i spółka będą sobie radzić jako „senpaiowie” ^^

Mam wrażenie, że jakiś taki krótki ten tomik, ledwo co zaczęłam czytać, a tu już koniec. Chyba dlatego, że akcja się robi coraz ciekawsza i chciałoby się więcej. Całe szczęście jeszcze mam w zapasie na półeczce dwa kolejne tomy, ale strach się bać, co to będzie potem, jak trzeba będzie Eru wie ile czekać na kolejny.
Pierwszy rok w Ezono dobiega końca i większość uczniów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

Um, wicehrabio Druitt? Jeśli *Grell* zaczyna przy tobie wyglądać na normalną i rozsądną osobę, to coś tu jest już mocno nie halo… xD
Chociaż muszę przyznać, że nawet Grell niespodziewanie zaczął być… No nie, sympatyczny to może nie, ale przynajmniej nieirytujący. Ale kto wie, może z czasem i jego polubię, skoro taka Lizzy, którą początkowo najchętniej zrzuciłabym z najbliższego mostu z kamieniem u szyi, aktualnie jest moją drugą naj- postacią w tym uniwersum.
Jak już o Shinigami mowa, wreszcie wychodzi na jaw Wielki Sekret Undertakera i muszę przyznać, że mocno mnie to zaskoczyło – z tym, że nie sam sekret, a to, że dopiero teraz Cielątko i Sebastian się o tym dowiedzieli. Przez cały czas byłam absolutnie pewna, że oni doskonale sobie zdają sprawę, z kim mają do czynienia, a tu się okazuje, że wcale nie. Cóż, uroki czytania fanfiction na dobre parę lat przed właściwym wciągnięciem się w fandom ;p
Oczywiście w dalszym ciągu mamy urocze mordolejstwo między demonem, Shinigami, eks-Shinigami i hordami zombie na tonącym statku, do tego dużo humoru i rozwiązanie zagadki żywych trupów, ale najlepsze dostajemy dopiero bliżej końca tomu – wspomnienia Sebastiana z początków służby u Ciela. Mam nadzieję, że jeszcze przez przynajmniej ze dwa rozdziały w tomie kolejnym zostaną pociągnięte, bardzo fajnie oglądać, jak to trudno jest zostać perfekcyjnym, ludzko nieperfekcyjnym kamerdynerem rozpuszczonego smarkacza ^^

Um, wicehrabio Druitt? Jeśli *Grell* zaczyna przy tobie wyglądać na normalną i rozsądną osobę, to coś tu jest już mocno nie halo… xD
Chociaż muszę przyznać, że nawet Grell niespodziewanie zaczął być… No nie, sympatyczny to może nie, ale przynajmniej nieirytujący. Ale kto wie, może z czasem i jego polubię, skoro taka Lizzy, którą początkowo najchętniej zrzuciłabym z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

W tym momencie zaczynam się poważnie niepokoić o dalszy rozwój tej serii. Aż do tej pory jej jakość prezentowała tendencję zwyżkową, ale mam poważne wątpliwości, czy potrwa to nadal.
No bo co może być lepszego od walki z hordami zombie na pokładzie tonącego luksusowego statku, w której biorą udział dwaj Shinigami, jeden demon, pewna ilość węży i osomiaszcza rodzinka rycerskich arystokratów, obficie podlanej aluzjami do „Titanica” i z dodatkiem „feniksów” ^^, nurkowania w celu sprawdzenia stanu okrętu, nagłego przejścia pewnej uroczej panienki w tryb bojowy tudzież odpowiedniej dozy dramatyzmu w obliczu śmierci setek ludzi?
No właśnie. Ciężko będzie przebić ten arc, oj, ciężko. Koniecznie muszę obejrzeć ten animiec na jego podstawie, który zdaje się ma jakoś niedługo wyjść. Ach, jakie to będzie piękne w wersji kolorowo-ruchomej :D

W tym momencie zaczynam się poważnie niepokoić o dalszy rozwój tej serii. Aż do tej pory jej jakość prezentowała tendencję zwyżkową, ale mam poważne wątpliwości, czy potrwa to nadal.
No bo co może być lepszego od walki z hordami zombie na pokładzie tonącego luksusowego statku, w której biorą udział dwaj Shinigami, jeden demon, pewna ilość węży i osomiaszcza rodzinka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jak wiadomo, główną osią, wokół której obraca się wszystko w tej mandze, jest jedzenie. Tym razem na pierwsze miejsce wysuwa się przetwarzanie mięsa kupionego w ramach „świńskiego funduszu” oraz jego sprzedaż. Łatwo się domyślić, kto zostaje w końcu obarczony ustalaniem ceny, ale przy okazji nasz asertywny inaczej bohater wpada na pomysł rozkręcenia interesu. Poza tym spotykamy wprowadzoną w poprzednim tomie rosyjską szwagierkę Hachikena, dzięki której poznajemy znacznie fajniejsze niż oryginalne znaczenie tytułu serii ;D Okawa nadal nie może znaleźć pracy, ale dzięki temu coraz wyraźniej zalicza się do głównej obsady; niestety, bidulek odkrywa też, jak bardzo złym pomysłem jest przeszkadzanie Nishikawie w jego wirtualnych randkach ^^ A na koniec dostajemy scenę rozgrzewki na śniegu, która pozwala bardziej optymistycznie spojrzeć na przyszłe losy Komaby. Szkoda, że poza jego wątkiem w zasadzie ten tomik nie poruszył żadnego z najbardziej mnie interesujących, ale zawsze są jeszcze następne.

Jak wiadomo, główną osią, wokół której obraca się wszystko w tej mandze, jest jedzenie. Tym razem na pierwsze miejsce wysuwa się przetwarzanie mięsa kupionego w ramach „świńskiego funduszu” oraz jego sprzedaż. Łatwo się domyślić, kto zostaje w końcu obarczony ustalaniem ceny, ale przy okazji nasz asertywny inaczej bohater wpada na pomysł rozkręcenia interesu. Poza tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Nadal nie mogę się przestać dziwić, jaki progres zaliczyła ta seria od beznadziejnego pierwszego arcu. Każdy kolejny jak do tej pory coraz ciekawszy, bohaterowie stopniowo coraz sympatyczniejsi, nawet służba Cielątka przestaje być irytująca, Elementy Komiczne już stale bawią zamiast żenować, kreska też mam wrażenie lepsza i mniej przesadnie wybiszona, no, ogółem czyta się nader przyjemnie i już zaczynam żałować, że zostało marne kilkadziesiąt rozdziałów, a potem czekanie na kolejne.
Co do konkretnie fabuły tego tomu – sprawa morderstw wreszcie zostaje zakończona, przy okazji wypala strzelba Czechowa z końcówki arcu poprzedniego (ech, głupia jestem, żeby pojawienia się w fabule uroczych gadzinek nie skojarzyć z odpowiednią osobą…) i na scenę na dobre wkracza pewna kjutna postać (i jej jeszcze kjutniejsze zwierzątka < 3). Do tego dostajemy wiktoriański smaczek w postaci dzwonka przy grobie i scenkę z lokajami królowej, która chyba pozwala się spodziewać jakichś większych komplikacji z tymi panami w przyszłości. A za rogiem już czeka kolejna historia, a w niej rejs luksusowym statkiem, po raz pierwszy cała rodzinka Lizzy w komplecie (w tym miejscu głask za uroczo odwrócony schemat nadopiekuńczego ojca :D), trochę więcej Ronalda Knoxa (lubię gościa :D), eksperymenty na ludziach tudzież tajemnicza organizacja i jej, hm, jakże mistyczne gesty powitalne xD, a na koniec morderczy żywy trup. Zobaczymy, co dalej w związku z – hehe – feniksami.

Nadal nie mogę się przestać dziwić, jaki progres zaliczyła ta seria od beznadziejnego pierwszego arcu. Każdy kolejny jak do tej pory coraz ciekawszy, bohaterowie stopniowo coraz sympatyczniejsi, nawet służba Cielątka przestaje być irytująca, Elementy Komiczne już stale bawią zamiast żenować, kreska też mam wrażenie lepsza i mniej przesadnie wybiszona, no, ogółem czyta się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

No, no, no, wreszcie zaczyna być naprawdę ciekawie. Trzy trupy (przynajmniej w teorii – czy ktoś w ogóle uwierzyłby, że Sebastian naprawdę nie żyje?), ograniczone grono podejrzanych, burza uniemożliwiająca wezwanie policji czy opuszczenie posiadłości – szykuje się fajny kryminał, nawet jeśli pewnie ostatecznie sprawcą okaże się jakieś nadnaturalne szujstwo. Aż po raz pierwszy miałam ochotę od razu po skończeniu tomiku brać się za kolejny.

No, no, no, wreszcie zaczyna być naprawdę ciekawie. Trzy trupy (przynajmniej w teorii – czy ktoś w ogóle uwierzyłby, że Sebastian naprawdę nie żyje?), ograniczone grono podejrzanych, burza uniemożliwiająca wezwanie policji czy opuszczenie posiadłości – szykuje się fajny kryminał, nawet jeśli pewnie ostatecznie sprawcą okaże się jakieś nadnaturalne szujstwo. Aż po raz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Jak na historię o Wojnie Dwóch Róż to tej wojny i polityki tutaj IMO za mało. Oprócz tego dosyć WTF-ne są sny Ryszarda i nawiedzająca go Joanna d’Arc, ale mam nadzieję, że potem to się wyjaśni. Tak poza tym wszystko raczej zachęcające, fabuła interesująca, nawet jeśli niektóre rzeczy za wcześnie przewidziałam. Kreska nie rzuca na kolana, ale może być.
Bohaterowie przyjemni, przynajmniej na razie moje sympatie rozkładają się zgodnie z zamierzeniami autorskimi (czyli głównie lubimy i tulamy Ryszarda, a hejcimy jego mamuśkę) – no, prawie, bo jednak ciężko mi pałać sympatią do kreowanego na bidne niewiniątko Henryka VI. Sorry, facet, ale jak się jest królem, to najpierw powinno się ogarnąć swój kraj, a dopiero potem mówić paciorki i bawić w pastuszka ;P Za to jego żona wypada świetnie, aż szkoda, że zdaje się ma być schwarzcharakterem, bo nadaje się na tron bardziej, niż Ryszard Plantagenet i jego trzej synowie razem wzięci. Interesująco też zapowiada się książę Edward, aż będę musiała sprawdzić, co też się z jego historycznym odpowiednikiem stało. Ale tak naprawdę postacią, która wygrywa wszystko, jest kjutny biały warchlaczek Ryszarda <3
Z technikaliów – do tłumaczenia nie mam żadnych zastrzeżeń, momentami pompatyczne kwestie z Szekspira brzmią nieco dziwnie obok normalnych rozmów bohaterów, ale myślę, że tak było już w oryginale. Zresztą fajnie poczytać sobie w mandze dla odmiany takie cytaty i spolszczone imiona :3 Literówkę znalazłam jedną, no, można przymknąć oko. Co mi się natomiast mniej podoba, to okładka – pełno jakichś dziwnych kropek, smug, świetnie widocznych na tej czerni, do tego strasznie zaczęły się obdzierać brzegi – nie wiem, może mi się trafił jakiś trefny egzemplarz, całe szczęście jest obwoluta.
Ogółem wrażenia mam dość mieszane, ale raczej na plus. Na razie szykuję się do zbierania kolejnych tomików, potem się zobaczy.

Jak na historię o Wojnie Dwóch Róż to tej wojny i polityki tutaj IMO za mało. Oprócz tego dosyć WTF-ne są sny Ryszarda i nawiedzająca go Joanna d’Arc, ale mam nadzieję, że potem to się wyjaśni. Tak poza tym wszystko raczej zachęcające, fabuła interesująca, nawet jeśli niektóre rzeczy za wcześnie przewidziałam. Kreska nie rzuca na kolana, ale może być.
Bohaterowie przyjemni,...

więcej Pokaż mimo to