-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2021-10-30
2021-08-10
Mam mocno mieszane odczucia wobec tej książki.
Z jednej strony autor kupił mnie od razu swoim pisarskim stylem. Niezwykle plastycznym i zdradzającym ogromne pokłady kreatywnej wyobraźni. Tak dobrych opisów nie czytałem od bardzo dawna, przez co w ogóle nie przeszkadza szczegół, że książka składa się z nich prawie w jakiś 80%.
Jednak fabularnie jest dość niemrawo. Już na 2/3 długości, książka spojleruje nam wyraźnie zakończenie, przez co nie ma mowy o jakimkolwiek twiście. Tak jak zapowiedziano, tak na koniec się dzieje i aż ciężko uwierzyć, że autor nie wykorzystał tego zabiegu, aby zrobić w konia czytelnika. Nawinie łudziłem się, że to jakaś zmyłka, fałszywy trop, ale jednak fabuła jest prowadzona jak po sznurku. A co najgorsze, ostatnia karta jaka nam się odkrywa w scenie finalnej, czyni tą historię kompletnie nielogiczną i na siłę udramatyzowaną.
Rozczarowanie pogłębia jeszcze opis samego zakończenia, które jest... hm... ,,zachowawcze". Paranoiczne opisy jak z sennego koszmaru na przestrzeni kart książki rozbudzały apetyt na jakiś upust szaleństwa w kulminacyjnym momencie, ale ostatecznie cała para poszła w gwizdek.
Dziwny to twór. Taka teenage creepy pasta, napisana językiem literackiej grozy. Nie do końca rozumiem autora, który uparcie wciskał tą historię w szablony sztampowego horroru, bo wątek obyczajowy wyszedł mu świetnie. Szkoda że tego nie wyczuł i nie poprowadził fabuły w inny sposób.
Mam mocno mieszane odczucia wobec tej książki.
Z jednej strony autor kupił mnie od razu swoim pisarskim stylem. Niezwykle plastycznym i zdradzającym ogromne pokłady kreatywnej wyobraźni. Tak dobrych opisów nie czytałem od bardzo dawna, przez co w ogóle nie przeszkadza szczegół, że książka składa się z nich prawie w jakiś 80%.
Jednak fabularnie jest dość niemrawo. Już na...
2021-08-02
To moje drugie podejście do twórczości Pana Urbanowicza i na samym wstępie muszę pochwalić autora, bo już od pierwszych stron książki dało się odczuć diametralną poprawę pisarskiego warsztatu. W porównaniu z ,,Gałęzistym" (wydania Novae Res), który był napisany tak siermiężnym i ,,gimbazjalnym" stylem, że jako czytelnik poległem po 100 stronach, ,,Paradoks" czytało się całkiem przyjemnie i przewrócić oczami z niedowierzania w to co czytam, zdarzyło mi się chyba raz. Co przy prawie 600 stronach powieści, jest naprawdę udanym wynikiem i piszę to bez sarkazmu.
Impulsem, który kazał mi sięgnąć po tą książkę, był jej skrótowy opis jaki krążył po internecie. Historia o matematycznym geniuszu, którego trawi chorobliwe pragnienie bycia perfekcjonistą, jawiła mi się na tyle intrygująco, że nie zważając na wcześniejszą traumę doznaną przy debiucie autora, postanowiłem sięgnąć po jego najnowszą książkę.
I tu mogę postawić pierwszy zarzut jaki kołata mi się w głowie wobec tej książki, ale nie do końca jestem pewien, czy powinien go kierować w stronę autora, czy też może bardziej wydawnictwa Vesper. Bez względu jednak na to, kto dokładnie stał za opracowaniem opisów marketingowych do tej książki, czuję dość mocne rozminięcie swoich oczekiwań z tym, co zastałem na kartach powieści.
Nie takiego bohatera się spodziewałem. Maks Okrągły poza tym, że ma najlepszą średnią na studiach matematycznych, nie wyróżnia się praktycznie niczym od tysiąca szarych Mireczków przemierzających szare korytarze polskich politechnik. PARADOKSALNIE, jego osiągi w nauce nie są zasługą genialnego umysłu, a żmudnego ślęczenia nad książkami dzień i noc. Całe jego życie jest podporządkowane temu, aby zdobyć piątkę na najbliższym kolosie z matmy, bo jeżeli dostanie 4+, to będzie mu smutno. Dość skromnie, jak na 22-letniego geniusza.
Ale nie o moich oczekiwaniach powinna być ta recenzja, a właśnie o historii w jakiej nasz student nam bohateruje. I tu nasuwam się od razu jedna myśl - sinusoida.
Całkiem frapujący początek (do około 2-setnej strony), niemiłosiernie rozwleczony środek (do 4-setnej strony), ponownie frapujący twist fabularny (od 5-setnej strony) i ponownie męczenie buły przez ostatnie 100 stron zakończenia, w którym autor na siłę domyka wszelkie wątki i próbuje jeszcze namącić w głowie czytelnikowi.
Jak łatwo się domyśleć, na taki odbiór fabuły niebagatelne znaczenie ma pokaźna liczba stron, na jakich została umieszczona. Gdyby książkę odchudzić o jakieś dobre 200 kartek, na pewno wyszłoby to na plus, tym bardziej, że jest ona całkiem sprawnie obmyślona i w momencie, gdy odkryła już w pełni swój całokształt, to... nawet mi się spodobała. To jest też pewien plus tej książki, że chociaż w czasie jej czytania natrafiałem na pewne szczegóły, które mnie drażniły i przez to początkowo chciałem jej dać niższą ocenę, to po skończeniu książki i przemyśleniu fabuły od początku, doszedłem do wniosku, że miały one jednak pewien sens. Owszem, naciągany tak, że całość chybota niemiłosiernie, ale mimo wszystko trzyma się kupy (o ile komuś nie chce się drążyć pewnych logicznych absurdów, o które autor ociera się w twiście - mi się nie chce).
Co do reklamowanego miksu gatunkowego - horror znajdziemy może na 2-3 stronach (na 600!), wątek kryminalny mało kryminalny (od razu wiemy, kto jest zabójcą). Pozostaje fantastyka naukowa z lekkim dreszczykiem (bo do kalibru thrillera sporo brakuje).
W efekcie otrzymujemy całkiem przyzwoite czytadło, które trochę rozminęło się z ze swoim przeznaczeniem. To nie jest książka, którą można zabrać dla umilenia czasu na wakacyjny wypad - raz, że stanowi 600-stronicową cegłę zajmującą mnóstwo miejsca w bagażu, a dwa, że parokrotne rozwodnienie akcji, może skutecznie zniechęcić do jej dokończenia w bardziej rozpraszających warunkach.
Trzeba się trochę namęczyć, żeby przez nią przebrnąć.
To moje drugie podejście do twórczości Pana Urbanowicza i na samym wstępie muszę pochwalić autora, bo już od pierwszych stron książki dało się odczuć diametralną poprawę pisarskiego warsztatu. W porównaniu z ,,Gałęzistym" (wydania Novae Res), który był napisany tak siermiężnym i ,,gimbazjalnym" stylem, że jako czytelnik poległem po 100 stronach, ,,Paradoks" czytało się...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-26
2020-07-05
2020-06-06
2020-04-15
2020-04-05
Mocno rozczarowałem się tym zbiorem. Na 15 opowiadań, jedynie Hill, Lee, Wilson, Kain i Darda trzymają dobry poziom i w ogóle trafiają w estetykę horroru. Bo poza kompletnymi mieliznami literackimi (Masterton ostatecznie utwierdził mnie w przekonaniu, że powinien odpuścić sobie pisanie horrorów), trafiają się tu teksty nie mające za wiele wspólnego z grozą, jak ,,Opowieść z owczej łąki", czy ,,Mściciel krwi" (który mimo wszystko jest opowiadaniem dark fantasy, a nie horrorem).
Mocno rozczarowałem się tym zbiorem. Na 15 opowiadań, jedynie Hill, Lee, Wilson, Kain i Darda trzymają dobry poziom i w ogóle trafiają w estetykę horroru. Bo poza kompletnymi mieliznami literackimi (Masterton ostatecznie utwierdził mnie w przekonaniu, że powinien odpuścić sobie pisanie horrorów), trafiają się tu teksty nie mające za wiele wspólnego z grozą, jak ,,Opowieść z...
więcej mniej Pokaż mimo to
Z kilkunastu opowiadań, wyłącznie dwa, (na dodatek umieszczone pod sam koniec zbioru) wyróżniały się poziomem na plus - ,,Opowieść psiego opiekuna" (zdecydowanie najlepsze, zarówno pod względem pomysłu, stylu, ale również odgórnego konceptu, jaki przyświecał tej antologii) i ,,Panienka" (radosna pulpa w klimatach dark westernu).
Pozostałe opowiadania, to zgrzytanie zębami, przeciągłe ziewnięcia oraz przewracanie oczami z niedowierzania w to, co się czyta.
Łatwo więc się domyśleć, że przebrnięcie przez te opasłe tomiszcze w celu wyłuskania tych dwóch rodzynek, to nie lada wyzwanie.
Paradoksalnie, to co najbardziej ratuje tą książkę, to samo opowiadanie ,,W górach szaleństwa" a dokładniej poprzedzające je wstęp Joshiego i Maberry'ego, które rzucają sporo ciekawych szczegółów na temat powstawania tego utworu oraz coś będącego w rodzaju posłowia, czyli felieton Arthura Clark'a o wpływie twórczości Lovecrafta. Razem tworzy to całkiem intrygującą całość, która sprawia, że nawet jeśli już wcześniej znało się ,,W górach szaleństwa", to ponowna lektura tego opowiadania odkrywa jego zupełnie nowe walory.
Z kilkunastu opowiadań, wyłącznie dwa, (na dodatek umieszczone pod sam koniec zbioru) wyróżniały się poziomem na plus - ,,Opowieść psiego opiekuna" (zdecydowanie najlepsze, zarówno pod względem pomysłu, stylu, ale również odgórnego konceptu, jaki przyświecał tej antologii) i ,,Panienka" (radosna pulpa w klimatach dark westernu).
więcej Pokaż mimo toPozostałe opowiadania, to zgrzytanie zębami,...